- Dobra chłopaki – rozpocząłem przemowę – dziś zagramy pierwszy mecz kontrolny w tym sezonie! Oczekuję od Was, zaangażowania w każdą minutę meczu i macie mi to WYGRAĆ! – wydarłem się po czym popatrzyłem po szatni. Obraz nędzy i rozpaczy, aż zaszczypał mnie w oczy. Koń dłubał w nosie, Vilar trzymał niepewnie rączki taczki z cegłami, Silva i Nesta ledwo utrzymywali wiadro z zaprawą, a Zambrotta z Garridem zapomnieli garot. Na środek pomocy mogłem jednak liczyć! Gattuso, nie zawiódł moich oczekiwań, w prawej ręce trzymał maczetę (pożyczoną od Waszki G.), w lewej zaś karabin Uzi. Pirlo, z Ambrosinim także byli wspaniale przygotowani. Pierwszy trzymał saperkę oraz plecak z minami, drugi dzierżył w dłoni topór strażacki. O ile pomoc była perfekcyjna, to skrzydła wymiękły. Koń popodbijał jedynie podkowy, a Pato… Nie miał nic!

- Ale gdzie w tym Football szefie? – spytał – To szaleństwo!

- Szaleństwo? – odrzekłem – TO JEST MILAN! – po czym idealnym prawym kopniakiem wysłałem młokosa przez drzwi na korytarz – Hunter obyś Ty coś miał – lecz wystarczyło rzucić okiem na myśliwski ubiór Huntera i elegancki karabin snajperski. Na smyczy trzymał również dwa psy gończe.

- Spokojna głowa szefie – powiedział a psy zawarczały lekko.

- Dobra panowie! Wiecie co z nimi zrobić!

Mecz układał się pomyślnie. W czwartej minucie Hunter zastrzelił bramkarza, a psy wbiegły z piłką do bramki. Dalej było tylko lepiej. Hunter, za sprawą noża myśliwskiego pokonał obronę i wbiegł z piłką do siatki. Kolejne dwa gole dorzucił przekopując się do bramki przeciwnika. Ostatniego gola dołożył Koninho, który potężnie walnął z rzutu wolnego. Wynik 5-0 choć wciąż jest dużo do poprawy…