Artykuły

Deszcze niespokojne #3
Rdeq 13.11.2009 11:00 5220 czytelników 0 komentarzy
2

W pomieszczeniu panował półmrok. Ogarniała je całkowita cisza. W środku siedziało dwóch mężczyzn. Nagle jeden się odezwał.
- Mam nadzieję, że jesteś świadom tego, że twoja praca jest niejako rozwiązaniem tymczasowym?
Drugi mężczyzna nie odpowiedział. Patrzył w okno, czasem tylko spoglądał na podłogę.
- Zarząd...
- Wiem! - Teraz dopiero odwrócił się do swojego rozmówcy. - Byłem częścią tego zarządu, znam sytuację. Wiem, że nie jestem tu by budować nowy zespół, nie jestem tu by walczyć o laury. W opinii zarządu mam tylko uspokoić sytuację póki oni nie będą gotowi na jakieś inne, długotrwałe rozwiązania.
- Podali ci jakieś konkretne terminy?
- Nie. Jednak łatwo się domyślić czego można się spodziewać. - Tutaj mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął tłumaczyć. - Zarząd jest na pograniczu bankructwa, nie stać ich na zatrudnienie jakiegoś dobrego i doświadczonego trenera. Taki jest potrzebny do budowy drużyny od podstaw ze zlepku zawodników, którzy grają w klubie dotychczas. Więc jeśli zarząd nie znajdzie nowych sponsorów...
- ...ty będziesz wciąż trenował zespół? - Dokończył jego rozmówca.
- Tak. Zapewne aż do zmiany zarządu.
- I tylko ze względu na kibiców? Tylko dla ich poparcia warto zatrudniać kogoś z takim nikłym doświadczeniem?
- Czegoś nie rozumiesz. Poparcie kibiców, ostatnio niezbyt zadowolonych, jest dla klubu wszystkim. I tu nie chodzi tylko o oprawy na meczach. Pieniądze z biletów, klubowych pamiątek oraz datki od kibiców są głównymi źródłami dochodów.
- Tak więc znając nieudolność klubowych finansistów szybko się z pracą nie pożegnasz. - Uśmiechnął się mężczyzna po czym wstał. - Wątpię, żeby w czasach, gdy największym firmom na świecie w oczy zagląda kryzys, zarząd Sparty znalazł jakiś poważnych sponsorów.
- Nie mogę źle życzyć własnemu klubowi. Od początku wiedziałem, że długo tu trenerem nie będę. Jestem profesjonalistą, prawda? - Zaśmiał się. - Nie powinienem przywiązywać się do jednego miejsca pracy.
- Tylko co będzie jeśli po fali porażek kibice odwrócą się również od ciebie?
- Wtedy wezmę wszystko na siebie i odejdę.
- Dokąd?
- Wciąż mam kamienicę w Krakowie – powiedział, po czym się zamyślił. Kraków był miejscem, w którym zawsze przypomniały mu się najgorsze wspomnienia, gdzie zawsze wracały demony przeszłości.
- I jesteś na to gotowy? - Mężczyzna cały czas stał. Spojrzał w oczy swojego rozmówcy.
- Nie – odparł smutno. - Nie byłem też gotowy opuszczać Polski, a jednak zrobiłem to. Zmiany są najlepszą metodą na zerwanie z rutyną, czy z negatywnymi emocjami wśród innych. Jeśli gdzieś, gdzie jestem, zaczynają się dziać rzeczy, które są już ponad moje siły to odchodzę stamtąd.
- Nawet jeśli tam gdzie idziesz nie masz dużo lepszych perspektyw?
- Nawet. - Zapanowała chwila ciszy. - Cieszę się, że przyszedłeś. Naprawdę.

Było to 14 września, dzień po pierwszej kolejce holenderskiej Eredivisie. Trener Sparty Rotterdam, Ryszard Ross, zapadł się w swoim fotelu patrząc w okno. Z okna jego biura widać było drzewa, za którymi kryły się korty tenisowe. Zamyślił się. Wrócił pamięcią do wspaniałych czasów, kiedy to z radością biegał za piłką na podwórzu lub z pasją kibicował swojej drużynie na stadionie. Przypomniał sobie moment, kiedy pierwszy raz poszedł na mecz, kiedy poznał Henryka Stroniarza, kiedy prowadził pierwszy trening juniorów... Niech doświadczenia będą bogactwem, pomyślał Ryszard. Próbował sobie przypomnieć istotne rzeczy, które mogą mieć wpływ na grę jego drużyny. Gdzieś popełniał błąd. Zamknął oczy.
- Jeśli rozbijesz pracę trenera na elementy, nad którymi musi on pracować wraz z asystentem i drużyną... – usłyszał gdzieś w głowie głos swojego mentora – ...to znajdziesz podstawy każdego zwycięstwa. Gdy wszystkie te elementy będą spełnione i zebrane w całość, zwycięstwo w każdym meczu będzie osiągalne.
- Co to za elementy? - zapytał wówczas.
- Zastanów się tylko – uśmiechnął się. - Jak myślisz, na czym polega praca trenera?
- Trenuje drużynę – powiedział nastolatek niepewnym głosem.
- W jakim zakresie? Jak ją musi przygotować do meczu?
- Ustala skład, wymyśla taktykę...
- Taktyka. To właśnie ten najważniejszy element, który znacznie ułatwia pracę. Musisz mieć naprawdę wybitnych graczy, by wygrywać gdy twoja taktyka jest niedopracowana. Zastanawiałeś się kiedyś jak złożonym aspektem jest taktyka?
- Zapewne nie sprowadza się tylko do odpowiedniego ustawienia zawodników na boisku?
- Oczywiście, że nie. Często chodzisz na mecze, jeszcze częściej grasz w piłkę ze znajomymi. Jednak póki nie zainteresujesz się taktyką i jej nie poznasz nie będziesz jej dostrzegał na boisku, podczas gry. - Trener wziął głęboki oddech. - Wszystko to, jak zawodnicy poruszają się po boisku, jak i gdzie podają, czy grają środkiem czy skrzydłami, czy strzelają z daleka czy z bliska oraz to, jak mają zamiar dojść do sytuacji strzeleckich to taktyka. Wszystko to jest wcześniej planowane przez trenera, który musi dokładnie poznać słabe i mocne strony przeciwnika, przewidzieć formę poszczególnych zawodników, przygotować różne warianty gry.
- Naprawdę jest to konieczne?
- Jeśli masz wybitnych zawodników, którzy mają grać przeciwko nieułożonej taktycznie drużynie, to tak szczegółowo przygotowana taktyka nie jest konieczna. Jednak już samo ustawienie piłkarzy na boisku, samo wybranie jedenastu zawodników na mecz już jest taktyką.
- Czy to musi być takie skomplikowane? - zapytał cicho młodzieniec.
- Skomplikowane. Trafne słowo. Jest to właśnie najbardziej skomplikowany element pracy trenera. Reszta jest o wiele mniej złożona. W dodatku brak spełnienia reszty elementów może zrekompensować odpowiednia taktyka.
- Ile jest tych elementów?
- Jeśli zasób ludzki wraz z ich umiejętnościami traktować jako element stały, niezależny od trenera to jest ich co najmniej cztery. Oczywiście nie musisz ich spełniać sam. Po to masz asystenta, żeby odciążył cię w niektórych aspektach pracy trenera. Twoje umiejętności oraz umiejętności twojego asystenta powinny się dopełniać tworząc jedną całość, która spełnia wszystkie aspekty trenerskiego fachu jak najdokładniej.
- Rozumiem – rzekł chłopak. Tak przynajmniej mu się wydawało. Wiele lat minęło od tej rozmowy, wiele rzeczy Ryszard nauczył się przez ten czas. Mimo to wciąż każde słowo, które usłyszał podczas rozmów z Henrykiem Stroniarzem mógłby podać dzisiaj za pewnik każdemu początkującemu trenerowi.

Sparta przegrała mecz z Ajaksem i to nie tylko przez nietrafną taktykę. Ryszard był przekonany, że na mecz z takim przeciwnikiem zawodnicy sami odnajdą w sobie motywację. Ci jednak podeszli do tego meczu ze strachem, wiedząc, że są gorsi. Powtarzali sobie: „Dzisiaj zdobędziemy pierwsze trzy punkty w lidze, dzisiaj wygramy”, jednak sami w to nie wierzyli. Niepewność była widoczna na boisku. Już w 9. minucie próba wybicia piłki przez Fedorova dała prowadzenie gościom z Amsterdamu. Później po szybkim rozegraniu rzutu wolnego Klaas-Jan Huntelaar znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Sparty i bez problemów umieścił piłkę w siatce. Nieporadność piłkarzy z Rotterdamu świetnie obrazuje sytuacja z 60. minuty, gdy Eduardo Costa nieprzepisowo starał się zatrzymać szarżującego z piłką Suareza. Karnego na gola ponownie zamienił Huntelaar. Gola honorowego dla Sparty zdobył wychowanek Ajaksu, wprowadzony na plac gry zaraz po trzeciej bramce, Rydell Poepon. Na pięć minut przed końcem meczu przeprowadził indywidualną akcję i zdobył ładną bramkę. W 91. minucie Eduardo Costa dostał drugą żółtą kartkę i zirytowany musiał opuścić boisko.

Zawodnicy opuszczali boisko z opuszczonymi głowami. Myśleli, że zaraz dostanie im się od trenera, który nie szczędził słów, gdy coś mu się nie podobało. Usiedli w szatni czekając, aż po wykładzie przełożonego będą mogli iść do domu.
- Jesteśmy drużyną – powiedział w końcu Ross przerywając ciszę. - I powinniśmy stanowić tę drużynę zarówno na boisku jak i tutaj, w szatni. Dzisiaj się strasznie na was zawiodłem. - W tej chwili wziął swój płaszcz z wieszaka i wyszedł, zostawiając zaskoczonych zawodników. Jeszcze przez chwilę nikt się nie ruszał ze swojego miejsca, każdy sam próbował zrozumieć, jaki przekaz miała nieść ta krótka przemowa. Gdy niektórzy zaczęli wstawać i się przebierać, na środek wyszedł kapitan drużyny, 35-letni van der Meer.
- Panowie, usiądźcie na chwilę. - Wszyscy zawodnicy spojrzeli na niego. Część od razu usiadła, inni odczekali jeszcze chwilę. - Wiem, że chcielibyście jak najszybciej zapomnieć o tym meczu, jednak jeśli kolejne będą wyglądać tak jak ten to będzie to oznaczało, że nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. Nasz trener jest ambitny, wiele by oddał za nasz klub, spróbujcie to docenić. Spróbujcie zrozumieć, że potrzebuje nas by realizować jakikolwiek plan. Zaufał nam. Jeśli będziemy grać jak dzisiaj to zawiedziemy go jeszcze bardziej.
- Ale to był Ajax, czego on od nas oczekiwał? Zwycięstwa? - Rzucił ktoś z boku.
- Walki. To nie wynik go nie satysfakcjonuje tylko nasza gra, brak poświęcenia. Proszę was tylko o jedno, włóżcie w każdy mecz więcej serca, zawsze dawajcie z siebie wszystko. - Zapadła cisza. Każdy zrozumiał, że ponieśli dzisiaj beznadziejną porażkę. I to nie ze względu na wynik tylko oddanie przeciwnikowi zwycięstwa. Nikt nie wstawał, nikt nie chciał wracać w tej chwili do domu. Dave van der Meer ponownie się odezwał. - Jak myślicie, co dzisiejszego dnia zawiodło w naszej grze?
Cała meczowa kadra siedziała w szatni jeszcze dobre pół godziny zanim zaczęła brać prysznice i się przebierać. Dokładnie omówili co im się nie podobało w ich grze czy w taktyce, gdzie zawodzili. Każdy odzyskał chęć do walki, zrozumieli jak ważne jest podejście do meczu, nastawienie przed nim. Dave van der Meer jest wychowankiem Sparty, zaczynał swoją przygodę w pierwszej drużynie w połowie lat dziewięćdziesiątych i grał tam przez siedem kolejnych sezonów. Kolejne trzy sezony grał w drużynie FC Dordrecht. W 2005 roku opuścił i tę drużynę, by przez trzy lata zająć się wyłącznie swoją rodziną. Przed tym sezonem w jego domu pod Rotterdamem odwiedzili go Kevin van Gastel oraz Ryszard Ross z pewną propozycją. Dave miał spore doświadczenie jeśli chodzi o grę w Eredivisie, był człowiekiem spokojnym i pewnym siebie. Dla polskiego trenera oczywistym było to kto otrzyma od niego opaskę kapitana. Zaraz po zwolnieniu van Tiggelena Ross poprosił kapitana drużyny o rozmowę.
- Wiesz, że nie mam teraz asystenta?
- Słyszałem o tym. Szukasz kogoś nowego?
- Tak, jednak wątpię, żeby w najbliższym czasie zarząd znalazł kogoś odpowiedniego. I tutaj rodzi się pewna prośba.
- Prośba? Do mnie? - Zdziwił się Holender.
- Tak. Chodzi o to, że mnóstwo czasu spędzam ostatnio w biurze, przy nagraniach z meczów i przy ustalaniu taktyki. Po rozpoczęciu sezonu będzie jeszcze gorzej. Chodzi o to, że póki pochłania mnie ta robota i póki nie mam asystenta, który mógłby mnie trochę w tym odciążyć to żebyś ty zajął się nastawieniem drużyny.
- Ja? Przecież ty sobie z tym świetnie radzisz.
- Boję się, że gdy zaczną się porażki szybko stracę autorytet. Nie mam doświadczenia, a tutaj mamy dużą grupę nowych zawodników, którzy niekoniecznie będą gotowi mnie wspierać dla dobra klubu.
- Tak więc zrobię wszystko co w mej mocy, by dawali z siebie wszystko w każdym meczu.

***

Mówi się, że ludzie się nie zmieniają, tylko lepiej ich poznajemy. Lata, które spędziłem w Rotterdamie i znajomość Ryszarda Rossa potwierdziło mnie w przekonaniu, że ta teza jest błędna. Charakter człowieka kształtuje się przez całe życie na podstawie naszych własnych przeżyć i doświadczeń. Niegdyś wybuchowy, często pełen nienawiści i zawsze gotowy do walki Rysiek zmienił się po wydarzeniach, które rozegrały się w Krakowie tuż przed jego wyjazdem z Polski. Zawsze miał kilku przyjaciół, z którymi wychowywał się na jednym podwórku, z którymi zawsze spędzał czas wolny i z którymi zawsze mógł szczerze porozmawiać na każdy temat. Pewnego dnia zabrakło tego najodważniejszego i najbardziej otwartego, który zawsze był gotów bronić niewiele młodszego przyjaciela. Ryszard zrozumiał, że z całej ich ekipy to właśnie on był mu najbliższy i najbardziej mu go będzie brakowało. Zginął jego przyjaciel, ale w imię czego? To wydarzenie nim wstrząsnęło, zdecydował się opuścić Kraków. Do dziś Rysiek nie chciał o tym rozmawiać, czasem tylko napomknął mimo woli o swoim przyjacielu.
- Wiesz co? Przypominasz mi go trochę – powiedział do mnie ze szczerym uśmiechem na ustach. - Jesteś pełen zaufania do ludzi, zawsze zadowolony i wesoły. - Nic wtedy nie odpowiedziałem.

Dziś Ryszard Ross pełen jest pokory. Wie, kiedy powinien ustąpić i w co nie warto się mieszać. Jednak gdy już się do czegoś zabierze to nigdy nie odpuszcza, nie poddaje się. Oczywiście waleczności oczekuje również od swoich piłkarzy, którzy z początku nie czuli żadnego przywiązania do klubu i żadnej odpowiedzialności za jego przyszłość. Tydzień po meczu z Ajaxem zawodnicy Sparty bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z ADO Den Haag, jednak grali już zdecydowanie bardziej zespołowo. Trzy dni później Sparta odpadła z pucharu KNVB Beker, przegrywając w drugiej rundzie 0:2 z FC Emmen. Ross był niezwykle zirytowany i przeprowadził poważną rozmowę ze swoimi piłkarzami. Jej efekt był prosty do przewidzenia – większość z ich dostała kary finansowe.

Trener szedł szybkim krokiem korytarzem w klubowym budynku. Ponownie zastanawiał się, czego brakuje jego drużynie. Nagle któreś drzwi się otworzyły i wypadł z nich Kevin van Gastel. W rękach miał teczkę.
- Jak dobrze, że cię widzę – zaczął Holender. - Mam pewien pomysł.
- Wybacz Kevin, ale nie mam nastroju. Może porozmawiamy o tym później?
- Ale to dotyczy drużyny - Momentalnie Ryszard zainteresował się sprawą.
- Niech będzie, mów.
- Mówiłeś, że nie czują się drużyną. Że nie walczą za klub, tylko dla pieniędzy. Mam pewien pomysł, żeby to zmienić. - Tutaj van Gastel wziął głęboki oddech. - Co ty na to, żeby ściągnąć do klubu kogoś, kto pokaże im na czym polega prawdziwy profesjonalizm w zawodowej piłce?
- Masz kogoś konkretnego na myśli?
- Mam tylko sugestię – Holender podał trenerowi teczkę, którą trzymał w rękach. Polak powoli ją otworzył i spojrzał na akta zawodnika, które były w środku. Na samej górze widniał duży napis „Henrik Larsson, Helsingborg”. Ross uśmiechnął się.
- Psychika – mruknął cicho.
- Słucham?
- Nieważne. - odpowiedział trener. Psychika, a co za tym idzie nastawienie i motywacja był elementami, które decydowały o tym z jakim oddaniem czy dokładnością zawodnicy będą realizowali założenia taktyczne i walczyli o korzystny wynik. Wiadomo, każdy zawodnik jest inny, a rozmowa motywacyjna musi trafić do wszystkich. Był to element, z którymi Ross nigdy nie miał problemów, zawsze dogadywał się ze wszystkimi i odpowiednio przygotowywał ich do meczu. Teraz jednak zabrakło mu argumentów, które trafiły by do zawodników. „Gdy zbyt często mówi się o czymś wyjątkowym, to powszednieje. To samo jest z twoimi mowami, w pewnym momencie przestaną odpowiednio motywować piłkarzy do walki na najwyższych obrotach, a przed sobą będziesz miał decydujące mecze. Są momenty, w których musisz zastosować inne metody motywacji.” - tak niegdyś powiedział mu Henryk Stroniarz. Na pytanie jakie są to metody odpowiedział tylko „będziesz musiał popisać znajomością charakteru twoich zawodników oraz kreatywnością.”. Teraz zrozumiał, że ściągnięcie do drużyny pełnej ambitnych, ale leniwych chłopaków człowieka, który swoim oddaniem wyróżniał się zarówno w Celticu czy w Barcelonie jak i w Helsingborgu i który może zostać dla nich drogowskazem i autorytetem jest genialnym posunięciem by umotywować resztę drużyny. Do tego dochodzą korzyści medialne oraz te w postaci samego zawodnika o wielkim doświadczeniu. - Świetny pomysł. Naprawdę - powiedział Ross i uścisnął rękę scoutowi dziękując mu.
- Jednak chciałbym, żebyś to ty z nim porozmawiał. Wątpię żebym ja go był w stanie przekonać.
- Więc postaram się to załatwić w najbliższym czasie.

***

Niski mężczyzna wyskoczył z autobusu. Miał na sobie granatową bluzę, której kaptur zasłaniał mu twarz. Szybkim krokiem przemierzał kolejne metry chodnika patrząc wyłącznie pod swoje nogi. W jego ruchach nawet przypadkowy przechodzień mógł wyczytać nerwowość, każdy wolał zejść mu z drogi. Gdy minął kamień nawet na niego nie spojrzał. To do niego nie pasowało, zawsze kopał wszystkie niewielkie przeszkody, które śmiały wejść mu w drogę. Gdy doszedł do swojego celu zamaszystym ruchem zrzucił z głowy kaptur po czym pchnął drzwi. Szybko rozejrzał się po lokalu i skierował się na jego obrzeża.
- Panowie, dobrze, że jesteście – powiedział szybko.
- Johan, co ty taki nerwowy? - zaśmiał się jeden z łysych mężczyzn, siedzących przy stole.
- Proszę, nie irytuj mnie – powiedział groźnie mężczyzna nazwany Johanem. - Już jestem wystarczająco podirytowany.
- Ty wciąż swoje? - zapytał jeden z nich.
- Trzeba coś z nim w końcu zrobić.
- Stary, nas też on zawsze wkurzał, ale nie ma sensu aż tak się nim przejmować – zaczął go uspokajać ostatni, który jeszcze się nie odzywał. - Jan był gotowy z nim rozmawiać.
- Ale Jan siedzi, a dowodzę teraz ja. - Tu nastała chwila ciszy. - Nie czekajmy na jego ruch, zróbmy to co zawsze robimy gdy ktoś nam podpada. Zajdziemy go w jakiejś uliczce...
- To nie jest zwykły gnojek, który nas wkurzył – przerwał mu jeden z nich. - To osoba publiczna, trener piłkarski. Po za tym wie kim jesteśmy i gdzie nas szukać.
- Nie będzie kapował. Podobno kiedyś też był zapalonym fanatykiem. Czego jak czego, ale honoru i odwagi nie sposób mu odmówić.
- Jak nie policji to swoim kibicom. Oni go uwielbiają, myślisz, że się nie zemszczą? Warto znowu z nimi zaczynać?
- Zawsze warto... - uśmiechnął się Johan. Postać Rossa działała mu na nerwy już od pierwszego spotkania. Po którymś meczu derbowym wiele lat temu wszedł do tego pubu i usiadł koło nich. Zaczęli dyskutować całą grupą o meczu, jak zwyczajni kibice. Ktoś zwrócił uwagę, że do tej pory nie widział Polaka ani w tym barze ani na trybunach. „Zazwyczaj chodzę na Het Kasteel”, uśmiechnął się wtedy Ryszard. Wszyscy poderwali się z krzeseł, nie wiedzieli co z nim zrobić. On zaczął ich uspokajać, powoływał się na wspólną pasję, która jest w kibicach zawsze, niezależnie od strony boiska czy koloru szalika.

Wielu obecnych wtedy w barze znienawidziło go za tupet i bezczelność, do innych trafiła jego wypowiedź i urzekła odwaga. Na szczęście dla niego w drugiej grupie znalazł się wspomniany już Jan, który miał największy posłuch u innym kibiców. Młody wtedy Johan siedział na uboczu przyglądając się cały czas Polakowi. Dokładnie zapamiętał każdy zarys jego twarzy, dokładnie rozumiał, że kibic Sparty nie powinien się zbliżać do tej dzielnicy. Wejście do tego pubu było złamaniem wszystkich znanych mu niepisanych zasad, a to że nie został za to ukarany było dla niego niezrozumiałe. Wielu wtedy obiecało sobie, że nauczą jeszcze Polaka „dobrych manier”. Tylko postać Jana temperowała ich zapędy gdy chcieli zorganizować wycieczkę na drugą stronę Rotterdamu. Teraz nic ich nie powstrzymywało, a najbardziej nienawidzący trenera Johan stał się niezwykle ważną postacią w strukturze kibicowskiej Feyenoordu, zastępując Jana.

Ryszard, tak jak większość wyróżniających się ludzi, miał zarówno wielu przyjaciół jak i wielu wrogów. Niegdyś otwarcie z nimi walczył, dzisiaj unika z nimi kontaktu i nie angażuje się w żadne zbędne spory. W spokoju stara się prowadzić swoją drużynę do pierwszych oficjalnych zwycięstw, nie zważając na to, że w każdej chwili narażony jest na ataki ludzi, którym nie odpowiada zachowanie trenera. Właściwie to nikt nigdy nie wiedział dlaczego Polak, który niespodziewanie pojawił się lata temu w Rotterdamie aż tak bardzo zainteresował się Spartą. Ludzie, którzy pamiętają jego pierwsze wizyty na Het Kasteel wspominają, że od początku miał na sobie szalik w biało-czerwone pasy. Przy okazji każdego meczu szukał kontaktu z kibicami, uczył się od nich przyśpiewek, dyskutował o sporcie czy polityce, a później wraz z nimi udawał się do pubu. Poznał wtedy wielu Holendrów, z którymi kontakt utrzymuje do dziś. Po jakimś czasie stał się postacią rozpoznawalną w wielu kręgach kibicowskich Sparty. Pracował wtedy w sklepie sportowym, zazwyczaj doradzał klientom, często też stał przy kasie. Przypadkowo poznał również Hansa van Heelsbergena, prezesa klubu, który zaproponował mu pewną posadę, gdy ten stawał się jedną z ważniejszych postaci na trybunach stadionu. Kibice z Het Kasteel mają wrażenie, że Ross był z nimi od zawsze i wciąż wiedzą do kogo mogą się zgłosić gdy mają jakiś problem...

 


Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

Szukaj nas w sieci

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.