2018/2019
Po niespodziewanie dobrym debiucie na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy miałem chrabkę na coś więcej niż spokojna wegetacja w środku tabeli. By to jednak stało się możliwe, należało zatrzymać w klubie graczy stanowiących trzon drużyny oraz wesprzeć ich nowymi nabytkami dającymi nieco więcej jakości niż dotychczasowi zawodnicy drugiego planu.
Niestety, życie okazało się brutalne i koncepcja budowy Racingu de Ferrol na nadchodzący sezon wzięła w łeb jeszcze przed pierwszym treningiem. Nie udało się bowiem przedłużyć pobytu w klubie żadnemu z wypożyczonych wcześniej graczy, a każdy z nich stanowił ważny element pierwszej jedenastki Os Dianos Verdes. Ivan i Alberto Ronconi byli jeszcze do zastąpienia. Co innego Paolo Laribi, który przez ostatnie dwa lata strzelił dla nas 40 bramek głownie dzięki fantastycznej współpracy z Modesto Muradasem. Gdyby nie rosły Włoch, z pewnością gralibyśmy jeszcze/już w Segunda Division B.
Na domiar złego nieśmiałe próby przejścia na bardziej nowoczesny system 4-3-3 zakończyły się fiaskiem. Nie znalazłem bowiem żadnego bocznego obrońcy, który nadawałby się do tej formacji. Kandydaci oczywiście byli, jednak ci najlepsi mieli zdecydowanie za duże wymagania finansowe jak na standardy Racingu de Ferrol.
Po licznych trudach udało mi się jednak sklecić kadrę na ten sezon.
Do składu dołączyli:
Jonas Nieto – niezwykle utalentowany bramkarz rodem z Argentyny; aż dziw bierze, że ten 21-latek nie zdołał się przebić do składu słabiutkiego Club Almirante Brown; w Ferrol nie będzie miał takich problemów, bowiem z klubem pożegnał się dotychczasowy golkiper nr "jeden" Pato.
Juan Calahorro – doświadczony obrońca, który swą karierę piłkarską rozpoczynał w Betisie; ostatnio grający w angielskim Chersterfield; sprowadzony z myślą o poważnym wzmocnieniu defensywy; niestety, dość drogi w utrzymaniu.
Jose Carmona - drugi po Modesto Muradasie wychowanek z rocznika '98, który znalazł się na poważnie w pierwszym składzie; zdanien asystentów ma nie mniejszy talent niż nasz napastnik; póki co - szerokie uzupełnienie składu.
Mateo Sarrazin – niezwykle zdolny wychowanek szkółki francuskiej Bastii; wypożyczony w miejsce Ivana, za którym – zdawało się – nie musiałem już tęsknić; pewniak do gry w pierwszym składzie.
Frank Dufrennes – jeden z ostatnich graczy na liście pożądanych wzmocniej, jednak z braku laku musiałem postawić na nikomu bliżej nieznanego Francuza; zdecydowały głownie kwestie finasowe.
Dario Cvitanich – chorwacko-argentyński weteran, który na pierwszy rzut oka był lepszy od Paolo Laribiego; większość swojej kariery spędził w Nicei, gdzie jednak nie zachwycał; nieco słaby fizycznie, jednak bardzo inteligentny na boisku; wiadomo – lata doświadczeń; pierwszy skład z urzędu.
Cederic Fouquet – wypożyczone z Amiens młodzian miał pełnić rolę zmiennika dla Cvitanicha po tym jak konkratku nie przedłużył Stuart Beavon.
Fredrick Girum – jak na możliwości Racingu de Ferrol zawodnik fantastyczny; wychowanek Sochaux to klasyczny przykład lisa pola karnego – szybki, zwinny, dobrze wychodzący na pozycję, wprawiony w strzelaniu bramek, a do tego obunożny; byłbym głupi, gdybym nie wystawiał go w pierwszym składzie.
Oprócz wymienionych już przy okazji graczy, klub opuścili też Joey Barton(emerytura) i Gabi Misa(S.D. Logrones za €12 tys.). Na kilka słów refleksji niewątpliwie zasłużył ten drugi. Choć wychowanek Celty nigdy nie miał umiejętności pozwalających grać o coś więcej niż utrzymanie w Segunda Division B, wytrzymał w Ferrol 5 sezonów za każdym razem grając przynajmniej 10 meczów. Co roku sprowadzałem kogoś w jego miejsce, jednak Gabi Misa zawsze powracał. Nigdy też nie narzekał na rolę piątego koła u wozu, mimo iż zarabiał najmniej z całej drużyny. Gdyby tylko był nieco lepszym piłkarzem...
Mały lifting miał miejsce także w sztabie szkoleniowym. Fulvio Fiorin zastąpił dotychczasowego asystenta Juana Lozano. Pogodziłem się też z Sasa Bjelanoviciem, który - po roku przerwy - ponownie został naszym dyrektorem sportowym.
SPARINGI
Po chwili refleksji nad wynikami meczów towarzyskich doszedłem do wniosku, że źle rozplanowałem cały okres przygotowawczy. Zaledwie 6 spotkań, zbyt dużo wolnego czasu i monotonne szlifowanie zgrania na treningach zdawały się wymęczyć zawodników Os Dianos Veredes jeszcze przed pierwszym ligowym gwizdkiem. Poza tym w drużynie brakowało nieco atmosfery. W pierwszym składzie uchowało się ledwie 4 graczy z poprzednich obfitujących w sukcesy lat dla Racingu de Ferrol. Teraz wszystko trzeba było budować od nowa.
JESIEŃ
Sezon rozpoczynaliśmy z grubej rury, bo od wyjazdowego pojedynku z naszym największym rywalem Deportivo la Coruna. Piłkarze ze stolicy regionu mieli prawo czuć nad nami pewną przewagę psychologiczną, jako że zaledwie tydzień wcześniej zbłaźniliśmy się przegrywając z ich rezerwami 0:3.
Mecz na de Riazor był jednak wyrównany. Wprawdzie gospodarze osiągnęli lekką przewagę optyczną, lecz niewiele z tego wynikało.
Wynik był w pełni adekwatny do tego, co można było zobaczyć na boisku.
Inauguracja rozgrywek na własnym terenie nie dawała już zbyt wielu powodów do dumy.
Przegraliśmy zasłużenie po bezbarwnej grze z zespołem Teneryfy.
Potem szło nam już nieźle.
Spośród 11 kolejnych meczów przegraliśmy tylko jeden w dodatku w dość niezrozumiałych okolicznościach, gdyż byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. No cóż w futbolu dzieją się czasem rzeczy absurdalne. Tak czy siak, trzymaliśmy się dość kurczowo planu na ten sezon. Spokojnie lawirować w okolicach miejsc barażowych, a pod koniec rozgrywek wrzucić drugi bieg i zameldować się w półfinałach.
Niestety, w drużynie coś pękło i kolejne mecze to już istna katastrofa.
Do końca rundy przegraliśmy 5 z 6 spotkań, a nasza dyspozycja była poniżej wszelkiej krytyki.
Ten niespodziewany dołek formy skomplikował nieco naszą pozycję w tabeli.
ANALIZA
Przed przerwą zimową zajmowaliśmy dopiero 15 miejsce z ledwie 4 punktami przewagi nad strefą spadkową i... 4 punktami straty do miejsca barażowego. Wszystko zatem miało prawo się zdarzyć. Kolejna seria porażek i najprawdopodobniej spadlibyśmy z ligi; kilka świetnych meczów natomiast i znów liczylibyśmy się w walce o awans.
Jedno było pewne - drużyna potrzebowała mocnego wstrząsu, dlatego miałem zamiar ostro namieszać na rynku transferowym.
Do składu dołączyli:
Jonas Ivens - bardzo doświadczony defensor rodem z Belgii; całą swoją karierę spędził w krajach Beneluxu, teraz miał nam pomóc w uszczelnieniu dziurawej linii obrony.
Hadson - utalentowany Brazylijczyk operujący w środku pola; miał zwiększyć rywalizację w pomocy i z czasem zająć miejsce w pierwszym składzie; lepszy chyba od każdego zawodnika w klubie na swojej pozycji.
Dołączył do nas także dobrze wszystkim znany na A Malata Holender Dennis Thijssen, który nie potrafił przebić się do podstawowej jedenastki Feyenoordu Rotterdam. Wrócił do Racingu de Ferrol po półtorarocznej przerwie; z urzędu miejsce w składzie dla tego pana.
Z racji natłoku środkowych pmocników w zespole wypożyczyłem do Xerez naszego utalentowanego wychowanaka Jose Carmonę. W ekipie Os Dianos Verdes nie miał najmniejszych szans na grę.
WIOSNA
Po dokonaniu ciekawych wzmocnień w przerwie świąteczniej odzyskałem wiarę w awans do Liga BBVA. Teraz wystarczyło tylko dobrze wejść w rundę rewanżową i końcowy sukces mógł stać się faktem.
Niestety kilka pierwszych meczów na wiosne pokazało, o co mieliśmy grać już do końca sezonu.
Ledwie 8 punktów w 8 spotkaniach zmuszało nas do patrzenia raczej w dół tabeli niż w górę. Zaczynałem nawet nieco martwić się o utrzymanie.
Na szczęście zespół trochę się odblokował.
Po wygraniu 5 z 7 meczów mogliśmy być bardziej spokojni o nasz byt w Liga Adelante. Patrzyłem jeszcze nawet nieśmiało w kierunku VI miejsca gwarantującego start w barażach o awans.
Niestety, niezbyt długo.
Kolejny dołek formy przekreślił szansę na cokolwiek w tym sezonie, a ja zacząłem eksperymentować z taktyką i ustawieniem zespołu. Nie graliśmy już praktycznie o nic, więc można było pomyśleć o przyszłości.
Wyszło jak wyszło.
Tabela po 42 kolejkach:
http://i.imgur.com/rpE60hU.png
PODSUMOWANIE
Powiem krótko - uważam ten sezon za stracony. Nie zanotowaliśmy żadnego progresu w stosunku do ubiegłorocznych rozgrywek. Ba, koniec końców zajęliśmy gorszą lokatę niż w naszym debiucie na II szczeblu rozgrywkowym w Hiszpanii. Styl też nie powalał na kolana, a kadra nie stanowiła drużyny. Z resztą nie ma się co dziwić, skoro na 1/3 zespołu składali się sami wypożyczeni zawodnicy.
Obawiam się, że Racing de Ferrol może czekać rewolucja. Jak poszło Os Dianos Verdes w kolejnym sezonie? Przekonacie się w następnym odcinku!
P.S. Tegoroczną przygodę z Pucharem Króla zakończyliśmy na pierszym meczu. Na własnym stadionie ulegliśmy drużynie Xerez.
Przebieg meczu dla zainteresowanych:
http://i.imgur.com/2PL6vJI.png
P.S.2. Wielka stypa w stolicy regionu! Deportivo la Coruna z hukiem wyleciało z Liga Adelante po porażce w ostatniej kolejce z drużyną Teneryfy na własnym boisku! W Ferrol z pewnością nikt nie płakał z tego powodu. Ważne by Os Dianos Verdes umiały należycie piastować urząd drużyny grającej na najwyższym szczeblu rozgrywkowym spośród wszystkich ekip z północno-zachodniech Galicji.
Zapraszam do komentowania i oceniania!
Pozdrawiam!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ