Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1178 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Hotel "Pod Pakernym Misiaczkiem", Kijów.
- I jak Ci się podoba na Ukrainie, szefie? - zapytałem.
- Ładne, bardzo ładne widoki tu macie - odpowiedział Padre, na chwilę odrywając się od lornetki, którą lustrował przechodniów.
- Teraz już chyba rozumiem, dlaczego żadna kobieta z Tobą dłużej nie wytrzymała - zaśmiałem się, przeglądając turniejowe statystyki.
- Nie moja wina, że kocham wszystkie ładne kobiety, misiu - odparł padre - a właśnie, pamiętasz o naszej umowie?
- Jakże mógłbym zapomnieć - westchnąłem.
- To lepiej tak nie wzdychaj, tylko szoruj na trening.
- Spokojnie, rozgrzewkę prowadzi dziś Il Capitano. Ja robię dziś chłopakom tylko odprawę taktyczną i dam im spokój. Przecież Austriacy to zwykłe ogóreczki.
- Jak sobie chcesz. Pamiętaj tylko, że los Twojej zawszonej miłości leży w nogach Twoich grajków - uśmiechnął się Padre i znów przykleił się do lornetki.
- O ich formę bym się zbytnio nie martwił - rzuciłem. Spakowałem potrzebne materiały i ruszyłem na pobliskie boisko.
Boisko treningowe "Sokolik 2012 i pół"
Alex nieźle dał chłopakom w kość. Ale to dobrze, pomyślałem, przynajmniej się przyzwyczają do zapierdolu jaki ich czeka przed kolejnymi meczami. Wszedłem do szatni, przygotowałem tablicę i płytę z paroma urywkami z grą Austriaków. Chłopcy powoli kończyli odnowę biologiczną i stopniowo gromadzili się w szatni. Kiedy w końcu przytelepał się nasz etatowy piękniś, Gigi, zacząłem odprawę.
- Panowie, faza grupowa poszła nam gładko, zgodnie z założeniami. Mam nadzieję, że dalej będzie tak samo. Austriacy to nie są jakieś orły, ale i nie ułomki. Więc nie można ich potraktować lajtowo i trzeba ich kosić równo z murawą. Jakieś pytania?
- Panie trenerze - zaczął nieśmiało Candreva - a jak trener mnie dziś wpuści, to czy mogę tak raz na jakiś czas, ruszyć z piłeczką po skrzydełku?
- Misiu kolorowy, ruszyć nie, ale pozapierdalać to może tak - odpowiedziałem - i to tyczy się wszystkich! Macie zapierdalać ile wam Matka Italia siły dała. Kto nie zapierdala ten siada na ławce!
Piłkarze skwitowali to gromkimi brawami. Tiridamdamtiridamdam, zawyła mi w kieszeni komóreczka. Włączyłem chłopakom film i wyszedłem na korytarz.
- Tak, słucham.
- Elo Heniu - odezwał sie w słuchawce mocno przepity głos - pamiętasz mnie jeszcze?
- Tylko jeden kurwiszon mówił na mnie Heniu, więc jak mógłbym Cię zapomnieć, Ty stary patafianie - uśmiechnąłem się - skąd masz kurwa mój numer?
- Nigdy nie zdradzam swoich źródeł, Heniu. Robótka jest, piszesz się?
- Misiu, ja już nie potrzebuję śmigać na robótki. Mam wystarczająco hajsu, żeby takie rzeczy zlecać innym, takim jak Ty.
- Oj, bo się obrażę. Widzę, że już nie kochasz starego Kwasiplacka - zaczął chlipać w słuchawce.
- Kwas, nie załamuj mnie. Pogadaj z Krótkim. On po moim odejściu przejął moich ludzi, może jeszcze jacyś siedzą w branży. A tymczasem się odpierdol. Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Ze złością wcisnąłem czerwoną słuchawkę i wypieprzyłem telefon do kosza. Kurwa, znów będę musiał zmienić numer.
22 czerwca 2012. Austria - Włochy
Patałachy mogły się trochę bardziej postarać. Ale nie mogłem też na nich zbytnio narzekać. Załączyli dwójeczkę, a Austriacy praktycznie nie mieli dojścia pod naszą bramkę. Po raz pierwszy na tym turnieju postawiłem na podwójne A w ataku i nie zawiodłem się - obaj strzelili.
Po meczu powiedzieli:
Wacek Zmoch, ekspert "Latosportu".
No, Włosi zagrali klasyczne kartenaczjo, a bramki zdobyli tylko dlatego, że bramkarz rywali był za bardzo rozleniwiony. Ogólnie to Australia była lepszym zespołem, ale że nie było na tym meczu Gerarda Żłeba, to nie miał im kto karnego podyktolić, hehe. Jak mi się uda podpierniczyć Endżelowi flamastry, to rozrysuje Wam to w wieczornym studio.
Radek M., znany tancerz.
Fajny kurwa mecz, mogliby się trochę ponapierdalać i przyaktorzyć. Dziwne, że żadnej ręki nie było i sędzia nikomu nie dał tej zajebistej dziesiątki. To się nagrywa? A to przepraszam państwa.
Hotel "Pod Pakernym Misiaczkiem"
- Carlo, są wyniki pozostałych ćwierćfinałów - powiedzał Tassotti, otwierając drzwi.
- Tak? Z kim gramy?
- Z Rusami - uśmiechnął się Mauro.
- E, to nie tak źle.
- No nie najgorzej. Tylko trzeba się zbierać - półfinał gramy w Warszawie.
- No to na co czekasz? - rzuciłem - Zbieraj manatki i do autokaru marsz!
- Się robi szefie.
Poszedłem do pokoju Padre. Już miałem nacisnąć klamkę, gdy usłyszałem delikatne pojękiwanie i skrzypienie łóżka. Cóż, nie będę przeszkadzał. Zostawiłem kartkę na drzwiach i poszedłem do siebie.Przez całą drogę rozmyślałem o Sophie. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko. A co będzie jak przepierdolimy finał albo półfinał? Nie ma opcji! Ni ma takiego chuja we wsi, który by nas zatrzymał!
27 czerwca 2012, boisko treningowe na Stadionie Narodowym, Warszawa.
Chłopcy byli na gazie. To było widać gołym okiem. Napieprzali w bramkę Gigiego aż się kurzyło. Buffon zwijał sie jak w ukropie, ale i tak co chwila wyciągał piłkę z siatki. Oby tylko się nie wystrzelali. Stwierdziłem, że wystraczy im na dziś i zabrałem ich na Starówkę. Misie pooglądały się za polskimi laskami, polskie laski popiszczały na widok bandy opalonych Włochów. I wszyscy byli zadowoleni.
Dzień później. Włochy - Rosja.
Trybuny długo nie cichły. Gilardino strzelił 2 bramki, a mógł jeszcze z jedną dorzucić, ale któryś z Rusów przeciągnał go z łokcia po żebrach i Alberto brakło tchu. Fakt, Kacapy odwinęły się jednym trafieniem, ale piłka wpadła tylko dlatego, że Buffon akurat wtedy wycierał twarz ręcznikiem. Po powrocie do hotelu nie mogłem się doczekać wyniku drugiego półfinału. Cierpliwość ma nie została nagrodzona, gdyż okazało się że mecz finałowy zagramy z Dumą Albionu. Nigdy nie przepadałem za fajfoklokami, ale na razie na Makarony nie było mocnych w tym turnieju. I miałem nadzieję, że tak pozostanie.
Następnego dnia rano.
- To co, Carlo? - zapytał przy śniadaniu Padre, któremu w końcu udało się dotrzeć do Warszawy - Jeszcze jeden meczyk i pozamiatane?
- Na to wygląda, szefie. Ale będzie ciężko - odparłem - Angole to w końcu nie jacyś podrzędni kelnerzy.
- Wiem misiu, wiem.
- Ale - przerwałem - w końcu będziemy grali prawie jak u siebie - don zrobił zdziwioną minę - dobrze wiesz, jak Polacy lubią Anglików, szczególnie tą rudą pałę. Stadion będzie nasz - zatarłem ręcę i wziąłem się za jajecznicę.
- Skoro tak uważasz, to już dziś wyślę wiadomość do Sophie, żeby się pakowała i leciała tutaj. Potraktuj to jako solidnego kopa motywacyjnego - powiedział - i nie spieprz tego, misiu.
W następnym odcinku: finaleiro i rozwiązanie zawiłości sercowych Carlo. Czy szczęśliwe? Zobaczycie.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ