Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 628 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Przyznam się szczerze i bez bicia. Nawet nie wiecie jak żałuję, że nie mieszkam w Islington albo w jego pobliżu. Chciałbym na własnej skórze poczuć panującą tam atmosferę. Atmosferę radości i poczucia tego, że w końcu Arsenal gra tak, jak powinien to robić od początku sezonu.
Każda drużyna ma swoje wzloty i upadki. Ale najważniejsze, to umieć wyciągnąć wnioski z niepowodzeń. I mam nadzieję, że takie wnioski i to te z gatunku długofalowych wyciągnęła nareszcie ekipa z Emirates Stadium. Z niekłamaną przyjemnością patrzę na kształt tabeli Premier League. W końcu kolejność londyńskich klubów jest taka jaka być powinna. Oczywiście przed nazwą Arsenal mogłaby widnieć jedynka, ewentualnie dwójka, ale po serii pięknych występów trójką z przodu nikt spośród Kanonierów nie śmie pewnie gardzić. Sami - jako kibice swoich drużyn - dobrze wiecie, że nic nie daje większej satysfakcji niż rozjechanie największego rywala. I to jeszcze wtedy, kiedy przegrywa się 0:2. Gdy Adebayor strzelał karnego, liczyłem na to, że Arsenal zepnie poślady i przynajmniej doprowadzi do remisu. Wynik 3:2 wziąłbym wtedy w ciemno i z pocałowaniem ręki. Ale nie spodziewałem się, że licznik zatrzyma się dopiero na pięciu. Jakże pięknie wyglądał wtedy banner głoszący "CLASS IS PERMANENT". Po tym meczu wielu uwierzyło w to, że strata czterech bramek w starciu z Milanem jest do odrobienia. I niewiele brakowało, żeby to pobożne życzenie stało się faktem. Ale po części może to i lepiej, że skończyło się tylko na 3:0. Kto wie, czy awans do 1/4 LM nie przyczyniłby się do stagnacji w drużynie? Ostatnie kilka tygodni to jednak nie tylko piękne i wysokie zwycięstwa. To także takie spotkania, gdzie po prostu Arsenal wygrywał. Bez fajerwerków, wodotrysków i kunsztownej finezji, jak chociażby w ostatnim spotkaniu z Evertonem. Ale i do takiej gry The Gunners też trzeba się przyzwyczaić. Trzy punkty to trzy punkty i sposób ich zdobycia musi być skuteczny, dopiero potem może być piękny.
Thierry Henry i Robin van Persie. Legenda-skandalista i piłkarz, który nie ma szczęścia do kontuzji. Pierwszy choć pojawił się na krótko dał wielki zastrzyk pozytywnej energii. Drugi decyduje niepodzielnie w tym sezonie o sile ognia Armat. Gdy strzelił bramkę na 1:1 w meczu z Newcastle, dosłownie parę chwil po trafieniu Ben Arfy, ktoś na Twitterze rzucił hasłem "Van Persie strzela wtedy, kiedy chce". I jest w tym całkiem spora odrobina prawdy. I niemiłosiernie wkurywiają mnie ploteczki i doniesienia o przenosinach Holendra do City. Jeśli Wenger się na to zgodzi to będzie oznaką postradania zmysłów. Jeśli zgodzi się na to sam zawodnik to straci w oczach kibiców więcej niż Cashley i Greedybayor razem wzięci, o Nasrim nie wspominając. Więc z szacunku do własnych nerwów i klawiatury będę starał się ten temat omijać szerokim łukiem.
Arsenal to jednak nie tylko Robin van Persie. To także Rosicky - który pięknie pokazał, że nadal potrafi, Vermaelen, Song, Koscielny, Szczęsny i wszysycy inni pozostali Kanonierzy, którzy potrafili spiąć poślady i pokazali, że są godni noszenia Armaty na piersi. Wśród nich jest także Benayoun, któremu dzisiaj nikt nie powiedział, że trening jest przesunięty o pół godziny. I Yossi został przywitany przez pustą szatnię.[klik]
COME ON YOU GUNNERS!
Nie widzę części edytora więc nie mogę normalnie wstawić filmku do wpisu:)
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Aerobik - męska rzecz? |
---|
Trening aerobiczny jest ważny, kiedy zależy nam na doskonaleniu dynamiki piłkarzy. Rozwija umiejętności takie jak Zwinność, Przyspieszenie, Szybkość. Przydaje się szczególnie przy szkoleniu skrzydłowych i obrońców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ