Czas leci, liga w toku,
nie ferujmy już wyroków.
Flota na dole, Flota na górze,
dowiemy się tego po tańcu na rurze, przy anielskim chórze, gdy kurze odkurzę....
No dobra, już dobra. Poetą ani wierszokletą nie jestem i nie będę. Głowy do tego nie mam, więc zostańmy przy bezrymowej, "białej" relacji z perypetii pierwszoligowych w moim wykonaniu. Ruszajmy!
Pierwszy mecz
Na mój debiut ligowy przypadł mecz w Chojnowie z tamtejszą Chojniczanką.
AAA więc mój geniusz taktyczny dał o sobie znać. Zmiana taktyki w trakcie przedsezonowych sparingów wydaje się trafiona w dychę, a nawet jednastkę. Chojniczanka praktycznie nam nie zagroziła, tylko raz nasz bramkarz został zmuszony do wysiłku.
-"Więcej skromności ciole jeden. Wszystko może się odwrócić w następnych meczach. Ogarnij się"- ogarnęło mnie do porządku moje "ja". I miało oczywiście sporo racji.
Chwilę po tym meczu dobiła mnie wiadomość z księgowości.
No super, jeszcze tylko jakieś 4300 osób przypadkiem trafi na stadion i możemy sobie kupić..... talon na balon. Bo na pewno nie piłkarza. Będzie ciężko.
Drugi mecz
-"A nie mówiłem?" - triumfowało "ja"
-"Zamknij się i nie odzywaj. Było dobrze"
Naprawdę było dobrze, remis był na wyciągnięcie ręki czy nogi. Dwa błędy i jeden mały bug sprawiły, że jest inaczej. Obrońca przechwytuje piłkę po wybiciu przeciwnika na aferę, zastanawia się, dalej się zastanawia, napastnik podbiega, a on jakby bez zastanowienia ( zastanawiał się tylko 15 sekund) wybija piłkę do przodu na drugie skrzydło. Tak przynajmniej myślał on i wszyscy moi zawodnicy, którzy wybiegli do przodu. Co gorsza tak samo pomyslał drugi obrońca, który dostał piłką w tył głowy ( czytajcie: " zagrał pięknie potylicą do zbaraniałego napastnika"). Napastnik przejął, strzelił o ironio! trafił w słupek, a mój bramkarz postanowił sobię poleżeć i popatrzeć, dopóki szczęśliwy znalazca piłki nie dobił do pustej bramki. DRAMAT.
No, ale piłka w grze, bramki są dwie, gramy do końca i inne motywujące bzdury.
Puchar Polski
NIESAMOWITE! Brak mi słów, tu można tylko zacytować klasyka: "Co tu się dzieje Wąski!?" Szopa i bas czy inne chapeau bas dla moich piłkarzy kochanych.
Mecz raz na milion, emocje i przekleństwa do 93 minuty przekroczyły wszelkie bariery. Ale pomogłem swoim piłkarzom mentalnie i taktycznie odnaleźć się w tym meczu. Gramy do końca dalej!
HA-HA może coś jeszcze ze mnie będzie w tym fachu. Zwłaszcza jeżeli poradzę sobie w następnej rundzie, bo los nie był zbyt łaskawy.
Trzeci mecz
No taaaaa.... pierwszy mecz w którym nie istnieliśmy, mimo to gola straciliśmy dopiero po karnym. Na nieszczęście, a raczej szczęście sędziego, faul był bezdyskusyjny. Kontuzje jedynych, w miarę dobrych napastników zaczynają nam wychodzić bokiem. Dobrze, że Olszar wróci na następny mecz.
Czwarty mecz
"Karma is a bitch". Mecz był wyrównany, niestety straciliśmy bramkę tuż przed przerwą przez przepiękny strzał z woleja. Olszar wrócił i bardzo dobrze nam to zrobiło. Strzelił dwie bramki i zaliczył jedną asystę. Możecie tego nie widzieć na screenie, bo wszystkie te gole zostały uznane za przypalone, spalone czy co tam sędzia w protokół wpisał.
Piąty mecz
OLSZAR! Pewna wygrana z Bytovią. W końcu jakiś napastnik umiejący strzelać gole. Dobrze go mieć znowu z powrotem ....
"NOOOOT". Puenta Borata pasuje tu jak ulał. Albo parafrazując ostatnie memy o pewnym piłkarzu MU - " Sebastian Olszar is back from injury ... aaaaaaaaaand he's gone".
To przestało być śmieszne. Znowu zostałem bez napastnika umiejącego trafić w bramkę. Będzie masakra, czyli coś co głosujący na JKM lubią najbardziej, ale ja będę miał ciężko.
Szósty mecz
No i wywołałem wilka Korwina z lasu. Dolcan "Tinky Winky" Ząbki ( grali w różowo-fioletowych strojach) zmasakrowali nas bez litości. W 11. dostaliśmy 3 bramki, a w 9. strzeliliśmy jedną, honorową.
Nie rozumiem, moi piłkarze też, więc dostali po karnym jeżyku i treningu o 3 nad ranem. A raczej dostaliby, gdyby była taka opcja. Tak to dostali ochrzan, a największe orły po tygodniu bez wypłaty. Nie wiem, czy nie umrą przez to z głodu przy takich zarobkach. No ale co ich nie zabije, w tym ja, bo nie ma takiej opcji, to ich wzmocni.
Pocieszyła mnie przynajmniej taka wiadomość od pani Prezes:
DZIĘKI za radę BOLSON!!!
Siódmy mecz
Kolejne trzy punkty stracone na własne życzenie. I przez moją nieudolną, "czerwoną" rozmowę motywacyjną w przerwie. Wtedy to Chrobry zabił nas swym Szczerbcem, zwłoki porzucił, a 3 punkty przywłaszczył. Obrona przeszła na legendarny poziom obronny a'la Francja z 1940 roku. Może być już tylko lepiej.
Ósmy mecz
Znowu pech i szczęście w jednym. Nudny remis. 100% celnych strzałów, gra w przewadze przez 10 minut, przewaga w posiadaniu piłki to pech i żal straconych dwóch punktów , ale przewaga przeciwnika w strzałach to już szczęście zdobycia choć jednego punktu. Nooo i oddam honor - umiejętności mojego bramkarza nas trochę wybroniły.
Tabela
"Sinusoida tabelniana". Niby 10 miejsce zajmujemy, ale mogło być dużo, duuuużo lepiej. Cztery porażki w pierwszych 8 meczach to dużo. Potrzebuję ściągnąć jak najszybciej jakichś normalnych obrońców i skrzydłowych.
Dobrze, że na następny mecz będę już miał dostępnego Nwaogu....
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ