Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 993 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Lubię niespodzianki. A jeszcze bardziej niespodziewane niespodzianki. Ale to co się dzieje w początkowej fazie sezonu w paru europejskich ligach stanowczo przekracza dozwolony poziom niespodziankości. Liverpool w strefie spadkowej, polska mocarna trójka grająca tak, jak im akurat wyjdzie, okupujące środek tabeli ekipy Bayernu czy Lyonu – można wymieniać i wymieniać. Czy ktoś kuma o co w tym chodzi?
Na dzień dobry drużyna z Anfield. Przyszła nowa miotła, która całkiem zgrabnie zamiatała na Craven Cottage. Przetransferował się Raul Meireles, za frajer przyczłapał Joe Cole. I co? I nic, siódma drużyna poprzedniego sezonu angielskiej Premier League zajmuje piękne siedemnaste miejsce z porażającą liczbą sześciu punktów na koncie uciułanych przez osiem kolejek. Dla porównania, rok temu, po ośmiu spotkaniach The Reds byli na szóstym miejscu, z dorobkiem piętnastu oczek. Przez kilka ostatnich dni kibice osiemnastokrotnego mistrza Anglii żyli sprzedażą klubu. Transakcję zrealizowano i wszyscy liczyli na to, że w derbowym spotkaniu z Evertonem zespół pokaże się z dobrej strony przed nowym właścicielem. Derby skończyły się tak jak się skończyły i jak na skinienie magicznej różdżki z każdej strony zaczęły pojawiać się głosy, które można sprowadzić do wspólnego mianownika: Hodgson out. Oczywiście zaraz wskazano potecjalnych następców: Frank Rijkaard czy też Sven Goran Eriksson. Sposobną okazją do wysiudania Roya ma być wspomniana już zmiana właściciela. Bez względu na to czy Hodgson zostanie na stanowisku czy też nie, jedno jest pewne – Liverpool gra w tym momencie piach. I to porządny. Podejrzewam, że dopóki ktoś tej drużyny nie weźmie na krótką smycz, to będą grać tak, jak grali do tej pory, a kibice jak i przeciwnicy The Reds będą dalej modyfikować powszechnie znane you never walk alone na you never win again.
Skoro jestem przy fajfoklokowej piłce to nie sposób ominąć Manchester United. Wicemistrz kraju jest niby na czwartym miejscu, ma tyle samo punktów co trzeci Arsenal, ale jednak coś w ekipie z Old Trafford nie trybi tak jak powinno. Frajerskie remisy, przespane okienko transferowe – to nie są normalne zachowania drużyny sir Alexa Fergusona. W Teatrze Marzeń pojawili się: Javier Chicharito Hernandez, który moim zdaniem całkiem przyzwoicie wprowadza się do drużyny (chociaż ta jego bramka z meczu o Tarczę...) oraz Bebe – jego transfer chyba na długo pozostanie tajemnicą Szkota. Jeśli do tego dołożymy sytuację Rooneya i dłuższą absencję Valencii (jeden Nani całej drużyny chyba nie pociagnie), to mamy obraz drużyny, która znajduje się w zwrotnym punkcie – albo zbiorą się w sobie i przezwyciężą kryzys, albo znajdą się na równi pochyłej. Nie chcę być złym prorokiem, ale to może być sezon bez podium dla Manchesteru – ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 1990/1991, kiedy to Czerwone Diabły skończyły rozgrywki na szóstym miejscu. I tu mam pytanie do kibiców United – na ile procent oceniacie możliwość odejścia Rooneya z klubu?
Na kolejne kilka linijek powinienem opuścić zasłonę milczenia, więc postaram się aby było krótko. Polska piłka skopana. Wielka polska trójka: Lech, Legia i Wisła gra, delikatnie ujmując, poniżej zakładanego przed sezonem poziomu. Ekipa ze stolicy gra cienko, Wisła po azerskim pożegnaniu z europejskimi pucharami wcale nie lepiej, a Kolejorz denne występy na krajowym grajdołku przeplata ciut lepszymi w LE. Remis z przeżywającym wtedy dość poważny kryzys Juventusem, wygrana z europejsko-przeciętnym Salzburgiem, dają mylny obraz siły rażenia Lecha. Zbliża się konfrontacja z Manchesterem City – myślę, że to spotkanie pokaże, w jakim miejscu piłkarskiej hierarchii znajduje się aktualnie ekipa Jacka Zielińskiego. Mam przeczucie, że strzelenie jednej bramki podopiecznym Roberta Manciniego będzie dla Lecha sporym osiągnięciem. Juventus wychodzi z dołka, potem rewanż z City. Pozostanie jedynie nadzieja na pokonanie Austriaków i pozostawienie po sobie nie do końca złego wrażenia.
Bundesliga też w tym roku zaskoczyła. Na czele jak na razie Borussia (po raz pierwszy od ośmiu lat), zaraz za nią – z takim samym dorobkiem – rewelacyjne Mainz. Broniący tytułu Bayern traci do liderującej dwójki już dziesięć punktów. Sprawdziłem – rok temu po ośmiu kolejkach Mainz było szóste, zespół z Dortmundu dwunasty....a Bayern ósmy. Czyżby znowu ekipa z Bawarii miała mozolnie piąć się do samego szczytu, po cichu licząc na potknięcia innych? A może tym razem Jurgena Kloppa zaskoczą wszystkich i po dziewięciu latach przerwy wywalczą mistrzowski tytuł? Straszliwie cieniują też ekipy Schalke i Stuttgartu. Strefa spadkowa to raczej nie miejsce dla drugiej i szóstej drużyny poprzedniego sezonu. Włodarze Die Roten stracili cierpliwość do trenera Grossa i na stanowisku szkoleniowca zatrudnili Jensa Kellera; prowadzący Schalke Magath widocznie jeszcze nie wyczerpał limitu zaufania.
We Francji podobnie. Dość niespodziewany lider z Rennes, prezentujący niezbyt dobrą formę Les Gones. Ekipa Puela rok temu, po dziewięciu kolejkach była na prowadzeniu, teraz okupuje czternastą lokatę w tabeli. Marniutko. Wydawać by się mogło, że przedsezonowe wzmocnienia – Gourcuff, Briand – tylko pomogą w walce o tytuł. Jak na razie idzie im to nieszczególnie. Ale futbol już różne dziwne rzeczy nam serwował, więc może i Olympique zacznie grać na miarę oczekiwań.
Piłka nożna lubi zaskakiwać. Nieoczekiwani liderzy, dołki ekip broniących tytułów, niespodziewane porażki – jak choćby wielkiej Barcelony z malutkim Herculesem. A właśnie – Primera Division zaskakuje nas chyba najmniej. W czubie te drużyny, które z reguły zawsze są w czubie. No, może za malutką niespodziankę można uznać postawę wychodzącej z finansowej zapaści Valencii Podsumowując – mam nadzieję, że wszystkie wspomniane ligi dostarczą swoim kibicom emocji do ostatniego gwizdka ostatniej kolejki i zafundują niespodziewane zwroty akcji. Chciałbym, żeby i nasza rodzima ekstraklasa też dawała możliwość oglądania emocjonujących zmagań. Ale to chyba pozostanie na razie w sferze pobożnych życzeń.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbudowa bazy treningowej |
---|
Rozbudowa bazy treningowej nie trwa zwykle dłużej niż kilka miesięcy (ok. pięciu), pozwala jednak wskoczyć na wyższy poziom standardów szkolenia w naszym klubie. Jedna rozbudowa równa się jednemu poziomowi wyżej. Najwyższe standardy określane są jako Doskonałe i Najnowocześniejsze. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ