Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 2852 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
różne różności
IV kolejka Ekstraklasy
14.08.2010, sobota, godzina 20 :47 Pub „Degustatornia” , Gdynia
- Czego się napijesz? - zapytałem mojego towarzysza, gdy już rozsiedliśmy się wygodnie w loży, w rogu sali.
- Chluśniem sobie po „kelciku” - odparł Kafarski i sięgnął do portfela.
- Schowaj te ciężko uciułane dutki, przyjacielu. Ja stawiam - uśmiechnąłem się i stanąłem w kolejce przy barze. Po kilku minutach siedziałem już na powrót w loży i sączyłem zimnego, jak lesbijka na randce z chłopem, „Kelta”.
- I widzisz, Tomuś - mlasnąłem z zadowoleniem. - Nie udało się tobie ugrać kompleciku.
- Zmartwiony nie jestem, spójrz na tabelę - Kafarski roześmiał się rubasznie. - My jesteśmy na trzecim miejscu, wy na dziesiątym.
- A co to jest za wyznacznik, hę? - udałem zdziwienie. - Dostaliście na początek ogórków, niechcący wrzuciliście Polonii Bytom sześć bramek, Ruchowi dwie.
- Tak, za to wy dostaliście potęgi światowego futbolu - parsknął Kafarski. - Ok, Lech to solidna firma, nie przeczę. Ale dać sobie wbić cztery bramki przez Cracovię? U siebie? Śmiech na sali.
- Zapominasz pan o tym, że Znicz to nie Lechia. Przytoczyć tobie suche fakty?
- A jakie jest pochodzenie tych suchych faktów, hm? - zapytał podejrzliwie Kafarski.
- Tygodnik „Piłka Nożna”, przyjacielu - wyjąłem z torby zmiętolone czasopismo. - Masz, poczytaj sobie w wolnej chwili. A ja nie muszę chyba Tobie przypominać że debiutujemy w Ekstraklasie, prawda? A więc to raz. Wy gracie w Ekstraklasie trzeci sezon, jeśli liczyć od awansu. Jak to było? Dwunaste i czternaste miejsce?
- Dwunaste i trzynaste - poprawił Kafarski.
- No to trzynaste. Masz zespół ograny w Ekstaklasie, ja zacząłem pracę w pierwszoligowym średniaku. Dostrzegasz różnicę?
- Nie rób ze mnie jełopa, Piter. Nie zapomnij również porównać renomę klubów, wpływy od sponsorów, wielkość stadionu, miasta. Ja to wszystko wiem, ale podroczyć się przecież można - Kafarski upił łyka. - Myk polega na tym, jakie cele sobie stawiacie. Ode mnie, między nami mówiąc, zarząd wymaga miejsca w czubie tabeli. A ty zapewne masz walczyć o utrzymanie, więc pracujesz pod niewyobrażalnie mniejszą presją niż ja.
- Co prawda to prawda. Jeśli spadnę z łomotem do Unibet pierwszej, to nikt mnie na zbity pysk nie wyrzuci. Poza tym, Znicz to dla mnie swego rodzaju maskotka, bez urazy dla kibiców tego klubu, oczywista. Najważniejsza jest dla mnie reprezentacja. Ale mchem bym obrósł, gdyby było to moje jedyne zajęcie, dlatego zdecydowałem się poprowadzić również Znicz.
- Tak, pamiętam jak się światek futbolowy śmiał z twojej decyzji - Kafarski zamknął na moment oczy. - Zazdroszczę tobie tej kadry. Hiszpania... Ech... Aż dziwne, że nie jesteśmy teraz na muszce obiektywu jakiegoś dziennikarzyny od siedmiu boleści. „Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii spija piwo w pubie, w towarzystwie menedżera Lechii Gdańsk”, taki nagłówek mógłby podnieść sprzedaż „Faktów” lub „SE”.
- W rzyć mnie cmoknąć mogą. Na początku faktycznie miałem przejebane jak w ruskim czołgu, teraz się uspokoili. Wiesz ile razy zmieniałem numer telefonu? Sześć. Gnoje potrafili dzwonić nawet o czwartej w nocy. I to hiszpańscy, kurwa ich mać, żurnaliści. I dzwoni taki, proszę ja ciebie, szwargoli tym swoim espaniolskim - przerwałem by zalać gardło. - Wali te swoje si, sza, sra. A ja wciąż zaspany w trąbę, ma się rozumieć.
- I co mu powiedziałeś? - zaciekawił się Kafarski.
- Żeby poszedł się jebać, ot co.
- Zrozumiał?
- Słów zapewne nie, ale to że się rozłączyłem mogło już mu dać do myślenia. Wyłączyłem telefon i uderzyłem dalej w kimono. Jakoś dwa dni później dostałem faks od znajomego z Majorki. Okazało się, że ów dziennikarzyna nagrał tę wypowiedź, znalazł jakiegoś tłumacza, dowiedział się co rzekłem i obsmarował mnie w ichnim odpowiedniku „Piłki Nożnej”. Wyszedłem na gbura, prezes ZPNu wezwał mnie na dywanik, generalnie musiałem się tłumaczyć i obiecać że będę miły w kontaktach z prasą. Teraz jestem spokojniutki jak myszka, ale telefon, ustawiony na cichy profil, wieczorem ląduje w szufladzie.
- W takim wypadku zazdroszczę już tobie zdecydowanie mniej - Kafarski spojrzał na zegarek. - Wczesna godzina... To co, druga kolejka?
- Możesz postawić - zgodziłem się łaskawie.
16.08.2010, poniedziałek, godzina 12 :26 - boisko treningowe Znicza, Pruszków
- Niedziela! Ty się nie baw w drybling, tylko zacznij podawać! - krzyknąłem do swojego skrzydłowego, który od początku meczu kontrolnego traci piłkę w bezsensownych próbach dryblingu. - Drugi Łobodziński, cholera jasna!
- Pisać notka? - zapytał uprzejmie Pape Fall, mój asystent.
- Pisać notka... Tfu! Tak, notuj pan. Niedziela, opierdol.
- W ta niedziela?
- Ten! TEN Niedziela - westchnąłem ciężko. - Kto ciebie uczy polskiego?
- Anastassowa - Fall wzruszył ramionami. - Chodzi topornie.
- Idzie topornie - poprawiłem odruchowo. - I tak wypada mi pogratulować. Łapiesz pan szybciej nasz język, niż moi piłkarze taktykę.
- Dżękuje - Fall uśmiechnął się szeroko. - Sze sztaram.
- Sze sztaraj, sztaraj - zażartowałem. - Za piętnaście minut skończ pan tę szopkę i przegoń młodzież po parku.
- Po dwóch?
- Nie parami, tylko po parku. Mam robotę papierkową i przez najbliższe dwie godziny będę przerzucał makulaturę. W nagłych przypadkach dzwonić.
- Oui, boss.
- Tak, tak, łi, łi - klepnąłem go w plecy i ruszyłem do budynku klubowego.
* * *
20.08 wyjazd z Polonią Warszawa, 25.08 wyjazd z Zagłębiem Sosnowiec w Pucharze Polski, 28.08 w domu z Ruchem Chorzów - oto lista najbliższych i ostatnich już spotkań w sierpniu. Wrzesień zacznę ciekawie, mianowicie od meczów EME, z Luksemburgiem i Irlandią Północną. Znowu będę zalatany jak ostatnia kurwa, za przeproszeniem. W takich właśnie chwilach mam ogromną ochotę jobnąć w piździec pracę w Zniczu. Tylko że wtedy byłbym zalatany jeszcze bardziej, oglądając mecze moich hiszpańskich podopiecznych na całym kontynencie. Z dwojga złego wolę więc sprawy pozostawić tak jak są. Eliminacji zawalić nie mogę, ME2012 w Polsce i na Ukrainie to dla mnie bardzo ważny sprawdzian umiejętności i, prawdopodobnie, może to być odskocznia do pracy w jakimś mocnym klubie, może nawet i w Walencji, o czym w skrytości ducha marzę. Ale to pieśń przyszłości. Teraz jest Znicz i walka o utrzymanie w Ekstraklasie. Odpaliłem laptopa i wziąłem się za przeglądanie statystyk z gry Polonii Warszawa w pierwszych trzech kolejkach Ekstraklasy.
Pierwsza kolejka - wyjazd do Chorzowa na mecz z tamtejszym Ruchem. Wynik 1:1, bramkę dla Polonii strzelił już w trzeciej minucie Adam Banaś. W tym spotkaniu Polonia zagrała słabo, nie potrafiła ugrać przewagi, a całe spotkanie, generalnie, było nudne jak nowe „Koło fortuny”. Pomoc ospała, atak niemrawy, jedynie obrona zaprezentowała się od jak najlepszej strony. Może to dlatego iż menedżer Polonii, Dusan Radolski, ustawił zespół bardzo defensywnie, w formacji 4-1-4-1, koncentrując się głównie na rozbijaniu równie niemrawych ataków Ruchu (formacja defensywna, 4-2-2-2). Dlaczego Radolski zagrał tak asekuracyjnie, nie mam pojęcia. Przecież zespół ma solidny, należący do czołówki ligi.
Druga kolejka - Polonia podejmowała Cracovię. Również formacja 4-1-4-1, wynik meczu 1:0 - gola na wagę trzech punktów zdobył czterokrotny reprezentant Chile, Fernando Meneses (zakupiony w sezonie 2009/10 za 1.200.000 złotych ze słynnego zespołu Colo Colo Santiago), skrzydłowy. Skończyło się więc na jeden do zera, gdzie spokojnie mogło paść jeszcze kilka bramek dla gospodarzy. W tym spotkaniu Cracovia oddała dwa (sic!) strzały, w dodatku niecelne. Polonia - 16 strzałów, 3 w bramkę. Reszta poszła panu Bogu w okno, za trybuny, lub cholera wie gdzie jeszcze. Sytuacje strzeleckie na potęgę marnował Filip Ivanovski (6 strzałów, 0 celnych), który rozegrał kiepskie zawody.
Trzecia kolejka - wyjazdowy mecz z Górnikiem Łęczna wygrany 3:1. Formacja 4-1-4-1, bramki strzelili Fernando Meneses, Jarosław Lato i Amine Abbes. Ten ostatni to bardzo ciekawy obrońca, wypożyczony przez Polonię do końca roku z tunezyjskiego zespołu Club Sportif Sfaxien. Wysoki, szybki, świetny w defensywie. Stołeczny zespół zagrał tym razem niemalże bezbłędnie, świetnie w obronie, pomysłowo w linii pomocy. Na ataku biegał troszkę osamotniony Daniel Gołębiewski, ale udało mu się oddać dwa groźne strzały które, nie bez wysiłku, obronił golkiper gospodarzy, Jakub Wierzchowski.
Po trzech kolejkach Polonia okupuje w tabeli miejsce piąte. Bilans bramkowy 5-2 nie rzuca na kolana, ale nie jest również powodem do wstydu. Ciężko będzie jak cholera, więc mam ponownie zagwozdkę jak zagrać - defensywnie, licząc na kontrę, czy z ułańską fantazją zaatakować od pierwszej minuty? Pierwsze brzmi rozsądnie, drugie jak wariactwo - ale może tej odrobinki szaleństwa zabrakło nam w trzech pierwszych meczach sezonu? Mam więc o czym rozmyślać w ciągu kilku najbliższych dni. Z ustaleniem składu poczekam do czwartku - wtedy to będę wiedział czego mam się spodziewać zarówno po moich kopaczach, jak i po grajkach Polonii. Pomocnym też może się okazać raport, który do czwartku właśnie ma zostać sporządzony przez skauta Łukasika.
19.08.2010, czwartek, godzina 10:12 - gabinet menedżera klubu Znicz Pruszków
Intensywne pukanie do drzwi wyrwało mnie z zadumy. Rozejrzałem się po gabinecie lekko nieprzytomnym wzrokiem . Po krótkiej chwili ciszy pukanie się powtórzyło.
- Wejść - rzekłem.
Do gabinetu wsunął się nieśmiało mój skaut, Łukasz Łukasik, pseudonim „Łukaszek”.
- Panie szefie, raport o Polonii - Łukasik pomachał plikiem kartek formatu A4.
- Zamknij pan drzwi i zaparkuj - wskazałem mu fotel stojący naprzeciwko mnie, po drugiej stronie biurka. - I jedź pan z tym koksem.
- Mam przeczytać ten raport? - zdziwił się skaut.
- Bardzo proszę. Stanowi to jakiś problem dla pana?
- Nie... Tylko się nie spodziewałem. Ja... - zaciął się na moment. - Nie mam zbyt dobrej dykcji, więc, eee...
- Słuchaj pan - lekko pochyliłem się do przodu. - Ja nie wymagam od pana dykcji aktora teatralnego. Nie chcę również by w gejowski sposób modulował pan głos jak gros dziennikarzy radiowych. Po prostu czytaj mi pan ten raport i tyle. Powiedzmy iż tak, jak czyta się dzieciom bajkę na dobranoc.
- Hm, dobrze, szefie - Łukasik odkaszlnął. - A więc... Dawno, dawno temu...
- To była ironia.
- A, no tak... Khmm.. Hmm... A więc... Przewiduję, sądząc po tym co udało mi się dowiedzieć z, eee, pewnego źródła, iż Polonia jutro nie zagra w ustawieniu 4-1-4-1, tylko w ofensywniejszym 4-4-2.
- A to ciekawe - mruknąłem. - Proszę kontynuować.
- Eee... Tyle jeśli chodzi o formację. Ciężko dokładnie powiedzieć jak zagrają, ale na treningach ćwiczyli krótsze podania, grę kombinacyjną, z klepki, czyli szykują ofens.
- Zupełnie możliwe. Podobnie zagrali końcówkę meczu z Łęczną. Sprytny ten Radolski, sprytny.
- Gdybym miał zgadywać kogo wystawi na tem mecz od pierwszej minuty, to byliby to Sebastian Przyrowski, Radek Mynar, Błażej Telichowski, Adam Banaś i Amine Abbes na obronie. W pomocy bankowo Jarek Lato, poza tym, być może, Michał Ciarkowski, Łukasz Trałka, Łukasz Piątek. Przy założeniu że zagrają na dwóch napastników, to będą to Daniel Gołębiewski i Filip Ivanovski.
- Lub Milan Nikolic, ten młody Serb.
- Bardzo prawdopodobne, szefie - zgodził się Łukasik. - Kogo Radolski posadzi na ławkę nie wiem, zbyt duża liczba niewiadomych.
- To się akurat rozumie samo przez się. Hmm - zastanowiłem się. - Mam do pana prośbę, panie Łukasik.
- Zamieniam się w słuch, szefie.
- Weźże pan ten raport i czytnij go chłopakom po dzisiejszym treningu, ok? Tylko nie tak skrótowo jak mnie. Dodaj pan tam troszkę szczegółów o stylu gry Polonii i o indywidualnych wadach i zaletach ich piłkarzy. Niech sobie to nasi chłopcy poprzetrawiają w główkach, może im się bardzo przydać ta wiedza.
- Jasne, szefie - Łukasik podniósł się z fotela. - Czy to wszystko?
- Tak, nie mam żadnych uwag ponad to. Aha - zatrzymałem go w połowie drogi do drzwi. - Niech pan nie trzaska drzwiami. Pana poprzednik miał taki niemiły zwyczaj.
- Postaram się to zapamiętać - odparł Łukasik i wyszedł niemalże bezgłośnie.
20.08.2010, piątek, godzina 17:19 - stadion przy ul. Konwiktorskiej, Warszawa
- Dzień dobry państwu. Ze stadionu Polonii Warszawa, przy ulicy Konwiktorskiej, witają państwa serdecznie Jachym Eroto - Eroto lekko się ukłonił. - Oraz przewodniczący Krajowej Rady Oszołomienia Słuchaczy Przez Media, w skrócie KROSPM, pan Jarosław Kreciński.
- Dzień dobry - Kreciński uśmiechnął się krzywo.
- Już za niecałe pół godziny będziemy świadkami spotkania czwartej kolejki Ekstraklasy, pomiędzy Polonią Warszawa a Zniczem Pruszków. Czego możemy się spodziewać, panie przewodniczący?
- Przede wszystkim dobrej postawy gospodarzy, którzy są przecież gospodarzami.
- Bardzo celna uwaga, naprawdę.
- Dziękuję. Chyba wiem jaki jestem inteligentny - Kreciński dumnie wypiął pierś.
- Tak, to widać. Gołym okiem, że się tak wyrażę - Eroto uśmiechnął się na myśl o pewnym mężczyźnie, z którym spędził wczoraj upojny, i to dosłownie, wieczór. Szybko jednak wymazał ten widok ze swoich myśli i skierował siłę swojego umysłu z powrotem na stadion. - Po raz kolejny nie dopisała pogoda. Chłodno, zaledwie pięć stopni, nawet moje sutki to odczuwają.
- Ta niska temperatura może wpłynąć ujemnie na wysokość temperatury - zaopiniował Kreciński.
- A ta opinia może wpłynąć ujemnie na umysły słuchaczy - mruknął Eroto ale tak, by nie usłyszał tego Kreciński. - Dzisiejsze zawody poprowadzi Hubert Siejewicz - dodał już głośniej - arbiter urodzony w Białymstoku. Świetnie poradził sobie w spotkaniu Cracovia - Korona Kielce i zasłużenie otrzymał bardzo dobrą notę.
- Miałem przyjemność być na tyn meczu - wtrącił się Kreciński. - Siedziałem w loży honorowej, z kolegami z Krajowej Rady Oszołomienia Słuchaczy Przez Media.
- I jak się panu podobało to spotkanie?
- Nie wiem, nie patrzyłem.
* * *
- Na boisku widzimy już jedenastki obu zespołów, a realizator za moment umieści plansze z formacjami wyjściowymi. A oto i one...
- Jestem zaskoczony ustawieniem Polonii - Eroto spojrzał w notatki. - Po raz pierwszy w tym sezonie trener Radolski ustawił zespół w formacji 4-4-2. Do tej pory grał ostrożnie, wręcz zachowawczo. Możemy spodziewać się dzisiaj bardziej ofensywnej gry w wykonaniu zespołu gospodarzy. Pewną ciekawostką jest fakt, iż na boisku znowu spotykają się Piątek z Niedzielą.
- Dziś jest piątek? - zdziwił się Kreciński. - Ale mi zeszło...
- Przepraszam, mamy jakieś problemy techniczne - rzucił szybko Eroto i wyłączył mikrofony. - Panie Kreciński. Jeśli jesteś pan tutaj tylko po to, żeby tak pierdolić od rzeczy, to od razu się pan ubierz i spieprzaj pan.
- A cóż to za słownictwo, proszę pana? Co pan sobie wyobraża?
- To, co ja sobie wyobrażam, to nie pański zasmarkany, heteroseksualny interes - Eroto zapiszczał z irytacją. - Nie wiem kto pana zaprosił na to stanowisko komentatorskie, ponieważ, niestety, ja nie mam na to wpływu, ale chcę żeby zamknął pan jadaczkę, jeśli nie masz pan nic ciekawego do powiedzenia.
- Jestem cenionym przewodniczącym Krajowej Rady Oszołomienia Słuchaczy Przez Media, proszę pana. Wszystko co mówię jest ważne i ciekawe - Kreciński uniósł do góry wskazujący palec. - Ja mam szerokie plecy, proszę pana. Wielcy tego kraju dzwonią do mnie i zapytują o moje zdrowie, proszę pana. Sam pan prezydent Komorowski dzwoni do mnie raz w tygodniu i zapytuje czy ze mną aby wszystko w porządku, proszę pana.
- Akurat to mnie nie dziwi. Powiem krótko, panie przewodniczący rady oszołomów...
- Krajowej Rady Oszołomienia Słuchaczy Przez Me...
- Won! - krzyknął Eroto. - Poszedł mi won, ty ubeku wolnomularski, paszoł won, ty spasiona łajzo sakramencka!
- Ratuuunkuuuuu!!! Luuudzieeee!!! Pedały mnie bijooooo!!! - zdążył jeszcze krzyknąć Kreciński, po czym został wyprowadzony ze stadionu w asyście dwóch rosłych panów, na których ramionach dumnie i na czerwono lśniły odblaskowe opaski z napisem „OHRONA”.
* * *
- Rurku, Rurku? - Eroto połączył się ze studiem kanału sportowego „Bramka i kratka”. - Ruuurku?
- Tak, panie Eroto? - po krótkiej chwili zgłosił się Imienisław Rurek, asystent Jachyma Eroto.
- Dwie sprawy. Po pierwsze. Stół znowu był rano brudny, Rurku. Jak już robisz na nim te swoje rozpaćkane kanapki z jajkiem, to chociaż go przetrzyj gdy skończysz.
- Jasne, panie Eroto.
- Druga sprawa. Znajdź mi szybko Grzegorza Wiosnę i przyślij go do mnie, do boksu komentatorskiego.
- To ten facio od betonu w proszku?
- Ten sam. Znajdź go, przytargaj go na Konwiktorską i niech nie zadaje żadnych pytań.
- Jasne, szefie.
- Aha. Jeszcze jedno, Rurku.
- Tak?
- Kup po drodze dwie połówki Finlandii. I zapojkę.
- Ogórki?
- Nie, dziękuję. Przyjemności dopiero wieczorem.
* * *
- Przepraszam państwa za przerwę. Kłopoty techniczne za nami, możemy spokojnie powrócić do meczu. Ze względu na zły stan zdrowia pan Kreciński nie jest już tutaj ze mną. Czekamy teraz cierpliwie na pana Grzegorza Wiosnę, który zastąpi pana Krecińskiego... A tymczasem mija już piąta minuta spotkania i wciąż nic się nie dzieje - Eroto przerzucił stronę w swoim notatniku. - Korzystając z okazji chciałbym przypomnieć o trwającym w trakcie meczu konkursie telefonicznym. Pytanie brzmi „co ma wspólnego chomik z matą?”, a odpowiedzi mogą państwo udzielić pod numerem telefonicznym 1771. Koszt połączenia to dziewięć złotych, plus podatek. Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału, do wygrania jest bowiem dziesięć nagród o łącznej wartości 100 złotych, jest więc o co grać, mili państwo. A tymczasem w ataku Polonia. Patrzę na zegarek, mija już siódma minuta spotkania, Znicz w defensywie. Lato... Ciarkowski... Iiiii... Świetna, bardzo pewna interwencja Białkowskiego. Szybko wyprowadza piłkę, przyjmuje ją Anastassowa. Rajd po prawym skrzydle, wślizg Ciarkowskiego... Aut dla Znicza. Mamy tutaj, póki co, mecz walki. Cios za cios, niestety w gardę. Ale pochwalić należy zaangażowanie obu zespołów. Niewiele się dzieje pod kątem emocji, za to wiele jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę autów.
* * *
- Mija dwunasta minuta spotkania. Stan meczu remisowy, przy piłce Znicz... Kłos rusza do przodu, dobrze prowadzi piłkę wzdłuż linii bocznej boiska. Wysokość pola karnego, wrzutka... Osoliński... I... Piłka przelatuje tuż nad bramką. Bardzo dobra akcja w wykonaniu gości. Nawet stąd jest widać strach w oczach bramkarza Polonii, Przyrowskiego - Eroto upił łyka wody. - W odpowiedzi Polonia. Gołębiewski kiwką mija obrońcę Znicza, Anastassowa interweniował bardzo niepewnie. Wślizg Daoudy... Faul! 18 metr, do piłki podchodzi Ciarkowski. Strzał... Daleko od bramki.
* * *
- 15 minuta meczu. Przy piłce Trałka. Podaje do Ivanovskiego, który jest już na połowie rywali. Ivanovski zgrywa piłkę na skrzydło, do Ciarkowskiego, ten odgrywa do Ivanovskiego. Piłka wędruje szybko, na pierwszy kontakt, trafia teraz na osiemnasty metr, do stojącego tam bez asysty obrońców Gołębiewskiego. Szybka klepka do Jarosława Laty, strzał techniczny w krótki róg i ... gooooooooool!!! 16 minuta meczu Polonia - Znicz, 1:0!!! Jarosław Lato daje prowadzenie Polonii! Świetna akcja, proszę państwa, świetna akcja! Zobaczmy to jeszcze raz!
- Patrzę na ławkę Znicza, menedżer gości siedzi wyraźnie zły. Zapewne inaczej to sobie wyobrażał. Na trybunach mamy około pięć tysięcy kibiców, z czego kilkuset to zapewne kibice Znicza. O, widzimy transparent z napisem „Sędzia ch...”, zupełnie niezrozumiałe, przecież nie można mieć zastrzeżeń do pracy pana Siejewicza.
* * *
- Spoglądam na tablicę wyników, zbliża się dwudziesta minuta meczu. Jest już tu ze mną pan Grzegorz Wiosna. Dzień dobry, panie Grzegorzu.
- Dzień dobry państwu, dzień dobry paniom, dzień dobry panom, dzień dobry innym płciom - Wiosna uśmiechnął się z wielkim zadowoleniem. - Cieszę się ogromnie że mogę tu dziś z panem polewać... E, przepraszam, obserwować mecz, panie Eroto.
- Ja również się cieszę, panie Grzegorzu. Ale spójrzmy, rzut rożny dla Polonii egzekwuje Lato... Wrzutka w pole karne... Piłkę wywalczył Banaś, drybluje, mija Niedzielę... Niedziela przesypia kolejny z rzędu mecz... Wślizg Niedzieli... Karny!!! Rzut karny, proszę państwa, pan Siejewicz wskazuje na jedenasty metr!
- Aż się chce zanucić „to ostatnia Niedziela” - ucieszył się Wiosna.
- Podejrzewam że menedżer Znicza nuci teraz bardziej niecenzuralne przyśpiewki pod adresem Niedzieli. Rzut karny wykonuje Jarosław Lato. Ustawił piłkę... Białkowski tańczy na linii, ale daleko mu do klasy Jurka Dudka.
- Tak, Dudek był zdecydowanie bardziej gibki w biodrach.
- I więcej machał rękoma. Lato, krótki rozbieg... Gol! Proszę państwa, 20 minuta meczu, Polonia - Znicz, 2:0! Druga bramka Jarosława Laty w tym meczu! Obejrzyjmy powtórkę tego strzału...
- Lato w lewo, Białkowski w prawo. Cóż za dziwne tango w polu karnym! Szykuje się dzisiaj ostre zalewanie Znicza!
- A właśnie, panie Eroto. A propos zalewania... - mruknął Wiosna.
* * *
- 27 minuta meczu. Zbliża się kolejne rozlanie... - Eroto chrząknął. - Podanie. Piłkę prowadzi Abbes. Podanie do Trałki, ten do Gołębiewskiego... Przechwyt! Anastassowa zagrywa piłkę na połowę rywala, przyjmuje ją Pasteur! Jest już przed polem karnym, goni go Abbes. Pasteur... Pasteur uderza w krótki róg... Przyrowski nie sięga piłki... Jeeeest, goooooool!!! Proszę państwa, Znicz strzela bramkę, 29 minuta, Polonia - Znicz, 2:1!!! Pasteur strzela swoją czwartą bramkę w tym sezonie! Proszę spojrzeć raz jeszcze, cóż za precyzja i spokój!
- Świetna akcja - mruknął Wiosna. - Bardzo dobrze zaprezentował się również bramkarz gości, Białkowski, który po golu wzniósł ręce do góry. Widać że cieszy go ta bramka, widać że jest dobrym duchem zespołu z Pruszkowa. O, teraz już nie widać.
* * *
- Mijają kolejne kieliszki... Znaczy, minuty. W ataku głównie Polonia, Znicz zepchnął się do defensywy - Eroto poprawił słuchawki.
- Polonia zepchnęła Znicz do defensywy - poprawił Wiosna. - Dziwnie zachowuje się dzisiaj menedżer gości. Pamiętamy go przecież jako trenera który żywiołowo reaguje na boiskową sytuacje.
- Na przykład w trakcie zremisowanego przez Hiszpanię meczu z Estonią. O ile dobrze pamiętam, to kopał wtedy bidony.
- Jeden prawie trafił kibica - Wiosna pokiwał głową.
- Tak, Kubica to klasowy kierowca. Spójrzmy na zegarek, zbliża się 45 minuta spotkania. Tak. Gwizdek pana Siejewicza, zawodnicy schodzą do szatni, a my usłyszymy się w drugiej połowie meczu - Eroto wyłączył mikrofon. - To jak, Grzesiu. Jedziem drugą połówkę?
- No, czas najwyższy! - Wiosna zatarł ręce, po czym stuknął łokciem w denko butelki.
* * *
Do szatni wpadłem jak wkurwiona burza lub wcielenie furii. Albo jedno i drugie.
- Co jest?! - zapytałem. A wkurw rósł z każdą sekundą. - Co tam się działo na placu?! Niedziela! Chłopie, czy tobie trzeba wszystko rysować byś zrozumiał? Mam ci narysować jak cię kopię w dupę?
- Przepraszam szefie - Niedziela zwiesił smętnie głowę.
- W rzyć sobie wsadź przeprosiny! Drugi mecz z rzędu - z rozmachem kopnąłem walający mi się pod butem bandaż. - Siedziałem spokojnie przez całą pierwszą połowę. Pan Fall krzyczał wyraźnie co macie grać!
- Szefie, ciężko jest się skupić na grze i na odszyfrowywaniu poleceń pana Falla jednocześnie - mruknął Chałas.
- Dupa nie wytłumaczenie! - warknąłem. - Do odstrzału Kłos, Radler, Niedziela, Kaczmarek, Chałas. A ja mam tylko trzy zmiany! Dobra, ludki złote. Wychodzicie na plac w tym samym składzie. Każdy ma trzy minuty na pokazanie mi że grać potrafi. Pierwsza łajza która da rzyci po całości, robi wypad z boiska w 48 minucie. Zrozumieli?
- Tak jest!
- A ty, Niedziela?
- Tak, szefie, zrozumiałem.
- Więc wypierdalać na boisko.
* * *
- Witamy po przerwanej półówce - Eroto zawiesił głos. - Hmm. W drugiej połowie spotkania witamy.
- Jesteśmy szczęśliwi że możemy powiedzieć o naszym szczęściu - dodał Wiosna.
- Zmiana w zespole Polonii, widoczna nawet stąd. Z boiska schodzi Abbes, na jego miejscu pojawił się Piotr Dziewicki.
- Bardzo ciasne, znaczy dziewicze, nazwisko - zauważył Wiosna.
- Faktycznie - zainteresował się Eroto. - Będę musiał bliżej się przyjrzeć panu Dziewickiemu.
- Polonia kontynuuje swoje ataki z pierwszej połowy, Znicz zepchnięty niemalże na trybuny.
- Gdyby nie trybuny, to nawet i dalej.
- Autentyczny fakt.
- 48 minuta meczu, menedżer Zacharow ściąga z boiska Radlera, który nie rozegrał dziś najlepszego spotkania. Na boisko wbiega Tamas Udvari, antybohater meczu z Cracovią. To jego szansa by ponownie wkraść się w łaski swojego menedżera.
- Zobaczymy czy mu się to uda - Wiosna pokiwał głową.
* * *
- 53 minuta spotkania - Eroto czknął w rękaw. - Przepraszam. Kłos wyrzuca piłkę z autu, lecz przechwytuje ją Mynar. Zagranie do Banasia. Ten wypatrzył biegnącego przed polem karnym Znicza Gołębiewskiego. Gołębiewski przyjmuje piłkę, wkręca w ziemię Daoudę, strzela... Jeeeest! Goooool!!! Proszę państwa, cóż za piękna bramka! 53 minuta, Polonia - Znicz, 3:1! Strzelcem bramki Gołębiewski! Spójrzmy na powtórkę, warto to zobaczyć jeszcze raz...
- Świetnie zachował się Gołębiewski, cudowny strzał, sprzątnął, można powiedzieć, pajęczynkę - Wiosna cmoknął z podziwem. - Świetnie. Brawo.
* * *
- Mamy zmiany w zespole gości. Menedżer Zacharow i tak, moim zdaniem, czekał zbyt długo. Z boiska schodzą Niedziela i Chałas, w ich miejsce zobaczymy Mikołaja Rybaczuka i Kingsleya Ikpotora. Chałas gra z meczu na mecz coraz gorzej, za to Nigeryjczyk dostaje kolejne szanse by pokazać co potrafi - Eroto spojrzał w notatki. - Z Lechem wszedł w 69 minucie meczu, z Lechią wszedł w 66 minucie i zdążył strzelić bramkę.
- Nie jest to typowy dżoker, ale widać potencjał, spory potencjał tego zawodnika.
- Jak by nie było, to 181 centymetrów i 75 kilogramów owego potencjału - Eroto pokiwał głową. - Jak to rzekł pewien Indianin w pewnym filmie - klasa koń.
- Żeby tylko nie posądzili pana o rasizm, panie Eroto.
- Rasizm? W Polsce? - zdziwił się Eroto. - Nie może być. 54 minuta spotkania, przy piłce Ekwueme, rozgląda się. Piłka trafia do Osolińskiego, ten zgrywa na kontakt do Ekwueme. Grają w dziadka z pomocnikiem Polonii, Trałką. Ekwueme dogrywa piłkę do Pasteura. Pasteur rozpędza się ale widzi że na wolne pole wychodzi Ikpotor. Świetne podanie, Ikpotor jest już w polu karnym, Przyrowski zaspał... Ikpotor strzela w krótki róg... Jeeeeest! Goooooool!!! Proszę państwa, jest kolejna bramka dla zespołu z Pruszkowa! Cóż za spokój, świetne wejście Ikpotora! Chałas może powoli się żegnać z pierwszą jedenastką! 55 minuta meczu, Polonia - Znicz, 3:2! Bramkę strzela Ikpotor, proszę zobaczyć...
* * *
- Corazzzto trudniej o bramki - Eroto czknął w rękaw, któryś już raz. - Mamy... Eee... Która godzina?
- 74 minuta - Wiosna na moment odzyskał pełną przytomność umysłu. - Polonia atakuje, zobacz pan.
- Faktycznie - Eroto poprawił się na krzesełku. - Idą sobie po Znicz.
- Na Znicz.
- Na Znicz. Przy piłce Lato. Długie, ooo, patrz pan jak długie podanie podał.
- Do Gołębiewskiego aż. To będzie jak nic z piętnaście metrów?
- Lepiej nawet - Eroto uruchomił szybką powtórkę. - Szesnaście.
- Szesnaście? A więc klasa podanie. Gołębiewski zbiega do boku... Centra w pole karne... Ivanovski skacze nad Udvari, uderza piłkę głową... Jest! Gooooooo... Khe, khe, khe, ooool.... Proszę państwa, mamy wynik cztery do dwóch dla...
- Polonii - podpowiedział usłużnie Wiosna.
- Tak. 75 minuta, Polonia - Znicz, 4:2! Strzela bramkę Ivanovski, Filip! Zzzzobaczmy my to, o...
- O, to to - Wiosna zaklaskał radośnie. - To właśnie jest to.
- Widzieli? No to niech zapamiętają. O.
* * *
- Osstatni? - zdziwił się Wiosna.
- Nie, jeszcze jest, lej pan - Eroto poluzował krawat. - Ciepło się robisięzrobiło?
- Coś w ten deseń...
- O, Polonia znowu atakuje. Nudny jest ten mecz dzisiaj. Ile razy można mówić że Polonia atakuje? Ale atakuje. Piłkę prowadzi Lato, krótkie podanie w pole karne do Gołębiewskiego... Co zrobi Gołębiewski?
- Strzeli?
- Strzela! Gołębiewski... Goooooooooool!!! Tak jest, gol, bramka, proszę państwa. Widzieli to państwo? Pewnie tak, ale potwierdzam, jest kolejny gol dla Polonii! Co za mecz, ludzie, pany, co za mecz! Trzy minuty minęły i kolejny gol! 78 minuta, Polonia - Znicz, 5:2! Gołębiewski! Prawdziwy pogrom, prawdziwa porażka...
- Porażka, fakt - Wiosna ze smutkiem odłożył pustą butelkę do torby.
- Znicza - dokończył smutnie Eroto. - Zobaczmy jeszcze raz tę bramkę...
- To już raczej jest po wszystkim... A może sklep? - zapytał z nadzieją w oczach Wiosna.
- A kto pójdzie?
- Proszę państwa, już po wszystkim.
* * *
- Dziś smutni są kibice Znicza.
- Mnie również się ten smutek udzielił - Wiosna westchnął ciężko nad skończoną wódką. - Ale zobaczmy...
- Daouda fauluje! Ma już żółtą kartkę na koncie - Eroto wychylił się do przodu. - Co zrobi pan Siejewicz? Druga żółta kartka! Daouda wylatuje z boiska! 85 minuta meczu, Znicz będzie grał teraz w dziesiątkę!
- Teraz jest już po ptakach, raczej.
- Raczej tak, ale może Polonia jednak strzeli coś jeszcze.
- Samobój?
- Bez żartów.
* * *
- Końcowy gwizdek, proszę państwa - Eroto wyłączył laptopa. - Koniec meczu czwartej kolejki Ekstraklasy. Znicz na kolanach i ssie. Hmm. Znicz zdmuchnięty.
- I to mocno zdmuchnięty, nie wiem jak się podniosą po takim laniu.
- Ja również nie wiem - Eroto pokiwał głową. - Bezlitosna była dzisiaj Polonia, zero litości.
- A nawet mniej niż zero.
- Za to nie więcej niż pięć.
- Fakt.
* * *
Pieprzę to, pomyślałem. Siejewicz gwizdnął na koniec spotkania, a ja ruszyłem do wyjścia ze stadionu. Nie chcę dziś z nikim rozmawiać. Wyłączyłem telefon. Wsiadłem do auta. Ruszyłem z piskiem opon ze stadionowego parkingu i po chwili gnałem już do Pruszkowa. Postanowiłem że przejebię moich ogórków na jutrzejszym treningu. Dam im tak popalić, że w niedzielę będą chodzić o kulach. I kopnę Niedzielę w dupę, by poprawić sobie humor.
Ogłoszenia parafialne
Dziękuję wszystkim za uwagę. Zapraszam do sondy. Do przeczytania (co się okaże).
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ