Fortuna I Liga
Ten manifest użytkownika damianoshp przeczytało już 795 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Podział obowiązków przy przygotowaniach do derbów ustaliłem w ten sposób, że ja zająłem się motywacją i szeroko pojętą sferą mentalną. Natomiast Bochenek
szlifował z zawodnikami formę typowo piłkarską. Jego głównym zadaniem było ustabilizowanie naszych poczynań, ostatnie mecze dobitnie pokazały, że z tej mąki chleb być może. Zagadka tkwiła w tym gdzie szukać leku na chwiejną formę. Graliśmy "w kratkę", więc zaufałem aptekarskim umiejętnościom mojego asystenta. Tymczasem ja razem z Tkoczem, któremu po raz kolejny kazałem fikać o kulach do klubu, staraliśmy się wpoić kadrze pewne reguły obowiązujące przy tego typu imprezach. Otoczka była gorąca, w Katowicach nie mówiło się o niczym innym jak tylko o nadchodzącej wojnie na śmierć i życie. Nie mogłem pozwolić, by presja związała nogi w supły moim podopiecznym. Tymbardziej, że rywale z Chorzowa to obecny spadkowicz z Ekstraklasy z o wiele większą siłą rażenia. Celem było stworzenie kolektywu, krystalicznie czystego strumienia wody, który miał stanąć w szranki z tabunem ognia w samym centrum ligowego piekła.
Już na dzień przed spotkaniem chodziło we mnie wszystko. Nie umiałem usiedzieć w miejscu. Moje buty robiły wykopaliska gdziekolwiek bym się nie pojawił. Przypuszczam, że w tym stanie mógłbym spokojnie zmierzyć się na zawodach z Robertem Korzeniowskim i wcale nie byłbym bez szans. I gdy tak sobie chodziłem w każdym kierunku świata podbiegł do mnie nasz scout Kajda, wymachiwał rękami tak jakby miał się zaraz utopić w sadzawce. "Maam, maaam" - wydzierał się niczym dziecko po urodzeniu.
- Co masz? - zapytałem
- Mam napastnika!
- Kto to taki?
- Mówi ci coś nazwisko Robert Żbikowski?
- Ten Żbikowski z Jastrzębia?
- Tak, dokładnie ten. Z Jastrzębia wykupiła go Wisła Płock za 750 tysięcy. Tam pograł 2 sezony po czym podziękowali mu za usługi. W zeszłym sezonie kopał trochę w Sosnowcu, ale po awansie Zagłębia do Ekstraklasy również poszedł w odstawkę. Teraz szuka klubu. Solidny, doświadczony, z dużymi umiejętnościami. Jak na nas myślę rewelka. Zresztą masz tu kasety. Sam zobacz. A i numer telefonu.
- Dzięki, dobra robota Tomku.
Rzeczywiście, pamiętałem gościa sprzed kilku sezonów gdy w Jastrzębiu był głównym żądłem. Trochę wydawał się stary, ale po obejrzeniu kaset z ostatnich występów w Płocku i Sosnowcu nie miałem już żadnych wątpliwości. Potrzeba nam takiego lisa pola karnego, który wie jak się ustawić i chytrze, z pełną premedytacją oraz bez litości pozbawiać bramkarzy sensu istnienia. W dodatku z kondycją w jego wieku było całkiem całkiem. Tak jak z moim dziadkiem, nałogowcem nordic-walking. Zatelefonowałem więc do Roberta. Okazał się bardzo konkretnym człowiekiem, kontrakt podpisaliśmy jeszcze w ten sam dzień. Właściwie obyło się bez większych zgrzytów. Marudził tylko, że wolałby dłuższe zobowiązanie, bo żona, dzieci itd. Doszliśmy jednak do kompromisu. Najpierw kontrakt do końca sezonu, jeśli wkomponuje się odpowiednio w ten zespół to przedłużymy dalej. Nie lubię sytuacji kiedy bardzo mi na czymś (w tej sytuacji na kimś) zależy, a muszę skrywać to pragnienie jak zaskórniaki z wypłaty przed Magdą. Bo jak wiadomo, każdy powinien mieć w życiu jakiś zaskórniak, tak na wszelki wypadek. I nie koniecznie musi tu się rozchodzić o pieniądze. A przy takich okazjach to włącza mi się taka karuzela w żołądku jak na pierwszej randce, a raczej w drodze na pierwszą randkę. A walkę z tym stanem można jedynie przyrównać do próby zachowania milczenia przy rundce na dobrym rollercoasterze.
Na odprawie przedmeczowej w Chorzowie czuć było rosnące napięcie. Wszedłem do szatni naładowany niczym baterie Duracell i rozpocząłem przemowę. Czułem się jak Jagiełło pod Grunwaldem, a słowa moje brzmiały tak: "Panowie, wiem, że gramy z silniejszym przeciwnikiem, ale dzisiaj kalkulacje musimy odstawić na bok. Wymagam od was pełnego zaangażowania i koncentracji. Zawodnicy, którzy wychowywali się w tym klubie wiedzą jaką rangę ma dzisiejszy mecz. To nie tylko rywalizacja o 3 punkty, to walka o honor i dumę naszej drużyny. Pamiętajcie, że nawet będąc w dolinie można wyjechać na szczyt. I moim marzeniem jest, abyście dziś zdobyli tą górę. Podbijmy ten Mount Everest! Zróbcie to dla kibiców!". Takiego ryku nie słyszeli nawet uczestnicy wyścigów Moto GP przy grzaniu silników. A w pierwszym szeregu do boju posłałem takich oto rycerzy: Pająk - Cholerzyński, Bodziak, Tomczyk - Stolarz, Kaźmierczak, Sierka, Wijas, Zaremba - Tyc, Żbikowski. Widziałem złość, widziałem zacięcie, widziałem, że chłopaki chcą zjeść żywcem przeciwników. I o to chodziło.
"Panie trenerze, panie trenerze" wołał z daleka dziennikarz. "Nie teraz, na wojnie nie ma czasu na pogaduszki" - odkrzyknąłem. Punktualnie o 18.30 sędzia Łukasz Bartosik odgwizdał początek batalii. Na trybunach przy Cichej zasiadło 5500 kibiców, w tym 1000 naszych, z Katowic. Początek kampanii mijał spokojnie. Po gospodarzach widać było stres i olbrzymią presję. Nie potrafili, a raczej nie mieli odwagi podjąć ofensywy. My graliśmy również ostrożnie, ale głównie dlatego, że odkrycie się to mogło być samobójstwo. A rywal tylko na to czekał. Takie badanie sił trwało do 19 minuty kiedy to dwa razy zatrudniliśmy golkipera Ruchu. Najpierw Tyc kropnął z pola i zmusił bramkarza do pokazu wysokich umiejętności. Chwilę później z ostrego kąta uderzał Żbikowski i narobił sporo kiślu w spodenkach strzegącego bramki Ruchu. Chorzowianie zdołali w pierwszych 45 minutach oddać tylko jeden groźny strzał z dystansu, ale minimalnie niecelny. Tym samym odpłacił się Tyc w 44'. I do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis. W przerwie poinstruowałem moich wojowników, że zachowujemy pozycje w okopie i kąsimy kiedy nie psikają Rajdem. Tak jak to wyglądało do tej pory. I choć mecz ten porywczy nie był, to z punktu widzenia naszego zespołu nie było sensu ryzykować wyniku dla poprawy widowiska. Druga odsłona nie przyniosła zmian jeśli chodzi o obraz gry. W 52 minucie doskonałą sytuację miał Zaremba. Po centrze z rogu skierował piłkę w kierunku okienka bramki, a bramkarz z Chorzowa niestety końcówkami palców przerzucił nad poprzeczką. W 60 minucie zrobiło się gorąco w naszej szesnastce. Z narożnika zgrywał Baranowski wprost pod nogi Geworgyana, ten puścił szczura po ziemi w światło bramki, piłka przeleciała pod rękami Pająka i tracimy gola. 0-1. Jeden poważny zapęd pod nasze okopy kończy się tragicznie w skutkach. Odpowiedź mogła być natychmiastowa, ale nie była, bo Kaźmierczak z 20 metrów nieznacznie chybił. Usposobiłem drużynę bardziej ofensywnie, kazałem postawić wszystko na jedną kartę. I tak boiskowego pokera rozpoczął Tyc, który znalazł się dosłownie trzy kroki przed upragnionym celem i w ostatniej chwili stracił futbolówkę na rzecz obrońcy. W 78' Sierka walnął z działa armaty, jednak pocisk skręcił zbyt na lewo. Napieraliśmy do ostatnich minut, do kresu sił wytrzymałości. Ruch się bronił i nawet nie kontratakował. Zdominowaliśmy całkowicie pole gry. W ostatniej akcji strzelał Sroka z bliskiej odległości i dosłownie milimetry odebrały nam ostatnie nadzieje. Arbiter zakończył bitwę, a ja byłem w ciężkim szoku. Zagraliśmy chyba najlepsze zawody od początku sezonu. Było wszystko co sobie zaplanowałem, a to wszystko nie wystarczyło nawet do remisu. Ktoś do mnie coś mówił, nie docierało nic. Czułem się zagubiony w otoczeniu niczym dziewczynka z zapałkami. Złapałem wzrokiem na trybunach Magdę. I sam siebie miałem dość, gdy ujrzałem tą litość płynącą z jej oczu.
9. KOLEJKA: Ruch Chorzów 1-0 (0-0) GKS Katowice
(Geworgyan 60')
Na pomeczowej konferencji dla telewizji, która transmitowała derby Górnego Śląska nie miałem ochoty się rozpowiadać. Wyszedłem, bo wyszedłem, ale jedyne co przychodziło mi do głowy to ucieczka do domu.
- Chcę powiedzieć tylko tyle, że dziękuję moim zawodnikom za spełnienie założeń taktycznych i bojowe nastawienie. Nie wystraszyli się silniejszego rywala i byli od niego zdecydowanie lepsi. Nie zasłużyliśmy na porażkę, dzisiaj to my powinniśmy chodzić z głowami wysoko. Jestem zdruzgotany tym rezultatem. Futbol pokazał mi dziś swoje prawdziwe oblicze. To jakie kocham na co dzień, a którego dzisiaj szczerze nienawidzę. Dziekuję.
Nerwy pracowały z prędkością młota pneumatycznego. W dodatku nabawiłem się ciśnienia. Dobrze, że włosy na głowie obroniły się przed procesem siwienia. Mógłbym się zamienić. Siwe włosy za zwycięstwo. Co ja gadam...? W domu Magda naszprycowała mnie jakimiś ziołami, po których się trochę uspokoiłem. Jednak dalej nie mogłem zebrać choćby najmniejszej myśli. Muszę odpocząć. A za tydzień jedziemy do Bytomia, na mecz z Polonią.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbudowa bazy treningowej |
---|
Rozbudowa bazy treningowej nie trwa zwykle dłużej niż kilka miesięcy (ok. pięciu), pozwala jednak wskoczyć na wyższy poziom standardów szkolenia w naszym klubie. Jedna rozbudowa równa się jednemu poziomowi wyżej. Najwyższe standardy określane są jako Doskonałe i Najnowocześniejsze. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ