Informacje o blogu

Why so serious?

Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1121 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Limbo. Sterfa niczyja. Dająca przyjemną i często pożądaną neutralność. Tu nikt nie zadaje głupich pytań. Zwłaszcza tych niepotrzebnych i mogących wywołać niepokój u pytanego i ból szczęki u pytającego. Właśnie dlatego Salax lubił spędzać każdą wolną chwilę. Nawet wtedy, gdy mógł poleżeć na kapitańskim łóżku w koszarach. Ech – westchnął głośno i dopił stojącego na kontuarze drinka – mija drugi tydzień, a ja siedzę na dupie. Michał jak zwykle narobił szumu, a tu najmniejszego śladu jakiekolwiek aktywności tych niby-zmutowanych wampirów. Odstawił puste szkło, poprawił kołnierz płaszcza i rozglądając się po niemal pustej sali skierował się do wyjścia. Trzeba wracać, bo Kamael znów  zrobi wykład o dawaniu złego przykładu podkomendnym – pomyślał, starając się nie trzasnąć ledwo trzymającymi się na zawiasach drzwiami Chimerycznego Chiromanty.

***

Nad polaną unosiła się powoli rzednąca już mgła. Promienie słoneczne coraz śmielej przebijały się przez korony drzew. Wokół panowała cisza. Nieznośna cisza. Nagle z mgły wyłoniły się dwie sylwetki. Obie postaci szły leniwym krokiem, trzymając ręce za plecami.
- Mistrzu, jak długo musimy jeszcze czekać? - zapytał wyższy.
- Jeszcze trochę – zdawkowo odparła druga postać – Musimy uśpić czujność tych, którzy mogą nam pokrzyżować plany. Powinni się przekonać, że nie ma żadnego zagrożenia i wszystko co o nas słyszeli, to tylko mocno przerysowana bajeczka.
- Rozumiem, Mistrzu. Moje oddziały będą czekać w gotowości.
- Dobrze generale. Nim się obejrzysz nadejdzie ten dzień.
Obie postaci zniknęły tak samo szybko i niespodziewanie jak się pojawiły.

***

Ledwo przekroczył bramy koszar, a już poczuł na sobie świdrujące spojrzenie. W cieniu wartowni stał Parens.
- Jak zwykle – parsknął – kapitan Salax nie umie wytrzymać dnia bez wizyty w Limbo. I bez kilku głębszych z pewnością też.
- Wolę to – odparł demon z wyraźną niechęcią – niż towarzystwo nadętego dupka, który włazi wszędzie gdzie się da. I to bez wazeliny.
- Lepiej uważaj na słowa – gniewnie rzucił Parens, nerwowo gładząc kaburę – jesteś na moim terenie.....
- Chyba ci się coś popierdoliło, synku – warknął Salax – od kiedy to Zapomniane rubieże są czyimś terenem. Nie chcę robić wiochy Kamaleowi, więc tym razem nie sprezentuje ci solidnego kopa w twoją anielską rzyć.
Skrzydlatego zamurowało. Ze świstem wypuścił z siebie powietrze.
- Jeszcze się doigrasz kapitanie – odwrócił się pięcie i dumnym krokiem pomaszerował w stronę zbrojowni. Chędożony frajer – przemknęło Salaxowi przez myśl – choć trochę go rozumiem. Jeszcze trochę i wszyscy dostaniemy pierdolca.
- Kapitanie, kapitanie – wydyszał nieznany skrzydlaty, który nagle wypadł zza rogu – jest pan w trybie pilnym proszony do sztabu na ważną naradę.
- A któż to mnie tak pilnie potrzebuje? – Salax jak ognia starał się unikać wszelkich posiedzeń ze skrzydlatymi. Czuł się wśród nich dość nieswojo.
- Kamael we własnej osobie – oddech posłańca powoli dochodził do normy.
- Skoro sam dowódca wzywa, to odmówić nie mogę – odparł Salax. Wyjął z kieszeni zmiętą paczkę fajek i niemiłosiernie się krzywiąc zapalił ostatniego papierosa.

***

- Kam, znasz mnie tyle czasu i dobrze wiesz, że umiem trzymać nerwy na wodzy. Ale ten bufon jest w stanie wyprowadzić z równowagi każdego.
- Wiem – odparł były Anioł Zniszczenia – właśnie dlatego przysłano go tutaj. Najwidoczniej na Górze też go mieli dość.
- To co? - w oczach Salaxa zamigotały ogniki – Mała prowokacja i tydzień karceru dla naszego ulubionego skrzydlatego?
- Kusząca propozycja – uśmiechnął się Kamael – nawet bardzo kusząca. Ale Michaś nie dałby nam spokoju. I prędzej czy później dowiedziałby się o naszym małym spisku.
- Racja – westchnął kapitan. Odruchowo sięgnął do kieszeni. Niestety trafił na pustkę. Kamael na szczęście zawsze był dobrze zaopatrzony.
- Masz – wyciągnął rękę w zapraszającym geście i widząc niepewność w oczach demona dodał – Ziemskie. Wiem, że nie lubisz naszego towaru.
Salax z błogim uśmiechem wciągnął dym w płuca
- A tak właściwie, to o co chodzi?
- Mam dla ciebie misję specjalną. Weźmiesz dwóch, trzech chłopaków i przeprowadzisz mały zwiad na Ziemi. Od dłuższego czasu nie mieliśmy żadnych niepokojących sygnałów. I to właśnie zaczyna mnie niepokoić.
- Jakieś konkretne miejsca do obejrzenia?
- Nie, w tej kwestii zdaje się na twoje doświadczenie. Zawsze lubiłeś wtykać nos w nieswoje sprawy i ściągać sobie przy tym na głowę kupę kłopotów. Mam więc nadzieję, że i tym razem na coś trafisz.
- Ta, skoro ja wtykam nos tam, gdzie nie trzeba, to Parens musi wkładać tam całą głowę. Albo i coś jeszcze.
- Mniej więcej – odparł Kamael – i to właśnie druga strona twojego zadania. Odpoczniesz sobie od naszego ulubieńca, a ja w tym czasie pogadam z Michałem aby przydzielił kogoś, kto nie działa aż tak bardzo na nerwy. Chłopaków na akcję możesz wybrać sobie sam.
- Mam nadzieję, że nie obrazisz się jak zawężę krąg wyboru do naszych - Salax ugryzł się w język. Dalej traktował Kamaela jako pełnoprawnego demona, a nie neutralnego doradcę i mentora – Znaczy się tych z Dołu.
- Nie ma problemu, Sal. Przyznam się szczerze, że spodziewałem się tego po tobie. Dalej nie ufasz skrzydlatym. Oni naprawdę nie są wcale tacy inni. Tylko mają trochę inne podejście do niektórych spraw.
- Możliwe. Ale na razie niech zostanie tak jak jest. A na patrol wezmę ze sobą Celera, Dukkę i Bondixa. Byłem z nimi jeszcze w Harap Serapel, ale potem nasze drogi się rozeszły. A teraz mieliśmy okazję się znowu spotkać. Przy okazji wypuszczania ich z cel. To dobre chłopaki i chyba mają na tyle oleju w głowie, żeby nie przegapić okazji na odpracowanie tego, co kiedyś tam naknocili.
- Tylko pamiętaj – Kamael podniósł się z fotela i podszedł w stronę okna – bez żadnego ułańskiego szarżowania. Macie powęszyć i delikatnie popytać, a nie robić wokół siebie zamieszanie.
- Tajest, panie kierowniku – Salax uśmiechnął się, a jego demoniczny uśmiech mógł u niejednego dzielnego wojaka wzbudzić uczucie lęku.
- Odmaszerować.

***

- Chłopaki, sprawa wygląda następująco. Bierzemy ze sobą tylko niezbędny sprzęt. Myślę, że adramelech, parę zapasowych magazynków i kilka dymnych farrizeuszy wystarczy w zupełności. Plus oczywiście cały taktyczny osprzęt – dodał, widząc zdziwienie na twarzach komandosów.
- Szefie, a co to w ogóle za akcja? - spytał Celer.
- Akcja jest taka, żebyś dał piątaka – szturchnął go Dukka.
- Te, za piątaka to mogę cię opchnąć tym z Góry - odciął się Celer – a w zasadzie to powinni mi jeszcze za coś takiego dopłacić.
- Spokój – warknął Salax – wiem, że się lubicie, a ja lubię was, ale za takie durne gadanie to sam was zaraz oddam Parensowi pod komendę. Gwarantuję, że w jego oddziale nie będziecie mieli okazji do takich pogaduszek. Jutro, o dziewiątej zbiórka w pełnym oporządzeniu przy teleporcie. Rozejść się, odpocząć i zbytnio nie chędożyć.

***

Salax nie miał zielonego pojęcia czego i gdzie ma szukać. Dostał wprawdzie wytyczne od Kamela, ale były one mgliste bardziej niż oczy pewnej dżiniji, którą spotkał jakiś czas temu w Limbo. Na ślepo wybrał więc współrzędne w teleporcie i wypowiedział stosowną formułę. Świat zaczał wirować mu przed oczami.
- Kapitanie, gdzie my do kurwy nędzy trafiliśmy? - zapytał Bondix otrzepując się z kurzu – Piździ jak na Smoczych Wydmach, syf jak sto pięćdziesiąt i do tego strasznie śmierdzi. Czy tobie ta formuła przez przypadek się nie popieprzyła delikatnie?- Możliwe. Nie pamiętam kiedy jej ostatnio używałem – przyznał Salax. Poprawił sobie przewieszony przez plecy szamszir. Pomimo tego, że był niezrównanym strzelcem, to nigdy nie rozstawał się z prezentem ofiarowanym mu dawno temu przez Asmodeusza. Ostry jak północny wiatr szamszir był nieoceniony w zwarciu i nie jeden raz ocalił Salaxowi skórę. Kapitan uważnie rozejrzał się po okolicy. W oddali rysowało się kilka zabudowań. Słońce zbliżało się ku zachodowi.
- Celer, my tutaj zaczekamy, a ty ogarnij tamte budynki. Jeśli będą tam ludzie, to będziemy musieli sobie poszukać innej dziupli.
- Tajest – odpowiedział i niemal bezszelestnie zaczął się skradać przez zaroścla. Pozostała trójką zakamuflowała się i nieruchomo czekała na powrót zwiadowcy. Minęło kilka minut i Celer wrócił. Na jego twarzy można było zauważyć delikatny uśmiech.
- Czysto – oznajmił – ani śladu ludzi i innych stworzeń. To jakieś opuszczone baraki. Jeden jest piętrowy, więc nada się na stanowisko obserwacyjne.
- Dobrze, to mi się podoba. Zanim zajdzie słońce cały sprzęt ma być gotowy.

Bojowo nastawionej trójce zainstalowanie sprzętu nie zajęło dużo czasu. Nim słońce zaszło Salax z uznaniem mógł podziwiać owoc ich pracy. Rozdzielił warty, a sam usiadł samotnie przy oknie. Okolica wydawała się spokojna. Bondix z Dukką rozłożyli swoje adramalechy i z nudów zaczęli je czyścić.
- Chłopaki – nieśmiało zaczął kapitan – jak to się właściwie stało, że trafiliście do pierdla?
- To długa historia szefie – odparł Dukka.
- Nic nie szkodzi. Przed nami długa i nudna noc....


CDN

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.