Promienie słońca, chłodne od nocy, powoli przebijały się przez gąszcz liści, docierając do najbardziej zaciemnionych miejsc.
Joao przedzierał się wprzód, torując drogę ostrzem maczety. Spadały gałęzie, krzewy, krzaki, liście i kawałki lian, soczyste owoce i śmiertelnie niebezpieczne insekty. Otarł pot z czoła mankietem rękawa, przycupnął pod bananowcem i zaczerpnął z menaszki kilka kropel orzeźwiającej wody. Droga przez dżunglę zdawała się nie mieć końca. Był zmęczony i niewyspany, bo ostatnią noc spędził na drzewie, budując legowisko z dzikich pnączy i gałęzi. Zatopił zęby w słodkim miąższu czerwonego owocu, wstał i ruszył przed siebie. Po kilku minutach znalazł się na ziemistej ścieżce prowadzącej w stronę gór. Dookoła rozpościerał się przepiękny widok na całą polanę. U podnóży pierwszego szczytu leżała padlina pozostawiona przez dzikie zwierzęta. Joao obszedł ją uważnie rozglądając się po okolicy i ruszył ścieżką w górę, zostawiając za sobą bezpowrotnie ojczystą dżunglę i plemię Jinga.
Słońce smażyło niemiłosiernie, malując na skórze parzące, czerwone plamy. W głowie szumiało mu od temperatury i braku cienia, a obraz powoli stawał się niewyraźny. Ściągnął z siebie koszulę i rozdarł ją tak, by rękawami owinąć materiał wokół głowy. Wyjął z worka drugą menaszkę i wlał w przełyk strumyczek wody.
- Co robisz na mojej ziemi? – usłyszał nagle za swoimi plecami. Przed nim stanął brodaty tłuścioch z zieloną chustą na głowie. Dyszał jak byk szykujący się do ataku.
- Mam na imię Joao i szukam krainy wielkiej cywilizacji.
- Krainy wielkiej cywilizacji? U mnie? Na pastwisku? Może szukasz miasta?
Joao zmarszczył czoło i zacisnął pięści. Mężczyzna działał mu na nerwy i miał ogromną ochotę rozłupać mu czaszkę o drewniane ogrodzenie.
- Musisz iść tą drogą, tam, gdzie góry łączą się z niebem – wskazał palcem na linię horyzontu. – To co najmniej dwa dni drogi. Prosto, jak w mordę strzelił. Ale ja z tobą nie pójdę. Posiedzę tu i popilnuję swojego stada.
- Czy mógłbym napełnić moje menaszki? – Joao przycupnął na drewnianej poręczy zdejmując z głowy pocięte ubranie.
- Tam masz studnię. Tylko uważaj jak nabierasz wody, bo łańcuch jest pordzewiały i może pęknąć. A co... co ty masz tutaj? – tłuścioch zaciekawiony chwycił dyndającą na wietrze piłkę w łapska.
- To piłka. Gramy w nią z chłopakami co dzień na polanie.
- I ty niby coś potrafisz? – zarechotał głaszcząc się po włochatym cielsku. – To pokaż.
Joao zdjął z worek z ubraniem, odwiązał futbolówkę i zarzucił ją na głowę. Zatrzymała się na czole, podrzucił ją w górę i zgasił stopą, po czym wykonał kilka przekładanek mijając włochate nogi pasterza.
- Jesteś bardzo szybki. Gdzie się tego nauczyłeś? Chyba nie w dżungli?
- Wódz Tępa Strzała pozwalał nam grać na polanie zawsze przed tym, jak słońce będzie nad głowami. Wtedy musieliśmy iść polować, na ryby, albo…
- I ty niby… - pogładził się po brodzie. – Tego, no, nauczyłeś się na polanie?
- Tak – Joao chwycił piłkę w dłonie i przycisnął do piersi. – Gram w nią od urodzenia.
- Czekaj no chłopcze... Myślę, że mógłby być z ciebie pożytek.
- Nie mam czasu na takie rozmowy dobry człowieku. Muszę iść i wypełnić słowa szamana. Mówisz, że miasto jest na wprost, tam, gdzie góry zlewają się z niebem?
- Znam pewną osobę, która mogłaby z tego talentu zrobić pożytek.
- Dziękuję za wodę. Bywaj! – Joao uniósł wyprostowany kciuk w górę i ruszył żwawo przed siebie pozostawiając w tyle zdumionego pasterza. Dawka adrenaliny rozsadzała mu głowę. Otulił ją rozdartą koszulą moczoną w studziennej wodzie, otarł spływające po czole krople i przyspieszył kroku.
Górska wędrówka była o wiele cięższym doświadczeniem, niż przedzieranie się przez dzikie chaszcze. Słońce piekło jak rozgrzane ostrze dzidy, a nogi odmawiały posłuszeństwa uginając się pod ciężarem własnego ciała. Za każdym razem gdy miał odpocząć spoglądał na pędzącego lamparta, który przypominał mu słowa wodza „ Idź i wyzwól swój lud ”. A w sercu niósł ze sobą obraz ukochanej Vanessy.
- Wrócę po ciebie, obiecuję – powtarzał na głos zaciskając pięści.
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ