Sky Bet League One
Ten manifest użytkownika Rikulec przeczytało już 1656 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Jedenastego lipca czekał mnie pierwszy test. Pierwszy mecz towarzyski mieliśmy rozegrać na wyjeździe przeciwko szkockiemu Stenhousemuir. Ta przedziwna nazwa kompletnie nic mi nie mówiła. Wieczorem, dzień przed meczem zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Burton, mówi Brian.
- Co znowu? - miałem przeczucie, że szykuje się niezbyt miła konwersacja. Pomyliłem się.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Znam twoją listę zachcianek. Jordan Spence, Iain Davidson i Romano Denneboom, mówią ci coś te nazwiska?
- Emmmm... nie. - zdziwiłem się. Kto to jest? Skąd Brian wie, jakich piłkarzy chcę mieć w swojej drużynie?
- Prawy obrońca, środkowy pomocnik i prawoskrzydłowy. Musisz już tylko sfinalizować umowy.
Zaniemówiłem. Ten człowiek za moimi plecami prowadził negocjacje z trzema piłkarzami! Zrozumiałem, że nigdy nie będę miał pełnej kontroli nad swoimi poczynaniami. Przynajmniej do momentu, w którym ten człowiek da mi wreszcie spokój.
- Za Davidsona musicie zapłacić Raith Rovers czterdzieści kawałków. - kontynuował. Szybko wykonałem w myśli obliczenia. To była niewielka część budżetu transferowego, wynoszącego pół miliona funtów. - Spence jest wypożyczony z West Ham do końca sezonu, a Denneboom był bez klubu. Jutro o dziesiątej cała trójka będzie na St Mary's. Nie spóźnij się.
Nie zdążyłem już powiedzieć ani słowa. Brian zakończył rozmowę. Nie znałem ani jednego z tych piłkarzy. Skąd mogłem wiedzieć, że to rzeczywiście ci zawodnicy, których chciałem? A jeśli tak, to pewnie niedługo ściągnie mi na głowę napastnika, o jakim też wcześniej nie słyszałem, i znów zrobi to za moimi plecami. Nie podobało mi się to, ale postanowiłem podpisać kontrakty ze wszystkimi zaproponowanymi piłkarzami.
Spence i Denneboom swoimi warunkami fizycznymi przypominali raczej środkowych obrońców, a nie zawodników grających na prawym skrzydle. Davidson zaś wyglądał tak, jak wyobrażałem sobie twardego pomocnika. Wolę walki miał wypisaną na twarzy. Wkrótce potem ruszyliśmy w długą podróż do Szkocji.
W autokarze było wesoło. Piłkarze cały czas śmiali się, a nawet oblali swoich nowych kolegów... szampanem, kiedy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Był to dla mnie dobry znak - nie są przybici, nie odczuwają zbyt wielkiej presji. Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce.
Szatnia na stadionie Ochielview Park nie wyglądała najgorzej, choć nie była też nie wiadomo jak luksusowa. No ale czego można się spodziewać po drużynie, która gra w trzeciej klasie rozgrywkowej? Do pomieszczenia dochodziły chóralne śpiewy fanów, którzy już dobrych kilkanaście minut przed meczem usadowili się na trybunach. Kiedy przebrani już piłkarze zajmowali miejsca na ławkach, zorientowałem się, że te przyśpiewki wykonują fani Southampton. Szkoci siedzieli cicho jak myszy pod miotłą.
- Dobra, panowie. - zacząłem, rozglądając się po twarzach zawodników. Byli skoncentowali, wpatrywali się we mnie niczym w Boga. Było widać, że chcą pokazać się z jak najlepszej strony. - Ten mecz jest dla mnie ważny, sami pewnie wiecie dlaczego. Zresztą nie tylko ja dzisiaj debiutuję. Zauważyłem, że już znacie Romano, Iaina i Jordana?
- Ta! - krzyknęli chórem piłkarze. Kilku z nich zaczęło chichotać, patrząc na debiutantów.
- Więc tak. Dzisiaj każdy dostanie szansę, żeby pokazać, na co go stać. - chwyciłem za kredę i podszedłem do znajdującej się na jednej ze ścian niewielkiej tablicy. - W bramce zagra Kelvin, dzisiaj masz dziewięćdziesiąt minut. Nie spieprz tego. Obrona, od prawej. Jordan, Jose, Radhi i Dan. W pomocy na środku Iain, masz czyścić wszystko, co będzie leciało w twoją stronę. Dean, ty zapierdalasz od linii do linii, stać cię na to. Od czasu do czasu możesz spróbować szczęścia. Na skrzydłach Romano i Adam. Macie schodzić do środka i robić miejsce dla bocznych. Guly, grasz za napastnikiem. Twoim zadaniem jest poukładanie gry w środku. Na szpicy zagra Rickie, wiadomo, co ma robić. Jakieś pytania?
W szatni zapadła cisza, a na tablicy pojawiło się rozrysowane przeze mnie [url=http://i54.tinypic.com/2mwdue0.jpg]ustawienie[/url]. Do szatni weszła trójka sędziowska - to był znak, że trzeba już wyjść na boisko. Przekazałem swoim podopiecznym to, co chciałem. Teraz mogłem liczyć już tylko na nich.
Wyszliśmy z tunelu. Zostaliśmy gorąco przywitani przez kibiców... gości. Na trybunie za jedną z bramek zasiadało siedemset, może osiemset osób w barwach Southampton, zaś cały stadion mogący pomieścić niecałe cztery tysiące fanów był zapełniony do połowy. Lambert i do Prado czekali już z piłką na środku boiska. Piłkarze obu zespołów byli gotowi. Gwizdek sędziego, piłka wycofana do linii obrony - gramy!
Od samego początku widziałem u swoich piłkarzy chęć zwycięstwa. Już w pierwszej minucie po ładnej akcji Lambert znalazł się w polu karnym, jednak jeden z obrońców zdołał wślizgiem wybić piłkę na róg. Kibice, widząc upadek napastnika, od razu zaczęli domagać się jedenastki, jednak nie było o niej mowy - wślizg był czyściutki. Kątem oka zerknąłem na bijącego brawo swojemu podopiecznemu trenera rywali, Johna Coughlina. Do ustawionej w narożniku piłki podszedł Harding, jednak obrońcy bez problemu poradzili sobie z jego dośrodkowaniem.
Kolejne dziesięć minut to spokojne rozgrywanie piłki przez Świętych, jednak wszystkie akcje kończyły się mniej-więcej w okolicach trzydziestego metra. Zdenerwowałem się i podszedłem do linii wyznaczającej strefę, w obrębie której mogłem się poruszać.
- Kurwa mać, co z wami?! Romano, Adam, co ja wam do jasnej dupy mówiłem?! - pokrzykiwałem na swoich zawodników. Podziałało. Chwilę później Davidson ładnie dograł piłkę w pole karne, jednak strzał w wykonaniu Lamberta był bardzo, bardzo niecelny. Pochwaliłem zawodników za tę akcję - właśnie tak mieli grać!
Kilka minut później Spence ładnie podłączył się do akcji na prawym skrzydle, dograł piłkę po ziemi w pole karne, LAMBERT! I słupek! Dobitka, do Prado! Piłka w rękach bramkarza!
- Dobrze, tak trzymać! Wracać, wracać! - krzyczałem nerwowo, widząc kontrujących gospodarzy. Wykorzystali lukę na skrzydle, dośrodkowanie, Quinn! Niewiele brakowało, aby jego strzał głową znalazł drogę do siatki. To była pierwsza dogodna sytuacja dla zespołu gospodarzy. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, którego zabrakło nam minutę wcześniej.
- Do przodu, do przodu! - trener Stenhousemuir nie próżnował, cały czas przekazywał swoim piłkarzom, jak powinni grać. Ja spokojnie obserwowałem mecz z ławki. Mecz uspokoił się, nie było już tak wielu dogodnych sytuacji strzeleckich. Sędzia techniczny pokazał na swojej tablicy świetlnej cyfrę 2. Spojrzałem na zegarek - istotnie, zbliżał się koniec pierwszej połowy.
- Andy. - zwróciłem się do swojego asystenta. - Szykuj bidony dla chłopaków, zaraz przerwa. - Kiedy to mówiłem, zawodnicy siedzący na ławce poderwali się w napięciu ze swoich miejsc. Widząc to, energicznie odwróciłem się w stronę boiska. Zobaczyłem piłkę przelatującą obok nogi obrońcy gospodarzy, akcję zamykał Denneboom...
- GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!! - krzyknąłem na całe gardło, biegnąc do granicy wyznaczonej przez linię. Za mną pobiegli zawodnicy rezerwowi, a także sztab szkoleniowy. Debiutant podbiegł do ławki rezerwowych. Wpadłem w jego ramiona.
- Dzięki, trenerze! - wykrzyczał mi wręcz do ucha, po czym pobiegł w kierunku reszty siedzących na ławce zawodników. Sędzia zakończył pierwszą połowę, a my schodziliśmy do szatni w znakomitych nastrojach.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ