LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika Nascimento1998 przeczytało już 596 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Trofea: | Rok: |
III liga | 2015 |
Mistrzostwo | 2024, 2025, 2026, 2027 |
Superpuchar | 2024, 2025, 2026 |
2027/2028
Polska piłka jest wymagająca - w końcu nie dał w niej rady sam Cristaino Ronaldo, który po spadku i awansie z Dolcanem tym razem wyleciał z pracy. Pracę w Manchesterze United stracił też Czesław Michniewicz. Cóż - pod tym względem był to zły sezon. Zawsze smutno, kiedy koledzy po fachu tracą robotę...
Polska piłka trafiła jednak na prawdziwy skarb - Gwardie Koszalin, która po wdrapaniu się na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju, pięć lat rozpychała się łokciami w czołówce, aż w końcu sięgnęła po tytuł. Od tego momentu zdobyła cztery mistrzostwa kraju z rzędu! Dodatkowo zdominowała Superpuchar, zbierając przy tym pierwsze szlify w Europie (już dwa razy faza grupowa Ligi Mistrzów). W ostatnim sezonie zespół bardzo pechowo poległ w starciu 1/16 Ligi Europy z Olympique Marsylia... Cóż to był za dwumecz, ależ było blisko! Pora przygotować sobie cele na zbliżający się rok - zapowiada się wymagająco, lecz przy tym także pasjonująco!
W takim momencie funkcjonowania klubu ważny jest progres, jak i płynność finansowa - wymaga to od nas oczywiście triumfów na krajowym podwórku (warto wreszcie po raz pierwszy wygrać krajowy puchar!) i przyzwoitej postawy w Europie. Mam na myśli rzecz jasna przynajmniej fazę grupową Champions Leaque. Patrząc na kilka ostatnich lat - wcale nie musi być to jakiś odległy cel.
Nawiązując do wspomnianej płynności finansowej - jest lepiej, znacznie lepiej, jednak jeszcze w letnim okienku transferowym nie mogliśmy pozwolić sobie na szaleństwa. Skupiłem się głównie na zakupie Polaków, nacji, z taką małą ilością reprezentantów w naszej kadrze. Niestety podebrano nam też jednego kluczowego zawodnika, którego nie udało się odpowiednio zastąpić... Cóż - trochę się działo.
O kogo chodzi? Kontraktu nie przedłużył z nami lewy obrońca Mejdi Ben Yahia, bodaj najlepszy defensor w klubie. Dużo mówi o tym zespół, do którego trafił - Real Sociedad, aktualny mistrz Hiszpanii (cztery triumfy z rzędu). Tunezyjczyk przyszedł do nas trzy lata temu za darmo, teraz odszedł także za darmo. Pomimo wszystko szkoda, że nie udało się, chociaż na nim zarobić...
Opuścił nas jeszcze Holender Peter van Dijk, który przyszedł trzy lata temu za darmo (w sytuacji awaryjnej, po czym zrobił nam awans do Ligi Mistrzów. Ta romantyczna historia rozpoczęła się tu), by teraz Crystal Palace zapłaciło za niego 1,2 mln euro.
Pozyskaliśmy za to czterech piłkarzy - greckiego defensora, ciekawie zapowiadającego się polskiego rozgrywającego (karierę zahamować może mu niestety ta cholerna wrodzona sprawność) i dwóch napastników, kupionych - nie ukrywam - tylko dlatego, że są Polakami, tak potrzebnymi nam, chociażby podczas zgłaszania drużyny do Ligi Mistrzów. Jednak pomimo wszystko coś tam prezentują i potrafią strzelać.
Zdecydowanie ciekawiej było zimą, gdzie doszło do jednego transferu in i do jednego out. Łącznie przewinęło się ponad 11 milionów euro! Po siedmiu i pół roku z drużyną pożegnał się skrzydłowy Didier Camara (6 lat w pierwszym składzie, ostatnie 1,5 roku w roli zmiennika). Przyszedł razem z Kokiem i przez długi okres stanowił o sile drużyny. Podobnie jak polski-holender praktycznie co rok strzelał jakieś fochy, związane z chęcią odejścia. W końcu go puściłem, Edwin cały czas gra u nas. Camara kosztował Charlton 7 mln!
Nie było to osłabienie pierwszej jedenastki, zdecydowałem się jednak na pozyskanie jakiegoś skrzydłowego w zamian. Wybór padł na Rumuna Ioana Oprea, który przeszedł do nas z Zenitu za 4,2 mln. Tylko spójrzcie, jak on wygląda! Niestety, w razie ewentualnego awansu na wiosnę do pucharów nie będzie mógł tam wystąpić (gra jesienią w Zenicie). Z powodu kontuzji w lidze też grał mało (10 meczów). Tak naprawdę to transfer, który w stu procentach wypali w przyszłym sezonie. Pytanie tylko - gdzie go wcisnąć do ofensywy? Skrzydłowi Koki i Muller to klasa sama dla siebie, napastnik Noren to samo. Może coś pokombinuje ze środkowym van Dealenem... To jednak problemy na przyszły sezon, nie ten.
Taktyka? Jedna jedyna wymuszona zmiana - na lewej obronie za Ben Yahie pojawia się Roy, czyli nominalny prawy defensor. Poza tym zarówno w personaliach, jak i ustawieniu czy rolach nie doszło do żadnych zmian.
Oto wszyscy zawodnicy, którzy wystąpili w sezonie 2027/2028:
Maes (Drągowski)
Clement (Pararas) Bernauer (Kotorowski) Moukidis (Gogitidze) Roy (Hołowina)
Silhavy (Chelebiev)
van Arnheim (Górka)
Muller (Camara, Oprea) van Dalen (Karbowiak, Tyl) Kok (Usman)
Noren (Napora, Kulanek)
Rozgrywki:
Superpuchar Polski... Otwarcie sezonu wypadło pomyślnie. Po raz czwarty z rzędu trafił do nas Superpuchar...
Puchar Polski... Celem na rozgrywki pucharowe było oczywiście pierwsze, historyczne zwycięstwo. Rozpoczęło się spokojnie, od odprawienia pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec. Schody zaczęły się w kolejnej rundzie, gdzie przyszło nam się zmierzyć w Warszawie z Legią... Przegrywaliśmy, lecz udało się wyrównać. O zwycięstwie musiała zadecydować seria jedenastek...
Uff... Otarliśmy się o kolejną klęskę w tych rozgrywkach. Lecimy jednak dalej - w ćwierćfinale odprawiamy Lecha (2-1, 2-2 po golu w 118 minucie dogrywki) i Cracovie (3-2, 2-2). Nie były to łatwe spotkanie, na szczęście udane. Meldujemy się, po raz drugi w historii, w wielkim finale Pucharu Polski!
10 maja 2028 roku wybieramy się do Bydgoszczy na starcie z Górnikiem Łęczna. Cel jest prosty - tylko zwycięstwo! Do dyspozycji wszyscy gracze, choć decyduję się posadzić podstawowego ofensywnego pomocnika van Dealena na trybunach. Jego miejsce, przy małych przesunięciach, zajął Oprea.
10.05.2028. Stadion im. Józefa Piłsudskiego w Bydgoszczy. Finał Pucharu Polski. Gwardia - Górnik Łęczna.
Zmiany:
70 minuta: Nikola Chelebiev za Karela van Arnheima,
76 minuta: Aleksander Karbowiak za Ioana Opree,
87 minuta: Mikołaj Napora za Jonasa Norena.
Siedzi w głowie finał sprzed kilku lat, gdzie Lech wyrównał w doliczonym czasie gry i wygrał w dogrywce... Tym razem nie chcieliśmy od tego dopuścić. Udało się! W pierwszej minucie wynik otworzył Oprea, nie minęło pół godziny, a wszystko było już jasne...
Liga... Powoli musicie przyzwyczajać się do sytuacji, że ligę zjadamy jeszcze przed startem rozgrywek. Mistrzostwa w sezonach nr 10, 11, 12, 13 idealnie wpasowały się w moją koncepcję, przedstawioną w podsumowaniu dekady, gdzie za jeden z celów obrałem absolutną dominację na krajowym podwórku w drugim dziesięcioleciu. Wszystko idzie zgodnie z planem, nie będę ukrywał, że piąty triumf z rzędu nie był jakimś wielkim wyzwaniem.
Widzę jednak spore rezerwy. Z drużyny można wycisnąć znacznie, ale to znacznie więcej. Możemy zniszczyć tę ligę samymi zwycięstwami. Cóż - marzy mi się kiedyś tego dokonać...
6 punktów przewagi po podziale, czyli tak naprawdę trzy mecze - olbrzymia zaliczka. Czy to wystarczy? Czy wytrzymamy presję? Czy nie ugną na się nogi? Dobra, bez żartów... ;)
Liga Mistrzów... W europejskich pucharach widać swego rodzaju systematyczność - najpierw dwukrotnie odpadliśmy w 3. rundzie eliminacji Ligi Europy, potem zajęliśmy 4. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów, następnie 3. miejsce w fazie grupowej Ligi Europy. Ostatnio po zajęciu 3. miejsca w grupie Champions Leaque odpadliśmy - po dramatycznym boju - w 1/16 LE z Olympique Marsylia. Tym razem LM była obowiązkiem. Nie ukrywam, że sama gra w niej nadal jest dla mnie swego rodzaju science-fiction, jednak spoglądając już realnie na kadrę, którą dysponuję, zaczynam nabierać coraz bardziej racjonalnego myślenia. W jakim kontekstach jest to racjonalne myślenie? A no mówi ono o chęci ciągłego poprawiania się, co wymaga od nas co najmniej trzeciego miejsca w grupie. Tak jak mówię - trzeba także mierzyć siły na zamiary, wyjście z grupy to już naprawdę science-fictionx3. Nikt rozsądny nie postawi przed nami takiego zadania, ja również nie nakaże tego piłkarzom. Chcę jednak w jakiś rozgrywkach europejskich w tym sezonie dojść do 1/8. Wiadomo, gdzie będzie o to łatwiej...
Już nie przedłużając - zabieram Was w naprawdę fantastyczną, pełną emocji i dramaturgii podróż po Europie...
Wszystko zaczęło się w Finlandii, gdzie w środku lipca los skojarzył nas z tamtejszym mistrzem kraju VPS. Pierwsze mecze zawsze są trudne, trochę niemrawe i niewyraźne, jednak teraz chyba temu zaprzeczyliśmy - spokojne 3-0 na wyjeździe i 4-1 w domu, gdzie mogli wykazać się zmiennicy, co zaowocowało, chociażby debiutanckimi trafieniami Napory i Kulanka.
W połowie drogi do raju na drodze stanął nam mistrz Białorusi, który jak sama nazwa wskazuje, dostał od nas baty. BATE naprawdę nie istniało w Koszalinie, gdzie wrzuciliśmy im sześć trafień (m.in. hat trick Koka). Poprawiliśmy to na wyjeździe, ale tam ze względu na zmienników wynik nie był tak okazały - 3-2.
Ostatni przystanek - Bułgaria, Ludogorec Razgrad. Na wyjazd jedziemy bez zbędnych obaw, jednak gorąca atmosfera na stadionie wyraźnie nas przytłoczyła - do przerwy nie uświadczyliśmy żadnych trafień. Dopiero kwadrans przed końcem spotkania dał znać o sobie Noren, który dał nam prowadzenie. Niestety nie utrzymaliśmy je do końca - ostatecznie 1-1.
Wynik do najgorszych na pewno nie należy, przed rozpoczęciem starcia to my jesteśmy dalej w grze. Trzeba jednak uważać, bardzo uważać...
City i Anderlecht, czyli nasi dawni znajomi. Do tego Benfica. Cóż - nie będę czarował - grupa spokojnie do zajęcia, chociaż trzeciego miejsca. A nóż uda się osiągnąć coś więcej... Zaczynamy u siebie z Anderlechtem. Mecz kluczowy, pokazujący, o co przyjdzie nam w tej edycji walczyć. Jestem przyzwyczajony do wygrywania na otwarcie (na dwie próby dwa triumfy), więc żyłem nadzieją, że teraz będzie podobnie... Wszystko zaczęło się pięknie, w 27 min. na listę strzelców wpisał się Muller, jednak gdy w 68' rywale wyrównali, zaczęło się robić nerwowo. Remis w pierwszym meczu, do tego u siebie? Nie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Przeciwstawił się temu wszystkiemu - a jakże - Noren...
Wygraliśmy pierwszy mecz, jednak chwila prawdy notowana była na kolejne starcie - wyjazd do Lizbony... Co można powiedzieć o meczu, gdzie po 14 minutach przegrywa się 0-2? Długo się nad tym zastanawiałem, aż w końcu powiedziałem: Jonas Noren!
Do czego w ogóle można porównać taki triumf? W Lidze Mistrzów (!), na wyjeździe (!!), przegrywając 0-2 (!!!) - piszemy wspaniałą historię!
Kolejny rozdział miał zostać napisany na City of Manchester Stadium, gdzie po raz drugi w swojej historii mierzyliśmy się z tamtejszymi bogaczami. Klub z Manchesteru był podrażniony po porażce z Benficą i remisie z Anderlechtem - przypominam, że my w tym okresie zdobyliśmy komplet sześciu oczek! Kiedy ostatni raz mierzyliśmy się z tym rywalem w Anglii, to przegraliśmy sromotnie, stwarzając sobie jednak jakieś tam sytuacje, niektóre nawet całkiem klarowne. Tym razem nasz piękny sen wydawał się kończyć dość szybko - w 19 min. Carlos Fierro dał prowadzenie gospodarzom... Jako że to Anglia, gdzieś niedaleko Liverpool, to wiadomo - You will never walk alone i te sprawy... Z tym że trzeba pamiętać o klasie rywala, z którym przyszło nam się mierzyć. Mój zespół nic sobie jednak z tego nie robił, znów - podobnie jak w meczu tutaj dwa czy trzy sezony temu - udało nam się dojść do kilku sytuacji, aż w końcu... Wpadło! W 27 min. trafił nikt inny, jak niezawodny Noren! Co działo się później? Magia, magia, magia! Zwycięstwo na wyjeździe z Manchesterem City 3-1!!!
Trzy mecze - dziewięć punktów! Wiecie co? Poczułem, że udało się stworzyć naprawdę silną ekipę. Jasne - w wyjazdowych starciach z Benficą i City mieliśmy bardzo dużo szczęścia, jednak fakty są faktami - wróciliśmy z tarczą z dwóch najtrudniejszych wyjazdów! Triumf nad Manchesterem City przejdzie do historii tego klubu, do historii tej kariery... Zeszłosezonowy remis w delegacji z PSG to przy tym pikuś.
Mniej więcej dwaj tygodnie później został rozegrany rewanż. Rywale przyjechali do Koszalina mocno nabuzowani, zdawali sobie sprawę, że to ich ostatni dzwonek, aby jeszcze cokolwiek ugrać w Lidze Mistrzów. Jakież więc musiało być ich zdziwienie, gdy schodzili na przerwę, przegrywając 0-1 (nawet nie pytajcie, kto strzelił... ;) Co więcej - tuż po gwizdku oznajmiającym start drugiej połowy rezultat podwyższył Camara! Dalej - przed upływem godziny gry mieliśmy kolejną setkę - Camara obrócił się w polu karnym, oddał strzał, ale piłka przeleciała kilkanaście centymetrów obok słupka... Dosłownie!
Mogło być 3-0 a suma szczęścia w futbolu zawsze równa się zero. Niestety...
Po tym, było czy nie było, dramacie sytuacja w tabeli prezentowała się następująco... City złapało oddech...
Zostały dwa mecze do końca - najpierw z Anderlechtem, gdzie miała miejsce sytuacja bez precedensu - dzięki temu zwycięstwu udało nam się rozstrzygnąć każdy z trzech meczów wyjazdowych na naszą korzyść! Niesamowite. W Belgii było 4-1 dla nas (Camara, Górka, Noren, Muller).
Pewni pierwszego miejsca gościliśmy Portugalczyków z Lizbony, którzy - przy odrobinie szczęścia - wygrali z nami 1-0. Szkoda, wielka szkoda, lecz i tak wszystko prezentuje się ładnie...
Osiągnęliśmy więc rzecz, wydawałoby się, niemożliwą - z pierwszego miejsca w grupie awansowaliśmy do 1/8 finału LM. Tam los przydzielił nam Arsenal. Cóż - mogło być lepiej.
16 lutego 2028 roku pojechaliśmy do Londynu...
Zmiany:
45 minuta: Arkadiusz Górka za Karela van Arnhema,
70 minuta: Kenneth Usman za Joey van Dealena,
79 minuta: Nikola Chelebiev za kontuzjowanego Arkadiusza Górkę.
Nie będę ukrywał, że po pokonaniu na wyjeździe City tliła się we mnie nadzieja, lecz trzeba też spojrzeć na sprawę realnie - zrobiliśmy wynik ponad stan, ciężko będzie powtórzyć w tych samych rozgrywkach dwa takie same mecze. Wedle zapowiedzi - nie udało się tego dokonać, przegraliśmy, aczkolwiek po walce, naprawdę ostrej walce. Zdobyliśmy ważnego gola, gdyby nie to trafienie z doliczonego czasu gry... Z drugiej strony jednak - Arsenalowi nie zaliczono trzech trafień ze spalonego, i tak mieliśmy sporo szczęścia...
Czy wierzyłem w odrobienie strat w Koszalinie? Zawsze wierzę, jednak nie ma co ukrywać, że sytuacja z wynikiem jest, jaka jest... W porównaniu do pierwszego meczu Górka zastąpił van Arnhema.
Zmiany:
70 minuta: Karel van Arnhem za kontuzjowanego Arkadiusza Górkę,
70 minuta: Przemysław Tyl za Joey van Dealena,
78 minuta: Aleksander Karbowiak za Uwe Mullera.
Wiara była, jednak czy szło to w parze z możliwościami...
A co, jeżeli po 37 minutach, za sprawą dubletu Koka, prowadziliśmy 2-0...
Tak, to zdarzyło się naprawdę! Biorąc pod uwagę stan na 37 minutę pojedynku, byliśmy w 1/4 finału Champions Leaque! Powiem więcej - taki wynik utrzymał się do przerwy!
Kluczowe było wejście w drugą połowę, gdzie niestety już na początku straciliśmy gola... Wynik długo się utrzymywał aż w końcu runał jak domek z kart - 73 i 77 minuta, 2-3.
Pokazaliśmy jednak wolę walki i w bardzo dobrym stylu zakończyliśmy tą wspaniałą europejską przygodę. Udało się doprowadzić do wyrównania.
Podsumowanie:
Co tu można sumować - widzicie przecież sami! W kraju komplet trzech trofeów, w tym historyczny, długo wyczekiwany Puchar Polski. W Europie genialna przygoda, zwieńczona dramatycznym dwumeczem z Arsenalem w 1/8. Wcześniej świetna postawa w eliminacjach i fazie grupowej, gdzie przecież udało się, chociażby pokonać City 3-1 na wyjeździe!
Bohaterowie? Bezsprzecznie cała drużyna. Był jednak taki zawodnik, bez którego nie bylibyśmy w miejscu, w którym się obecnie znajdujemy... 13 meczów w LM (włącznie z eliminacjami), 9 bramek. Łącznie w 47 spotkaniach 26 goli i 13 asyst! Geniusz, po prostu geniusz...
I powiedzcie mi teraz, czego oczekiwać po tej drużynie w przyszłym sezonie? Przecież powtórzyć to będzie cholernie ciężko, a gorszy wynik już nigdy nie zostanie aż tak doceniony i gloryfikowany. Patowa sytuacja, jednak nie narzekam bo pewnie kiedyś zatęsknię za takimi dylematami...
Tak jak w poprzednim blogu jeszcze statystyki ogólne wszystkich graczy:
I trochę o infrastrukturze idącej w bardzo dobrym kierunku. Tak samo zresztą - nie ukrywam - jak sytuacja finansowa.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ