Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 1640 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
* I kolejka Ekstraklasy
„Do boju Hostio” - sierpień, 2010 - wydanie specjalne, fragment
„I stało się jak było zapisane - wrócił na trenerską ławkę menedżer Pete Zach i dobrze się w klubie Znicz dziać zaczęło. Najsampierw w sztabie szkoleniowym porządki poczynił, następnie wzmacniać klub zaczął i znane nazwiska się na stadionie MZOS pojawiły. I rozegrał menedżer Znicza sparingi i wyniki w nich dobre osiągnął i radość wielka na kibiców spłynęła. I jęli się tedy kibice Znicza na mecz z krakusami szykować - flagi jęli czynić i transparenty wszelakie i przyśpiewki nowe pisać. Wszystko to po to czynili, by godnie i treściwie ukochany swój klub w Ekstraklasie powitać, co by doping szedł lepiej a i oprawa zacna była. W dzień meczu na trybunach około trzy a pół tysiąca luda się zebrało, w czym kilkudziesięciu fanów gości.”
01.08.2010 godzina 14:10 szatnia gospodarzy, stadion MZOS, Pruszków
- No, spokój już pany. Rachubiński, zostaw młodego. I tak jest chłopak w wielkim stresie - mrugnąłem znacząco do Piotrowicza, naszej szesnastoletniej gwiazdki. - Piękną pogodę mamy, słoneczko świeci, dwadzieścia na plusie, aż chce się grać. To znaczy wam ma się chcieć grać, panowie. Ja będę sobie siedział na krzesełku i naprawdę uważnie się przyglądał. Żarty się skończyli, jak prawi znane powiedzonko. Debiucik w Ekstraklasie to nie w kij dmuchał. Mamy szanse, nie powiem, przecież już graliśmy z krakusami. Czego możemy się po nich spodziewać? Przede wszystkim Ślusarskiego. Więc pilnujcie go pany tak, jakbyście pilnowali miss mokrego podkoszulka na disco-party. Jak da się temu koleżce trochę luzu, to można od razu założyć, że ten właśnie moment relaksu Ślusarz wykorzysta i właduje brameczkę. Żeby było zabawniej, ha ha ha, to uważać należy także na drugiego napastnika, Matusiaka. Nie wypadł sroce spod ogona, to klasowy piłkarz, cholernie sprytny i silny, a jak zajebie z główki to pozamiatane. Kolejne wesołki w składzie Cracovii to środek pomocy. Goliński i Dudek. Obydwaj potrafią z gówienka precelka ukręcić, że się tak brzydko wyrażę. Pressing, pany - cisnąć ich porządnie i nie bać się zgolić równo z trawą, jeśli będzie taka konieczność. Lewoskrzydłowy, Yazdani, to emeryt, ale wciąż ma prędkość w kopytach, pilnować go, jeśli nie chcecie by wkręcił was w ziemię i poleciał na bramkę. Prawe skrzydło to Pawlusiński, również dziadzio. Może mniej szybki od Yazdaniego, ale bardzo szczwany koleżka. W obronie na środku zagra Onwuatu-wielkie to, czarne, silne, łatwo go można pomylić z pędzącą lokomotywą, więc żeby nie było zdziwienia później.
- Teraz już nie będzie, szefie - odezwał się milczący dotąd Chałas.
- Nie zgrywaj pewniaczka, Tomuś, bo się przejedziesz na tym bydlaku. Obok Onwuatu zagra Tupalski, też nie ułomek. Za to powolny to człowieczek, więc postarajcie się brać go na szybkości, nie mulić w ataku. Bok obrony to na lewej stronie Derbich, zupełnie szybki ludek, a na prawej mańce Sasin, chyba śniadanka popija paliwem rakietowym, taki z niego popierdalacz. Taktycznie nas krakusy nie zadziwią, wyjdą zapewne w ustawieniu 4-4-2, przynajmniej tak sugeruje nasz fachowiec od obserwacji rywala, pan Łukasik Łukasz, oklaski. Żartowałem - dodałem po chwili, gdyż kilku chłopaków zerwało się do owacji na stojąco. - Siad na rzycie i słuchać. Zagramy na kontrę, niech się Cracovia troszkę nabiega na początek. Szeroko grać, nie zawężać pola, bo jaja wam pourywam. Piłka ma krążyć dokładnie, do nóżki, żadnych niepotrzebnych zagrań na pałę, żadnych bezmyślnych dryblonów. Macie grać prosto, ale skutecznie. Od pierwszej minuty wybiegną na plac Białkowski, na obronie Kłos, Udvari, Daouda, Anastassowa. Pomoc - Kaczmarek, Ekwueme, Osoliński oraz Niedziela, na szpicy Pasteur i Chałas.
- A ja? - zdziwił się Rachubiński.
- Ja to w wojsku dupa, u helmutów tak, a u mnie nie. Gra Pasteur, ponieważ bardziej się przykładał na treningach i nie udawał że kopie piłkę w sparingach. Ty powędrujesz obok mnie, na ławeczkę, a żebyś się nie zanudził, to towarzyszyć tobie będą Bieniek, Radler, Piotrowicz, Rybaczuk, Kalinowski i Ikpotor. Dobra - spojrzałem na zegarek. - Mamy godzinę 14:30, gwizdek za piętnaście minut, więc ruszać dupska z ławek i won na plac. Powodzenia, pany!
Punktualnie o godzinie 14:45 sędziujący to spotkanie pan Radziszewski dmuchnął w gwizdek i zaczęła się wielka polka. Cracovia od początku narzuciła tempo i zepchnęła nas do defensywy, jakby chciała przez to powiedzieć "witajcie w Ekstraklasie, złamasy z zadupia". Jasne, dlaczego by nie, pogadajcie sobie.
W drugiej minucie spotkania gola z pozycji spalonej-kilkumetrowej strzelił Goliński, uznałem to za ostrzeżenie i opieprzyłem chłopaków że grają zbyt zachowawczo i strachliwie. Zanim moje krzyki dotarły do piłkarzy to Matusiak wypuścił w bój Ślusarskiego, a ten spokojnym i technicznym strzałem z 16 metra dał prowadzenie Cracovii. 4 minuta meczu, Znicz-Cracovia 0:1. No, pięknie, pomyślałem, szykuje się zabawny debiucik.
Jest milutko w tej Ekstraklasie, pomyślałem. Przyszło mi nawet do głowy że Ekstraklasa to taki wielki penis którego nie dość że ssiemy, to jeszcze musimy udawać że sprawia nam to przyjemność. Dlaczego by nie?
Po brameczce dla krakusów w nasze szeregi wdarł się strach i niezdecydowanie. "Do przodu, szybciej" - zacząłem drzeć ryja, ponieważ szlag mnie nagły trafił i nie tak to miało wyglądać. Chwila ostrego zdzierania gardła przyniosła skutek taki, że moje ludki zaczęły się budzić z letargu. Piłka zaczęła krążyć jak po sznurku i wkrótce akcja w trójkącie Niedziela-Osoliński-Pasteur dała nam bramkę, pierwszą i historyczną! Debiutancką bramkę w Ekstraklasie! 7 minuta spotkania, Znicz-Cracovia, 1:1! Pasteur zaczął szaleć na murawie, wierzgał kopytami i krzyczał coś w dziwnym narzeczu.
Kolejne minuty to falowe ataki Cracovii, na szczęście kończone strzałem albo niecelnym, albo zablokowanym. Dobrze ustawiona obrona mojego zespołu intuicyjnie przecinała ich podania, krakusy tłukły w naszą defensywę jak w mur. Do czasu niestety. W 16 minucie Dudek zgrał piłkę w pole karne, do Ślusarskiego, ten wpadł przed zaskoczonego Białkowskiego i oddał strzał. Białkowski obronił, ale przy dobitce Ślusarza był już bezradny. Ponownie dajemy rzyci i od 16 minuty Znicz przegrywa z Cracovią 1:2.
O nie, powiedziałem sobie. Tak nie będzie, pany. Pieprznąłem w cholerę notatnik i wyleciałem z boksu. W kierunku moich, pożal się Panie Boże grajków, rzuciłem długą i całkiem zgrabną wiązankę inwektyw przeróżnych. Pojechałem w niej po nich, po ich rodzicach, żonach, kochankach i przyjaciołach. Poniosło mnie w cholerę, więc techniczny musiał podejść i mnie utemperować, co nawet mu się udało.
W boksie wysiedziałem spokojnie do 35 minuty. Wtedy to Cracovia ponownie dała nam po dupie. Niepilnowany przez moich obrońców Yazdani pociągnął po lewym skrzydle, wrzucił piłkę na długi słupek a tam z bańki pociągnął Matusiak i zwiększył prowadzenie Cracovii. 35 minuta spotkania, Znicz-Cracovia 1:3.
O, teraz to mnie dopiero poniosło! Notatnik poleciał ponownie, tym razem jeszcze dalej. Pieprznąłem z kopa bidon, który ktoś postawił w pobliżu boksu. Ponownie poleciała wiązaneczka, tym razem nieco dłuższa i wzbogacona o kilka nowych inwektyw. Techniczny podbiegł do mnie z ostatnim, jak powiedział, ostrzeżeniem - jeszcze jeden taki numer i polecę na trybuny. Pape Fall, mój asystent, szarpnął mnie i siłą zawlókł na ławkę.
Uspokoiłem się pod koniec pierwszej połowy. Cracovia ruszyła na naszą bramkę, na szczęście powstrzymaliśmy atak i ruszyliśmy z kontrą. Daouda wypieprzył piłkę na przebój, za połową dopadł do niej Chałas i pobiegł na bramkę rywali. Tupalski został z tyłu, Chałas pieprznął po długim rogu z szesnastego metra i dał nam jeszcze cień szansy na dobry wynik. 44 minuta spotkania, Znicz-Cracovia 2:3!
Gwizdek na przerwę. Do szatni najpierw wpadł lotem koszącym mój notatnik, a ja dopiero za nim. Piłkarze usiedli na ławeczkach i spuścili głowy, nikt się nie odzywał.
- Dobra - przerwałem ciszę. - Ja wiem że w chuja cięcie to też zajęcie. Ale wy sobie pogrywacie już na całego! Mówiłem przed meczem, uważać na Ślusarza, uważać na Matusiaka?! Mówiłem! To powiedźcie mi pany, komu ja to mówiłem?! Pieprzyłem to wszystko do siebie? Z nudów?! Co wy tam odpierdylacie, ja się pytam? Udvari, śpisz?! Jak cię przejobię na treningu to momentalnie się obudzisz! Noż kurywa młeć, w członeczki sobie ze mną pogrywacie?! Udvari, robisz wypad z placu, szykuj się na jego miejsce, Radler! Skończyło się dobre, panowie! Gracie w chujki, to ja z wami pogram sobie jutro. Dostajecie kupę kasy za grę, o czym przypominam uprzejmie. Nie za truchtanie po placu i dłubanie palcem w rzyci! Jestem cierpliwym człowiekiem, ale moja cierpliwość ma granicę, a za tą granicą jesteście wy! Wypieprzać mi na plac i pokażcie mi że jeszcze zasługujecie na grę w tym klubie, złamasy kutane!
* * *
Tak. Rozmowa w szatni była płomienna, kwiecista i cholernie motywująca. Jak się tych moich grajków nie zjobie, to nie będzie szans na wynik. 50 minuta spotkania, rzut rożny dla nas wykonuje Kaczmarek. Pięknie zawinięta piłka na drugi słupek, tam skacze do niej Pasteur, uderza piłkę głową i mamy ... 3:3! Remis! Pasteur biegnie przez boisko i niemalże płacze! 50 minuta spotkania 1 kolejki Ekstraklasy, Znicz-Cracovia, 3:3!
Po wyrównaniu Cracovia spuściła z tonu, my, nie będę ukrywał, również. Piłka zaczęła krążyć wolniej i głównie w środku boiska, z obu stron padło kilka niecelnych strzałów, zaczęło wiać nudą. Tuż po wyrównującej bramce wprowadziłem na boisko Rybaczuka - zmienił zmęczonego Niedzielę. W 68 minucie przeprowadziłem kolejną, ostatnią w tym meczu zmianę - na plac za Osolińskiego wbiegł Piotrowicz, bijąc tym samym rekord klubowy, jako najmłodszy debiutujący piłkarz w historii Znicza Pruszków (oraz, przy okazji, Ekstraklasy). Wbiegł na boisko mając lat 16 i 58 dni.
Gdy zanosiło się na spokojny remis, to znów do głosu doszedł Ślusarski. W 78 minucie Goliński zagrał prostopadłą piłkę w nasze szyki obronne, dobiegł do niej Ślusarz i sam na sam z Białkowskim pociągnął technicznie po krótkim rogu bramki. 78 minuta, Znicz-Cracovia 3:4.
Nie pieprznąłem notatnikiem, nie wypadłem z boksu i nie zacząłem przeklinać, ponieważ Pape Fall schwycił mnie potężnie i utrzymał na krzesełku. Ale krew we mnie buzowała potężnie. Gdyby nie mój asystent, to rozpieprzyłbym jak nic pół stadionu i kawałek Pruszkowa. Co za ciecie, te moje grajki! Ileż można wbijać do tych tępych pał - pilnujcie Ślusarskiego, kryjcie Ślusarskiego, cisnąć Ślusarskiego! Jak wielkim trza być debilem, by nie pojąć tak prostych poleceń?!
Na szczęście moje chłopaki zobaczyły co się stało i uznały że nie chcą mieć swojego trenera na sumieniu. W 80 minucie, w odpowiedzi na bramkę krakusów, ruszyliśmy z kontrą i doprowadziliśmy do wyrównania! Prawym skrzydłem pociągnął Rybaczuk, majtnął obrońcę Cracovii, zgrał piłkę w pole karne do Tomka Chałasa, a ten przyjął ją spokojnie i delikatnym podbiciem puścił ją w długi róg bramki strzeżonej przez Łobaczewskiego. Znicz-Cracovia 4:4!
Co za mecz, jak rany bose! Po czwartym golu Cracovii sądziłem że zejdę na zawał, ale to co zaczęło się wyprawiać na placu po remisie - przeszło najśmielsze moje pojęcie. Krakusy wrzuciły kolejny bieg, cholera wie który - setny? Pięćsetny? Mniejsza. W każdym razie gnoić nas zaczęli nieprzeciętnie. Moje chłopaki straciły wiele energii, a tym się zebrało na ataki. Cofnąłem zespół do obrony żeby już nie stracić choćby tego remisu. Sędzia upadł na pysk, ponieważ przedłużył spotkanie o pięć minut! Pięć cholernie długich minut! Czas zaczął płynąć wolniej, przestałem już widzieć to co się działo na placu, patrzyłem tylko na zegarek i odliczałem sekundy do końca. Wraz z końcowym gwizdkiem wybiegłem na boisko i zacząłem się wydzierać, wrzeszczeć jak opętany, tak, jakbym właśnie wygrał mistrzostwo świata! Co za mecz! W szatni nie zdzierałem już gardła, ponieważ zdarłem je sobie do czerwoności. Pogratulowałem piłkarzom debiutu i obiecałem, sobie że przepipcę ich solidnie na treningu, ale już nie dzisiaj... Teraz trzeba się skupić na poprawie naszej gry - za tydzień do Pruszkowa zajeżdża bowiem Lech Poznań, a z nimi będzie o wiele trudniej niż z Cracovią...
w następnym odcinku :
II kolejka Ekstraklasy
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ