Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 736 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
25 maja 2012, gdzieś w sycylijskich lasach.
Wędka, spławik i robaczek. Jak dobrze czasem się wyciszyć i zamoczyć kija. Na krzesełku obok przysypiał Alberto, dla którego wstawanie o 4 rano było obce jak mongolski balet. Zza drzew powoli wynurzało się słońce a ptaki zaczynały poranne trele. Zapowiadał się wspaniały dzień.
"Time to say gooooodbyeeeeeee", zaskrzeczała komórka Berta. Śpioch podskoczył jak oparzony i o mało co nie spadł na ziemię.
- Tak, słucham.
- ...
- Si.
- ...
- Si, claro. Zdążymy na pewno.
Spojrzałem na niego spode łba.
- Przecież Ci, kurwa, mówiłem, żebyś wyłączył ten pieprzony telefon. Ryby mi płoszysz!
- Mówiłeś, mówiłeś. Ale Padre mówił, że mam być zawsze dostępny.
- Taa, zupełnie jak na gadu-gadu. A tak w ogóle, to gdzie mamy zdążyć?
- Wieczorem, w Palermo jest turniej hold'ema. I szef chce, żebyś się tam pojawił.
- Pokerek? Czyżbyśmy mieli za mało zielonych? - zacząłem powoli zwijać żyłkę.
- Nie chodzi o hajs, Carlo. Don ma dla Ciebie jakieś specjalne zadanie. I nie pytaj, bo nic więcej mi nie powiedział - uprzedził mój ruch.
- No to zbieraj dupę i zwijaj graty - rzuciłem - a ja idę odpalić nasz statek kosmiczny. Alberto i jego wózki. A dokładniej - Alberto i jego wielki, biały camper. Za grosz gustu.
Jakiś czas później, Dom Rodziny.
- Padre, dobrze wiesz, że już z tym skończyłem. Mamy od tego swoich ludzi i muszę tego robić, na całe szczęście.
- Wiem, misiu. Ale poćwiczysz sobie oko i trochę się rozerwiesz. Przez ostatnie dni ciężko pracowałeś, więc jakaś nagroda Ci się należy. Poza tym, Twój Dragunov jest już wyczyszczony i spakowany - powiedział i zakręcił wąsa.
- Szefie, czy Tobie kiedykolwiek z Twoich ludzi odmówił? - zapytałem z uśmiechem.
- Tak, ale jego cojones źle to wspominają - odparł don.
- To kogo mam sprzątnąć?
- Tego oto delikwenta - Padre podał mi zdjęcie - Lucę Brasiego. Juniora
- Od tego Brasiego? - zapytałem z lekkim niedowierzaniem.
- Nie kurwa, tamtego. Oczywiście, że nie. Skurwiel naprawdę nazywa się Antonio Margareti i sprzedał połowę moich wtyczek w Neapolu. Dziś wieczorem ma być martwy. Najlepiej zanim wyjdzie z kasyna.
- Da się zrobić, szefie - zatarłem ręce i szyderczo uśmiechnąłem.
- No ja myślę - powiedział Padre, zapalając cygaro.
Godziny wieczorne. Palermo. Dach galerii handlowej.
Jednak dobrze jest znów poczuć wiatr we włosach, pomyślałem mocując lunetę w uchwycie. Sprawdziłem czy spust chodzi z przyjemnym, wyczuwalnym oporem, włożyłem magazynek i zająłem odpowiednią pozycję. Padre chyba leci ze mną w kulki. Jak ja mam go kropnąć w kasynie, skoro tam nie ma okien? Trudno, zdejmę frajera jak będzie wychodził. Przyłożyłem broń do ramienia i cierpliwie czekałem. Minuta mijała za minutą. Godzina za godziną. Ile, do kurwy nędzy, można grać? W końcu otworzyły się drzwi i gracze zaczęli powoli wychodzić. Pojawił się i sprzedawczyk, w pięknym czerwonym gajerze. Przynajmniej plamy nie będzie widać. Wstrzymałem oddech, przymierzyłem i delikatnym ruchem, bez najmniejszego szarpnięcia, nacisnąłem spust. Kula trafiła tuż obok białej róży w klapie marynarki. Koleś chyba nawet nie zdążył się zorientować, co się stało. Nie jest z Tobą jeszcze tak źle, Carlo - pomyślałem i ze stoickim spokojem złożyłem sprzęt. Zszedłem na dół, wsiadłem do Kropki i odjechałem. Trzeba się wyspać - przeszło mi przez myśl - w końcu jutro trzeba wysłać powołania na mecz z Norwegami.
2 czerwca, po meczu z Norwegią.
Włochy 1:2 Norwegia
0:1 John Arne Risse '5 (kar)
1:1 Mario Balotelli '52
1:2 Vegard Forren '58
- Panowie, do chuja Wacława, co to miało być? Jak mogliście przegrać z tymi łososiami?
- Eeeeee - zaczął nieśmiało Chiellini - jakieś takie zimno od nich biło. I capiło im z gęby.
- Zimno? Ja Wam, kurwa, dam zimno. Jak Was wyślę na zgrupowanie na Spitzbergen, to odechce się Wam głupich wymówek.
Piłkarze patrzyli jeden na drugiego i nie wiedzieli, co mają powiedzeć.
- Chociaż, patrzac na to z drugiej strony - kontynuowałem, nieco spokojniejszym tonem - są i plusy tej Waszej mizernej gry.
Na wielu twarzach pojawiło się lekkie zdziwienie.
- Przecież gramy z nimi pierwszy mecz na Euro. Niech sobie kelnerzy myślą, że nie mamy formy.
- A my im wtedy złoimy dupę! - wrzasnął Cassano.
- Tak, misiu, złoimy. A teraz jazda mi stąd!
Kilka godzin później.
- Carlo, mam nadzieję, że takie wpadki nie będą Ci się przytrafiać zbyt często - powiedział Padre między koniakiem a cygarem.
- Oczywiście. To się już więcej nie powtórzy. W końcu to był mój drugi pierwszy raz - uśmiechnąłem się.
- To dobrze synu, to dobrze - don przeciągnął się w fotelu - i mam dla Ciebie mały prezent na osłodę porażki - powiedział, podając mi kopertę.
Otworzyłem i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. To było pismo Sophie. Zacząłem z przejęciem czytać:
Drogi Carlo,
Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że żyjesz....
CDN
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Ściągawka selekcjonera |
---|
Prowadząc reprezentację kraju, często uaktualniaj swoją listę krajową. Wprowadzaj na nią nowych zawodników i usuwaj tych bez formy lub u schyłku kariery. Dzięki tej liście możesz wygodnie porównać umiejętności zawodników oraz sprawdzić, w jakiej są aktualnie formie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ