La Liga Santander
Ten manifest użytkownika football38 przeczytało już 1756 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
3.11.2008r. prezes Miguel Angel Ramirez zwołał nadzwyczajne posiedzenie rady nadzorczej. Odbyło się głosowanie działaczy, czy dopompować do klubu pieniądze, mocno wzmocnić zespół i walczyć o europejskie puchary, czy zostawić wszystko tak jak jest. Bardzo się denerwowałem, miałem nadzieję, że dostanę pieniądze i przystąpimy do walki o czołowe miejsca. Czekałem kilka godzin przed budynkiem klubu. W końcu wyszedł prezes i powiedział "Przykro mi". Zapytałem dlaczego się nie zgodzili, a on przytoczył mi słynną maksymę Janusza Wójcika "Kasa misiu, kasa". Mimo to mam się znaleźć w pierwszej dziesiątce.
Takie życie, bida z nędzą, pieniędzy nie dają, a do gry pędzą. Zostało już tylko grać i wygrywać takimi siłami, jakie są. Po pierwszym wyjazdowym zwycięstwie nadszedł czas na pojedynek na Estadio de Gran Canaria, z Mallorcą. Przed meczem mój zespół był faworytem, 31 tysięcy widzów zebrało się na stadionie, oczekiwali tylko jednego, kolejnego zwycięstwa Las Palmas. Napompował się balonik niesamowicie. Może gdyby ten mecz zakończył się dobrą grą i wysoką wygraną "Palemek", frekwencja na stadionie zwiększyła by się na długi czas, niestety widowisko nie było porywające, nie ze strony Las Palmas. Już w 17. minucie Jonás Gutiérez otworzył wynik spotkania. Gospodarze byli chyba stremowani tak liczną widownią i czuli na sobie presję wyniku. Mallorca była stroną dominującą. W głowie mi się to nie mieściło, jak mój zespół może się bronić u siebie, kto im tak kazał? Nie wychodzili z własnej połowy, zgroza. To cud, że w przeciągu pierwszej połowy goście strzelili 1 bramkę a nie 10. W drugiej części spotkania było już lepiej. W 66. minucie Eduardo wyrównał stan spotkania. 3 minuty później Daniel Güiza podciął skrzydła gospodarzom. W 81. minucie udało się wyrównać za sprawą Jimeneza. Po tej bramce stała się rzecz, której nie mogę pojąć. Moi podopieczni zamiast pójść za ciosem, spróbować strzelić zwycięską bramkę, zadowolili się remisem i nie wychylali się zbytnio do końca meczu. Skończyło się 2:2, pękł balonik, kibice rozczarowani, mówi się trudno, jeszcze się odkujemy.
Taki rozwój sytuacji nie spodobał się rządzącym, ale trzeba żyć dalej i skoncentrować się na następnym spotkaniu z Valladolid. Pierwszy cios zadał Joseba Llorente w 22. minucie. 2 minuty później podwyższył Mauro Zarate, piłkarze Las Palmas grali tragicznie. W 40. minucie Nicolitä zdobył kuriozalnego gola i było już 3:0. W drugiej połowie goście rzucili się do ataku. Od razu przyniosło to skutek. W 45. minucie Guillaume Hoarau strzelił kontaktową bramkę dla Las Palmas. Potem przez długi okres świetne bronił bramkarz Valladolid, Juan Castillo. Kolejno bramkę udało się zdobyć dopiero w 88. minucie, Bogdan Stancu strzelił bramkę, ale nie udało się wyrównać.
Następny przeciwnik nie był łatwy, Athletic Bilbao, grają tam sami Baskowie. Wśród nich paru bardzo dobrych zawodników takich jak: Francisco Javier Jeste, Fernando Llorente, Daniel Aranzubia, Andoni Iraola. Las Palmas w swoim żelaznym ustawieniu, z jedną zmianą, Torje za Piattiego.
Na stadionie komplet, można zaczynać. W 14. minucie wszyscy ci ludzie podnieśli szaliki w górę z radości. Piękną bramkę strzelił Luis Jimenez. Swój wyczyn powtórzył w 45. minucie, Las Palmas zszedł do szatni z dwubramkowym prowadzeniem. Jakby to powiedział Rafał Patyra "Zmykajcie do szatni chłopcy". W drugiej połowie goście śmielej sobie poczynali. Przyniosło to efekt w 67. minucie, bramkę strzelił Artiz Aduriz. Mógł być remis, ale gościom nie udało się wyrównać, a w 90. minucie Helder Barbosa przypieczętował zwycięstwo, 3:1.
Następny mecz zapowiadał się emocjonująco, nie tylko zapowiadał, taki był, emocjonujący, ciekawy, padło dużo goli. Strzelanina na stadionie Manuel Ruiz de Lopera zaczęła się w 2. minucie, bramkę z wolnego strzelił niezawodny w takich sytuacjach Riquelme. W 23. minucie podwyższył Juande, zanosiło się na pogrom. Nic z tego. W 29. minucie Bogdan Stancu zdobył kontaktową bramkę. 8 minut później wyrównał. Wszystko zaczęło się od nowa, wynik był nadal sprawą otwartą. W 45. minucie 3 bramkę dla Betisu strzelił Riquelme. W 48. minucie Luis Jimenez strzelił ostatnią bramkę w tym ciekawym spotkaniu. Mecz skończył się wynikiem 3:3, wśród gospodarzy niedosyt, Las Palmas nie ma prawa narzekać, remis na trudnym terenie, dobry wynik.
Całe Wyspy Kanaryjskie żyły myślą o następnym meczu. Słoneczne wybrzeże Gran Canaria odwiedziła Valencia. "Los Ches" nie przyjechali tu jednak wypoczywać, czekał ich ciężki mecz z lokalnym Las Palmas. Już od tygodnia nowe szaliki sprzedawały się jak ciepłe bułeczki.
Na meczu komplet widzów, było jeszcze wielu chętnych, ale każdy, kto interesuje się piłką w Las Palmas, chciał obejrzeć ten mecz, nie starczyło biletów.
W pierwszej połowie meczu "Nietoperze" byli stroną dominującą. Moi piłkarze nie wychodzili z własnej połowy, cały czas się bronili. Goście powinni strzelić kilka bramek, ale razili nieskutecznością. David Villa, którego nawiasem mówiąc pisałem charakterystykę na języku polskim, miał bardzo dobrą sytuacje, ale 2 razy z najbliższej odległości trafił w Fernandesa. Słabe zawody rozgrywał także David Silva. Bramkę strzelili za to "Żółci". W 46. minucie Javier Acuna po dośrodkowaniu Laszlo Sepsiego wpakował piłkę do pustej bramki. Na trybunach papiery poszły w ruch.
W 58. minucie wyrównał Miguel Angel Angulo. Nie spodziewałem się, że akurat on strzeli bramkę. Byłem załamany, było blisko sprawienia sensacji, teraz będzie już bardzo trudno, Valencia zapewne nie poprzestanie na jednej bramce. Potem mecz był wyrównany. W 87 minucie Pablo Piatti strzelił bramkę życia, cały stadion skandował "Pablo Piatti". Strzelił przepiękną bramkę, z kilkudziesięciu metrów, ze skrzydła, piłka jeszcze odbiła się od bramkarza. Trochę przypadkowa bramka, ale jest. W 90 minucie Bogdan Stancu przypieczętował zwycięstwo. Na Estadio de Gran Canaria wielka sensacja, Las Palmas ogrywa kandydata do tytułu, C.F. Valencię 3:1, wszyscy byli wniebowzięci, feta na wyspach trwała do rana, po tym meczu stałem się rozpoznawalny w mieście.
Po meczu podszedł do mnie prezes i powiedział "Dobrze się spisałeś, teraz to już na najbliższe lata masz spokój, wątpliwe, żeby cię zwolnili, oby tak dalej".
Dużymi krokami zbliżało się okienko transferowe. Były 2 cele transferowe:
Adrian (z Deportivo)
Mauro Rosales latem odejdzie do Espanyolu, a Adrian poszedł do Zaragozy.
Udało się jedynie kupić Billy'ego Sharpa za 3.8 mln.€
Z klubem pożegnał się Kaz Patafta Do domu wrócił także Helder Barbosa, liczyłem, że podpisze kontrakt ze mną, a on wolał ofertę Porto, mówi się trudno. Odszedł też Lone, ale to żadna strata, ten zawodnik nie był mi potrzebny.
To okienko transferowe uważam za przegrane, nie udało się wzmocnić składu bardzo dobrymi zawodnikami, Billy Sharp jest raczej słaby, co pokażą następne mecze, może się jeszcze rozkręci (oby!). Na osłodę sprowadziłem sobie 3 znakomitych scoutów, oto cała czwórka scoutów, których mam:
Pierwszy mecz w 2009 roku nie zapowiadał się ciekawie. Mecz z Espanyolem Lluis Companys, nie lubię grac meczów na tym obiekcie. Mecz był wyrównany, ale to Espanyol strzelił w 45. minucie bramkę za sprawą Rufete. Mecz był nadal wyrównany, mało sytuacji, tak się gra z Espanyolem na wyjeździe, ten typ tak ma. Po ostatnim wyczynie kibice byli rozczarowani tą porażką, ale mnie ona nie zdziwiła. Może to zabrzmi niedorzecznie, ale jechałem tam z myślą że przegram. Nie lubię grac z Espanyolem na wyjeździe, to najtrudniejsze miejsce w lidze, najgorzej się tam gra.
Za tydzień nadarzała się okazja do sprawienia kolejnej niespodzianki. Mecz ze słynną hiszpańską Odrą Wodzisław, z Villarrealem. Początek był kontrowersyjny, w 12. minucie Bruno został ukarany czerwoną kartką . Gospodarze skorzystali z tego w 34. minucie, bramkę po strzale z dystansu zdobył Luis Jimenez. W 56. minucie coś nieprawdopodobnego, Giuseppe Rossi dostał kolejną dla Villarreal czerwoną kartkę . Kilkanaście minut po tych wydarzeniach wpadłem w szał. W 66. minucie Guti wyrównał stan spotkania. Jak można grać z przewagą dwóch zawodników, na własnym stadionie i stracić bramkę? Byłem niesamowicie zdenerwowany. Do końca meczu moi podopieczni nie potrafili strzelić bramki, wstyd, wstyd panowie, wstyd! Mecz skończył się remisem 1:1, niewykorzystana szansa na zwcyięstwo, piłkarze Las Palmas upokorzyli się w moich oczach.
Następne tygodnie to same trudne mecze. Pierwszy to mecz z Murcią na wyjeździe. W 35. minucie obrońca Murcii, Stéphane Pignol otworzył wynik spotkania bo bramce z rzutu wolnego. 9 minut później wyrównał wyrastający na największą gwiazdę Las Palmas, Bogdan Stancu. Ku uciesze kibiców, 20 minut później Richi strzelił 2. bramkę dla Murcii. W drugiej połowie goście ruszyli do ataku. Powinien paść remis, ale Stancu i Billy Sharp marnowali dogodne okazje. W 84. minucie sędzia podyktował rzut karny, a na bramkę zamienił go Pignol. To już koniec marzeń Las Palmas o remisie. Zawiodłem się na Sharpie.
Następny ciężki mecz, z Zaragozą, na wyjeździe. Zaczął się fatalnie. Już w 3. minucie bramkę strzelił Adrian. W 27. podwyższył stan konta. Pomyślałem sobie "Dlaczego on nie wybrał Las Palmas? Ehh". Minutę później Anglik Billy Sharp naładowany sportową złością wymanewrował obronę przeciwnika i strzelił kontaktową bramkę. W 32. minucie Luis Jimenez wyrównał stan spotkania. W 35. minucie Billy skierował piłkę do pustej bramki i było już 3:2 dla Las Palmas. To się nazywa pogoń, 3 bramki w 7 minut ! Potem piłkarze Las Palmas atakowali nadal, aż do 45. minuty. Kolejnej bramki nie udało się strzelić. W drugiej połowie gospodarze nie kwapili się do konstruowania ofensywnych akcji. Wydawało się, że Las Palmas odniesie zwycięstwo, niestety. W 90 minucie prawą flanką poszła kontra, Angel Lafita uderzył z ostrego kąta. Piłka odbiła się od słupka, dobił ją... Von Bergen ! Po co on w ogóle podchodził do tej piłki? Byłem załamany po tym meczu, zwycięstwo było tak blisko, Las Palmas mógł wygrać z mocnym przeciwnikiem na wyjeździe, dlaczego on to zrobił? Przez cały następny dzień nie wychodziłem z domu. Gdyby on tej piłki nie ruszył, wyszłaby za linię, albo ktoś by ją wybił, a tak piłkarze Las Palmas strzelili 4 bramki i mimo tego padł remis.
Następny mecz był idealny do sprawienia sensacji, pojedynek z Realem Madryt. Ten mecz był podobni jak ten z Barceloną. Moi piłkarze już w korytarzu trzęśli się jak galarety. Co drugie podanie w meczu trafiało w przeciwnika, tego się nie dało oglądać. W życiu nie widziałem tak przestraszonego zespołu. Las Palmas ani razu nie zagroził bramce strzeżonej przez Casilasa. Ulubieniec kibiców "Palemek" oglądał ten mecz z zażenowaniem.
W 56. minucie Ruud van Nisterloy strzelił jedyną bramkę dla "Królewskich" Goście wygrali skromnie 1:0, byłem rozczarowany, podobnie jak komplet widzów na Estadio de Gran Canaria.
Po tym meczu zadzwonił do mnie wiceprezes U.D. Las Palmas, Angel Romero.
Romero: Witaj.
Ja: Witam.
Romero: Co się dzieje, to już 5. mecz bez zwycięstwa, uważaj na swoją posadę.
Ja: Że co niby, chyba nie jesteś zbyt mądry, jeśli myślisz, ze ktoś taki jak ty, może załatwić kogoś takiego jak ja?
Romero: Ty, ty przyuważ z kim fruwasz.
Ja: Pfe.
Romero: Masz wygrywać bo będzie z tobą cieniutko.
Ja: Dobra skończ już, żegnam, nie dzwoń do mnie więcej.
Wiceprezesik, hormony mu buzują i myśli że mnie zwolni, niedoczekanie.
Wreszcie nadszedł łatwiejszy mecz, z Getafe u siebie. O ile w poprzednim meczu Getafe-Las Palmas bohaterem meczu był Ikechukwu Uche, to ten mecz był meczem Bogdana Stancu. W 11. minucie to on strzelił pierwszą bramkę. 9 minut później podwyższył, szkoda, że nie chce przedłużyć kontraktu, może latem zmieni zdanie. Goście odpowiedzieli dopiero w 75. minucie, bramkę z rzutu karnego strzelił Uche. 11 minut później wynik na 3:1 ustalił Javier Acuna po dwójkowej akcji z Jimenezem. I co panie wiceprezes, kto jest górą? Łyso panu? Las Palmas na 7 miejscu, spadliśmy, ale jeszcze wrócimy na piąte, jeszcze wrócimy.
Następny mecz był bardzo ciekawy, emocjonujący i z dramaturgią. Real Sociedad podejmował u siebie Las Palmas. Lepiej mecz zaczęli moi podopieczni, w 31. minucie Bogdan Stancu strzelił bramkę z ostrego kąta. 9 minut później Ion Ansotegi sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Nazaritha i wyleciał z boiska. W 45. minucie ku mojemu zaskoczeniu, Guilherme wyrównał. W 56. minucie Brazylijczyk strzelił swoją drugą bramkę w meczu, niedorzeczność. Jak można grać z przewagą jednego zawodnika i stracić 2 bramki? Byłem wściekły na swoich zawodników. Na szczęście w 72. minucie Christian Nazarith wyrównał, a 2 minuty później zapewnił Las Palmas wyjazdowe zwycięstwo. Beniaminek z Sociedad ograny po raz drugi.
Następny mecz zapowiadał się na hit. Uskrzydlony zwycięstwami Las Palmas miał się zmierzyć z liderem Primera Division, z Sevillą. Zapowiadano mecz jako hit, takowym nie był. Wynik rozstrzygnął się już w ... pierwszych 16 minutach. W 8. minucie bramkę strzelił Argentyńczyk Pablo Piatti. W 16. minucie wyrównał Goran Pandev i to była ostatnia bramka w meczu. Swoją sytuację miał Billy Sharp pod koniec meczu, ale nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji. Las Palmas 0:0 Sevilla. Niezbyt ciekawy mecz.
Las Palmas zajmuje 7. miejsce, zakładając, że ktoś wyżej wygra Puchar Króla, 7. miejsce wystarczy do zakwalifikowania się do europejskich pucharów. Za tydzień ciężki mecz, Atletico na wyjeździe, będzie ciekawie.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ