Następny poranek był jednym z najgorszych w moim życiu. Kac męczył, deszcz padał, nieświeży oddech kompana raził mnie w nozdrza, taksówka się spóźniła, a my jak te zwłoki wturlaliśmy się na obiekty treningowe. Świetny początek. Następnym razem zrobimy dziką orgię, zaprosimy pismaków i ogólnie będziemy jednać sobie ludzi. Ta, już to widzę...
Baza zrobiłaby większe wrażenie na trzeźwo, ale nie wiedziałem, na którą mam patrzeć. Mój kompan w nieco lepszym stanie szedł pierwszy, torując drogę w ulewie, a ja starając się zostać w cieniu, człapałem pomału za nim. Po wejściu do budynku przywitał nas mały, stary, siwy człowiek.
- Carver, John Carver - przedstawił się wyciągając rękę do Orła. - Miło pana poznać panie Lipiec, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układała jak najlepiej - rzekł rozpromieniony. - Jeśli pan pozwoli, zabiorę płaszcz - towarzysz oddał go bez skrępowania. - Oprowadzę pana po obiekcie. A pan kim jest, jeśli mogę spytać? - jego oczy spoczęły na mojej osobie.
- Michał Orzeł, tłumacz tego pana za mną, od dziś jest pańskim przełożonym - tu przerwał, nie mogąc powstrzymać śmiechu. - Swoją drogą ciekawie zaczynacie znajomość.
- Najmocniej przepraszam! - krzyknął spanikowany John. - Panie Lipiec mam nadzieję, że nie gniewa się pan, nie miałem nigdy styczności z managerem pańskiego pokroju, to dla mnie zaszczyt - wcisnął Orłowi z powrotem płaszcz i podbiegł do mnie z wyciągniętą ręką. Odwzajemniłem uścisk i pozwoliłem mu kontynuować. - Proponuję rozegrać jutro sparing z drużyną juniorów, zapozna się pan z zawodnikami, mój raport leży w Pana gabinecie.
- Jedno pytanie - odezwałem się w końcu zachrypniętym głosem. - Jest tam barek?
John patrząc na mnie, zrozumiał bez słowa tłumaczenia o co chodzi.
- Naturalnie, gabinet jest w pełni wyposażony. O jesteśmy na miejscu!
Na wielkich dębowych drzwiach wisiała przekreślona kartka z napisem A. Pardew, a pod nią wielkimi literami markerem napisane M. Lipiec
- Wystrój jest jeszcze po starym managerze, ale Alan miał świetny gust, niech mu Londyn lekkim będzie, no i zawsze musiał mieć coś pod ręką, więc musicie mieć ze sobą wiele wspólnego!
* Nie chce mi się znów pisać, że Orzeł tłumaczył, więc po prostu ruszcie wyobraźnię. Gdy będzie miał coś do powiedzenia lub - co istotniejsze - będzie brał udział w akcji, napiszę to! - Autor
- Ta, wspólnego, jasne... Dobrze, że wypierdka już tu nie ma. Dobra, do roboty. Dziennikarze na jutro, sparing na jutro, przed treningiem chcę spotkać się z drużyną, a i wezwij mi tu Colla.
- Tak jest, robi się - odrzekł John, po czym sprawdził czy nie ma go za drzwiami z drugiej strony.
- Życie jak w Madrycie - zaśmiałem się pod nosem, otwierając barek - jego zawartość przekraczała moje najśmielsze oczekiwania.
Poznałem moich najbliższych współpracowników - Jacka i Jima i rozlewając ich leniwie do dwóch szklanek z lodem.
- Chłopie, nie wiem jak ci się to udało, ale to najbardziej zajebista robota, jaka mogła się trafić! - wykrzyknął Orzeł. - Zdrówko!
Wypiliśmy toast i czekaliśmy na kapitana drużyny. Po około 5 minutach usłyszeliśmy stukanie do drzwi.
- Proszę - rzuciłem od niechcenia zapominając, że Polski rozumie tylko mój wspólnik. Drzwi otworzyły się i zobaczyliśmy Collociniego.
- Witam - powiedział niedbale łamaną angielszczyzną (w końcu swój chłop!). - Miło pana poznać.
Kolejna osoba myli mnie z Orłem. Zacząłem się zastanawiać, czy naprawdę jestem tak niepozorny, czy może nie wyglądam na managera? Zirytowany odchrząknąłem, przypominając mu o hierarchii.
- Fabricio - szybko zwrócił dłoń w moją stronę, zauważając gafę, po czym znów skierował dłoń do tłumacza. - Chciał się pan ze mną widzieć.
- Owszem, jesteś i będziesz kapitanem tej drużyny mój drogi. Chciałbym zapytać cię o nastroje w szatni. Co tam, jak tam u chłopaków?
- Wszyscy jesteśmy trochę przybici. Ostatni sezon był... Był ch... A co ja tam będę gadał... W każdym razie trzeba jakoś podbudować chłopaków!
- Ok! Zostaw to w moich rękach! Za 15 minut zebranie drużyny! Wszyscy do szatni!
- Tak jest - zasalutował po czym opuścił pomieszczenie.
- Chłopie, czujesz ten respekt? - zwróciłem sie do Orła.
- Taaaa, respekt... - z trudem powstrzymał śmiech.
- Dobra, weźmy się za robotę! Czas na zebranko!
Wyszliśmy (wcześniej dziabiąc jeszcze maluszka dla kurażu - efekty dnia wczorajszego zostały fantastycznie zniwelowane). Istny labirynt fauna, korytarze, witraże, chuje muje dzikie węże - błądziliśmy tak z dobrą godzinę, nim napotkaliśmy drzwi z napisem "szatnia". Z impetem otworzyłem drzwi, wchodząc do środka. To, co tam zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Chłopaki paląc szlugi, popijali Burbon i grali w pokera (swoją drogą mają niezłe stawki), przy innych kręcili się fizjoterapeuci, można było wyczuć jednak wiszący w powietrzu smutek.
- Witam panowie, skończcie rozdanie, usiądziemy pogadamy, zapalimy, wypijemy... Integracja! - krzyknąłem na cały głos. Patrzyli na mnie jak na debila, dopóki Orzeł nie zaczął tłumaczyć. Po skończonym rozdaniu odpalając blanta, puściłem go w koło i rozpocząłem przemowę.
- Jak wiecie, jestem waszym nowym managerem. Nasz cel w tym sezonie to górna połowa tabeli. - Tu zauważyłem piękne uśmiechy, nie wiem czy spowodowane tym, co krążyło już po szatni, czy może celem na ten sezon. - Planuję przy okazji kilka wzmocnień, nie wiem jeszcze jakich, to zobaczymy po pierwszych treningach. Jakieś pytania?
- Czemu tylko góra tabeli? - odezwał się Daryl Janmaat. - Powinniśmy iść po puchary!
- Nosił wilk razy kilka... - skwitowałem. - Patrzmy realnie, póki co góra tabeli, za sezon puchary! Nie wszystko naraz!
- Ale trenerze - chciał podjąć temat, lecz szybko mu przerwałem, chcąc urwać dyskusję.
- Nie, kurwa, trenerze, tylko masz słuchać co mówię! - Holender wyraźnie był naburmuszony. - Dziś Anglia, jutro Europa! Zgadzacie się?! - Wszyscy chóralnie krzyknęli i wiedziałem, że mam drużynę po swojej stronie. - No, to do roboty! Dawać te karty! - i tak rozpoczął się mój pierwszy trening z drużyną Newcastle United.
W wolnej chwili postaram się napisać cz. 3 : )
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ