Pierwsza część -
KLIK
Druga część -
KLIK
Początek września do złudzenia przypomniał sierpień nie tylko pod kątem pogody. Zwycięstwo 2-1 ze Świtem Nowy Dwór i kolejne trzy oczka w tabeli. Następnie jednak przydarzyła się pierwsza wpadka i porażka 1-2 u siebie z WKSem Wieluń. Wypadek przy pracy czy cisza przed burzą? Wątpliwości pojawiły się w najgorszym możliwym momencie – przed prestiżowym wyjazdem z ŁKSem.
1,5 tysiąca kibiców zebranych na stadionie przy Alei Unii przypomniały obydwu zespołom stare, dobre czasy. Teraz dwie uznane marki spotykały się na czwartym poziomie rozgrywkowym. Byliśmy faworytem bukmacherów i przyjeżdżaliśmy do Łodzi jako lider. Jednak po ostatnim spotkaniu nasza pewność siebie została zakłócona. Mimo przewagi Łodzian to my schodziliśmy do przerwy z jednobramkową zaliczką. Jednak po 15 minutach drugiej połowy było już 2-1 dla ŁKSu. Niezbędne były roszady w składzie, które przyniosły oczekiwany skutek i bramkę na remis. 5 minut później ŁKS pokazał kto dzisiejszego dnia rządzi na boisku i zdobył zwycięską bramkę. Następnie przyszła jeszcze porażka 1-3 z pobliskim Sokołem Aleksandrów Łódzki i pierwszy kryzys.
Na szczęście w następnej kolejce na Konwiktorską przyjechała 15-ta Warta Sieradz i pozwoliła na odbicie się z dołka a wynik 4-2 był najniższym wymiarem kary. Kolejne spotkania to rollercoaster: 3-2 z warszawskim Ursusem, następnie 2-3 z Pogonią Siedlce II i 2-0 z Omegą Kleszczów. Jednak przez te trzy mecze w mojej głowie siedziało już następne spotkanie – rezerwy Legii u siebie.
Pod względem sportowym byliśmy faworytem - Legia II była 12. w tabeli. Jednak prestiż tego meczu był bardzo duży, szczególnie u siebie. Porażka z rezerwami największego rywala byłaby nie do przełknięcia. Obawiałem się, że dwójka zostanie wzmocniona rezerwowymi z pierwszego zespołu.
Na szczęście na próżno – w wyjściowym składzie Legii II zameldował się tylko Igor Lewczuk. Na tablicy wyników zapomniano o dopisaniu „II” i widniało na niej „Polonia – Legia”, co wraz z frekwencją 2154, w małym stopniu smakowało jak ekstraklasowe derby. Na rozwianie wątpliwości zespoły potrzebowały 10 minut prezentując solidną trzecioligową kopaninę. W 15. minucie Marcin Stańczyk strzelił bramkę na 1-0, a w 48. podwyższył na 2-0. Po przerwie na boisku pojawił się znany zmiennik Bartosz Bereszyński i tym razem dał dobrą zmianę strzelając kontaktową bramkę w 53. minucie. Kilka minut później Krystian Pieczara podwyższył prowadzenie na 3-1 i stawałem się spokojny o końcowy wynik. W 70 minucie Sebastian Szerszeń strzelił bramkę na 3-2 i rozpoczęło się rozpaczliwa obrona Częstochowy i próba dowiezienia trzech punktów. Po upłynięciu 4 doliczonych minut odetchnąłem z ulgą. Sędzia nie kwapił się jednak z końcowym gwizdkiem. Na zegarze wybiła 95. minuta a Legia II sunęła z kolejnym atakiem. Po dośrodkowaniu Beresia, przy pełnej bierności obrońców, po raz kolejny piłkę do bramki zapakował Sebastian Szerszeń. Zakląłem głośno i zszedłem do szatni.
Kolejne dwa mecze, kolejne remisy (1:1 z Bronią Radom i z GKP Targówek) i utrata pozycji lidera na rzecz Radomiaka. A ja tymczasem otrzymałem podwyżkę i kontrakt na najbliższe 1,5 roku. Logiczne.
Kolejny mecz był ostatnim przed rundą rewanżową (zaczynającą się awansem jeszcze na jesieni) i dla odmiany zakończył się trzecim z rzędu remisem 1:1 z Pilicą Białobrzegi. Przyszedł czas na rewanże – wyjazd do Grodziska Mazowieckiego na mecz z liderującą Pogonią a następnie u siebie z Radomiakiem (3. miejsce). Po tych dwóch spotkaniach miało się wyjaśnić kto przezimuje na fotelu lidera.
Mimo dużej przewagi i dwukrotnego wychodzenia na prowadzenie po bramkach Krystiana Pieczary mecz z Pogonią zakończył się wynikiem 2-2. Piąty, bezbarwny remis z rzędu dał impuls do zmian w taktyce. Postanowiłem nie czekać z tym do przerwy zimowej, tylko zaryzykować przed spotkaniem z Radomiakiem. Cofnąłem jednego z napastników na ofensywną pomoc i postawiłem na szerokie, ofensywne 4-2-3-1. Seria remisów pokazała, że zespół potrzebował jakiejkolwiek zmiany i przyniosła ona dobry rezultat w postaci pewnego 2-0 z Radomiakiem. Nie bez znaczenia była również czerwona kartka dla obrońcy Radomiaka w 6. minucie. Niestety, niespodziewanie przegraliśmy ostatni jesienny mecz w podwarszawskim Otwocku (2-3) jednocześnie spadając na 4. miejsce w tabeli ze stratą 3 punktów do liderującej Omegi Kleszczów. Mimo korzystnego bilansu z większością kontrkandydatów do awansu traciliśmy za dużo punktów z pozostałymi zespołami.
Podsumowanie rundy:
Do następnego meczu mieliśmy prawie 4 miesiące, więc wystarczającą ilość czasu na zastanowienie się nad taktyką i niezbędnymi zmianami personalnymi przed zbliżającym się bojem o awans. Bez tego mogliśmy z góry pożegnać się z szansami na zwycięstwo w lidze.
***
Kolejna wrzutka po pierwszych meczach rundy wiosennej, myślę że będzie stosunkowo szybko bo okno transferowe mija w FMie najprzyjemniej ;) Pozdrawiam.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ