Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1495 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Plink plank. Witamy w Montevideo. Jest 1 lipca, godzina 18.34. Temperatura 23 stopnie. Mogą już państwo odpiąć pasy i przygotować się do wyjścia. Dziękujemy za skorzystanie z usług Wpistu Airlines.
Nareszcie kurwa. Myślałem, że już nigdy nie dolecimy. Teraz szybko po bagaże i na parking. Mam nadzieję, że Franco załatwił to co trzeba. Złapałem swoja torbę z podajnika i lawirując pomiędzy tłumem turystów i miejscowych wyszedłem na parking. Gdzieś po samą siatką stał zaparkowany Lotus Elise. Czerwony. Podszedłem i wyciagnąłem kluczyki z umówionej skrytki. Wsiadłem i jeszcze kontrolnie sprawdziłem zawartość schowka. Glock i dwa zapasowe magazynki. Elegancko. Można ruszać. I z piskiem opon ruszyłem w stronę centrum. Po chwili zauważyłem w lusterku czarny furgon. Zajebiście. Te ruskie mendy nawet tutaj mają swoje wtyczki. Ale nie dam się tym chujom sprowokować i nie wywołam znów zadymy w środku miasta. Na szczęście wystarczyło jednak troszkę mocniej popracować pedałem gazu i ogon został daleko z tyłu. 192 kucyki w tym maluchu robią jednak swoje, pomyśałem, odpręzając się za kierownicą.
Knajpa Hasta Curva in Spelunca.
- Franco, czy masz to, o co się prosiłem?
- Tak, mam wszystko.
- To dobrze. Jak stąd wyjdziemy to spalisz całą walizkę.
- Ale Kola? Przecież sam chciałeś, żeby załatwić Ci nową tożsamość i wszystkie potrzebne papiery.
- Tak wiem. Ale sama tożsamość nie wystarczy, muchacho. Potrzebuje nowej twarzy. Najlepiej nieznanej nikomu w Europie.
- A skąd ja Ci wezmę twarz?
- Pomyśl misiu przez chwilę. Przejedziemy się wieczorem po zaułkach i znajdziemy jakiegoś bezdomnego. Potem pojedziemy do kliniki w Paysandu. Mam w niej starego znajomego z Holandii. Jest mi winny przysługę, więc zrobi mi darmowy facelifting.
- Kola, czy Ty jesteś tego pewien? Naprawdę chcesz przeszczepić sobie cudzą twarz?
- Muszę Franco, a nie chcę. Inaczej te skurwysyny mnie kiedyś znajdą i zabiją. A ja mam ochotę pożyć jeszcze parę lat.
- No dobrze. Zmienisz twarz i co dalej?
- Pewnie wrócę do Polski i dalej będę kręcił swoje lody. Albo pojadę do Turynu i nawiążę współpracę z Grande Mayonesem.
- Z tym handlarzem bronią?
- Tak, właśnie z nim. Z tego co wiem to nie handluje w Europie Wschodniej, a ja ze swoimi kontaktami mógłbym zapewnić mu nowy rynek zbytu.
Spojrzałem przez okno na ulicę. Kurwa. Znów ten czarny furgon. Trzeba trochę się z nimi zabawić.
- Franco, masz może osiemnastkę przy sobie?
- Mam w samochodzie. Po co Ci?
- Spójrz dyskretnie przez okno. Widzisz tego czarnego vana? Jedzie za mną od lotniska. Urwałem się im na obwodnicy, ale znów mnie znaleźli.
- Może masz lewą furę? Jakiegoś dżipiesa czy coś.
- Być może. Gdzie masz auto?
- W bocznej uliczce za knajpką.
- Zajebiście. Idź i przynieś mi jedną emkę i zrobimy małe show.
Franco wrócił po chwili z granatem dymnym. Wyszliśmy przed lokal. Kierowca furgonu nieudolnie udawał, że nas nie obserwuje. Zapaliłem papierosa, a Franco zajął miejsce za kółkiem w Lotusie. Wolnym krokiem przeszedłem na drugą stronę ulicy cały czas kątem oka patrząc w kierunku vana. Sięgnąłem pod połę kurtki, wyrwałem zawleczkę i z całej siły pizdnąłem granatem przez przednią szybę furgonetki. Rusek nie zdążył się nawet zdziwić. Dym wypełnił momentalnie wnętrze pojazdu. Podbiegłem do fury i rzuciłem krótkie vaya. Odjechaliśmy, zostawiając wielkę chmurę gryzącego dymu za sobą. Powiedziałem Franco, żeby odstawił mnie do hotelu i pozbył się trefnego towaru.
Kilka godzin później, hotel Ritz Pritz Kitz.
Nareszcie miałem kilka godzin spokoju. Mogłem przez chwilę pomyśleć o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu godzin. Co mi odjebało, że zabiłem tego frajera na środku Placu Defilad? Przecież mogłem poczekać na bardziej dogodną okazję. A może tak miało być? Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie podobało mi się to. Franco miał swoje klucze a ja nie wzywałem obsługi. Złapałem za klamkę i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je zdecydowanym ruchem i wciągnęłem do środka postać stojącą za nimi. Wycelowałem gnata w leżącego na podłodze faceta i rozpoznałem w nim kierowcę furgonetki. Na szczęście jego broń potoczyła się dalej. Chyba nie spodziewał się, że wejdzie do środka z takim impetem. Błyskawicznie przygwoździłem go kolanem do podłogi.
- Kto Cię nasłał, do kurwy nędzy?
- Pierdol się, nic Ci nie powiem.
- Taki jesteś twardy? - wbiłem mu lufę między żebra - To dla kogo pracujesz?
- трахните Вас - odpowiedział, tym razem po swojemu.
- I tak się dowiem - rzuciłem - nawet bez Twojej pomocy.
Szybkim ruchem uderzyłem go rękojeścią glocka w łeb i koleś stracił przytomność. Związałem go i zamknąłem w szafie. Coś mi tu nie pasowało. Przecież Franco wział moją furę i miał się jej pozbyć. Zbiegłem po schodach i zobaczyłem coś, czego nigdy się nie spodziewałem. Na hotelowym parkingu stał czarny furgon a obok niego mój Lotus. Franco, ty pierdolony zdrajco! Podbiegłem do samochodu. Ten kutas był tak zaskoczony moim widokiem, że nie zdązył zareagować. Wpakowałem mu kulkę w łeb. Wyrzuciłem go z fury, zabrałem jego portfel i odjechałem. Teraz jeszcze bardziej potrzebowałem nowego wizerunku. Nagle coś huknęło i przez maskę przetoczył mi się jakiś człowiek. Dałem ostro po heblach i zatrzymałem się. Kurwa mać, jeszcze tego brakowało. Na ulicy leżał facet w niebieskim dresie. Nie dawał żadnych oznak życia. Chuj, trzeba odłożyć na bok ludzkie odruchy. Zapakowałem kolesia na siedzienie pasażera i ruszyłem w stronę Paysandu. Na szczęscie to był środek nocy i poza nami nikogo nie było w tym miejscu. Tak mi się przynajmniej wydawało. Gdy dotarłem do kliniki wyjaśniłem znajomemu co ma zrobić i oddałem się w jego ręce.
***
Otworzyłem oczy i poruszyłem ustami. Chyba się udało, pomyślałem. Rozejrzałem się po pokoju. Poza łóżkiem byl tylko stolik, a na nim gazeta. Wziąłem ją do ręki. Na pierwszej stronie była moja twarz! Znaczy się twarz tego potrąconego kolesia, a teraz i moja. Kurwa, o co tu chodzi? Wybiegłem z pokoju i udałem się do gabinetu lekarskiego. Wchodząc, rzuciłem Danny'emu gazetę na biurko i zapytałem:
- Stary, kto to jest?
- Dick van der Pitzka, nowy trener reprezentacji Urugwaju w piłce nożnej.
- O kurwa.
- Piszą tu, że według relacji naocznego świadka przedwczoraj Pitzka został potrącony przez pirata drogowego i zabrany przez niego z miejsca wypadku.
- No to się ładnie wkopałem. Danny, kiedy mógłbyś mi znów przeszczepić twarz? Albo przywrócić poprzednią?
- Najwcześniej za 3 miesiące.
- Za ile?
- Za 3 miesiące. Kola, zrozum, że to bardzo skomplikowany zabieg. To nie jest korekta opadającej powieki, tylko modyfikacja wszystkiego: skóry, kości, kształtu twarzy.
- No to jestem upierdolony. 3 miesiące. Przecież ja nie mogę przez tyle czasu się ukrywać. Mam interes, którego muszę pilnować. Spotkania, na których muszę być!
- No to jesteś w ciemnej dupie Kola - skwitował Danny - ale zaraz. Przecież możesz przez ten czas poudawać tego człowieka, któremu zabrałeś twarz.
- Chyba Cię popierdoliło. Ja się kompletnie nie znam na futbolu. Tyle co sobie czasem na jakąś Ligę Mistrzów pojadę.
- Nie masz za dużego wyboru Kola. Albo się pokisisz tu przez te 3 miesiące, albo będziesz trenerem reprezentacji.
- Ale ja nawet nie znam urugwajskich piłkarzy!
- A od czego masz internet? I Football Managera albo FIFĘ? Pomyśl Kola, jaka to może być fajna zabawa.
- Tobie chyba naprawdę coś się stało w głowę. Czy to brak holenderskich specjałów tak na Ciebie działa?
- Kola, ale spójrz na to z innej strony. Poganiasz się trochę z tymi grajkami, a potem znajdę Ci nową twarz i będzie po sprawie. Wchodzisz w to?
- Sam już nie wiem. Muszę się zastanowić....
***
- Dobra Danny, wchodzę w tę dziwną grę - powiedziałem gdy tylko odebrał telefon - tylko jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież zostałem potrącony trzy dni temu i ślad po mnie zaginął.
- Zostaw to mnie. Coś wymyślę. A Ty się bierz do roboty. Siadaj do kompa i ucz się nazwisk piłkarzy. Przecież nie możesz dać dupy na samym początku.
- Ale pamiętaj! Jak coś pójdzie nie tak, to Twoja dupa ucierpi pierwsza!
- Jasne, Kola. A właściwie to panie van der Pitzka.
- Kurwa, czy ten koleś nie mógł się nazywać jakoś normalnie?
- Cóż, w końcu jest Holendrem. U nas pełno jest Dicków i Cocków.
- Trudno, jakoś to przeżyję. Odezwę się jak przyswoję trochę wiedzy.
Rozłączyłem się i rzuciłem słuchawką. Oj Kola, Kola. Odpierdala Ci na starość, przemknęło mi przez myśl. Ale skoro się już zgodziłeś na granie tej szopki, to trzeba zagrać ją perfekcyjnie. Włożyłem płytę do napędu i oddałem się nauce.
CDN
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ