Artykuły

Calais Racing UFC - Sezon 2001/02
Pilatovic 31.05.2003 19:58 1701 czytelników 0 komentarzy
0
W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, w którym pragnie on spełnić swoje marzenia, stawić czoła swoim możliwościom i poczuć jak to jest tak naprawdę żyć. Dla niedoświadczonego menedżera Pilatovicia Santosa praca u beniaminka francuskiej National była właśnie wielkim wyzwaniem, a przy okazji mogła mu pomóc w rozpoczęciu wielkiej kariery menedżerskiej. Zespół, grając jeszcze w niższej lidze, doszedł do finału pucharu Francji (porażka z Nantes 1-2 po karnym "zesłanym z niebios" w 90’) teraz po wybudowaniu odpowiedniej wielkości trybun stawał do walki o awans do Division deux. Zresztą historia objęcia przez Pilatovicia stanowiska trenera w Calais była dość ciekawa. Gdy 22 czerwca 2001 roku zespół Calais Racing UFC zgłaszany był do gry w trzeciej lidze francuskiej, nagle okazało się, że dotychczasowy menedżer zespołu - Manuel Abreu, który poprowadził ich do tak spektakularnego sukcesu, wyjechał. Podobno ktoś widział jak po pewnej rozmowie telefonicznej szybko podążył na lotnisko, a tam odebrał czekający na niego bilet na samolot do Arabii Saudyjskiej... Zmuszony do szybkiego działania prezes Jean-Marc Puissesseau postanowił zatrudnić na okres próbny Pilatovicia, który mu wtedy towarzyszył. Jak powiedział prezes zrobił to, ponieważ... nie miał wyjścia, a dodatkowo nieznany nikomu szerzej trener obchodził tego dnia urodziny, tak więc była to swoista forma prezentu. Natomiast o Abreu nadal nie ma żadnych informacji (...)

Calais Racing UFC - Sezon 2001/02

Kadra zespołu wołała o pomstę do nieba. Ani jednego piłkarza, którego predyspozycje napawały by optymizmem... Wniosek: natychmiast trzeba było się wzmocnić. Mimo że w kasie leżały jeszcze pieniądze zarobione na wspomnianym finale pucharu Francji (ok. 1M funtów), to postanowiłem poszukać wzmocnień wśród bezrobotnych. Ławka trenerska również nie prezentował się zbyt obficie, toteż moim pierwszym nowym piłkarzem był 39-letni, (!) grający trener Barry Horne. Pozostali piłkarze, którzy trafili pod moją opiekę jeszcze przed pierwszym ligowym spotkaniem to: Nicolas Alain Noudjeu (D RL), Samuel Fenillat (M C), Fabien Brandes (D R) oraz Jean-Pierre Cyprien (D C).

Mecze towarzyskie wypadły przeciętnie: najpierw ulegliśmy szwajcarskiej Lucernie z Ryśkiem Komornickim na ławce trenerskiej 0-1, potem Yverdonowi 0-2 i wreszcie - grając już z nowymi piłkarzami - pokonaliśmy Granges 2-0. Tylko w ostatnim meczu talentem błysnął Julien Lenglet, zdobywając gola po indywidualnej akcji.

Wyobraźcie sobie teraz moje zdziwienie, gdy po 45 minutach wyjazdowego spotkania z Boulogne było 3-0 dla Calais! Może i rywal nie jest potęgą (zdaje się, że to tak jak Calais -beniaminek), ale końcowe cztery-zero wszystkich mogło zszokować. Ojcem tego okazałego zwycięstwa był nie kto inny jak właśnie Lenglet, który na dobry początek popisał się trzema golami. Ten świetny napastnik pokazał, że jednak jest wśród tych wszystkich darmozjadów piłkarz o jako takim potencjale. Zaczęły napływać oferty (konkretnie Clermont i Le Mans), co do kupna tego piłkarza, ale oczywiście nawet nie próbowałem rozpoczynać negocjacji. Kolejne spotkanie zapowiadało się ekscytująco – z bardzo prozaicznej przyczyny: gościliśmy bowiem wicelidera (zgadnijcie, kto był liderem?) - Olympique Ales. Mecz rzeczywiście był widowiskowy. Już w 6 minucie z rzutu wolnego prowadzenie dał nam... Lenglet, ale chwilę później Cyprien sfaulował jednego z rywali w polu karnym, co skończyło się nie tylko wskazaniem na "wapno", ale także czerwoną kartką dla nowo pozyskanego piłkarza. Ales wyrównało z karnego, a kolejne dwie bramki sprawiły, że zacząłem już myśleć o przyszłej kolejce. Iskierką nadziei był gol Delver'a (zastępował poważnie kontuzjowanego, a przy okazji najbardziej szanowanego piłkarza drużyny - Nicolasa Noudjeu), ale szybko odebrał mi ją Gros, ustalając wynik na 2-4. Po meczu ukarałem Cypriena tygodniówką, który z kolei się oburzył i zażądał wystawienia na listę transferową - nie zgodziłem się.


nKolejne spotkanie w Saint-Maur z Lusitanos toczone było w rytm mojego zespołu, ale:
  • nasz bramkarz Schille wpuścił dwa z trzech oddanych przez rywala strzałów;
  • ich bramkarz zagrał na [9] i dał się pokonać tylko raz (Dutitre).

Łącznie złożyło się to na porażkę 1-2 i ostrzeżenie dla Schille (tym razem nikt się nie rzucał). Ostatecznie i tak wznowiłem pościg za nowym bramkarzem. W między czasie doszło do spotkania z Clermont. Już w 20 minucie jeden z piłkarzy gości wyrzucony został z boiska, więc spodziewałem się łatwej przeprawy. A tu nagle.. goście nic sobie nie robiąc z tego, że grają w dziesiątkę, strzelają nam gola! Ponownie bardzo zawiodłem się na skuteczności moich podopiecznych (w poprzednim spotkaniu z 15 strzałów zaledwie 5 trafiło w światło bramki!). Po każdym z pięciu kornerów ktoś oddawał strzał, ale bramki i tak nikt nie zdobył. To już trzecia porażka, a poszukiwania bramkarza i napastnika trwają. Ponadto Brandes doznał kontuzji, która wyłączy go z gry na około pół roku! Poszukiwania „napadziora” można było uznać za zakończone, gdyż w tygodniowej przerwie, między kolejnymi spotkaniami, trafił do Calais - za rekordowe 600k - Dagui Bakari z Lille. Nawet dla mnie niespodzianką było to, że krótko po tym transferze w klubie pojawił się bramkarz Pagotto. Chwilę później mój komputer prawie doznał wstrząsu monitora, po tym jak spostrzegłem, że Włoch zawieszony jest na blisko pół roku za szeroko pojęte „środki dopingujące”. Dlaczego nie sprawdziłem tak istotnego faktu, szczególnie teraz, gdy co kilka tygodni słychać o różnego rodzaju „banach”?! Pozwólcie, że dalej komentować tego nie będę (bo po co używać ordynarnych terminów..). Mało tego! Koleś nie może nawet grać w rezerwach! Kolejny zakup to były piłkarz Lens, (ale do nas przyszedł z wolnego transferu) o swojsko brzmiącym nazwisku, Bogaczyk (S C). Również z wolnego transferu zatrudniłem młodego, utalentowanego Nicolę Cantelliego (M C).

Wynik późniejszego spotkania jednoznacznie wskazuje, że transfery to moja mocna strona. Oto bowiem odnieśliśmy drugie zwycięstwo w trzecim wyjazdowym i piątym meczu sezonu, z ostatnim przed tą kolejką (i po niej zresztą też) La Roche. Wynik 2-0 to w głównej mierze zasługa obu nowych napastników (panowie zanotowali po bramce). Kontuzji doznał Turpin (D C) i na najsłabiej obsadzonej pozycji w moim zespole doznałem – po raz „enty” - osłabienia. Cieszy mnie natomiast dobra gra Schille, który mimo wszystko przez najbliższe 5 miesięcy będzie numerem „1”. Nie mieliśmy problemów z Besancon. Następne trafienia zaliczyli Bakari (2) i Bogaczyk (1), co łącznie złożyło się na wynik 3-1. Dostałem kolejną ofertę kupna Lenglet, ale właśnie jestem w trakcie negocjowania nowego kontraktu z tym piłkarzem i w najbliższym czasie na pewno z klubu ten pan nie odejdzie.

Wszystko układało się coraz lepiej, ponieważ aż do 74 minuty prowadziłem na wyjeździe z Noisy-le-Sec 2-0, jednak gospodarze wyrównali, co na pewno mnie nie uszczęśliwiło. Gole dla Calais strzelali Lenglet i Bogaczyk. Teraz czekała nas potyczka z - jak mi się wydaje - najsilniejszą ekipą National, Angers. Nie trudno nazwać ich tuzami, wszak posiadają obrońców z positioning i tackling po około 18 (konkretnie chodzi o Jean-Michela Lucianiego). Do tej pory (po siedmiu kolejkach) stracili oni "aż" dwa gole, ale mimo to są dopiero na piątej pozycji. Mecz niezwykle emocjonujący, ale wyróżniał się w nim jeden aktor - Julien Lenglet, który groźnym rywalom sam strzelił trzy gole! Mecz naturalnie wygraliśmy, w przekonującym stylu, 3-1.

Po tej partii definitywnie przestałem wątpić w talent tego piłkarza. Właśnie podpisał on nową, sześcioletnią umowę z klubem, co niesłychanie mnie cieszy. W tej chwili nasz ofensywny tercet (Lenglet, Bogaczyk i Bakari) znajduje się w siódemce najlepszych piłkarzy ligi. Mimo to jesteśmy dopiero na ósmej pozycji ze stratą siedmiu punktów do literującego Brest. Sam Lenglet z ośmioma trafieniami (w tym dwa hat-tricki) przewodniczy najlepszym
strzelcom. Okazało się, że jest mały problem - otóż chciałem sprawić sobie jakiegoś środkowego obrońcę i gdy już wyszukałem najdroższego, – i co ważne - zainteresowanego grą u nas przypomniałem sobie, że przecież sporo wydałem i pewnie zabraknie mi pieniędzy. Nie spodziewałem się jednak, że z 1,1M z początku sezonu teraz na klubowym koncie jest... 13k! To mogło oznaczać tylko tyle, że jeśli w najbliższym czasie nie rozpoczną się jakieś rozgrywki pucharowe, Calais będzie potrzebować nowego właściciela. Zarobki piłkarzy przekraczają znacznie wpływy z biletów, co oznacza flegmatyczną i bezduszną śmierć...

O wiele pyszniejsze rzeczy miały miejsce w lidze. Początek spotkania z Racingiem Club Paryż wskazywał na to, że do piłkarzy dotarły nieciekawe wieści o klubowych finansach (0-2 po 17’). Musiałem jednak zmienić zdanie w trakcie drugiej połowy, gdy gol Bakariego... gol Bogaczyka i... gol Szcepaniaka, w ciągu kilkunastu minut, dał nam prowadzenie! Najgorsze było w tym wszystkim to, że po takim pościgu dwa punkty w ostatniej minucie gospodarze jednak nam uszczypnęli. Mimo wszystko, mogę być optymistą, a to głównie dzięki kapitalnej postawie Oliviera Bogaczyka. Koleś w pięciu meczach strzelił 4 gole, zaliczył 4 asysty i dwukrotnie wybierany był graczem meczu. Uzyskał średnią not 8,80!

Trzeci mecz z rzędu z bardzo silnym rywalem oznaczał dość nieoczekiwaną porażkę. Łatwość stwarzania sytuacji strzeleckich i gol Bogaczyka w 4 minucie, sprawiły, że zespół zlekceważył wicelidera z Brest i przegrał to spotkanie w ostatecznym rozrachunku 1-2. W jednej z poważniejszych gazet francuskich ukazał się artykuł o Bogaczyku, który według autora tekstu świetnie rozpoczął swoją karierę w Calais. Zaznaczył też, że piłkarz ten staje się najpopularniejszym piłkarzem wśród kibiców Calais. Nie pozostało mi nic innego jak się z tym zgodzić. Panowie B&B - Bogaczyk i tym razem nie Bakari, a rezerwowy Brebion, zdobyli gole w wygranym 2-0 meczu z Sete. W tym momencie (po 11 kolejkach) zajmujemy pozycję numer osiem (choć wciąż może wyprzedzić nas mające zaległy mecz Ales) i tracimy dziewięć punktów do lidera (Brest) oraz pięć do dającego awans czwartego miejsca, na którym zasiadła Tuluza. Nastąpiła mała zmiana na pozycji mojego asystenta. Został nim Włoch, Stefano Agresti. Zadłużenie sięga już niebagatelnej sumy 60k...

Bardzo niewesoła atmosfera towarzyszyła w przerwie meczu z Cannes. Przegrywaliśmy u siebie 0-2, jednak ja osobiście zachowałem duży spokój, gdyż w moim zespole gra pewien piłkarz, imieniem Olivier nazwany. W drugiej części asysta, a potem bramka i skończyło się szczęśliwym dla gości remisem. Coraz więcej mówiono o panu B. Tym razem wychwalano go w jednej z lokalnych stacji radiowych. Słabiej (niż do tej pory) zagrał Bogaczyk w meczu z Angouleme. Końcowe 2-2 na pewno trzeba uznać za szczęśliwe, ale przecież nie zawsze my musimy posiadać inicjatywę (a na razie tak było). Wreszcie rozlosowano pary szóstej rundy pucharu Francji. Niestety trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy, czyli na Racing Paryż. W dodatku mecz rozegrany zostanie na boisku rywala. Będzie zatem okazja dla jednych i drugich na rewanż, za pamiętne 3-3.

Trzynastego października doszło do kolejnego arcyciekawego meczu. Na własnym stadionie Calais podejmowało sąsiada z tabeli - Louhans. Już w 4. minucie prowadzenie dał nam Bogaczyk, jednak w 15’ mogłem zacząć się martwić z powodu Emmanuela Vasseur, który za kopnięcie rywala udał się przedwcześnie do szatni. W 21. minucie goście wyrównali, a chwilę później objęli prowadzenie. Tuż przed przerwą na listę strzelców wpisał się Bakari. W 69. minucie goście ponownie wyszli na prowadzenie, ale pewien piłkarz dopiero się rozkręcał. Najpierw w 74’, a potem w 82. minucie do bramki Spinosiego trafiał Bakari, kompletując w ten sposób swój hat-trick i zapewniając nam niezwykle ważne zwycięstwo. Ten świetny występ od razu zwiększył zainteresowanie drugą częścią (oryginalnego zresztą) duetu B&B. Trudno nie chwalić piłkarza, który w 10 spotkaniach strzela 8 bramek przy średniej 7,90. Vasseur za to
został zawieszony na łącznie siedem spotkań.

Przez 88. minut spotkania z Valence głównie.. ziewałem. Mecz był tak nudny, że szkoda go opisywać. Powiem tylko, że właśnie do tamtego momentu gospodarze (czyli Valence), którym jakoś w tym sezonie się nie powodzi, prowadzili 2-1 (Bogaczyk). W ostatniej minucie meczu stało się jednak coś, co pamiętam do dnia dzisiejszego (a spotkanie to rozgrywałem tuż po premierze CM 3 01/02, w październiku 2001 r.). Sam nie wiem czy to był jeden z tych piłkarskich cudów, geniusz młodziutkiego Lenglet, czy może wszystko na raz? Cała zabawa zaczęła się w ostatniej minucie spotkania, po tym jak jeden z piłkarzy gospodarzy musiał opuścić boisko, z powodu czerwonego kartonika. Rzut wolny bardzo szybko wykonał Karaa, a karą za dekoncentrację był dla Valence wyrównujący gol Juliena, strzelony tym razem głową. Czasu do końca spotkania było tyle, co nic, więc żaden z naszych nie spieszył się z wznowieniem gry, nikt nie próbował też atakować będących przy piłce graczy rywala. Nikt... z wyjątkiem Lenglet! Nasz mały wojownik po kilkudziesięciu sekundach dopadł wreszcie do piłki i jako najlepszy drybler ligi, mając przed sobą osłabionych liczbowo oraz kondycyjnie przeciwników, zrobił z tego bardzo, ale to bardzo dobry uczynek. Na drodze do bramki napotkał co prawda trójkę piłkarzy, mówiąc delikatnie – źle mu, nie przeszkodziło jednak to w heroicznym rajdzie. W mgnieniu oka, niczym niezapomniany Czubasa, przedrylował całą formację obronną, a umieszczenie piłki w siatce było już zwykłą formalnością. Coś pięknego!

W pucharze z Racingiem już tak dramatycznie nie było, a porażkę 2-3 zawdzięczam przede wszystkim bramkarzowi Schille, oraz młodziutkiemu Cantelliemu, który w bardzo ważnym momencie przestrzelił w stuprocentowej sytuacji. Kolejne spotkanie, jak każde bardzo ważne, rozegraliśmy na własnym stadionie z utytułowanym Reims. Dzięki świetnej grze obu bramkarzy skończyło się na 1-1. Z Ferrolu wypożyczyłem Phillipe'a Burle'a, który załata dziurę powstałą w wyniku kontuzji Cypriena. Z Rennes do końca sezonu na tej samej zasadzie co Burle, zasilił naszą kadrę Mickael Citony. Odszedł z klubu (konkretnie do Ales) Bauchart, nieprzydatny środkowy defensor (jednak w tym przypadku bilet był już tylko w jedną stronę).

Wspaniała gra Schille (szczególnie w drugiej połowie), przyzwoity występ pary stoperów Turpin - Burle oraz dobra gra liderów (poza Bogaczykiem, który "zaliczył" pierwszą „szóstkę”) pozwoliła odnieść wyjazdowe zwycięstwo nad Dijon. Chyba spodobało mi się wypożyczanie piłkarzy, bo oto Blaise Kouassi (D RC) z Guingamp już w najbliższym meczu prawdopodobnie dostanie szansę zagrania w barwach Calais. A rywal nie byle jaki, bo wicelider - Toulouse. Spotkanie było ciężkie, skuteczność przeciętna, ale dobra postawa bramkarza i ten najważniejszy, wspaniały strzał Bogaczyka dający zwycięstwo 1-0! Już tylko dwóch punktów brakuje do czwartej pozycji, a myślę, że gdy w grudniu dojdzie kilku młodych kopaczy, zespół grać będzie jeszcze lepiej. Niestety już trzy dni później zagraliśmy słabiutko i tylko zremisowaliśmy z nieokazałym Pau 1-1 (Bogaczyk).

Ostatnie spotkanie jakie rozgrywaliśmy w tym roku, miało bardzo nieoczekiwany przebieg. Nasz rywal - Ales w ligowej tabeli plasował się dość wysoko, przy czym dodatkowo miał dwa zaległe spotkania i w drugiej kolejce wygrał z nami na naszym terenie. Mogłem więc się ich obawiać, ale na boisku rywala od początku swój styl gry narzucili moi piłkarze. Zaowocowało to trzema bramkami w pierwszych 30. minutach i ponadto kilkoma zmarnowanymi sytuacjami. Niezdecydowanie obrońców sprawiło, że gospodarze zdobyli dwa gole i do przerwy było „tylko” 3-2. Ważne jest to, w jaki sposób strzelaliśmy bramki. Wszystkie trzy padły po rzutach rożnych (trzy kornery/trzy bramki/trzy asysty Fenillat). Gole strzelali: Szcepaniak x2 i Clement. W 50’ za faul w polu karnym wyrzucony z boiska został skrzydłowy Ales. Karnego skutecznie wykonał Fenillat. W dalszej części spotkania gole zdobyli jeszcze rezerwowi: Cantelli i Vandervoorde i
skończyło się na tytanicznym wyniku 6-2! Awansowaliśmy dzięki temu na 5 lokatę (czwarte Angers ma tyle samo punktów, ale dwa spotkania zaległe i 7 punktów straty do trzeciego Clermont). Nie wygląda to tak jakbym mógł sobie wymarzyć, ale z klubem tym miałem walczyć o utrzymanie, więc jest się z czego cieszyć.

Czekała nas blisko miesięczna przerwa. Zaostrzyłem nieco trening i oczekiwałem na gości, którzy w krótkim czasie mieli pojawić się w klubie. Pierwszy zjawił się reprezentant Kongo - Boukoko (S C), wypożyczony z Ales (w rezerwach 15 spotkań/13 bramek – te fakty mnie skusiły). Dokładnie 22 grudnia pojawiło się w klubie dziesięciu nowych, w większości młodych, aczkolwiek utalentowanych piłkarzy. Pograją trochę w rezerwach, a potem w zależności od wydarzeń, trafią do pierwszego składu albo też i nie. Nie wymienię ich nazwisk, bo nie ma wśród tej grupy piłkarzy o specjalnie wysokich umiejętnościach. Cztery dni później doszła jeszcze dwójka kopaczy - jeden młody oraz defensywny pomocnik rodem z Afryki - Norman Mapeza. Łącznie miałem w kadrze już 49 futbolistów, co trochę mnie – szczerze mówiąc - irytowało (część wystawiona na listę transferową nawet za darmo, ale wciąż zero zainteresowania). Trójkę z nich (z wygasającymi kontraktami) pożegnałem za niewielkim odszkodowaniem, na które klub i tak nie miał pieniędzy (a przed rozpoczęciem gry za cel postawiłem sobie zrobienie z tego klubu potęgi finansowej - na razie idzie w drugą stronę). Dzięki temu, że zwolniło się kilka miejsc zatrudniłem obrońcę z Gwinei - Mohameda Sylla. Nie muszę zapewne nadmieniać faktu, iż piłkarz ten nic mnie nie kosztował (nawet "w łapę" dostał „zero” zielonych).

Nadszedł wreszcie styczeń i można było wznowić rozgrywki ligowe. Jedno spotkanie zostało odwołane ze względu na złą pogodę, ale w Calais jedynym problemem mogła być ujemna temperatura. Przyszło nam grać z Lusitanos - drużyną, z którą bardzo pechowo i niepotrzebnie przegraliśmy na wyjeździe w rundzie jesiennej. Teraz duetowi B&B wystarczyła godzinka na "rozpykanie" rywala. Trzy gole zdobył Bogaczyk (po trzecim trafieniu w meczu i zarazem 15 w sezonie, w glorii i chwale opuścił boisko). Czwarta bramka, to popis autorstwa Bakariego. Przed spotkaniem było kilka problemów związanych z piłkarzami spoza Unii Europejskiej (w składzie widziałem ich pięciu), więc na swój debiut zaczekać musieli Baltusnikas (doświadczony Ukrainiec, D C) i Boukoko. Po spotkaniu złożyłem apelację w sprawie sędziowania (dwa karne "w łeb"), ale efektu żadnego. W tabeli coraz wyraźniejsza staje się przewaga pierwszej siódemki nad resztą stawki. Jedynie ósme Ales, dzięki zaległym spotkaniom, będzie miało szansę "doskoczyć" rywala.

Działacze Lusitanos stwierdzili chyba, że potrzebne są im wzmocnienia, gdyż krótko po meczu złożyli ofertę kupna, wystawionego wcześniej na listę transferową, Francka Turpina. Ten długo się nie zastanawiał i za sumę 20k zmienił barwy klubowe. Tymczasem nasz najbliższy rywal Clermont, sprzedał swojego najlepszego bramkarza i zanosi się, że zagra któryś z młodych - niepokornych. Do spotkania zostało zaledwie kilka dni, więc sytuacja w zastraszającym tempie się rozjaśniła. Jak to się skończyło? – zapytacie. Nie będę owijał w bawełnę - lider poległ. Poległ i to aż 0:4!! W Calais święto, prawie tak jak po wyeliminowaniu Bordeaux z pucharu Francji w zeszłym roku! Już w 18. minucie nerwy puściły Chavrondierowi. Za popchnięcie naszego bramkarza wyleciał z boiska. Mój bramkarz "wypuścił" z siebie kilka nieprzyzwoitych słów i otrzymał za to niecenzuralny gest żółtą kartkę. Osłabienie gospodarzy oznaczało bardziej zmasowane ataki Calais. Trzy strzały oddał Bogaczyk, ale wszystkie były baaardzo niecelne. Oli się jednak przełamał i w 40. minucie piękną główką wyprowadził nas na prowadzenie. W drugiej części gole strzelali jeszcze: Bogaczyk, Szcepaniak i Fenillat z karnego. Niestety tuż po tym golu nie wytrzymał Bogaczyk i wyżył się na piłkarzu Clermont. Czerwona kartka oznaczała tylko jedno: spotkanie bez naszej największej gwiazdy, choć i od tej decyzji się
odwołałem (raczej tylko dla zasady). Pozostałe spotkania wypadły nieciekawie, tak więc nasza sytuacja w ligowej tabeli, praktycznie pozostała identyczna.

Czekało nas za to spotkanie z kolejnym "liderem" National. Tym razem, jak stwierdził mój skaut, przeciwnik nie ma w swojej kadrze żadnego piłkarza na tym - i tak bardzo niskim - poziomie, stąd wcześniejszy cudzysłów. La Roche, bo o nich mowa, zdecydowanie odstają od reszty (już 10 pkt. straty do przedostatniej ekipy). Bramkarzowi Pagotto minął już okres zawieszenia. Zanim trafi do pierwszej jedenastki musi zagrać kilka spotkań w rezerwach. Mecz z outsiderem zbytnio zlekceważyliśmy i zakończył się sensacyjnym remisem 2-2. Fundamentalnym błędem było wystawienie Cypriena, który nie rozumiał się z kolegami z defensywy i mimo 19 strzałów z naszej strony, wynik nie został rozstrzygnięty. Na operację wysłałem Dutitre, który odpocznie od futbolu przez całe trzy tygodnie. Do historii na pewno nie przejdzie też spotkanie z Basancon. Moi piłkarze wykorzystali słabszy dzień bramkarza gospodarzy, a jedyne trzy celne strzały zakończyły się bramkami i naszym zwycięstwem 3-0 (Lenglet, Mapeza, Bogaczyk). Strzelec drugiego gola był bliski tytułu gracza meczu, a przebywał na boisku zaledwie 13 minut. Musiał je opuścić z powodu kontuzji, podobnie jak w drugiej części Lenglet (odpowiednio 10 i 14 dni przerwy).

Przez to w spotkaniu z Noisy-le-Sec zagrać musiał młodziutki Giuseppe Saverino. Jakież było moje zdziwienie, gdy piłkarz ten skończył spotkanie z dwiema asystami i wywalczonym przezeń rzutem karnym! Mimo to dostał tylko „ósemkę” i graczem - wygranego przez nas 3-1 - meczu po raz kolejny został Bogaczyk. Bramki strzelali wspomniany Bogaczyk, Fenillat i Szcepaniak, a między słupkami – w stylu mało olśniewającym - zadebiutował Pagotto. W tym momencie na czele tabeli znajduje się Clermont, do którego to trzecie Calais traci już tylko cztery punkty. Dwa pozostałe miejsca dające awans zajmują: Tuluza (mecz zaległy) oraz Brest (cztery zaległe spotkania do rozegrania). W peletonie pościgowym znajdują się: Racing CP, Angers i Cannes. Nikt więcej już się nie liczy.

Jest dobrze, ale wszystko może wziąć w łeb, jeśli przegramy cholernie trudne spotkanie w Angers. Skład na ten arcyważny mecz zostanie wzmocniony o Lenglet, Mapezę i Dutitre, który wrócił z rehabilitacji. Mapeza dodatkowo wyjdzie na boisko z przekonaniem, że tylko do końca sezonu będzie naszym podstawowym piłkarzem, bo oto świat obiegła wiadomość, że 1 lipca na Stade Julien-Denis w Calais zawita sam Augustine "Jay Jay" Okocha!!! Dla odmiany już teraz w klubie pojawiła się tania siła robocza, z kraju kwitnącej wiśni, w postaci trójki skautów (podaruję sobie bezcelowe wymienianie ich nazwisk).

Tuż przed meczem stała się rzecz przykra (dla Angers na szczęście). Oto bowiem na MTV usłyszałem jeden z moich ulubionych kawałków i nagle coś się zje... zepsuło :) Klip mi przeleciał i wyobraźcie sobie teraz moje wku... zdenerwowanie. Powiedziałem chłopakom jak się sprawy mają i kto powinien za to oberwać. Przez pierwsze 6. minut moi piłkarze zastanawiali się, co też miałem na myśli (wykorzystali to gospodarze strzelając nam gola). Wreszcie całą sytuację zrozumiał niezawodny - jak zwykle zresztą - Bogaczyk. Powiedział kolegom co wiedział i z 0-1 w 3. minucie, w przeciągu 30. minut, zrobiło się... 4-1! Do końca spotkania nic już się nie zmieniło (po utracie trzeciego gola ochotę do gry stracił rozgrywający Angers i za bezmyślny faul wyleciał z boiska). Bramki zdobyli Bogaczyk (20 i 21 gol w sezonie), Lenglet i Mapeza. W meczu tym powrócił do składu Brandes (po półrocznej kontuzji). Niestety nie zmieniła się nasza sytuacja w tabeli (wcześniej Brest rozegrało jedno z zaległych spotkań i spadliśmy na czwarte miejsce), ale punkty straciła ekipa Clermont i jest o wiele ciekawiej.

Kilka dni później doszło do kolejnego rewanżu za pamiętne 3-3 z Racingiem Paryż. Delikatnie mówiąc mecz był... ciekawy, a oto jego skrótowy przebieg:

  • 8’ Fenillat z rogu, Sylla głową
    i 1-0
  • 16’ strzał Lenglet wybija Grange, futbolówkę celnie dobija Citony i jest 2-0!
  • 23’ indywidualna akcja Bouabdellaha kończy się jego golem, 2-1
  • 24’ Bogaczyk uwalnia się spod krycia obrońcy i jest już 3-1
  • 45’ ostatnie minuty pierwszej odsłony to szturm na bramkę Calais, a wszystko kończy celnym strzałem Bouabdellah i jest już tylko 3-2 (w tym momencie przypomina mi się mecz z Paryża)
  • 49’ spiker na stadionie zaprasza wszystkich na "koncert" w wykonaniu Juliena Lenglet - w tym momencie Lenglet podwyższa na 4-2
  • 60’ goście nie są dłużni i zmniejszają stratę za sprawą Lachaaba
  • 61’ nie zdążyli jednak wrócić na pozycje, gdy Lenglet pomknął przez pół boiska i odzyskał dwubramkową przewagę (było zdaje się 5-3)
  • 63’ gospodarze zaspali na starcie i za sprawą Bouabdellaha Racing odrobił częściowo straty
  • 74’ z narożnika boiska Fenillat i Bogaczyk, o którym goście najwyraźniej zapomnieli, podwyższa na 6-4
  • 87 Lenglet dokonuje dzieła zniszczenia, zdobywając swoją trzecią bramkę i ustalając wynik na 7-4!!!

Lenglet (MoM) i Bogaczyk oczywiście po [10], Pagotto [6] a Grange [4]. Średnia not Bogaczyka wzrasta dzięki temu do 8,55! Wśród strzelców ma trzy bramki przewagi nad drugim Tissotem i osiem nad trzecim Lengletem. Statystyki uzupełnię informacją, że nie przegraliśmy od 17 spotkań, a w 8 ostatnich zdobyliśmy – uwaga: 33 bramki!

Osiem dni po meczu z Racingiem doszło do kolejnego sprawdzianu: wyjazdowego spotkania z prowadzącym Stade Brestois. Jak już pewnie zauważyliście, lider zmieniał się praktycznie co kolejkę i nie inaczej było tym razem. Brest w słabym stylu poległo 1-2, a bohaterem meczu okazał się Norman Mapeza (przejął się chłopak widocznie transferem Okocha). Nie dość, że zdobył sam gola to jeszcze asystował przy trafieniu Lenglet i całkowicie wyłączył z gry ofensywnego pomocnika gospodarzy, Savevjonga. W meczu, w którym chodziło tylko o trzy łatwe punkty, ponownie zdobyliśmy zaledwie jeden, a bramkę na wagę remisu z Sete zdobył Fenillat.

Na przyszły sezon udało się zakontraktować jeszcze jedną "gwiazdę". W ślady Jay Jaya Okochy poszedł nie wiele mający z Nigeryjczykiem wspólnego, Nico Van Kerckhoven! Już w 23. minucie wyjazdowego meczu z Cannes (5 miejsce) z boiska usunięty został Pagotto, co oznaczało porażkę (brak rezerwowego bramkarza na ławce). Dodatkowo kontuzji doznał Bogaczyk, a jeszcze przed meczem osłabił nas Mapeza (także kontuzja). Przegraliśmy 2-5 i nie ma co więcej wspominać tego spotkania. Nie wiele też napiszę o kolejnym meczu z Angouleme. Wprawdzie pokonaliśmy rywala 2-0, ale jak na mecz z najsłabszą obecnie drużyną National zagraliśmy słabiutko. Po meczu Montpellier zaoferowało 325k za Bakariego. Jak pewnie pamiętacie ja za niego dałem 600k, więc za niżej niż 1,2M nie pójdzie. Trochę się zdenerwował chłopak, ale pewnie jeszcze będzie miał okazję do zmiany barw klubowych. W prasie zaprzeczyłem, jakoby Bakari opuszczał klub (szczególnie, że pisali coś o 800k – ach, ci dziennikarze..).

Na szczęście gra zespołu zmieniła się znacznie już w meczu z Louhans. W dużej mierze dzięki powrotowi Bogaczyka (ale nie do gry tylko do wielkiej formy, gdyż ostatnio łapał tylko siódemki i ósemki, czyli grał słabo). Olivier ustrzelił dwa gole i z notą końcową „dziesięć” uznano go najlepszym piłkarzem wygranego 4-1 meczu (Bogaczyk 2x, Lenglet i Mapeza). Media tymczasem widocznie poszukują napastnika dla Montpellier i jak na złość szukają go wśród moich podopiecznych. Tym razem pojawiła się informacja o transferze Bogaczyka. Valence pokonaliśmy 3-0, ale wynik wcale nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku. Mógłbym nawet powiedzieć, że goście mieli inicjatywę, ale w przeciwieństwie do nich to właśnie my mieliśmy Juliena Lenglet - bramka po jednym z pięciu rajdów, dwie asysty przy golach Mapezy i Fenillat i wszystko jasne. Dwie uciekające zakonnice, czyli Clermont i Brest
straciły punkty (remis i porażka), co pozwoliło ich znacznie dogonić.

Na pewno nie raz zdarzyło się Wam rozgrywać spotkanie, w którym to mimo wielkiej przewagi przegrywaliście. Sporo szczęścia miała drużyna Reims, bo żaden z 15 strzałów nie zmusił do kapitulacji bramkarza Fontan'a. Patrząc na noty po tym meczu można by stwierdzić, że było to wyrównane spotkanie, zakończone naszym zwycięstwem (żadnej "szóstki" i trzy "dziewiątki"). Tym czasem taka klapa – 1:0 w plecy... Na szczęście goniąca nas ekipa Cannes także straciła punkty i sytuacja nie jest jeszcze taka zła. W finale pucharu ligi francuskiej PSG pokonało Lyon 3-1.

Sam już nie wiem, co jest lepsze. Grać dobrze, wygrywać na wyjazdach oraz tracić punkty z słabeuszami u siebie czy też może grać źle, przegrywać na wyjazdach, a punkty zdobywać w słabym stylu u siebie. Ta pierwsza opcja w obliczu zbliżającego się horroru (z pewnością tak ten pojedynek nazwać można) z Toulouse wydaje się być odpowiednia, ale niestety wiele przez tydzień w grze mojego zespołu nie zmienię. Do tego co napisałem kawałek wyżej, jak ulał pasuje mecz z Dijon. Z tak słabą ekipą powinniśmy zagrać spokojnie, stworzyć ogrom sytuacji i przynajmniej połowę z nich wykorzystać, co przyniosłoby końcowy triumf. Na szczęście jeden z tych warunków (konkretnie ostatni) spełniliśmy. Gole Lenglet (2) i Bogaczyka dały przekonujące zwycięstwo 3-0. Nieoceniona jest też gra Pagotto, który już zadomowił się na dobre między słupkami i z każdym meczem broni coraz lepiej. Nie ma już wątpliwości, że na trzy kolejki przed końcem w walce o awans liczą się Clermont, Brest, Cannes, Toulouse i – zgadnijcie kto? - Calais. Ten pierwszy zespół trochę uciekł i zdaje się, że im już nikt nie przeszkodzi. Za to pozycje 2-4 są "do wzięcia". Z klubu do Karpat Lwów odszedł... Cyprien, który okazał się być zupełnym niewypałem i tylko psuł powiet... atmosferę. Zarobiliśmy skromne 10k. Grosz do grosza i....

Toulouse - Calais

I nadszedł dzień zero. Czas na ten mecz sezonu. Mecz życia. We "France Football" niewielki artykuł, niewiadomo dlaczego zatytułowany z angielska "Toulouse - Calais: The last exam for Pilatovic". Tytuł jak najbardziej słuszny, ponieważ jak inaczej można określić to spotkanie, gdy najpierw pokonaliśmy na wyjeździe najlepsze w tym sezonie drużyny Clermont, Brest czy Angers, a teraz przychodzi czas na ostatnią z wielkich i kto wie czy nie największą? Cały tydzień trwały intensywne przygotowania do tego spotkania, a oto co one przyniosły:

  • 4’ fantastyczną akcję Bakariego, Bogaczyka i Fenillat celnym strzałem kończy Lenglet! Już są efekty!
  • 43’ po źle wybitej piłce strzał oddaje Bogaczyk, broni Moreau, ale na miejscu jest już Fenillat i jest 2-0!!
  • 73’ Lenglet mija dwóch rywali, wreszcie wybija mu piłkę Mazeyrat, ale na tyle nieudolnie, że ta trafia wprost na "laczka" Mapezy, ten się nie myli i 3-0!!!

Wymienię może jeszcze największych bohaterów tego meczu: Pagotto - nie kłamałem mówiąc, że osiągnął wysoką formę - 7 interwencji i nota „dziewięć”; Sylla - ładnie powstrzymywał rywali tak na ziemi jak i w powietrzu, także "dziewiątka"; Lenglet - bramka, taka nie pełna asysta i 10 rajdów, nota jak poprzednicy; no i przede wszystkim Samuel Fenillat - bramka, asysta i świetne kierowanie zespołem, oczywiście „dycha” i Man of the Match.

Po tej kolejce jasne było jedno - awansowała już drużyna... Clermont. Nam brakuje punktu, a właściwie to wystarczy, że Tuluza nie wygra swojego zaległego spotkania, co po dwóch porażkach z rzędu jest całkiem możliwe. Na Stade de France w Saint-Denis, w finale pucharu Francji, Metz po dogrywce pokonało Guingamp 3-2. Jeden z czołowych telewizyjnych ekspertów określił Olego Bogaczyka mianem "maszynki do strzelania bramek". W 30 ligowych spotkaniach zdobył on 27 bramek. Zgadzacie się z tym, co mówi Pan Ekspert? :D Dodatkowo zainteresowane kupnem tego „bramkobójcy” ;) jest PSG i powiem tylko, że będzie mi ciężko go zatrzymać.


Jako trener reprezentacji (nieudany epizod z Austriakami) oddałem swój głos w plebiscycie na najlepszego piłkarza świata. Chciałem zagłosować na kogoś z dwójki Saviola - Kluivert, ale jako, że Barcelony specjalnie nie trawię, oddałem swój głos na Andriy'a Shevchenko.

No i klops. Porażka z Pau 1-3 (Alliotte w debiucie) i na kolejkę przed końcem (Tuluza wygrała to zaległe spotkanie – och, zgrozo!) mamy tylko dwa punkty przewagi nad - uwaga: Tuluzą, Cannes i Brest! Wolne miejsca w drugiej lidze są już tylko trzy, więc ktoś będzie płakał. A w ostatniej kolejce zagrają: Calais z Boulogne (pamiętacie to inauguracyjne 4-0?), Lusitanos z Toulouse (na cud bym nie liczył), Sete z Brest (muszą się goście sprężyć, wtedy wygrają) i Racing z Cannes (kandydat nr jeden do pozostania w National). W naszym spotkaniu zabraknie Mapezy, więc jest się czego bać. Jeszcze wcześniej dwa mediolańskie zespoły musiały jechać aż do Kopenhagi, aby określić swoją siłę. W finale pucharu UEFA lepszy okazał się AC Milan, który po wielu latach posuchy znowu zdobył jakieś trofeum. Odnalazł się za to Manuel Abreu. Mimo że sezon już się kończy objął on posadę menedżera w drugoligowym Gueugnon.

38th day of the French National (live)

Co tu wiele będę tłumaczył - ostatnia kolejka jest tak ważna, że musiałem zafundować Wam relację na żywo z czterech najważniejszych tego popołudnia stadionów.

Spotkania rozpoczęły się równo o 17:00 i już pięć po piątej szpitale w Calais odnotowały pierwsze wezwania do zawałów, a to z powodu gola, który Boulogne strzeliło nam po kornerze! Co gorsza, po kolejnych pięciu minutach doszła do mnie informacja, że skazywane na pozostanie w National, Cannes objęło prowadzenie w Paryżu. Nieco uspokoiła mnie bramka dla Sete, strzelona w minucie trzynastej, choć 240 sekund później ponownie był tam remis. W kolejnych minutach Cannes potwierdziło swoje aspiracje, strzelając drugiego gola, a Sete raz jeszcze wyszło na prowadzenie w spotkaniu z Brest. W 28. minucie myślałem, że wyjdę z siebie. Blanc podwyższył na 2-0 dla gości i zrobiłbym coś głupiego, gdyby nie sędzia, który odgwizdał spalonego. Kolejnych dziesięć minut to odpoczynek dla mojego serducha, aż w końcu do głosu dochodzi Tuluza i obejmuje w swoim meczu prowadzenie. Ja tymczasem pokrzykuję na swoich, by spróbowali jeszcze przed przerwą wyrównać i mimo, że sam nie wierzę we własne słowa – udaje się! Na 1-1 strzela Bogaczyk w 43. minucie. Największe emocje są jednak w doliczonym czasie gry. Sensacyjnie na prowadzenie wyprowadza nas Bogaczyk, choć po błędzie Pagotto kilkadziesiąt sekund później ponownie jest remis. Gola strzela też Toulouse.

Do przerwy wielkie emocje, a w trzeciej lidze pozostaje Brest. Muszę coś zmienić, bo jest naprawdę źle (jeżeli chodzi o grę defensywną). Nakazuję więc bardzo zmasowane ataki i przynosi to efekt tuż po przerwie. Na prowadzenie wyprowadza nas Bakari! Kropkę nad „i” stawia Cannes (3-0), a losy awansu do reszty rozstrzygają się w 60’. Brest traci trzecią bramkę, a Dutitre podwyższa na 4-2! Chwilę później w spotkaniu Sete – Brest jest już 4-1. W końcówce straty zmniejszyły ekipy Brest, Racingu oraz Lusitanos, a w 88. minucie murawę stadionu Calais opuszcza najlepszy piłkarz tego sezonu w trzeciej lidze francuskiej - OLIVIER BOGACZYK. W lidze pozostaje więc Stade Brestois i trzeba przyznać, że jest to ogromna niespodzianka.

Zakończyły się też rozgrywki w pierwszej lidze. Mistrzostwo dosyć niespodziewanie zdobyli piłkarze PSG (przez większość sezonu prowadziła drużyna Sedan). Z National spadły ekipy La Roche, Angouleme, Noisy-le-Sec i Boulogne (nawet nie wiedziałem, że w meczu z nami o coś walczyli). W piątce najlepszych piłkarzy ligi według średniej jest aż trzech reprezentantów Calais (Bogaczyk, Fenillat i Lenglet). Bogaczyk został królem strzelców (Lenglet trzeci), natomiast Fenillat rządził w statystyce na najlepsze ostatnie podania. Lenglet dziesięciokrotnie wybierany zostawał graczem meczu (i także pierwsze miejsce w lidze) oraz był najlepszym dryblerem.
Cały zespół zdobył najwięcej bramek (o 22 więcej od drugiego Clermont!). Dostaliśmy 375k za drugą pozycję i mimo, że nadal jesteśmy na minusie, mam na transfery całe 50k. W finale Ligi Mistrzów Roma po żenującym spotkaniu pokonała Arsenal 1-0. Reprezentacyjni trenerzy za najlepszego piłkarza tego roku uznali Hernana Crespo. Nagrody oczywiście nie ominęły naszych "gwiazd". Bogaczyk zgarnął dwie: dla najlepszego piłkarza sezonu National w opinii piłkarzy i w opinii hmm... nazwijmy ich "ekspertami" (przyszłość pokaże, że nie łatwo będzie zdobyć komuś obie te nagrody w jednym sezonie). W owych plebiscytach na trzecich pozycjach plasowali się odpowiednio Fenillat i Lenglet. Do "Team of the Year" załapał się oprócz wspomnianej trójki bramkarz... Schille. Idolem kibiców Calais nie kto inny, jak mister Bogaczyk!

Przyszły sezon z pewnością będzie interesujący, więc zapraszam do czytania kolejnych części z tej jedynej w swoim rodzaju, unikatowej i niepowtarzalnej serii.

Pilatovic

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.