50 sezonów – dokładnie tyle udało mi się łącznie rozegrać w ostatnich trzech Football Managerach. Dla wielu eFeManiaków liczba ta brzmi co najmniej abstrakcyjnie, nie było to przecież wbrew pozorom 25 różnorodnych karier, rzuconych zwyczajnie w kąt po dwóch latach niepowodzeń. W każdej z tych wersji prowadziłem wyłącznie jeden klub, trwając przy nim aż do wydania następnej części gry Sports Interactive. Obecnie towarzyszę najnowszemu FM-owi już ósmy sezon, a do premiery kolejnego jeszcze długa droga.
Ostatnimi czasy coraz częściej o moje uszy obijają się narzekania dotyczące braku motywacji, samozaparcia w dalszym kontynuowaniu kariery. Mnóstwo opowiadań w Manifestach upada, ponieważ ich autorzy zwyczajnie nie mają chęci by grać dalej, zaczynając kolejne, z nowym klubem, fabułą i koncepcją na zadowolenie czytelników. Zwykle jednak taki stan rzeczy nie trwa długo – menedżer popada bowiem w marazm, wygrywając od razu Ligę Mistrzów pierwszą lepszą LZS Niecieczą i szuka kolejnych wyzwań, nie zastanawiając się w ogóle, jak umilić sobie monotonną rozgrywkę. Tymczasem z własnego doświadczenia wiem, że recepta na długowieczność przeciętnego save’a wcale nie jest przesadnie skomplikowana. Wystarczy podjąć na początku rozgrywki kilka niezbędnych kroków, które pozwolą Wam uniknąć szybkiego znużenia.
1. Krok pierwszy – wybór odpowiedniej ligi oraz klubu.
Nie ma chyba ważniejszej rzeczy od podstawowej decyzji, jaką jest selekcja swojego nowego miejsca pracy. Jeżeli chcecie wytrwać na stołku najdłużej jak to tylko możliwe, nie możecie postawić na tzw. „samograja” – inaczej sukcesy przyjdą lekką ręką i nim się obejrzymy, w klubowej gablocie znajdzie się więcej trofeów niż może ona pomieścić. Wybierzcie koniecznie ulubioną ligę i słaby klub, z którym się utożsamiacie (większość mimo wszystko kibicuje potęgom, jeśli jednak jesteście fanami ligowego średniaka… plus dla Was). Im większa więź z drużyną oraz wiedza na jej temat, tym chętniej będziecie do niej wracać, chcąc ujrzeć swoich pupili na szczycie niejednej tabeli.
Jeżeli jednak nie posiadacie żadnego zespołu bliskiego Waszemu sercu, alternatywą jest postawienie na klub oryginalny, kompletnie nieznany, wywołujący jednak uśmiech na twarzy. Przykładem może tutaj być choćby San Marino Calcio z czwartej ligi włoskiej, gdzie połowa wychowanków to właśnie obywatele niewielkiego państewka na Półwyspie Apenińskim, a każdy gracz związany z drużyną przez pięć lat zostaje uprawniony do gry w sanmaryńskiej reprezentacji. Zabawa przednia, zwłaszcza gdy patrzy się na postępy La Serenissima w meczach międzypaństwowych.
2. Krok drugi – postawienie sobie długofalowych celów.
Mierna reputacja prowadzonej przez Was drużyny sprawi, że na wszelkie sukcesy będziecie musieli sumiennie zapracować. Dlatego gdy tylko obierzecie określoną posadę, zróbcie sobie twarde i ambitne założenia. Dla jednego może to być awans z o kilka klas rozgrywkowych w określonym czasie, a dla drugiego mistrzostwo kraju lub nawet podbój Starego Kontynentu. Reguły nie ma - są za to dobre chęci, sportowa złość w razie niepowodzeń i nieopisana radość w przypadku osiągnięcia celu. Mnie np. nigdy nie udało się zdobyć ukochanym Widzewem najcenniejszego europejskiego trofeum, czyli Pucharu Mistrzów. Dzięki temu już w trzecim FM-ie prowadzę ten klub, za każdym razem ocierając się o sukces – ale dopóki jeszcze trochę mi do niego brakuje, gra łodzianami nadal wydaje się jednakowo atrakcyjna i emocjonująca.
3. Krok trzeci – dążenie do zwycięstw o własnych siłach.
Nie jestem wbrew pozorom zapalonym fanem zasad popularnego trybu HC, mimo wszystko jednak mam swoją drobną obsesję na punkcie realizmu. Bo owszem, wykorzystuję w pełni wszystkie elementy i opcje, które udostępnia mi FM – nigdy jednak nie wyobrażałem sobie, ażeby sukcesy osiągać przy pomocy pobranych z Internetu dodatków: taktyk, treningów, shortlist lub czegokolwiek. Wychodząc z założenia, że na wszystko trzeba sobie samemu zapracować, rodzi się w nas większy upór, a nieudane podejścia podrażniają naszą ambicję i motywują do kolejnych zmagań. Co roku metodą prób i błędów poszukuję optymalnej formacji dla swoich grajków, używam autorskiego reżimu treningowego, a kontynenty przeczesuję w poszukiwaniu utalentowanej młodzieży na własną rękę, tylko w niewielkiej mierze wyręczając się scoutami.
Uniezależnienie się od czyjejkolwiek pomocy jest niezwykle komfortowe i autentycznie dodaje skrzydeł – gracz wie wtedy, że jest w stanie postawić się każdemu rywalowi. Nim się obejrzycie, będzie starali się za wszelką cenę wykiwać FM-a wyłącznie swoimi sposobami. A satysfakcja jest wtedy ogromna.
4. Krok czwarty – regularna gra.
Chyba nic tak nie zabija karier jak dłuższa przerwa w rozgrywce – większość osób zaczyna grę na potrzeby opowiadania, pisze dwie lub trzy części, po czym nie potrafi zmobilizować się do wczytania zapisu. Wystarczy jednak konsekwentnie rozgrywać raz dziennie choćby ten jeden mecz, sprawić, aby wirtualny pobyt w klubie stał się dla nas chlebem powszednim i nagle… zachodzimy dalej, niż pierwotnie byliśmy w stanie sobie wyobrazić! Tak było w przypadku mojej przygody z FM-em 2009, który odpychał przecież fatalnym trybem 3D, słabą kompresją kodu gry oraz raził dziesiątkami innych niedociągnięć – a jednak udało mi się wytrwać przy nim ponad 11 sezonów, awansując we Włoszech z czwartej do pierwszej ligi. Dopiero nowy Football Manager zdołał mnie oderwać od tamtego save’a.
5. Krok piąty – wiara w siebie!
Teraz już wszystko zależy od Was – ulubiony klub, ambitne cele oraz indywidualizm twórczy mogą tylko pośrednio pomóc w długofalowej rozgrywce. Jeżeli jednak mimo to zabraknie komuś samozaparcia, cóż… pozostaje życzyć mu powodzenia następnym razem. Każdy może jednak podbić wirtualny świat, zostać legendą i otrzymać stadion z własnym nazwiskiem w nazwie – wystarczy wiara, determinacja i poczucie siły. Z czasem stan piłkarskiego świata ulegnie zmianom w unikalny dla FM-a sposób i wręcz szkoda będzie Wam się z nim rozstawać. Przywiązanie do samodzielnie wychowanych newgenów bywa naprawdę silne – nazwiska niektórych będę pamiętał jeszcze przez długie lata.
To już chyba wszystko, co chciałem Wam w tej materii przekazać. Football Manager jest grą długowieczną i zapewniam, że takie same mogą się stać Wasze wirtualne kariery. Do pięciu powyższych wskazówek warto dołożyć jeszcze jedną, bardzo istotną – swoje gry zapisujcie często i zdecydowanie więcej niż w dwóch plikach, bo dzieło programistów SI bywa czasami zdradliwe. Jeden nieuleczalny crash dump może sprawić, że cały wysiłek szlag trafia, dlatego warto być ubezpieczonym – nic to nie kosztuje, a kamień z serca nie raz człowiekowi spadnie. Dlatego nie zwlekajcie, odpalajcie swoje FM-y i trwajcie przy nich najdłużej, jak to tylko możliwe. Emocje gwarantowane!
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ