Ostatnie wieści na temat stanu zdrowia Łukasza Garguły nie były obiecujące. Każdy dobrze wie, że zerwanie więzadeł to dla piłkarza niemal wyrok.

Kontuzja piłkarza Bełchatowskiego GKS to dramat także dla tamtejszych działaczy. Pomimo, że lider ekipy nie był zainteresowany przedłużenieniem kontraktu władcy klubiku ubzdurali sobie, że każdemu chętnemu kupcowi przedstawią iście promocyjną cenę zakupu tego grajka. W pewnym momencie cena osiągała ponoć 3 mln euro, co w niektórych okienkach transferowych bywało wartością wszystkich wydatków transferowych całej ekstraklasy.

Działacze uparli się na Gargułę, a teraz nie będą mieć ani pieniędzy za transfer, ani samego piłkarza, który do końca sezonu już nie zagra a przecież od lipca zmieni miejsce pracy.

Krakowski klubik też jest obciachowy. Swego czasu potęga, ściągająca za milion dolców Żurawskiego, transfery Szymkowiaka, Baszcza, Głowackiego i powolna budowa "Wielkiej Wisły" legły w gruzach wrz z przegranym meczem 3 rundy kwal. LM z PAO. Wcześniej Wisła popisała się kilkoma świetnymi decyzjami jak np. puszczenie do Trabzonu Mirka za kwotę, której 200% pół roku wcześniej oferowały inne kluby. W zasadzie ostatnim transferem gotówkowym do klubu był Tomas Jirsak, teoretycznie piłkarski Napoleon, w praktyce niejednokrotnie rezerwowy. Nikt w Wisełce nie potrafi także zakumać, że za darmo nie pozyskają dobrego bramkarza. Marzenie o meczach w LM można w Krakowie definitywnie włożyć między bajki. Bo każdy liczący się ( lub chcący się liczyć ) klub w Europie inwestuje kasę po to aby ona potem się zwróciła. A w Krakowie chcą niby coś osiągnąć ale tak, żeby w to nie trzeba było wkładać nic pieniędzy. Takie rzeczy tylko w Erze.

No tak ale w Krakowie wolą pozbywać się w mało elegancki sposób takiego wiarusa jak Baszczu, który zawsze daje z siebie 100%. Na jego miejsce przecież zaraz dookoptują tam z wolnego transferu jakiegoś Petera Singlara albo innego Norberta Vargę.