Przed Dunareą ostatnich 10 kluczowych meczów sezonu. Każdy z nich jednakowo ważny. Po intensywnych 22 meczach w ciągu 4 miesięcy przyszedł czas na rundę wiosenną – niewielka ilość spotkań, rozwleczona w czasie. Podczas wspomnianych, rozegranych jesienią spotkań Heinrich dostrzegł, że niektórzy zawodnicy powinni opuścić klub. Jednocześnie walka w Grupie Mistrzowskiej wymaga wzmocnień. Zimowe okienko transferowe prezentuje się następująco.
ODESZLI:
Łukasz Zaremba – Górnik Wałbrzych – BR - Wypożyczenie – 18 meczów rozegranych jesienią nie wystarczyło by pozostać w klubie, jego występy były przeciętne, a w obliczu sprowadzenia do klubu reprezentanta Urugwaju U-20 Fernando da Silvy musiałby spędzić kolejną rundę na ławie, zdecydował się opuścić klub by regularnie grać
Damian Skołorzyński – Gaz Metan Severin - OP – 40 tys. funtów – stały punkt drużyny Heinricha, 17 meczów jesienią i tylko jedna asysta, mimo kiepskich statystyk runda w jego wykonaniu była niezła, pieniądze, które zaoferował Gaz Metan sprawiły, że menedżer nie miał skrupułów by puścić go do drużyny z Severin, zresztą uważał, że bez problemu znajdzie jego zmiennika
Mihai Deaconescu – Conpet – OŚ - Wypożyczenie – Wypożyczony po to, by nie obciążać budżetu płacowego, gdy grał nie oszołamiał
Dawid Jarka – Gloria Arad – NŚ - Wypożyczenie – Niewypał transferowy, ogromny kontrakt nie poparty grą na boisku, dobrze szło mu tylko w pucharze, ale skoro na wiosnę Dunarei nie ujrzymy w tych rozgrywkach nie ma sensu, by dalej doił niebotyczną kwotę każdego tygodnia z klubowej kasy
David Babunski – Szkendija - PŚ – 45 tys. funtów – niby wychowanek Barcelony, niby juniorski reprezentant Macedonii ale nie zbawił Dunarei, nie grał jakoś przerażająco słabo, ale gdy przyszła oferta z klubu z Tetowa Heinrich nie miał skrupułów by go sprzedać
PRZYSZLI:
Eduardo – Gremio Barueri – NŚ - Wolny – potencjalna bomba transferowa, 16 bramek w poprzednim sezonie, dobra gra głową, zdolność do wykańczania akcji i przyspieszenie, nie ma szans by się nie sprawdził
Fernando Da Silva –Wanderers – BR – Wolny – reprezentant Urugwaju U-20, potencjał ma na poziomie Fernando Muslery, musi go jednak udowodnić dobrymi występami, obecnymi umiejętnościami zdecydowanie przerasta Łukasza Zarembę
Isidro Nicolas Cottet - Racing (Trelew) – BR – Wolny – mierny zawodnik, sprowadzony jedynie po to, by po powrocie do macierzystego klubu Silviu Ciuki po wypożyczeniu, ogrzewać swoim zadkiem ławkę rezerwowych
Lucas – Real Brasil - OP – Wolny – następca Skołorzyńskiego na prawej obronie, posiada polski paszport, szybki, zwinny, wytrzymały, rzuty z autu wykonuje z pewnością nie gorzej niż Rory Delap
Patrik Poljak – Karlovac - PŚ – Wolny – Na miejsce Babunskiego sprowadzono również piłkarza z Bałkanów, wiele meczów w 1 lidze chorwackiej, dobry przechwyt i przegląd pola
Tournee po Bułgarii było jedyną okazją do przetestowania nowych ustawień, zgrania nowych zawodników i przygotowania do sezonu. Wyniki prezentowały się następująco:
Chicago Fire Ruse – 6-1
Kaliakra – 1-2
Panajot Chitow – 0-0
Czernomorec Bałczik – 1-1
Czernomorec Pomorie – 0-1
Nesebyr – 3-1
Wyniki, mimo że nie są jakieś wybitne nie były najważniejsze. Ważne mecze już tuż tuż. Gra, zwłaszcza w ostatnim meczu mogła się podobać. To dobry prognostyk przed rozpoczęciem rundy rewanżowej.
Wyjazd do Galati na trzecie już „Derby Dunarei” rozgrzewał do czerwoności fanów z Calarasi. Po piorunującej końcówce rundy jesiennej apetyty wzrosły. Dwa poprzednie mecze z imienniczką kończyły się porażkami. Czyżby czas na przełamanie? Nie tym razem. Mimo, że motorycznie gracze Henny’ego nie odbiegali od rywali zawiodła skuteczność. No ale obrona nie pozostaje bez winy. Utrata 3 bramek w jednym spotkaniu nie przynosi im na pewno chluby. Wynik 0-3 nie jest chyba adekwatny. 0-1 chyba bardziej odpowiadałoby przebiegowi meczu. Nie wszyscy zawodnicy pokazali wolę walki do jakiej przyzwyczajała nas Dunarea. Najbardziej zawiedli: objeżdżany przez każdego Lucas, dziecko we mgle – Patrik Poljak i nieskuteczny Eduardo. Jednak nie wszystko, co nowe i ładnie wyglądające na oknie wystawowym jest dobre. Poważna rozmowa z menedżerem po spotkaniu musi poskutkować. Aklimatyzacja swoją drogą, ale już braku zaangażowania szwajcarski maestro nie może tolerować.
Tydzień to wystarczająco dużo czasu, by otrzeźwieć po dotkliwej porażce. Tym razem do Calarasi przyjeżdża drużyna Botosani. Jak wiadomo tego teamu jeszcze nie udało się pokonać Dunarei. Trzech głównych winowajców porażki sprzed siedmiu dni znalazło się w pierwszym składzie. I po 26 minutach trener mógł pluć sobie w brodę. Stanisavljevic strzałem z 16 metrów pokonał Da Silvę. Wynik do przerwy 0-1 musiał ostro podziałać na wyobraźnie Henny’ego. Zdenerwowany w przerwie meczu wykorzystał wszystkie zmiany a na boisku zameldowali się starzy wyjadacze: Nalati, Almazan, Banaru. Od początku drugiej połowy w zawodników wstąpiła jakby nowa siła. W 65 minucie impuls drużynie gospodarzy dał bohater jesieni – Rodrigo Almazan, który wykorzystał prostopadłe podanie Carlosa Sandovala. 10 minut później kolejną akcję rozegrał drugi z rezerwowych Banaru, który podaniem z prawego skrzydła zaliczył asystę przy trafieniu Alina Nistora, a w końcówce meczu wykorzystał rzut karny po faulu na Almazanie. Super duet rezerwowych dał zwycięstwo nad głównym kandydatem do awansu. Świetna decyzja szwajcarskiego menago. Zaryzykował, na szczęście obyło się bez kontuzji, a wynik meczu odwrócił się.
Zwycięstwo nad Botosani było sporym sukcesem. Jak nazwać jednak zwycięstwo ze Sportulem na wyjeździe? Drużyną nomen omen mocniejszą niż Botosani lub jak kto woli mającą bardziej znanych zawodników. Sportul został po prostu zdominowany. W 39 minucie Adrian Nalati potężną bombą zerwał pajęczynę w bramce. Nikt się nie spodziewał takiego wyniku po pierwszej połowie. Tu raczej każdy typował pewne zwycięstwo gospodarzy. I wzięli się oni do roboty. Riku Riski zaskoczył obronę i płaskim strzałem pokonał bramkarza gości. Wszyscy myśleli, że „Czarno-biali” przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nic bardziej mylnego. Po koszmarnym błędzie Genina Almazan dopełnił formalności, by po kilku minutach cudownie podać do Dorela Banaru, który nie miał żadnych problemów z pokonaniem golkipera. Sensacja stała się faktem. Po koszmarnym początku Dunarea odnosi dwa cenne zwycięstwa.
CF Braila – drużyna najsłabsza z grupy mistrzowskiej. Po dwóch fantastycznych zwycięstwach kibice nie wyobrażają sobie by stracić jakiekolwiek punkty na własnym stadionie z tym teamem. Tymczasem goście „przybyli, zobaczyli, zwyciężyli”. Marne widowisko mieliśmy na Tineretului zakończone może nie haniebnym, ale na pewno bardzo przykrym rezultatem 0-2.
Fatalna porażka na własnym stadionie miała zmobilizować piłkarzy Dunarei do ambitnej walki w meczu z Ceahlaulem. Tym razem zaprezentowali jeszcze gorszą grę niż w poprzednim meczu a rezultat 0-2 był nie tyle zasłużony, co nieco przymały, gdyż Ceahlaul zmarnował od groma sytuacji. Dwa ostatnie pseudosukcesy zepchnęły na półmetku grupy mistrzowskiej Dunareę na 6, ostatnie miejsce w zestawieniu. Walka jednak się nie skończyła. 5 ostatnich meczów pokaże, kto będzie się cieszył z awansu, a kto w spokoju będzie przygotowywał się do następnego sezonu II Ligi.
Bilans 2-0-3 nie powala, aczkolwiek w elitarnej szóstce drużyna przypominam mająca nakryć się czapką, dostarczać punkty i tak dobrze się spisuje. W teorii wciąż ma szansę na awans. Gdyby nie menedżer nie byłoby tak niezłego rezultatu. Znam Heinricha od podszewki. Jako agent sprowadziłem go tu i człowieka tak pracowitego ciężko ze świecą szukać. Pewnie się zdziwicie, ale wciąż pytają o niego wielkie kluby. Na przykład ostatnio z bólem serca odrzuciłem ofertę od Palermo. Mój ukochany Szwajcarek postawił weto – on tu się czuje dobrze, nie będzie przedwcześnie kończył tego, co zaczął. Wielki jak brzoza, głupi jak koza. 99 na 100 przeciętnych Kowalskich już by szykowało się do nowej fuchy a 43 z nich dotarłoby do Włoch na klęczkach.
Wróćmy jednak do ostatnich 5 spotkań grupy 1 II Ligi Rumuńskiej, tam w Grupie Mistrzowskiej (prawda, że głupi podział?). Dunarea Calarasi – kopciuszek tejże dywizji, po dwutygodniowym odpoczynku szykuje się do czwartych już „DD” – Derbów Dunarei. Za każdym razem dostawali pokaźnego łupnia, niezależnie od tego, gdzie odbywał się mecz. Trzy porażki w trzech meczach to zdecydowanie za dużo. Dlatego Heinrich drapieżnie ustawił swoją ekipę. Wynik do przerwy zaszokował wszystkich. Wielki gwiazdorek Eduardo wreszcie obudził się z zimowego snu i po 13 minutach miał na swoim koncie 2 bramki. Najpierw dobił strzał Alina Nistora, a potem wykorzystał otwierające podanie Adriana Nalatiego. Jakby tego było mało wspaniałą klepę rozegrali bohaterzy pierwszej bramkowej akcji i tym razem to Nistor wpisał się na listę strzelców. 3-0 do przerwy – wymarzony rezultat. Dzieła zniszczenia w drugiej połowie dopełnił facet od czarnej roboty Ndi Atangana. Mecz kończy się wynikiem 4-0. Plan zemsty wykonany w 120%, łącznie z ośmieszeniem rywala. Wreszcie odpalił Eduardo! Oby tak dalej!
To co Dunarea zrobiła z drużyną Botosani w następnej rundzie to ... woła o pomstę do nieba. Znów po 13 minutach (mmm cóż za symbolika :D) Calarasi Boys prowadzili 2-0. Duet Neagoe-Eduardo przeprowadził składną akcję i po celnym strzale tego pierwszego było 1-0. Chwilę potem Ndi Atangana wykorzystał jedenastkę za faul na Alinie Nistorze i na stadionie w Botoszanach widniał rezultat 0-2. Jednak jeszcze przed przerwą gospodarze za sprawą Srdicia złapali kontakt z przeciwnikami. Druga połowa zapowiadała się na grodzenie wszystkimi możliwymi siłami bramki przez graczy beniaminka. Wyglądało to nawet nieźle, aż tu nagle ni z gruchy, ni z pietruchy po jednej z niewielu kontr gości sędzia podyktował rzut karny. Ndi Atangana tym razem pomylił się fatalnie i zamiast wyniku 3-1 dalej trzeba drżeć ze strachu przed odrobieniem strat przez rywala. I niestety była to obawa uzasadniona. Nieupilnowany w polu karnym Stelian Cucu wyrównał stan meczu. Jak to się wszystko dalej potoczyło? Cisnęli gospodarze. Było blisko niezłego comebacku. Heinrich jednak z uporem maniaka chciał wygrać i w 80 minucie wprowadził napadziora – Rodrigo Almazana. Jednemu z bohaterów jesieni wystarczyły 4 minuty by odpłacić zaufanie. Jak przed kilkoma miesiącami Nistor-Almazan przynieśli radość gościom i zasmucili witających się z gąską graczy Botosani. Zwycięstwo 3-2 na wyjeździe. Fajnie! Tylko dlaczego to gospodarze prowadzili grę? Tylko przez gapiostwo obrońców i niezłe akcje z kontry Dunarea wywiozła 3 punkty z gorącego terenu.
Przegrana z Brailą ostudziła niedawno rozbudzone do bólu apetyty kibiców Dunarei. Tym razem sytuacja jest podobna. Dwie wygrane z faworytami do awansu i znów na drodze Braila. Znów drużyna Laurentiu Dinity była lepsza i znów został podyktowany rzut karny dla graczy z Calarasi. Dzięki skutecznemu wykonaniu Ndi Atangany (w sumie niezła seria 3 gole w 3 meczach) gracze trenera Gesslera dopisują sobie kolejne 3 punkty i są naprawdę blisko drugiego miejsca. Wszystko zależy od spotkania ze Sportulem, nomen omen 3 drużyną w tabeli. Dunarea jest naprawdę w wyśmienitej sytuacji. Dwa ostatnie mecze gra u siebie. Jeśli tego nie wykorzystają będzie to znaczyło, że nie są godni awansu.
To musiało się tak skończyć! Słaba gra przynosiła zwycięstwa w poprzednich spotkaniach. Ta sielanka nie mogła trwać wiecznie. Wreszcie ktoś sprowadził na ziemię piłkarzy Dunarei. I to na ich stadionie! Dokładnie 709 kibiców ujrzało upokorzenie drużyny trenera Gesslera. Wynik 0-4 był zupełnie zasłużony i doszczętnie odarł drużynę z Calarasi z marzeń o awansie. Przed ostatnią kolejką już wiadomo, że Dunarea zajmie dosyć wysokie 4 miejsce w lidze w sezonie 2015/2016.
Ostatnie spotkanie – typowy mecz o pietruszkę z Ceahlaulem wreszcie wprowadził lekką dozę otrzeźwienia wśród zawodników i po golach Banaru i Nistora mecz kończący tegoroczną kampanię zakończył się miłym rezultatem.
Podsumowanie:
No i Dunarea w debiutanckim sezonie Heinricha Schonhalsa-Gesslera w Calarasi
zajęła 4 miejsce i otarła się nawet o awans, co jak na beniaminka o takim potencjale jaki miała we wrześniu jest kolosalnym wręcz osiągnięciem. Można powiedzieć, że do szczęścia zabrakło jednego meczu, jednak na dobrą sprawę poniesienie
11 porażek sprawiło, że to
Botosani i Dunarea Galati cieszą się z awansu. Z perspektywy całego sezonu z pewnością trzeba pochwalić
Alina Nistora – równa, wysoka forma. Początkowo był wypożyczony ze Sportulu, udało go się przyklepać na następny sezon i w nim z pewnością będzie stanowił monolit drużyny
. Almazan – niezła jesień, wiosną trochę przygasł, ale nie było aż tak tragicznie. Przegrywał na ogół rywalizację z Eduardo (który również nie zachwycał) jednak jest to zrozumiałe. Był tylko wypożyczony, a wysoka cena wykupu sprawiła, że w przyszłym sezonie nie będziemy go oglądać w drużynie z Tineretului. W końcu trzeba budować drużynę na następny sezon. Warta odnotowania była wyróżniająca się postawa lewego obrońcy
Carlosa Sandovala.
Fernando da Silva na bramce o dwie klasy lepszy niż poprzedni bramkarz Łukasz Zaremba. Inni na ogół grali na swoim, solidnym poziomie. Było jednak dwóch zawodników, którzy wiosną zamiast zachwycać niestety obrzydzali swoją grą.
Szymon Skrzypczak – dostał po średniej jesieni szansę wiosną i popisał się znakomitym dorobkiem – 0 bramek, 0 asyst co jak na zawodnika wybitnie ofensywnego jest zatrważające. Regularnie uszczupla kasę klubową, dlatego lepiej by było gdyby opuścił klub.
Patrik Poljak – drugi z sabotażystów – najpierw zagrał kilka koszmarnych spotkań, potem skarżył się, że topornie idzie mu aklimatyzacja. Jego losy nie są przesądzone. Wcześniej wspomniany
Eduardo również nie pokazał tego, co wszyscy od niego oczekiwali. Zbyt duża pensja jak na warunki klubowe sprawi, że poszuka sobie nowego klubu, ale raczej na zasadzie wypożyczenia, bowiem Heinrich nie chce wypuścić z rąk tak perspektywistycznego zawodnika
TABELA
Sezon już niestety za pasem. W następnym szykują się kolejne zacięte mecze i zapewniam ze strony Heinricha, że jego drużyna od 1 do 90 minuty będzie gryzła trawę, by odnosić spektakularne zwycięstwa.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ