Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 2023 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
* XXIII kolejka Unibet I Ligi
* krótki przegląd europejski
* smutki okołozniczowe
[ poprzedni odcinek ]
13.03.2010 godzina 08:00 [czasu gry] gabinet menadżera klubu Znicz Pruszków
"Szykany w Zniczu Pruszków”, „Ile można pracować pod taką presją?” - te dwa nagłówki rzuciły mi się w oczy wcześnie rano, gdy kupowałem w kiosku prasę sportową. Pierwszy artykuł podpisany został przez, a to niespodzianka, Bożydara Wacławczyka; drugi spłodzony został (zapewne w bólach przepotężnych) w głowie mojego ulubionego dziennikarza, Sławomira Mańki. Uśmiałem się setnie gdy czytałem te wypocinki siedząc sobie wygodnie w fotelu, w zaciszu mojego klubowego gabinetu, popijając kawę i wcinając śniadanko typu batonik „Mars”. Wacławczyk pozmieniał większość moich wypowiedzi, czyniąc ze mnie tyrana i despotę na miarę Józka Stalina czy też Mao. Maniek ze swej strony zastanawia się w swoim artykule ile wytrzymam będąc, jak się wyraził, pod ogromną presją oczekiwań ze strony zarządu i kibiców Znicza, a także kibiców i ZPNu w Hiszpanii. Właśnie to rozbawiło mnie szczególnie, ponieważ nie odczuwam najmniejszej nawet presji w Zniczu, a presję w reprezentacji poczuję dopiero gdy pojedziemy na MŚ w RPA.
Tak czy siak - dzień zaczął się bardzo pozytywnie, przestała mi nawet przeszkadzać kiepska pogoda za oknem, deszczowa i cholernie niemiła. Mając akurat godzinkę wolnego czasu postanowiłem uruchomić mój służbowy, zabytkowy komputer - i już po kilku minutach szperałem w internecie, przeglądając serwisy sportowe.
Przejrzałem pobieżnie wiadomości z pierwszej ligi Francuskiej - w czubie tabeli Bordeaux (26 meczów/62 punkty), tuż za nimi Marsylia (28 meczów/62 punkty) a pudło zamyka, z coraz większą stratą punktową, AS Saint-Etienne (28 meczów/49 punktów). Na czele klasyfikacji strzelców znajduje się Gonzalo Bergessio, zdobywca 16 bramek w barwach Saint-Etienne.
W holenderskiej Eredivisie Ajax Amsterdam czyści wszystkich, zajmując po 27 kolejkach pierwsze miejsce z dorobkiem 65 punktów. Na drugim „placu” AZ Alkmaar - 27 meczów, 56 punktów. Trzecie miejsce okupuje zaś FC Twente, które uzbierało 51 punktów w 27 występach. W tabeli strzelców króluje napastnik Willem II Tilburg, Brian Ching - strzelec 14 goli.
W pierwszej Bundeslidze na szczycie tabeli Bayern - 27 meczów, 58 punktów. Drugie miejsce zajmuje FC Koln - 28 meczów, 53 punkty. A na trzecim miejscu Bayer Leverkusen - 28 meczów, 50 punktów. Wśród strzelców prowadzi póki co Marcus Berg z HSV - strzelec 19 bramek ligowych.
W rodzimej ekstraklasie Wisła Kraków (21 meczów/48 punktów) wyprzedza Legię Warszawa (21 meczów/45 punktów) oraz Śląsk Wrocław (21 meczów/33 punkty). Najskuteczniejszym zawodnikiem ligi jest jak do tej pory i ku memu wielkiemu zdziwieniu - Wojciech Łobodziński z Wisły, który strzelił 15 goli.
A w słonecznej Italii - na samym szczycie tabeli wielka niespodzianka - SSC Napoli (28 meczów/58 punktów). Tuż za nimi AC Milan (28 meczów/57 punktów) oraz Juventus Turyn (28 meczów/56 punktów). Pato zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców - ładuje 21 bramek dla swojego AC Milan.
I na koniec liga dla mnie bardzo ważna, a mianowicie hiszpańska Primera Division. Na pierwszym miejscu FC Barcelona (28 meczów/69 punktów), na drugim Real Madryt (28 meczów/60 punktów) a na trzecim Atletico Madryt (28 meczów/53 punkty). Wspomnę jeszcze o Valencii, moim ulubionym hiszpańskim klubie - zajmuje pozycję 4 z dorobkiem 53 punktów. Na czele klasyfikacji strzelców Sergio Aguero, napastnik Atletico Madryt - zdobywca 17 goli.
W ciekawych dla mnie ligach europejskich jak widać wesoło i radośnie, a na pruszkowskim poletku smutek finansowy. Popadamy w coraz to większe długi i po raz pierwszy zaczynam się zastanawiać, czy jeśli awansujemy, to uzyskamy licencję na grę w Ekstraklasie. Po za tym - skąd brać fundusze na wzmocnienia? Mam dobry zespół na I ligę, ale żeby marzyć o utrzymaniu się w wyższej klasie rozgrywkowej potrzebujemy nowych, dobrych piłkarzy. Moja aktualna kadra jest niestety zbyt mała i słaba jak na takie wyzwanie. Zarząd zaczyna mnie cisnąć o zmniejszenie wydatków na płace dla zawodników - a niby jak, do kurywy nędzy, mam to zrobić?! Płacić piłkarzom z prywatnych, nie tak znów wysokich, zarobków?
Naprawdę - mam coraz to czarniejsze myśli jeśli chodzi o przyszłość Znicza. I tyle z mojego dobrego nastroju dzisiaj, pomyślałem smętnie. Do tego piłkarze którymi się interesowałem, jako ewentualne wzmocnienia po awansie, zmienili kluby i teraz mogę już zapomnieć o ich wykupie. Co prawda Adewlae Sunday AMUSAN przeszedł za darmo do francuskiego Tours FC, a miałem na niego chrapkę już na początku sezonu - na rynku transferowym już jest warty ponad milion euro.
Hicham MAHDOUFI przeszedł do Spartaka Moskwa za pół miliona eu, a Peter MASILELA, wyceniany przed transferem na 300 tysięcy eu, zamienił Maccabi na CSKA Moskwa - które nie wahało się wydać na niego 1.300.000 euro. Rosjanie mają naprawdę sporo gotówki, skoro płacili tak potężne sumy gdy mogli wydać zdecydowanie mniej. Taki Mahdoufi był do wyciągnięcia już za około 120.000 eu, a Masilela za 300 tysięcy lub mniej nawet.
Teraz to już pozamiatane, za wysokie progi na Znicza nogi. Westchnąłem ciężko, wyłączyłem komputer i ruszyłem na boisko treningowe by rozbiegać zespół przed dzisiejszym meczem ligowym, w którym przeciwnikiem będzie Widzew Łódź, aktualnie 13 zespół Unibet I Ligi.
* * *
Stanisław Sztacheta usłyszał sygnał domofonu i powoli zwlókł się z krzesła w kuchni, gdzie siedział ospały nad poranną kawą, jak nazywał jednołyżkową lurę z mlekiem sączoną powoli o godzinie 11 każdego dnia.
W słuchawce domofonu usłyszał hasło „ryby mają skrzydła” które mówili zawsze Marian Fafluniak i Kazik Gębogburski, jego koledzy od kieliszka i również jak on kibice Znicza Pruszków. Stanisław odpowiedział „ale nie latają nisko przed deszczem” po czym wcisnął przycisk otwierający drzwi.
Po krótkim powitaniu usiedli w kuchni. W ruch poszła żubrówka z sokiem gruszkowym, więc szybko zaczęły im rosnąć „skile” - retoryka oraz humor, odpowiednio o 10 i 7 punktów. Wszystko było „och i ach” do momentu gdy Stanisław zapytał o dzisiejszy mecz na stadionie MZOSu.
- E, pany, ja tam dziś chromolę mecz - Kazik kichnął potężnie i zrzucił ze stolika pustą szklankę po drinku. - ... go mać - zaklął i zanurkował pod blat w poszukiwaniu szkła.
- Mnie również nie goni na MZOS dzisiaj - mruknął Marian. - Przepiździło mnie w robocie na amen i jeszcze mam kwitnąć na stadionie przez dwie godziny?
- Pedały jesteście - zdenerwował się Stanisław. - A ciebie zawsze piździ w robocie - oskarżycielsko wskazał palcem Mariana. - Więc się nie migaj.
- E, zważaj pan na słowa - obruszył się Kazik. - Sam żeś jest pan pedał, panie Sztacheta. Nie idę dziś na mecz i tyle!
- I to jest twoje ostatnie słowo, tak?! - wydarł się Stanisław.
- Tak, to moje ostatnie słowo!
- To człon wam w rzyć, ogórasy, też nie idę! - Sztacheta uderzył pięścią w stół. Szklanka Kazika znowu sturlała się na podłogę, więc ten zanurkował po nią drugi raz. - Psia wasza jucha, wacki skubane! Będziecie mnie wy o coś prosić, zobaczycie jeszcze...
* * *
Krzysztof Cierpiałkowski westchnął ciężko i zaczął powoli ubierać ciepłą, puchową kurtkę oraz wełniane - czapkę, rękawiczki i szalik. Dziś na stadionie nie będzie za ciepło, pomyślał ze smutkiem. Przejrzał się w lustrze, poprawił czapkę, odmówił szybką zdrowaśkę po czym wyszedł z mieszkania.
Cierpiałkowski, posiadacz nijakiej fizjonomii, chudy i niepozorny brunecik, szedł przez życie zgarbiony i bez celu dopóki nie trafił, mając lat 24, do katolickiej gazetki sportowej „Do boju Hostio”. Na początku odpowiadał wyłącznie za korektę, ale z czasem doczłapał się, dokładnie w dniu swoich 27 urodzin, do stanowiska REDAKTORA. Redaktor brzmiało dla niego dumnie i z wielką satysfakcją zaczął płodzić reportaże, felietony jak również pyskówki z konkurencyjną gazetką z sąsiedniej parafii, „Na zakrystii Ekstraklasy”.
W pochmurne popołudnie, dnia 13 marca roku pańskiego 2010, Cierpiałkowski Krzysztof zmierzał na stadion MZOSu by, oddelegowany przez redakcję swego pisma, obejrzeć mecz Znicza Pruszków z Widzewem Łódź i napisać z niego relację.
* * *
„I rzekł trener Znicza Pruszków: damy radę. I radę dać piłkarze Znicza chcieli, lecz się nie udało i smutek wielki na zawodników i trenera i kibiców z Pruszkowa spłynął. A działo się to wszystko w dzień trzynasty miesiąca marzec, roku pańskiego 2010. Mecz ów żem widział i opiszę go teraz dla was, kochani czytelnicy, tak mi dopomóż Bóg.
Z początku nic nie zapowiadało smutku i tragedyj które się później dziać miały. Zawodnicy Widzewa zajechali w Pruszkowskie włości pewni zwycięstwa; duma rozpierała ich i do walki chęć, a lica mieli radosne, choć profesjonalnie skupione. Przed godziną 15 wyszli na plac gry krokiem pewnym, za nic mając gwizdy oraz kalumnie rzucane w ich uszy przez kibiców gospodarzy. Ponad dwa tysiące gardeł wieszało psy na nich i aluzje okropne słało, co by dumę onych nieco przygasić i wolę walki zdusić.
I chwilę później na plac gry zawodnicy Znicza wyszli. I ustawili się naprzeciw piłkarzom Widzewa i wtenczas krzyk ogromny przez trybuny przemknął, wrzask jakby nieludzki - a i oklasków było co niemiara. Ucieszyło to wielce piłkarzy naszych, duch bojowy w nich wstąpił i miny srogie stroić zaczęli wobec piłkarzy przeciwnych.
I wszedł sędzia pomiędzy oba zwaśnione zespoły i spojrzał się ów w niebo i na tłum zebrany wokoło i na aktorów dzisiejszego widowiska i na zegarek swój na koniec. I dmuchnął po chwili arbiter w gwizdek, gdyż godzina 15:00 ukazała się oczom jego.
Ruszyła tedy na pruszkowską obronę nawałnica widzewska. Z zaangażowaniem wielkim, z wolą zwycięstwa ogromną. Skrzydła gości, Dudu Paraiba i Sernas szarżować rozpoczęły, z prędkością wielką i gibkością ogromną. I gubić się defensorzy Znicza poczęli i błędy proste jęli popełniać. I tak upływały minuty, na atakach niezliczonych i szarżach raz za razem. Szczęście jednakże gospodarzom sprzyjało i jeśli już Widzew strzelał, to na wiwat jeno; w trybuny i wysoko nad nimi.”
* * *
- Słuchaj, Kali... Jak tak patrzę na to co gramy, to przypomina mi się występ Laskowika i Smolenia- rzekłem smętnie po pierwszym kwadransie gry.
- Który występ, szefie? - zainteresował się Kalinowski.
- Wiesz, to stare kabarecisko, na zapleczu sklepu, gdy Laskowik po rusku gadał historyjkę o wyciąganiu rzepki.
- Eee, a jak to szło?
- Cianut, cianut, cianut, pacianut, wycianut nie mogut...
* * *
„I skończyła się pierwsza połowa meczu. Remis na tablicy świetlnej się objawił i smutnieć co raz to bardziej kibice gospodarzy poczęli. Piłkarze do szatni się udali, na odprawy i po rozum. Kwadrans więc czasu minął i druga połowa się rozpoczęła. I znowuż w ataku goście i ponownie Znicz w tarapaty popadł. I ciśnie Widzew i gniecie nasz zespół. Atakuje z pasją, na szybkości wielkiej, rwie i szarpie, środkiem i skrzydłami. Lecz szczęście Znicza nie opuszcza - strzały widzewiaków na wiwat jeno są słane.
Po kilku minutach budzić się i Znicz zaczyna. Odpowiada strzałem, po chwili zaś kolejnym, lecz świetnie spisuje się bramkarz Widzewa, Mielcarz Maciej, który dziś dzień fenomenalnie z formą utrafił. I remis wciąż widniał na tablicy i smutniejsi coraz to bardziej kibice się robić zaczęli.
Trener Znicza, Zacharow, z pasją wielką począł reagować na sytuację boiskową, co raz to wyskakując z boksu i krzycząc na piłkarzy swych, co by lepiej grali. Nijak to niestety na owych nie wpłynęło, dalej do obrony zepchnął ich lepszy w tym dniu Widzew. Wizja porażki stanęła przed Zniczem, wizja okropna i ponura. Bo jakże to? Przegrać na placu swym, w dodatku z zespołem z nizin ligowych?”
* * *
- Niecały kwadrans do końca - mruknąłem ponuro. - Cholera mnie już bierze, Kali. Nie mam pomysłu na ten Widzew dzisiaj. Gramy z kontry, lipa. Szybko, lipa. Wolno, to nas objeżdżają.
- Zmęczenie, szefie - pokiwał głową Kalinowski. - Zmęczenie materiału. Ale wątpię by nas dzisiaj pocisnęli, remis bym już prędzej obstawiał.
- Lipa nam z remisu, gdy na karku Łęczna nam siedzi. Tylko cztery oczka przewagi mamy nad nimi. Noż kurywa mać, w ząbki kopana!!! Wysocki, myśl trochę nad tym co robisz, chłopie! - ryknąłem potężnie, ze zgrozą obserwując jak mój lewy obrońca mota się w dryblingu i traci piłkę na rzecz napastnika gości, Marcina Robaka. Na szczęście świetnie broni Bieniek i kończy się na strachu. - Zwariować można z tym Wysockim, biedinio się kuźwa znalazł! Dryblonić w obronie mi tu będzie...
* * *
„Gwizdnął na koniec meczu arbiter spotkania, pan Paterek. I cisza, ciężka wielce, na trybunach zaległa. Tablica wyników, wskazująca rezultat zero do zera, zamrugała i zgasła. Zgasła jak Znicz pruszkowski, zgasła jak nadzieja kibiców Znicza, na trzy punkty, które na koncie zespołu swego już przed meczem widziała w wyobraźni swej radosnej. Ja sam, wasz reporter, również w smutku utulony jestem. Żal szansy jaką mieliśmy, lecz nie potrafiliśmy jej właściwie wykorzystać. Lecz trzeba się podnieść, powalczyć, wciąż jest wielka szansa na awans. Nie wszystko stracone, oczywiście. Wszak dopiero zakończyła się 23 kolejka ligowa, a jeszcze jedenaście przed nami. Jeszcze zapłonie znicz zwycięstwa w sercach pruszkowskich kibiców.”
Krzysztof Cierpiałkowski, „Do boju Hostio”
* * *
- Szkoda. Wielka szkoda, panowie - odprawa po meczu ma dzisiaj coś ze stypy, pomyślałem. Uważnie przyjrzałem się smętnie zwieszonym głowom moich piłkarzy. - Żal straconych punktów, owszem, ale to jeszcze nie koniec batalii o Ekstraklasę, pany. Dostałem informację że Łęczna nie ugrała wyniku i wciąż prowadzimy mając cztery punkty do przodu. Nie zawsze można liczyć tylko na siebie, czasem musimy zdać się na innych i liczyć na uśmiech losu. Najbliższy mecz będzie ważniejszy, gramy z Cracovią pierwszy mecz ćwierćfinałowy Pucharu Polski.
- Z taką grą jak dzisiaj to możemy zapomnieć o półfinale - burknął Rybaczuk.
- Nie szerz defetyzmu, Ryba! - wściekłem się momentalnie. - Zamiast płakać weźcie się lepiej do roboty! Już ja wam przykręcę śrubę na kolejnym treningu... A jeśli wkurywicie mnie jeszcze bardziej, to wrócicie do biegania za autokarem!
* * *
- Wiesz, Kali - rzekłem kilka minut później, zbierając się powoli do domu. - Po takim meczu aż chce się sparafrazować Fabio Strassiego, który popełnił kiedyś księgę „Rewanż Capablanki”. A więc, parafrazując, piłka to więcej niż gra czy rywalizacja. To wojna, teatr i śmierć.
- Wie pan co, szefie? Dla mnie piłka to po prostu emocja. Ogromna, skondensowana w 90 minutach emocja - Kali pstryknął palcami w daszek czapki i ruszył do swego auta.
Uruchomiłem silnik swej antycznej Hondy Civic, włączyłem radio ustawione na „trójeczkę” i już po chwili jechałem do mojego mieszkania, słuchając cudnego i kojącego głosu Kari Rueslatten, a moje myśli zaczęły krążyć wokół zbliżającego się meczu z Cracovią.
Znicz Pruszków - formacja :
Widzew Łódź - formacja :
statystyki meczowe :
tabela Unibet I Ligi po XXIII kolejce :
Jeśli ktoś poczuje się urażony delikatnymi wstawkami typu "Na zakrystii Ekstraklasy"
lub "Do boju Hostio" - zostanie to zmienione, choć liczę w tym momencie
na inteligencję czytających - nie miałem, nie mam i nie będę miał
zamiaru urazić niczyich uczuć religijnych.
w następnym odcinku :
* pierwszy mecz ćwierćfinałowy Cracovia-Znicz
* różne różności ze świata Znicza
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ