Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1318 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
4 września. Na pokładzie samolotu do Tbilisi.
- Carlo - powiedział Gigi przysiadając się do mnie - coś markotnie dziś wyglądasz. Cosa ti dà fastidio?
- Ach, Gigi. A co może trapić każdego, normalnego faceta?
- Donne? - zapytał z uśmiechem bramkarz.
- Si, Gigi, si.
- Wobec tego spójrz na to - powiedział i podał mi swojego iPoda.
Nacisnąłem play i moim oczom ukazało się coś takiego:
Rechotałem z minuty na minutę coraz bardziej. W końcu prawie udławiłem się miętówką.
- Gigi, co to jest?
- A taka nasza mała wpadka sprzed paru lat. Wiedziałem, że kiedyś ktoś Ci to pokaże, więc wolałem żebyś dowiedział się o tym wybryku od nas.
- To jest genialne. Jak wygramy mistrzostwa to trzeba będzie to powtórzyć.
- Po moim trupie Carlo - zaśmiał się Buffon.
I w tym momencie stewardessa wdzięcznym i melodyjnym głosem poprosiła o zajęcie miejsc, gdyż zaraz mieliśmy lądować.
Gruzja 0:2 Włochy
0:1 D. de Rossi '22
0:2 A. Cassano '84
To był mecz bez historii. Wygraliśmy bez problemów, choć moglibyśmy zdobyć jedną, dwie bramki więcej. Moim jedynym zmartwieniem była kontuzja Giorgio Chielliniego. Na szczęście na następny dwumecz będzie gotowy.
5 września. Po meczu z Gruzinami
- Panowie, było dobrze, ale zawsze może być lepiej. A teraz zapraszam Was do pobliskiej knajpki - serwują tam świetne chaczapuri.
Już mieliśmy wychodzić, gdy zatrzymał mnie Tassotti.
- Szefie, jest jakiś listi do Ciebie - powiedział i podał kopertę.
Było na niej tylko moje nazwisko i nic poza nim. Ani adresu, ani nadawcy, ani nawet znaczka. Otworzyłem ją i moim oczom ukazała się kartka papieru i jedno zdanie: Я убью Вас. В.
- Panowie, idźcie z Mauro. Ja zaraz do Was dołączę - powiedziałem i usiadłem.
Drżącymi rękoma zapaliłem papierosa. To przecież niemożliwe. Przecież go zabiłem. Widziałem jak pocisk z mojej beretty trafił w jego skroń. Nie to, nie może być prawda.
9 września; szatnia Stadio Olimpico, Rzym
- Alberto, mam prośbę
- ...
- Przyjedź po mnie na lotnisko w Palermo. Weź moją barchettę. I wrzuć do bagażnika walizkę, która leży u mnie pod łóżkiem.
- ...
- Nie pytaj dlaczego. Po prostu zrób to, o co cię proszę.
- ...
- Grazie.
O nie Witalij. Łatwo Ci nie będzie.
Włochy 3:2 Bułgaria
0:1 D. Berbatov '5
1:1 A. Di Natale '7
2:1 M. Balotelli '66
2:2 D. Berbatov '73
3:2 N. Legrottaglie '84
Uff. Ciężko było, ale daliśmy radę. Przez absencję Chielliniego mieliśmy trochę problemów z tyłu. Szczególnie, że w 41. minucie z boiska za bezsensowny faul wyleciał Cannavaro. Ale chłopcy spięli się i pokazali, że warto grać do końca.
Tylko czy ja będę umiał zagrać do końca?
Poźne godziny wieczorne; lotnisko w Palermo
- Carlo, do kurwy nędzy, możesz mi powiedzieć o co tu chodzi? - grzmiał Alberto. Opierał się o maskę barchetty i palił fajkę.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Muszę coś załatwić. Sam. I mogę już nie wrócić do Domu. Przywiozłeś?
- Tak. Leży po siedzeniem pasażera. I nie pierdol głupot. Nigdzie Cię samego nie puszczę.
- Alberto, nie mogę Cię o to prosić... - zacząłem.
- O nic nie musisz mnie prosić. W końcu mam dług wobec Ciebie.
- Jak chcesz. Ty prowadzisz.
Ruszyliśmy. Tak jak się spodziwałem, po kilku minutach w lusterku pojawiła się czarna wołga.
- To te ruskie frajery? - spytał Berto. Kiwnąłem głową - Boże, kto normalny jeździ takim złomem - skrzywił się.
- Oni nie są normalni, fratello - powiedziałem - szczególnie, że jednego z nich już kiedyś zabiłem, a on dalej żyje.
I w tym momencie seria z automatu zadudniła po klapie bagażnika
- Figli di puttana - warknął Alberto - Carlo, pokaż im czego się nauczyłeś na Sycylii! - wycedził przez zęby i mocniej zacisnął ręce na kierownicy.
Sięgnąłem pod siedzenie. Chłodna stal była przyjemna w dotyku. Moja ukochana ithaca. Nie zawiedź mnie, mi cara.
Obróciłem się, przymierzyłem i strzeliłem. W masce wołgi pojawiły się kolejne wloty powietrza.
- Carlo, celuj w koła! - krzyknął Alberto - Trzymaj się!
Berto przyhamował i wołga zrównała się z nami. Strzeliłem bez namysłu w tylną oponę, która natychmiast poszła w strzępy. Czarne auto wykręciło bączka i zjechawszy na pobocze uderzyło w drzewo. Alberto ostro zahamował, wyskoczył zza kierownicy i puścił serię z Maca. Kule przebiły bak i samochód stanął w płomieniach. Nagle zobaczyłem, że jeden z pasażerów zdążył odczołgać się na bezpieczną odległość od płonącego wraku. Podbiegłem i zasadziłem mu solidnego kopa. Rusek wylądował na plecach. Przyjrzałem się jego twarzy - była mi zupełnie obca.
- Pozdrowienia od Witalija - wycharczał, plując krwią.
- Nie rób ze mnie durnia -powiedziałem - Witalij nie żyje.
- Mylisz się, stron.. - nie zdążył dokończyć, gdyż Alberto wpakował mu kulkę między oczy.
- Fratello, dzięki, że dałeś mu skończyć - wycedziłem - mógł nam coś jeszcze powiedzieć.
- Carlo, ja Ci pomagam, narażając swoją dupę, a Ty się na mnie wydzierasz - odburknął.
- Przepraszam. Chyba muszę się napić
Dom Rodziny. Parę godzin później
- Czy możesz mi wyjaśnić o co tutaj chodzi? - padre nerwowo chodził po salonie - Wychodzi, że nie wiem nic o Twojej przeszłości. Czyżby historyjka o przemycie holenderskich ziółek była wyssana z palca?
- Jakby Ci to powiedzieć... - wziąłem głębszy oddech - holenderska przygoda to jedna wielka ściema. Moja przeszłość wygląda zupełnie inaczej. Ale to długa historia.
- Spokojnie synu, ja mam czas - padre sięgnął do szafki i wyjął z niej butelkę z etykietką zdobioną złotymi literami układającymi się w napis "Hennessy" - cała noc przed nami.
- Jak chcesz - rozsiadłem się wygodniej - Wszystko zaczęło się 15 stycznia 2001 roku, na przejściu granicznym w Dorohusku.....
C.D.N.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ