Po dość nerwowym debiucie, kiedy to z trudem wyszarpaliśmy trzy "oczka" kieleckiej Koronie wszystko później poszło już z górki. Piłkarze "Czarnych Koszul" po tragicznej pierwszej części rundy jesiennej zaczęli grać tak jak na wicemistrza kraju przystało. Jeśli Józef Wojciechowski miał na początku jakiekolwiek wątpliwości co do mojej osoby, zostały chyba one rozwiane. Chociaż kto wie, po tym człowieku wszystkiego można się spodziewać. Współpraca z budowlanym potentatem do najprzyjemniejszych nie należy. Mimo, że przy Konwiktorskiej pracuję zaledwie od 2,5 miesiąca zdążyłem się o tym już przekonać...
Dla mnie, najważniejszym momentem minionej jesieni z całą pewnością był powrót do Niecieczy, a właściwie przyjazd mojej nowej ekipy do Małopolski. W Termalice zbyt różowo niestety nie jest. Zapowiadano niezłe wzmocnienia składu, ale zamiast piłkarzy pokroju Janickiego czy Budzińskiego, których udało mi się sprowadzić przed awansem do ekstraklasy ściągnięto grupę przeciętniaków, nadających się co najwyżej na pierwszą ligę. Radek Mroczkowski nic ciekawego z tej kadry nie skleił i w efekcie jego podopieczni zakotwiczyli na dnie tabeli. W sumie to jego byli podopieczni. Mroczkowski na początku grudnia rozstał się przecież z zespołem, przekazując być może niewykonalną misję zachowania ligowego bytu Mariuszowi Kurasiowi. Naszym zwycięstwem tamtego dnia, mianowicie 2 listopada, cześciowo przyczyniliśmy się do takiego stanu rzeczy. Co prawda po pierwszej części gry pachniało niespodzianką, bowiem Niecieczanie prowadzili 1-0, na szczeście po zmianie stron sprawy w swoje ręce, a raczej nogi wziął najlepszy strzelec T - Mobile Ekstraklasy po rundzie wiosennej Daniel Gołębiewski, który dwukrotnie pokonał Nowaka.
W listopadzie tylko raz nie zeszliśmy z boiska z kompletem punktów. Dość niespodziewanie stało się to w meczu z Arką Gdynia, drugim beniaminkiem obok Pogoni. Plan zapowiadał łatwe strzelenie 3-4 bramek, tym bradziej, że tydzień wcześniej 4 gole zaserwowaliśmy wrocławianom, sami tracąc niestety aż 3. Gospodarze tej rywalizacji sprawiali wrażenie, jakby chcieli nam pomóc w realizacji tego scenariusza. Najpierw sprezentowali nam rzut karny, w drugiej połowie po bezmyślnym faulu z boiska wyleciał Mazurkiewicz...zwycięstwo mieliśmy podane jak na tacy. Co z tego wyszło? Oczywiście nic! "Jedenastka" nie została wykorzystana, zaś czerwona kartka nie wpłynęła znacząco na przebieg rywalizacji. Zamiast pełnej puli, z Pomorza wywieźliśmy tylko jeden punkt. Na szczęście za frajerską stratę dwóch punktów w Gdynii zrehabilitowaliśmy się tydzień poźniej w hicie 16 kolejki, czyli w meczu z Wisłą Kraków wygranym skromnie, bo zaledwie 1-0.
Wysoką formę należało utrzymać do końca grudnia, aby zapewnić sobie jak najlepszą pozycję wyjściową przed walką o ligowe podium, która będzie nas czekać w trakcie krótkiej rundy wiosennej, Na pierwszy ogień poszła Jagiellonia, jedna z trzech niespodzianek naszej ligi. W naszym bezpośrednim straciu przypominali jednak drużynę plasującą się w dolnej części tabeli, aniżeli walczącą o puchary. 3-1 to oczywiście dobry wynik, aczkolwiek wygrana mogła, a nawet powinna być jeszcze bardziej okazała.
Leciutki kryzys nastąpił w kolejnych dwóch ligowych potyczkach. Podejmując Lecha na własnym obiekcie nie potrafiliśmy kontrolować przebiegu meczu tak jak do tej pory. Mimo to...byliśmy bardzo blisko zgarnięcia następnych trzech punktów. Do pełni szczęścia zabrakło mniej więcej 4 minut. "Kolejorza" od kompromitacji uchronił Vojo Ubiparip. Przegrać w taki sposób, mając przewagę niemal od pierwszego gwizdka (my na prowadzenie wyszliśmy po stałym fragmencie gry z 10 minuty) byłoby dużym wstydem. Podobnie przebiegało spotkanie z Lechią Gdańsk. Gdańszczanie przeważali, nieoczekiwanie musieli jednak gonić wynik i identycznie jak w przypadku Lechitów, pogoń okazała się skuteczna. Jedyną różnicą jest to, że na wyrównanie nie czekali do samego końca...
Kilka dni przed Sylwestrem po raz ostatni pokazaliśmy się na boisku piłkarskim w 2014 roku. Po tak piorunującym występie kibice mogli żałować, że to już koniec. Z zaśnieżonego boiska przy Konwiktorskiej nie było co zbierać po piłkarzach Widzewa. Przekonujące zwycięstwo aż 6-0 idealnie zwieńczyło udane ponad dwa miesiące w wykonaniu Polonii. Póki co, seria meczów bez porażki zatrzymała się na liczbie 10. Czy będzie trwać jeszcze dłużej? Przekonamy się wiosną...
Polonia w pierwszych miesiącach sezonu 2014/2015
Polonia w dalszej części przedłużonej rundy jesiennej
Cel na wiosnę? Oczywiście utrzymanie obecnej formy, co pozwoliłoby na walkę nawet o mistrzostwo. Najpierw trzeba jednak nieco przemeblować kadrę. Brak wartościowego zmiennika dla Gołębiewskiego, zaledwie po jednym nominalnym zawodniku na lewej obronie oraz lewym skrzydle - te dziury trzeba załatać jak najszybciej. Niespełna 4 miliony euro przeznaczone na transfery powinno wystarczyć...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ