Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 2056 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
* XXIX kolejka Unibet I Ligi
* pierwszy mecz półfinałowy Pucharu Polski
[ poprzedni odcinek ]
w trakcie pisania przygrywała muzyczka z filmów Quentina Tarantino
Lord Viager przebudził się i rozejrzał po swojej kajucie. Szarość i bladość pomieszczenia przypomniały mu, że znajduje się na „Gwiezdnym Poprawczaku” klasy „Vicky”, potężnym okręcie Imperialistów, a nie w swoim przytulnym i malutkim domku na Colorscan. Przez krótką chwilę resztki snu o tanich dziwkach barowych walczyły z chęcią wstania, ale Viager momentalnie przypomniał sobie iż jest przecież Czarnym I Ponurym Lordem Shit, ma pewne obowiązki na okręcie i musi udusić kilku członków załogi, więc zbyt długie wylegiwanie się nie mogło wchodzić w grę. Wstał więc ze swojego grawitacyjnego łoża, ubrał różowe kapcie, założył wielki i czarny hełm, po czym skierował się do łazienki.
Większość powierzchni owego przybytku zajmowała maszyna, coś jakby fotel z wielkim kloszem nad oparciem. Viager usiadł w nim i wcisnął kilka przycisków na jednym z podłokietników. Klosz bezszelestnie zsunął się na jego głowę i po kilku minutach hełm Viagera zaczął błyszczeć jak psu jaja, rzucając refleksy światła na ściany łazienki. Lord Shit westchnął astmatycznie, spojrzał w lustro i ujrzał się pięknym. Ucieszyło go to ogromnie, więc bardzo już zadowolony przeszedł do garderoby i zaczał się ubierać w swój jakże schludny, dystyngowaną czernią cieszący oczy strój. Po delikatnej zmianie kilku krawców, którzy zeszli z tego padołu łez w skutek problemów z oddychaniem, Lord Shit znalazł wreszcie człowieka, który był w stanie spełnić wszystkie żądania wymagającego klienta. Viager obejrzał swoją dumną i bardzo wysoką postać w holograficznym lustrze - czarny pancerz bojowy, czarna peleryna i ten hełm...
- Jesteś naprawdę przystojny, mój ty Viagerze - mruknął z zadowoleniem.
* * *
- Co za popieprzony sen - wymamrotałem do siebie i wyłączyłem budzik. Zegar wskazywał godzinę 7:15, dnia 24 kwietnia. Wstałem, odpaliłem wieżę i w rytm „Stuck in the middle with you”, zespołu Stealers Wheel, ruszyłem do łazienki by zimnym prysznicem doprowadzić się do stanu użytkowego. Kilka minut później wcinałem śniadanko i czytałem raport Wacławczyka o zespole z Nowego Sącza.
24.04.2010 godzina 14:30 , szatnia gości na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka
- Cisza, wacki - groźnie zmarszczyłem brwi i spojrzałem na moich zawodników. - Pan Kalinowski przedstawi wam teraz mądrości Wacławczyka, na temat dzisiejszego rywala. Słuchać uważnie i kodować sobie te informacje w dyńkach.
- Wiele tego nie będzie, więc nie będziecie mieli problemów z koncentracją - Kalinowski uśmiechnął się szeroko. - Sandecja w ostatniej kolejce zremisowała 1:1 na wyjeździe z Wartą Poznań. Grali w ustawieniu cztery-cztery-dwa a bramkę strzelił Aleksander Arkadiusz, czy też Arkadiusz Aleksander jak kto woli. Straszyć za bardzo nie mają kim, ale pan AA to solidny zawodnik i radzę na niego uważać. Menedżer Sandecji, pan Wojtowicz, to nie jest Mourinho, Sandecja to nie Inter, więc nie macie się czego obawiać. Gramy dziś spokojną piłkę, starajcie się podawać dokładnie i nie ładować piłki w kosmos. Dziś, o ile okoliczności ułożą się po naszej myśli, postaramy się grać bez zmian, jednym składem. Dlaczego? Taki mały eksperyment. Z mojej strony to wszystko. Szefie?
- Dziękuję, Kali. Nie każę wam w tym meczu biegać jak wariaty, nie macie zapieprzać na wielkiej mocy. Chcę byście zagrali mądrze, dlatego nie przeprowadzę zmian w czasie meczu, szanujcie swoją energię. Mam nadzieję że to co powiedzieliśmy da wam do myślenia i wrzucicie kilka brameczek ogórkom z Nowego Sącza. Do dzieła!
* * *
Pierwsze minuty spotkania to spokojne badanie możliwości rywala. Sandecja wyszła na ten mecz przestraszona, Wojtowicz ustawił swoich zawodników bardzo defensywnie. Po kilku minutach uznałem że trzeba ich przycisnąć pressingiem i zaatakować bardziej zdecydowanie. Wykrzyczałem do zawodników zmiany w taktyce i się zaczęło. Wgnoiliśmy ich we własne pole karne, nie dając szans na atak. Sandecja zaczęła się gubić, my zaś rozkręcaliśmy się z minuty na minutę. Kaczmarek i Majkowski szarżowali aż miło, siejąc popłoch w defensywie rywali.
W 20 minucie udało się nam wyjść na prowadzenie. Wysocki zgrał ze skrzydła piłkę do Rachubińskiego, a ten z klepki wypuścił w bój Chałasa. Tomek przyjął piłkę, wpadł w pole karne i strzałem w krótki róg pokonał bramkarza Sandecji, Rogalskiego. Sandecja-Znicz, 0:1!
Nowy Sącz w szoku, my w szwungu potężnym. Postanowiłem jeszcze bardziej przykręcić śrubę rywalom i nakazałem moim zawodnikom grać bardziej agresywnie. Będzie może więcej fauli, ale Sandecja już zupełnie sobie nie pogra. Był to strzał w dziesiątkę.
W 27 minucie Majkowski wywalczył piłkę i ruszył skrzydłem na przebój. Na wysokości pola karnego zacentrował piłkę, ta trafiła na głowę Rachubińskiego i... mieliśmy już 2:0 dla Znicza!
Łatwe zdobycie dwóch bramek wprowadziło niestety rozluźnienie w nasze szyki, rywale wykorzystali naszą nieuwagę osiem minut później, w 35 minucie spotkania. Z piłką uciekł Aleksander, kopnął potężnie, piłka odbiła się od nogi Bieńka i wpadła do siatki. Sandecja-Znicz 1:2.
W szatni spokój, zero emocji. Piłkarze wydają się zadowoleni rezultatem, ja również. Wprowadzam kilka korekt do naszej taktyki (wolniej, z kontry, szerzej) i wykopuję chłopaków na drugą połowę.
Druga połowa nie przyniosła kolejnych bramek. Sandecja broniła się dzielnie, my, zwalniając tempo, atakowaliśmy znacznie wolniej i bez pomysłu. Kilka strzałów poszło w trybuny, jeden obronił bez problemu golkiper gospodarzy. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla nas, utrzymaliśmy więc drugie miejsce w tabeli.
28.04.2010 godzina 19:00 Stadion MZOS, Pruszków, szatnia gospodarzy
- Nie wiem jak mam was umotywować, panowie - rozpocząłem odprawę przedmeczową. - Znacie klasę rywala, wiecie że przerastają nas praktycznie w każdym aspekcie futbolowego rzemiosła. Jedyną przewagę jaką mamy, to głód sukcesu. Oni już zdobyli Puchar Polski, kilka majstrów, grali na boiskach Europy. My dopiero pukamy do drzwi Ekstraklasy. Będzie cholernie ciężko, nie ma co ukrywać. Ale zagramy agresywnie, będziemy ich cisnąć, wybijemy im z głowy kopanie piłki. Sprzedano mnóstwo biletów, ponad cztery tysiące, więc będziemy mieli wsparcie również w kibicach. Taktykę Wisły i ich mocne oraz słabe punkty poznaliście po wczorajszym treningu, więc nie ma sensu powtarzać tego samego. Kali?
- Nie mam nic do dodania, szefie.
- A więc to wszystko, panowie. Wyjdźcie na plac i pokażcie im, że Pruszków to nie pierwsze lepsze ogórki, że potrafimy grać w piłkę i że nie boimy się nikogo! Jazda!
* * *
Za dużo pokazać się nam nie udało, Wisła postawiła bardzo trudne warunki. Statystycznie mecz był wyrównany, szła akcją za akcją z obu stron, ale to krakusy mieli więcej szans by objąć prowadzenie. Świetnie zaprezentowała się nasza obrona, kapitalnie kilka razy interweniował Bieniek, cichy bohater tego spotkania. Szkoda że świetną okazję sam na sam z bramkarzem gości zmarnował Tomek Chałaś. Zmartwiony też jestem trzema kontuzjami - urazów nabawili się Daouda, Rachubiński oraz Osoliński. Gdyby udało się wygrać, to do Krakowa jechalibyśmy na rewanż z zapasem jako zwycięzcy pierwszego meczu, dałoby to nam spory komfort psychiczny. Nie udało się, chociaż Wisła to nie pierwsze lepsze ogórki, a naprawdę bardzo silny rywal. Nic to. Trzeba się teraz szykować na kolejny mecz w Unibet I Lidze, 1.05 gramy na wyjeździe z Wartą Poznań.
w następnym odcinku :
* mecz XXX kolejki Unibet I Ligi
* drugi mecz półfinałowy Pucharu Polski
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Aerobik - męska rzecz? |
---|
Trening aerobiczny jest ważny, kiedy zależy nam na doskonaleniu dynamiki piłkarzy. Rozwija umiejętności takie jak Zwinność, Przyspieszenie, Szybkość. Przydaje się szczególnie przy szkoleniu skrzydłowych i obrońców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ