Serwus. Właściwie z owym manifestem to wyskakuję jak diabeł z kuferka, niespodziewanie - po wielu dniach (miesiącach) bez żadnych wpisów (depesz nie liczę) i udzielania się na CM Revolution. Często tak mam - wpadam w sen zimowy, który trwa także latem, jesienią czy wiosną, co też idealnie pokazuje, jaki to ze mnie nieogarnięty paradoks. W międzyczasie pogrywam we wszelakie eFeMy (od 2008 do 2014), CeeMy (97-98, 2001-02) oraz okazjonalnie czyham na okazję by o czymś napisać (jak na przykład o moim odejściu z CMRev, które się nie udało, gdyż od początku było nastawione na porażkę).
W ramach walki z nudą i kolejnymi sezonami
Arką Gdynia (FM13) oraz
Legią Warszawa (FM14) - plus dziesiątkami innych gier - odpaliłem sobie plik zmontowany przez moich kolegów z serwisu. Plik ten dodaje do
Football Managera 2014 niższe klasy rozgrywkowe w najlepszym piłkarsko zakątku świata - znaczy się w Polsce i zapewne jest Wam dobrze znany.
Przy moim poprzednim podejściu do niższych lig w
FM14 wybrałem sobie
Gryf Wejherowo - poprowadziłem ich w kilkunastu spotkaniach i złapała mnie nudność. Coś nie "zażarło", nie wgryzłem się. Wyniki były, zespół - poskładany jak Kubica po wypadku, dawał radę. Nie było w tym wszystkim magii, wiecie - tego czegoś co powoduje, że załącza się syndrom "jeszcze jednego meczu". Pomaszowałem więc batona "kontynuuj", pomaszowałem - po czym z wielką radością wyrzuciłem tegoż sejwa w pizdjec.
Wróciłem do
Arki (sezon 2023-24), następnie przeskok na
Legię (piąty sezon męczarni w Lidze Mistrzów), miźnięcie się ze
Swansea City (FM08), Tsigalkomania w
Montpellier (CM01/02) oraz kilka kolejek ligowych w
Walsall (CM2 97/98). Skacząc tak po grach i klubach przyszło mi do łba, by objąć klubik z III Ligi Polskiej - wybór padł na
Bałtyk Gdynia, bo to i blisko i moi znajomi kiedyś tam grywali.
Żeby nie było - uznałem już na początku, że nie będę się zbyt specjalnie "spuszczał" nad owym prowadzeniem Bałtyku - miał powstać taki
funsave, gra dla czystej i mało skażonej myśleniem przyjemności - tu pyknąć godzinkę, tam dwadzieścia minut. Po prawie trzech sezonach muszę jednak przyznać, że chyba zostanę w tym klubie na dłużej i nawet, być może, skrobnę o tych moich "przygodach" małe co-nieco zanim się na dysku pojawi demo FM15 ;). Ach - demo się u mnie co prawda pojawiło już jakiś czas temu, ale powstrzymam się od komentarza o najnowszym płodzie twórców kodu z SI.
Mało tego - patrzę ja dzisiaj i oczętom nie wierzę -
Nesete coś płodzi, a i
Gilbert wrócił do pisania :). O, nie dam Wam tej satysfakcji przeżywać w samotności, pomyślałem i zabrałem się do wypocin - efekty wyżej i niżej, jak widać. Teraz jeszcze tylko
Kola i
Bolson coś wymaziają - i powinien być komplet dinozaurów CeeMRevowych.
Bałtyk Gdynia, III Liga Polska, grupa Pomorsko-Zachodniopomorska - świątynia luksusu i eurasów wylewających się na prawo i lewo ze sponsorskiej kabzy. JASNE. Bieda aż piszczy na tymże piłkarskim zadupiu (bez urazy dla fanów niskoligowych zespołów), to i transfery będą rozliczane ogórkami i pompkami do piłek, myślę.
Prognozowana szansa na ligowe zwycięstwo rzuca mnie na plac nr 8 - tuż nad takimi tuzami jak Leśnik/Rossa Manowo czy Bałtyk Koszalin, ale jednak niżej niż choćby Arka II, Kaszubia Kościerzyna lub Gwardia Koszalin. Całość przewidywania przyszłości widać na obrazku poniżej.
Chcecie ze mnie zrobić zespół środka tabeli? A takiego wała, nas interesuje to, co każdego robotnika na budowie - a więc Majster. Budowę nowej potęgi na Wybrzeżu zacząłem od skonstruowania rozbudowanej siatki szpiegowskiej. Po wielu godzinach stanęło na jednym głównym szpionie oraz dwóch przydupasach - owo wspaniałe trio, moje prywatne CIA (bez licencji na zabijanie) zabrało się do pracy, to jest do objazdu kartoflisk, boisk podwórkowych i orlików. Tak jak zakładałem - nikogo nie znaleźli. To znaczy jeden niby słyszał, iż opowiadali, że ktoś widział, że kto inny grał - ale okazało się zwykłą ściemą i tylko straciłem kasę na bilety szpionów oraz czipsy. Ok, trudno - trzeba było grać tym, co zastałem w klubie. A tutaj - bez szału (a i to określenie jest już sporym nadużyciem). Przedstawię więc teraz podstawową, wyjściową jedenastkę moich Galaktykos.
Bramkarz
Na bramce wylądował ... cóż. Egipcjanin - według kartoteki urodzony w Medynie, to jest... w Arabii Saudyjskiej. Ok, nie będę chłopakowi zaglądał w meczet, ale uznałem od razu, że ktoś chce mnie przerobić na wacka. Na szczęście przekonał mnie do siebie umiejętnościami, które przedstawił na pogniecionej kartce papieru i wybazgranej koślawym angielskim recenzją -
"i cen do a golkipeeng". Można? Można. A i tak odstawił swoich konkurentów już w przedbiegach. Proszę bardzo, jaki fachowy
Osama Yehia.
Prawy obrońca
Nie jest tak, że pan
Michał Kowol spowodował u mnie opad szczęki, czy jakąkolwiek poważniejszą reakcję radości. Po prostu musiałem ze szrotu wybrać tego najmniej narażonego na gwizdy fanów (tych kilkuset co nie mają co robić w życiu i chodzą na Bałtyk). Stanęło więc na nim - może nie jest to najlepszy technik świata, ale potrafił biegać, to dość istotny dla mnie element piłkarskiego rzemiosła.
Lewy obrońca
Wybór miałem szeroki jak modelka w pasie - praktycznie żaden. Stanęło (bez głupich skojarzeń) na młodziutkim
Arkadiuszu Proenie - niezbyt niski, wcale wysoki, popierdalacz taki od linii do linii. Dokładnie to miał robić - zapieprzać i głównie przeszkadzać, niż bawić się w artystę i wielkiego kreatora. Inna rzecz - artysta w III Lidze? Arek jednak pokazał, że i jemu czasem piłka z kopyta zejdzie jak trzeba - zaliczył trzy asysty w sezonie.
Środkowi obrońcy
Karol Wasielewski - ot, pudło wielkie, pseudonim artystyczny "Drwal". Szybki jak PKP, ogarnięty jak przysłowiowy pracownik fizyczny - lecz to co miał zrobić - robił bez większych fajerwerków, ale robił. Piłkę odebrał, główkę wygrał, wrogiego napastnika przed polem karnym wykosił. Ot, fachura w wieku 29 lat. Rzekłbym, że to taki profesor bez odpowiednich papierów.
Tuż obok Karola po boisku poruszał się
Daniel Kokosiński - piszę poruszał, gdyż tego świńskiego truchtu biegiem bym nie nazwał. Przemieszczał się głównie na boki i okazjonalnie do przodu, po czym odpowiednio wcześniej wracał, żeby zdążyć - nikt nie wiedział na co. Tutaj również kawał chłopa, więc skoro pseudonim "Drwal" już był zajęty, Daniel został nazwany "Mułem" - nie ogarnął chyba ksywki, gdyż nawet się nie obraził. Śmiać się z niego można, ale cztery gole w sezonie zdobył, właśnie gdy akurat przemieścił się idealnie pod nadlatującą piłkę.
Defensywny, środkowy i ofensywny pomocnik
Jarosław Kuźniarski, lat 21, całkiem spory defensywny pomocnik - mistrz odbioru, strzeleckie antytalencie, człowiek z klapkami na oczach jeżeli chodzi o grę do przodu, artysta podań do własnych obrońców. Mimo absolutnego braku zalet - chłopak niezwykle przydatny dla Bałtyku, gdyż przepisy wymagają pełnego, jedenastoosobowego składu. Ok, niech będzie - typowa zapchajdziura, lecz zapychał ową dziurę nie wyróżniając się
ani in plus, ani in negatiwo.
W środku pomocy
Tomasz Piekarski - w odróżnieniu od defensywnego pomocnika gracz nie pozbawiony zalet. Inna rzecz, że bozia i nimi niespecjalnie go obdarzyła. Mimo mojego typowego narzekactwa swoje zrobił, a nawet i więcej, zważywszy na
4 gole i 6 asyst w sezonie. Typowy walczak od niezbyt skomplikowanego systemu gry zwanego
tam i nazad. Tamował więc i nazadował zgodnie z poleceniem swojego menago, czyli mej skromnej osoby. Rzekłbym - perła, ino sztuczna.
Ofensywnym pomocnikiem,
plejmejkierę został u mnie
Kamil Kurs. Może nie tyle był z niego rozgrywający pełną gębą ile ktoś, kto szwendał się przed polem karnym rywala i czyhał na zbłąkane piłki by je dobić lub dograć. Strzelił te swoje wysępione cztery bramki, jakimś cudem ugrał trzy asysty - czym absolutnie nie zasłużył na moją łaskę - więc jej nie otrzymał i nieco później stracił miejsce w składzie na rzecz
Pawła Rasmusa.
Skrzydłowi, czyli schodzący napastnicy
Na prawym skrzydle wyborny sezon rozegrał
Krzysztof Bułka, pseudonim "Bułka" (nie jest to absolutny szczyt oryginalności). Moje ulubione pieczywko wybiegało aż
osiem goli oraz jedenaście asyst! I to wszystko nie powalając atrybutami i nie posiadając magicznego obuwia +10 do celności podań. Dawny zawodnik zaprzyjaźnionej z Bałtykiem Arki Gdynia pokazał jednak, że liczy się ochota do gry oraz wystarczająca na 90 minut wytrzymałość. Beret z antenką z głów.
Na skrzydle lewym również Krzysiu, ale tym razem
Rusinek. Generalnie to takie zapychadełko - gdyż ani to techniki nie posiada, ani mu spieszno do biegu. I tak niby się ów Krzysiu snuł, majaczył gdzieś na tle murawy, ale trzy
gole strzelił i dorzucił do tego osiem asyst. Generalnie gdyby nie te gole i asysty to bym nawet o nim nie wspomniał, ale jedno ma Rusinek czego nie mają inni zawodnicy Bałtyku - fotkę mordki w Football Managerze. Powiedziałem sobie wyraźnie - jeden zawodnik ze zdjęciem MUSI BYĆ w jedenastce meczowej. I był.
Napastnik, czyli ataker
Karol Szostek - napastnik kompletny (kompletnie do niczego), supersnajperżeojajebe - nie śmiać się, ponieważ w sezonie
ustrzelił siedemnaście goli i dorzucił do tego sześć asyst! Nie przypominam sobie choćby jednego ładnego gola, wszystkie bramki to zwykłe rzemiosło - a to się potknął tam, gdzie przelatywała futbolówka. A to wyskoczył, powisiał i opadł - akurat w momencie gdy ktoś po murawie piłkę dograł. Nie miał jednak w ataku konkurencji dopóki w klubie nie znalazł się jego rówieśnik, Kamil Wiśniewski.
Sezon pierwszy - dziewiczy
Uważni obserwatorzy skrinów słusznie wykoncypowali sobie, że sezon zakończył się pełnym sukcesem, to jest Majstrem i awansem o szczebel wyżej. A i owszem. Nastawiałem się na nierówną walkę z cyfrową
ynteligencjom, a wyszedł z tego wszystkiego spacerek - i to bez S&L. Wróć. Było S&L na tej zwyczajnej zasadzie - kończę grę, sejwuję. Zaczynam - loaduję. Teoretycznie więc i kolorując - każdy stosuje zasadę S&L - jeden mniej, inny więcej, jeden rzadziej, inny często - full power of suchar ;).
Pitolenie, oczywiście. Było dość trudno. Jakkolwiek ustawienia kopaczy na murawie nie zmieniałem, to jednak role oraz drużynowe polecenia migotały jak ludkowie podpierający parapety przy stroboskopie - oczywiście na szkolnej dyskotece w latach 90-tych. Nie powiem, że każde spotkanie rozgrywałem bite 90 minut - gram na
rozszerzonych zazwyczaj. Ale jednak trzeba było się nakombinować. Poniżej terminarz całości sparingów - i tutaj zeszło najwięcej minut na grzebaństwo.
Sama taktyka to nic przesadnie skomplikowanego. Środkowi obrońcy mają, w zamierzeniu, rozbijać ataki rywala. Boczni mają popieprzać od poniedziałku do niedzieli. Defensywny micfilder ma pracować w destrukcji, środkowy ma robić wszystko, ofensywny drażnić obronę rywala. Ofensywny trójkąt polega na wbiegających w PK skrzydłowych, a napastnik ma... napastniczyć. Proste? Proste.
Oczywistym jest, że papier swoje, a eFeMowa rzeczywistość równie co innego. Jak zwykle spotykałem się z typowym dla tej gry ruch... - przegrywałem zdawało się wygrane, spotkania. Wygrywałem te skazane na porażkę i remisowałem tzw. zdupingi. Żadna to nowość i nawet na SI tego nie zrzucę, gdyż jaki jest sens by się pienić ponad stan. W lidze szło różnie, ale głównie żarło - i tak to wyglądało.
W Pucharze Polski sukcesu nie było, za to pojawił się kop w jądra - wyjazdowe 2:3 po dogrywce z Chemikiem Police tak bolało, że nie jest nawet warte skrinowania. Za to tabela III Ligi w mojej grupie wygląda ślicznie i niniejszym ją przedstawię z wielką dumą, a co. Szostek jak widać zgarnął nagrodę najlepszego uzyskiwacza goli, więc radość została nieco podbita, o jakieś 10 punktów w skali szacunu.
W sezonie za czapkę gruszek sprowadziłem do klubu aż pięciu kopaczy - z klubu wyrzuciłem dwóch. Generalnie po podliczeniu zysków i strat wyszliśmy na swoje, czyli na minus finansowy. Za to sportowo - awans opijał całkiem spory kawałek Gdyni. Znaczy tych kilkuset frustratów którzy trzymają kciuki za Bałtyk (bez pocisku w kierunku prawdziwych fanów prawdziwego Bałtyku!).
Poniżej skrin ze statystykami grajków pierwszego zespołu:
Krótki faping, czyli podsumowanie
Sukces. Całkiem spory - gdyż nawet mocno optymistycznie nie zakładałem awansu. Owszem, po cichu i nauczony doświadczeniem liczyłem na 3-4 lokatę - ale nie na majstra i awans. Ucieszony wielce owym zakończeniem długiego sezonu ruszyłem z kopyta w kolejny, by tym razem powalczyć o I Ligę Polską i REALNE pieniądze (mocny śmiech). Ale o tym już w kolejnym odcinku tej nie-serii - może jeszcze w tym tygodniu, lub w tym roku - lecz na pewno się owy manifest pojawi.
Komentarze, jak zwykle, mile widziane - choć nie zakładam specjlanie wielkiego odzewu :). Ach - bym zapomniał. W tym manifie macie suche staty - podsumuję jeszcze w ten sposób drugi sezon, może i trzeci. Myślę też nad bardziej fabularnym ujęciem tematu, zobaczymy jak (i kiedy) to wyjdzie. Znaczy - wracam do pisania, a przynajmniej mam nadzieję powrócić.
Do przeczytania!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ