Hero I-League
Ten manifest użytkownika Rem-8 przeczytało już 2019 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
28 sierpnia 2008 roku stadion zapełnił się tylko w połowie. Dużo mówić - jechaliśmy aż do Delhi na stadion Ambedkar, który był areną tego turnieju.
- To jest pierwszy mecz. Pierwszy i najważniejszy, a Bhutia jest kontuzjowany, więc pokażcie, że to akurat nas nie będzie martwić. To ma być bardzo ważny początek turnieju i od niego zależy, co będzie dalej. Błagam, nie zawiedźcie mnie! - rozpaczliwa rozmowa w szatni spowodowała mnie i drużynie wiele nerwowości. Ja chyba nie potrafię motywować zawodników.
Pierwszy mecz, w którym czułem prawdziwą tremę. Pierwsza trema była tuż przed pierwszym gwizdkiem pierwszego sparingu. To było wszystko takie pierwsze, ale teraz jest jeszcze gorzej. Może każda trema jest coraz większa? Puchar Duranda - miło byłoby mieć pierwsze trofeum w gablocie.
16:00. Chłopaki byli już w szatni. Po meczu. Churchill Bros nas nie zaskoczyli, ale my nie potrafiliśmy z tego skorzystać. Honor uratował H.R.Mondal, który głową strzelił gola po rzucie rożnym.
- 1:1 to nie jest zły wynik. Nie jest zły!
- Ale teraz będzie ciężko - powiedział Manju
- Nie będzie gorzej, musimy tylko pokazać charakter. Przecież te pipki nie mogą nam podskoczyć!
- Pipki?
- Tak, pipki. Zobaczycie co to znaczy pipka, jak wygracie z East Bengal.
30.08.2008. Stadion tym razem wypełnił się do ostatniego miejsca. Mohun w bordowych strojach, Bengal w białych. 30 tysięcy gardeł, połowa jednych, połowa drugich. Nie ma innego wyjścia jak wygrać to spotkanie, ale będzie cholernie trudno. Szczególnie, że Bengal to zwycięzca poprzednich rozgrywek. Stadion ryknął po raz pierwszy w 7 minucie. Bhutia po akcji pozycyjnej zbiegł na lewą stronę boiska, wycofał do Mondala, który z głębi skrzydła wbił piłkę w pole karne, a Barreto głową posłał piłkę w długi róg.
W 39 minucie stało się jasne, że w pierwszej połowie to tylko Mohun będzie dominował. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Bhowmicka, Manju w tłumie gdzieś wsadził głowę i pokonał Pala, mojego przyszłego bramkarza.
W drugiej połowie powiedziałem chłopakom, że jestem z nich zadowolony i żeby grali tak dalej. Podziałało. Bengal nie miał nic do powiedzienia. Anandavasan w 47 minucie pognał po kontrze prawą stroną i dośrodkował w pole karne. Pomimo odchodzącej piłki Barreto zdołał cofając się strzelić głową tuż przy słupku na 3:0.
Dzieła zniszczenia dokonał Bhutia wykorzystując rzut karny po faulu na nim samym. To była 71 minuta, a potem było już tylko świętowanie po znakomitej wygranej w tym spotkaniu. Marzenia jednak potrafiają się spełniać. Będąc trochę młodszym grywałem w niejakiego Football Managera, gdzie wygrywając miałem szansę grać z największymi drużynami świata. Wtedy marzyłem, aby tak samo grać w realnym świecie. Teraz, mimo sposobu, w jaki zostałem tu przysłany, a raczej zesłany, te marzenia się spełniają. East Bengal pokonane, a gazety już pisały o niesamowitej demolce. O rzezi niewiniątek.
Dwa dni później i już kolejny wielki mecz. Zawodnicy wypoczęci i głodni sukcesu. Dempo wiedziało, że po takim meczu będzie im trudno z nami wygrać, ale tylko wygrana ich ratowała i pozwalała myśleć o awansie. Gdybyśmy przegrali, a Bengal wygrałby z Churchill Bros, bylibyśmy za burtą. Zatem albo my, albo Dempo. To także powiedziałem swoim zawodnikom.
Przez pierwszy kwadrans byla po prostu walka w środku pola, mimo, że w pierwszych monitach to Dempo oddało trzy strzały przy żadnym naszym. W 26 minucie to my prowadziliśmy jednak 1:0. Stadion ryknął tak, że straciłem słuch na parę sekund, ale było warto czekać na taki moment. Mondal strzelił bowiem gola z 30 metrów. Czegoś takiego dawno nie widziałem.
Do przerwy prowadziliśmy 1:0 i ten wynik dawał nam awans. My jednak stwierdziliśmy, że najlepszą obroną jest atak i spróbowaliśmy wykorzystać swoją szansę. Udało się. Na 2:0 w 53 minucie podwyższył Bhutia po cudownym rajdzie w polu karnym, gdzie znalazł się po wybiciu spod naszej bramki przez obrońcę.
Nie minęło 10 minut, a właściwie to dokładnie minęło tyle. Barreto daje nam prowadzenie trzema bramkami i już wiadomo, że tego meczu nie przegramy. Rywale zdołali strzelić jedynie jedną bramkę, kiedy moi zawodnicy byli już w półfinale swoimi myślami.
W półfinale zmierzyliśmy się z drużyną Mahindra United i po twardej walce pokonaliśmy ich 1:0. Nie było to wielkie wydarzenie i chyba trochę zlekceważyliśmy rywala, gdyż jedna bramka to trochę za mało jak na takiego przeciwnika. Wymiar kary powinien być większy. Co gorsza, zwycięstwo przyszło dopiero w 90 minucie.
A w finale... ponownie East Bengal. Teraz na pewno będzie trudno. Rywal będzie chciał się odegrać. No i obronić tytuł zdobyty przed rokiem. Będzie bardzo trudno.
- Chłopaki - tak samo jak ostatnio, a będzie dobrze.
- A jeśli nie będzie dobrze? - spytał Bhutia.
- To będzie kur*a ch**. - odparłem. I trochę prawdy w tym było. A trema znów się pojawiła. Pierwszy mecz, w którym albo mnie zabiją, albo postawią pomnik.
Pierwsza połowa idzie do zapomnienia. Nie działo się nic. Żadna z drużyn nie starała się atakować, a tym samym nie padła żadna bramka. Nuda. W szatni trzeba było chłopakom powiedzieć, że przecież kibice przyszli, aby ich oglądać i zobaczyć ich wygraną. Poza tym chciałem mieć jeszcze jaja.
W 47 minucie stadion znów oszalał. Barreto w 46 minucie po tym jak wpadł w pole karne został sfaulowany przez Renedy'ego Singha, a następnie sam był pewnym egzekutorem jedenastki. Następnie Kisku - tak Kisku, nie Barreto, nie Bhutia, a Kisku strzelił cudnego gola po dośrodkowaniu Anto. W 71 minucie Mohun coraz bliżej historycznej wygranej! To co się działo później, to ostra nerwówka, strzelona bramka przez Bengal i trwanie do ostatniego gwizdka...
...a potem to już tylko wielka impreza i tonięcie w samochodach Tata krążących po Kalkucie po powrocie do naszego miasta. A ja mam cały czas swoje jaja. Prezes zafundował mi nawet upojną noc z pięknymi hinduskami. Full legal of kors!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ