Premier League
Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1988 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Była chłodna, deszczowa, październikowa noc. Na parking wjechały trzy sportowe samochody z mocno przyciemnionymi szybami. Kierowcy wysiedli, dyskretnie rozejrzeli się, upewniając się, że wokół nie ma nikogo i niespiesznym krokiem udali się w stronę Chramu Nieposkromionych Zraszaczy. Zeszli do jego podziemi i zamknęli się w sekretnym gabinecie, do którego dostęp mieli tylko nieliczni.
– Chyba nie muszę wyjaśniać powodu naszego spotkania – powiedział Pierwszy nad Pierwszymi – sytuacja na Wyspie zaczyna być niepokojąca i jak tak dalej pójdzie, to całkowicie wymknie nam się z rąk.
– Prezesie, to wszystko przez tego Żabojada! - gniewnie orzekł Drugi – Gdyby został na swoim stołku, to w lipcu osiągnęlibyśmy ustalony cel i Wybrany byłby nasz. A teraz, ten cały pan D może nam popsuć szyki.
– Ale dlaczego nie dał się nabrać na nasze sfałszowane raporty wywiadowcze? Przecież podsyłaliśmy mu same brylanciki, a nawet byliśmy gotowi dopłacać ich właścicielom, aby godzili się na legalny transfer swoich bogactw za granicę. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć dlaczego opiekun Wybranego nie połknął haczyka.
– Właśnie – lekko zaspanym głosem do dyskusji włączył się Trzeci – przecież z tego co nam wiadomo, to totalny amator. Nikt nic o nim wcześniej nie słyszał. A nasze fałszywki były perfekcyjne. A trzeba było się napracować, aby stworzyć listy polecające, które negowały wartość Wybranego. Może jednak za mało się staraliśmy? Nawet wkładanie habitu naszego bractwa nic nie pomogło.
– A gdyby tak przekupić pana D? - zasugerował Drugi – Okrągła sumka może złagodzi jego upór i niechęć do rozmów.
– Wykluczone – stanowczo stwierdził Pierwszy – po pierwsze nie mamy na to środków, a po drugie – Pierwszy głośno przełknął ślinę – wątpię, żeby się to udało. Z Siwym Francuzem może to jeszcze by przeszło. Ale nie z nim. W tej całej niezbyt pasującej nam sytuacji nie jestem w stanie pojąc jednej rzeczy. Jak oni mogli bez czołowych członków ofensywy w meczach z Karmazynowymi Biesami i Niebieskimi Rublami zdobyć cztery punkty? I do tego pokonać Petrochemię, a na dokładkę zwyciężyć Kwoki?
– Nie mam pojęcia – powiedział Trzeci – wychodzi na to, że pan D dysponuje nadprzyrodzonymi zdolnościami. A może po prostu przekupił arbitrów?
– Sprawdziliśmy to. Wszystko jest legalne i czyste jak łza. Jakieś sugestie?
– Może kontrolowane wyłączenie Wybranego z obiegu?
– Zbyt ryzykowne. Ciężko jest osiągnąć zamierzony efekt wyłączenia, a ewentualna pomyłka może sprawić, że Wybrany stanie się nieprzydatny i dla nas. A na to nie możemy sobie pozwolić. Porwanie też odpada. Chyba czas najwyższy wysłać tajnego emisariusza bezpośrednio do Wybranego. Jeśli to zawiedzie, to będziemy mogli liczyć tylko na cud, i to, że Wybrany w końcu przejrzy na oczy. On przecież musi w końcu zrozumieć, że to tutaj się wychował i tylko tu może zaznać pełni szczęścia. Trzeci – powiedział Pierwszy nad Pierwszymi – to zadanie powierzam tobie. Próbowałeś wkładania habitu, które zostało ostro skrytykowane, więc masz szansę na poprawę.
– Zrobię wszystko co w mojej mocy – Trzeci wstał i położył rękę na sercu.
Po chwili narady cała trójka opuściła podziemia Chramu Nieposkromionych Zraszaczy.
Mniej więcej ten sam czas, po drugiej stronie kanału.
Kiedy przyszedł fax z oficjalnym potwierdzeniem awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów mogłem w końcu odetchnąć z ulgą. Awans z grupy na dwie kolejki przed końcem wieńczył okres, w którym Arsenal został poddany wielu próbom i prawie ze wszystkich wyszedł zwycięsko. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko wygranej z Chelsea. Ale na ich terenie, z Robinem mającym problemy z formą i Marianem grającym na szprycy było o to ciężko. Marokańczyk leczył się potem ponad miesiąc, ale bramkę na Stamford Bridge strzelił. Gdy w kolejnym meczu, pucharowej potyczce z Citehem, poważnej kontuzji doznał Holender byłem pełen obaw co do rezultatów kolejnych spotkań. Ale na szczęście drużyna okazała się silniejsza niż przypuszczałem. Ciężar gry na swoje barki wziął Walcott. Ochoczo – o dziwo – wspierał go w tym nowy nabytek, Griezmann, który w obliczu niemal dwumiesięcznej kontuzji Nasriego niepodzielnie rządził na lewej stronie boiska. Wielu – w tym także i Arsene – zarzucało mi wcześniej zbyt mocne przemeblowanie składu. Ale z Arsenalem było jak z samochodem. Przyjeżdża się do warsztatu wyklepać lekko draśnięty zderzak, a wyjeżdża na nowym komplecie opon i z tapicerką po renowacji. Jednak gdy zaczęliśmy kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa grono sceptyków stawało się mniejsze. A po derbowym zwycięstwie z Kogutami, niby skromnym 1:0 (byłoby więcej, ale chłopcy za bardzo chcieli strzelić kolejne bramki, a i Gomes miał całkiem niezły dzień), nawet Wenger przyznał, że te roszady wcale nie były takie złe. Fakt, mogłem wydać trochę mniej funtów, ale dzięki temu przez najbliższe dwa-trzy okienka nie będzie szaleństw. Przez krótką chwilę gryzło mnie to, że na środek pola sprowadziłem już w miarę doświadczonych graczy, a ofensywą wzmocnili młokosi. Ale zmieniłem zdanie jak ci młokosi zaczęli strzelać bramki – i to nie tylko w sparingach. Choć tak naprawdę gryzła mnie dalej jedna rzecz – Robin van Persie, a dokładnie jego skłonność do łażenia po gabinetach lekarskich. Jeśli wytrzymam to nerwowo, to Holender zostanie. Jeśli nie, to trzeba będzie poszukać następcy. Razem z Patem mocno zastanawialiśmy się nad Cavanim. Ale w związku z jego zaklepanym transferem do Napoli trzeba było wybrać inne cele. Wkurzali mnie tylko moi scouci – w kółko tylko Paulo Henrique, Hamsik i Hazard. Zupełnie jakby chcieli mi delikatnie wskazać, że czas Fabregasa w Arsenalu się kończy. Coś im musiało się popierdolić w kopułkach. W sprawie Robina chodził mi cały czas po głowie Neymar. Ale jednocześnie nachodziła mnie myśl, że lepiej byłoby, gdyby na prawą stronę przyszedł bardziej doświadczony zawodnik. Co z tego wyjdzie, miał pokazać czas. Poza prawą stroną ataku martwiło mnie jeszcze jedno. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień coraz mniej czasu byłem w stanie poświęcać na wpadanie do warsztatu. W całym tym zgiełku i natłoku różnych niezbędnych czynności, grzebanie się w smarze było moją jedyną odskocznią i lekarstwem na stres. Była jeszcze moja połowica, ale ona – pomimo całego swojego uroku, wdzięku, dobroci i miłości – miała jedną niewielką wadę. Nie dawała mi spokoju. Zakupy, wypad na grilla, wpad do łóżka, zakupy, wpad do łóżka. Fakt, też to lubiłem, ale nie w takich ilościach. Ale w życiu nie można mieć w końcu wszystkiego, prawda? Nie mogłem też się w końcu za bardzo rozczulać i narzekać, bo wielkimi krokami nadchodził mecz z Liverpoolem – najszczelniejszą defensywą po 10. kolejkach.
Dla lubiących obrazki - garść obrazków
TRANSFERY
SPARINGI
LOSOWANIE LM
WYNIKI SPOTKAŃ O PUNKTY
TABELA LIGOWA
TABELA GRUPY A (LM)
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ