Ze szczególną dedykacją dla Dzwonia

FC Barcelona mistrzem Hiszpanii w piłce nożnej. Nie jestem fanem, czy nawet w najmniejszym stopniu nie sympatyzuję z żadną hiszpańską drużyną, po prostu nie znam się na piłce w tym kraju.

Fajnie wyglądał za to moim okiem finisz Primera Division. Spadli ci, co mieli spaść, wygrali ci, co mieli. I tak Barcelona prowadziła z Sevillą 3-2, lecz aby nie wzbudzić zbytnich podejrzeń Andaluzyjczycy strzelili dwie bramki. Przecież w normalnym meczu taka druga bramka nigdy by nie padła! Żeby Sevilli nic się nie stało (koniec końców pomogli Barcelonie) a cały misternie ułożony plan nie wziął w łeb, Mallorca przegrała z Deportivo - status quo w walce o czwarte miejsce utrzymany, a Barca bliżej mistrzostwa.

Nadchodzi ostatnia kolejka, która ma zadecydować o ostatecznym układzie tabeli. Rzecz jasna nic złego nie mogło się zdarzyć, więc ku pewności w 27 minucie Luis Prieto wspaniałym strzałem z najbliższej odległości zdobywa bramkę dla Barcelony. Szkoda, że to zawodnik Valladolid… Przecież żaden z piłkarzy Barcy nie wykończyłby tak tego podania. By dopełnić formalności goście dla pewności dają rozmontować swoją obronę, aby nic złego nie mogło się stać Katalończykom. Real remisował markując wolę walki, bo koniec końców i tak nie mieli szans na mistrzostwo, a Maladze wystarczyło to do utrzymania w lidze (w Valladolid nie mieli pieniędzy na kupienie ostatniego bezpiecznego miejsca). Biedne Tenerife również nie ma pieniędzy na opłacenie sędziów, co skutkuje porażką z Valencią ostatniej minucie. By odwdzięczyć się Sevilli za wyłożenie mistrzostwa Barcelonie, Andaluzyjczycy dostali w prezencie bramkę w 94 minucie, dającą awans do Ligi Mistrzów. W końcu Mallorca bogatym klubem nie jest, więc nie ma prawa zdobyć czwartego miejsca.

Brzmi jak football fiction, lecz tak dla mnie wyglądały wydarzenia z finiszu Primera Division. Wszystko jest zbyt planowane i widoczne, a bramki zdobywane przez Barcelonę są szczytem wszystkiego (jak dwaj zawodnicy mają prawo rozmontować całą obronę rywali?). W zeszłym roku ligę również wygrała Barcelona, której interesy chroniono do końca. Przecież nikt chyba nie uwierzy że naprawdę mogli wygrać 6-2 na Santiago Bernabeu?

Zapewne wielu z was się ze mną nie zgodzi (kibice Barcelony) a wiele zgodzi (kibice Realu) lecz spójrzmy na to obiektywnie, odpychając emocje. Przecież istnienie bukmacherki wyklucza czystą piłkę, mecze ustawiane są na potęgę! To nie przypadek że z ligi lecą trzy najbiedniejsze kluby których nie stać na pobłażliwość "góry", a mistrzem zostaje najbardziej rozpoznawalna drużyna w Europie, dzięki której nakręca się ta cała koniunktura. Oprócz tego do chwały przywracana jest Valencia, która podobnie jak Ruch mimo problemów finansowych zmieściła się na podium! A Mallorce Liga Mistrzów nie potrzebna, w końcu Sevilla ma większe szanse w Europie, a tylko skompromitowaliby się.

Na koniec korzystając z okazji wspomnę o prawdopodobnym transferze Davida Villi do Barcelony (notabene, transakcja w dobrym momencie, z tych kilkunastu baniek dwie pójdą na nowych piłkarzy, część do kasy, a resztą za miejsca w czołówce trzeba będzie płacić). Chłopak pewnie skończy jak Ibrahimovic, grając parę dobrych meczów by ustąpić miejsca katalońskim młodzikom. Swoją super grą (a właściwie jej wykreowaniem przez zarząd Valencii) przyczynił się do sfinansowania obecnych sukcesów, a Sevilla w nagrodę za pomoc w wykonaniu planu dostała Ligę Mistrzów. Wszyscy szczęśliwi. Swoją drogą ciekawe czy Luis Prieto będzie miał swoją ulicę w Barcelonie.  W sumie na co mu to, podobno dostał zestaw kredek Unicef, kadzidełka gratis.

Tekst ten nie jest moim osobistym zdaniem, ma tylko stanowić odpowiedź dla grafomańskich tekstów Dzwonia, który stara się być na siłę kontrowersyjny wzbudzając w ten sposób dyskusje i zainteresowanie swą osobą. No offence.

Serdecznie zapraszam na www.lucasinho.blox.pl!