Serie A TIM
Ten manifest użytkownika nesete przeczytało już 1032 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Dzisiaj odcinek wcześniej, bo Liga Mistrzów.
R: Panie Zbyszku, panie Zbyszku. Tutaj, zapraszam tutaj. Nie, nie w prawo, pójdzie pan w lewo, minie pasmanterię i te śmierdzące buty, co to z ekologicznej skóry są. Tak, tak, potem jeszcze w lewo, lewo, po trzech krokach w prawo, lekko na ukos. Ten lewy. Panie Zbyszku, poprawi pan azymut. O, tak, dobrze. No i prosto, prosto. Przebieramy nóżkami, przebieramy. O, jest pan. Panie Zbyszku, witam. Proszę klapnąć na pupci, o na tej poduszce. Zielona brzydka? Dobra, weź pan moją, czerwoną. No, niech pan opowiada, jak to było z tą Fiorentiną.
Z: Oj, działo się działo. Końcówka lutego, to proszę cię, mecz z En Avant de Guingamp, były klub Jóźwiaka. No i to był rewanż. Wcześniej Fiore przejechała się po francuskim klubie i wygrała 5-2. Chwilę później, włoska "fioletowa artyleria" grała z Chievo, drużyną broniącą się przed spadkiem. Widać było, że nie ten mecz zaprząta głowę trenerowi. Bo zbliżał się nieubłaganie mecz z Juventusem w Pucharze Włoch. Oh, emocji wiele.
R: Wiadomo, wszak tym się pan zajmuję, prawda, panie Zbyszku?
Z: Dokładnie, handluję futbolem.
Na rewanż z Ę Ą ŻĘ wystawię rezerwy, z niezawodnym ostatnimi czasy Gom3zem. Po okazałym zwycięstwie, i to na wyjeździe, nie obawiałem się o wynik. Taką przewagę ciężko jest zaprzepaścić. Wołałem skupić się na meczu z Chievo i Juve. No, ale w końcu poklikałem trochę i można zagrać z żabojadami, fuj fuj, ble ble.
Przed spotkaniem kibice długo oklaskiwali Fiore. Mieli powody, oni też byli pewni awansu do następnej rundy. Pierwsza połowa rozpoczęła się badaniem, obopólnym dodam (ale nie kolonoskopia, co to, to nie). My się zbytnio nie odsłanialiśmy, kontrowaliśmy i obserwowaliśmy. Gdy Gom3z strzelił z karnego w 18 minucie,wyszedłem ze stadionu coś zjeść. Ten mecz nie miał już sensu, nasz awans był przypieczętowany. W restauracji zamówiłem surówkę z pora, młode ziemniaczki w koperku i schabowego. Nóż i widelec ostro pracowały na duraleksie. Słaba panierka była w tym mięsie, co za kraj. Tak czy siak, wróciłem do domu, odpaliłem neta i zerknąłem na wynik. 1-1. Niejaki Schwartz wyrównał w 42 minucie. No nic, trudno, ważny awans.
W następnej rundzie spotkam się z Tottenhamem. To już poważniejszy przeciwnik, mający w swoim składzie Eriksena (super gość), Lamelę czy Harrego Kane'a (jeżeli apostrof źle lub niepotrzebnie umieszczony, to napiszę tak, by puryści wszelkiej maści, byli ukontentowani, Hariego Kejna). Choć śmiem twierdzić, że to rywal w naszym zasięgu.
Kiedyś, dawno dawno temu, jak byłem malutki taki (no dobra, to poziom szóstej klasy podstawowej, ile ma się wtedy lat?), wracałem ze słynnego kina „KOSMOS” do domu. Po drodze szarpnęło mnie coś za ramię, raz dwa, już byłem w bramie. Stało tam trzech dużych kolesi, jeden był w klapkach, a raczej w klapku, bo miał tylko jednego. Drugi w szlafroku. Trzeci wyglądał normalnie względnie. Zanim zdążyłem coś zrobić (a co mogłem zrobić?), dostałem fangę i leżałem skulony na ziemi. Uprzejmi panowie zabrali mi 10 złotych i bilet za 1zł (powiedzmy, bo nie pamiętam wtedy nominałów biletowych). Wybaczcie, że wam o tym napisałem. Musiałem gdzieś się wyżalić.
Przede mną mecz z Chievo, obecnie osiemnastą drużyną ligi. I waham się, rzucić rezerwy i na Kupę Italię (i Juve) dać mocarzy, czy jednak w Serialu A zagrać o pewne 3 punkty, a na Juve wystawić słabszych, niech oni się martwią. Bosze, jak czasem trudno podjąć decyzję. A co tam, z Juve i tak pewnikiem zmoczę, a mi przydadzą się trzy punkty.
Skłamałbym, gdybym napisał, że spotkanie z Chievo było trudne. Więcej, było banalnie proste. Lecz zacznijmy od początku... Wiecie, co? Te włoskie ochlapusy na to nie zasłużyły. Byli powolni, ślamazarni, grali bez jajec i chęci osiągnięcia czegokolwiek. Nawet bronić się nie potrafiłi. Joaquin ma 33 lata, zastanawiam się, czy nie odpalić go po sezonie, a ten mikrusek (no dobra, ma 179 cm) ustrzelił hattricka. Tak, tak. Nieźle jak na Hiszpana (gdybym napisał to małą literą, dopiero byłby cyc). Gom3z dołożył kolejną bramkę i 4-0 jest faktem. Po prawdzie, mogliśmy i powinniśmy zmiażdżyć ich więcej.
Czemuż? Temuż.
Chievo oddało 3 strzały, z czego dwa celne. Boska, piękna i seksowna Fiorentina aż 26 (z czego połowa celna, ale wiecie, w napadzie grał Gom3z, nie wymagajmy zbyt wiele od niemców - choć strzelać aurat powinni umieć).
Bez zbędnych ogródków (ogródek?), przejdę do spotkania z Juve, moja drużyna jest w formie, to nie mogę pozwolić sobie na chwilę zwłoki. Poza tym, jeżeli mam przegrać (a tak zapisane jest w biblii FM-a), to im prędzej tym lepiej. Tak mówią.
Na Starą Damę (prawie jak Legia, z takiej jednej piosenki, Legia to stara kur...czak) rezerwuchy. To i tak tylko Kupa Italii, która nie ma znaczenia dla mojego zarządu, to pierwszy mecz (u siebie niestety). Ważniejsze jest późniejsze spotkanie z Sampdorią i nadchodząca druga runda LE z Totymhamem.
Powiem, tak, dwumecz z Juve już przegrany. Owszem, mecz był ciekawy i widowiskowy, wynik jednak dość mocno premiuje pikarzy Piemontu, którzy zagrają u siebie. Może gdybym jednak wystawił pierwszaków? Zacznijmy o miłego, bo Lazzari (przeklęta zaraza, niech go licho strzeli) trafił w 7 minucie. Chwilę później wyrównał Carlos „bla bla” Tevez. Gdy w 14 minucie Coman pokonał Neto, zrobiło się ciemno przed oczami (tzn. mi, bo mój bramkarz postanowił wybić piątkę wprost pod nogi gracza tego parchatego Sruve, a jakże by inaczej, w końcu to FM). Chwilę później, stały fragment i najwyżej wyskoczył Tomovic. 2-2! A to dopiero 16 minuta. Byle dowieźć, byle dowieźć, kurczę, jeszcze 70 minut! Kibice wrzeszczeli, gdy minutę później (tak, minutę, pieprzoną minutę!) bramkę strzelił (z dystansu ale zawsze) Martin. Tak, kibice wrzeszczeli z radości! Niestety w 37 minucie, po rzucie rożnym, wyrównał Toprak. Co za emocje, co za pierwsza połowa! Niestety, to nie koniec, w 41 minucie Kingsley „pedał nad pedały” Coman strzelił gola i zmiótł psychikę moich piłkarzy. Drugiej połowy nie było. Super mecz, dupny wynik. Pa pa Kupo Italii, to była ciekawa przygoda (na dobry rezultat w drugim spotkaniu nie liczę).
Żeby było ciekawiej i żebyście zrozumieli, dlaczego od tej chwili nie cierpię Juventusu, posłuchajcie. Nie chodzi o to, że są obrońcami tytułu. Nawet nie chodzi o to, że walczą o tytuł mistrza po raz czwarty z rzędu. Nawet nie chodzi, że mają teraz straconych 15 bramek (w 25 spotkaniach, cyborgi jedne). Pal licho ich obecny sezon bez porażki (sic!) i 61 punktów (w dalszym ciągu chodzi o 25 spotkań! - o co chodzi z tym chodzi? - dop.mózg). Nie ma większego znaczenia, że Tevez zostawał, jak na razie, 8 razy wybrany bohaterio meczu. Trudno, jakoś to zniosę. Z trudem, ale przełknąłbym fakt, że Tevez ustrzelił już 24 bramki w lidze (w 25 spotkaniach, w 25!). Ale, że drętwy Llorente ma ich 17, to mnie wkurza. Juventus „pupilek FM-a” Turyn. Juventus „jestem chujem” Turyn. Dejm.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Odbiór piłki |
---|
Można zdefiniować sposób, w jaki nasi zawodnicy będą odbierać piłkę przeciwnikowi. Odbiór delikatny ogranicza liczbę fauli i dzięki temu liczbę kartek. Odbiór agresywny sprzyja zastraszeniu rywali, zmuszeniu ich do błędu i szybkiemu przerwaniu akcji. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ