Widziałeś dzisiejszą gazetę? - prychnął Rasmussen przy śniadaniu. Rzuciłem okiem na popularny szwedzki dziennik i mimo braku znajomości tutejszego języka, zauważyłem od razu:
Djurgarden – GAIS
2:0
Jestem zadowolony z postawy graczy w naszym premierowym występie. Pomimo braku zgrania i sporej ilości błędów udało nam się zainkasować trzy punkty.
Jadąc autobusem zastanawiałem się nad kilkoma martwiącymi mnie sprawami. Po pierwsze: ile czasu w ... ( Jaka rzeka płynie przez Sztokholm, no jaka? ) upłynie zanim moi piłkarze pojmą na czym polega moja filozofia gry. Po drugie wnerwiają mnie raporty mojego skauta Orjana Svensona, który dostarcza mi sprawozdania na dyskietkach 3,5 cala które jak sam twierdzi wypala w Nero.
W klubie odbyłem krótką rozmowę z prezesem Lundquistem, który zapewnił mnie ze ewentualne słabsze wyniki w pierwszej częsci sezonu będą traktowane z przymrużeniem oka. Prezes to równy gość, zdaje sobie najwyraźniej sprawę, że ekipa jest jeszcze niezgrana. Podobne zdanie ma mój asystent Raab, któremu w zasadzie nigdy nic nie pasuje.
Nasz kolejny rywal to już nie przelewki – Kalmar to jeden z faworytów ligi. Zaraz potem kolejny wyjazd i mecz z Halmstad. Szybko spakowaliśmy manatki i razem z Gerwazym stawiliśmy się jako pierwsi na zbiórce drużyny koło tutejszej loży masońskiej. Gerwazy wcinał sobie kabanosy a ja przywitałem się z Raabem i piłkarzami.
Loża masońska w Sztokholmie...
Z notatnika przeciętnego zjadacza szwedzkiego pasztetu...
Kalmar – Djurgarden
3:2
Halmstad – Djurgarden 2:1
Niedzielnego popołudnia byłem wściekły. Droga powrotna po naszym trzecim meczu również odbywała się w smutnej atmosferze. W zasadzie w obydwu spotkaniach zasługiwaliśmy na co najmniej remis a wracamy na tarczy. Nie popisał się Touray, który delikatnie mówiac utopił nam pierwszy mecz przepuszczając dwie głupie bramki. W drodze powrotnej szukał pocieszenia w grze w szachy na którą namówił go nasz kapitan – Johanesson, czego potem żałował. Touray przez całą drogę nie potrafił zakumać że króla się nie zbija a wieża nie porusza się na ukos...
Właściwie jeszcze nie zdążyłem się rozpakować a już musiałem przefaksować skład na nasze najbliższe spotkanie. Mecz z Oster w ramach Pucharu Szwecji potraktuje jako kolejny poligon doświadczalny. Mam dobrych piłkarzy ale są niezgrani i ciężko wymyśleć jakieś sensowne ustawienie. Czuje że jeszcze przez jakiś czas prowadzić będziemy swoistą partyzantkę ale do startu Pucharu UEFA powinno się to zmienić. Póki co pewne jest jedno – nie rezygnuje z autorskiego ataku Dahlberg – Asare.
Jedyne co można powiedzieć o meczu z Oster to to, że się odbył. Raab przysypiał na ławce a ja zajadałem się prażonym czosnkiem bo na grę piłkarzy patrzył chyba tylko jakiś zdeklarowany masochista. Wygraliśmy po beznadziejnym meczu 1:0 a gola zdobył Ikpe Price Ekong.
W kwietniu czekają nas jeszcze trzy mecze: Gefle, Hacken i Malmo. Trudno cokolwiek prorokować – gramy nieskutecznie i w każdym meczu marnujemy sporo stuprocentowych sytuacji. Przoduje w tym szczególnie Asare.
Brałem sobie własnie szybki prysznic jak usłyszałem dzwonek w drzwiach. To nie mógł być Miro Jabłoński bo w chińczyka gramy dopiero o 22.00 tak żeby Gerwazy spokojnie mógł sobie obejrzeć M jak Miłość. Nie jest tajemnicą że po cichu podkochuje się w Marcie Mostowiak...
W drzwiach stał jakiś młody, wyrośnięty typek i pytał o Rasmussena. Odparłem że go nie nie ma i nie kłamałem. Znowu gdzieś wybył, ale zdziwiło mnie z kim on się zadaje. Koleś bynajmniej nie wyglądał na metroseksualistę. Tajemniczy typek wsiadł do zaparkowanego za rogiem dostawczaka i odjechał.
Tajemniczy pojazd równie tajemniczego gościa...
Mecz z Gefle i 3 punkty były nam potrzebne jak tlen. Pierwsza połowa nieszczególna. Poszedłem na całość – zostawiam piłkarzy sam na sam z Raabem. To był strzał w dziesiątke. Przyciskamy rywala który zaczyna się gubić. Dwukrotnie wykorzystuje to Asare i kosimy 3 punkty. Na fali jest także Sebastian Rajalakso...
...co potwierdza choćby bramką w kolejnym spotkaniu z Hacken, zakończonym naszym zwycięstwem 2:0. Ogólnie nie pokazaliśmy nic wielkiego ale udało się zainkasować 6 punktów.
W międzyczasie postanowiłem zainteresować się przysłanymi faksem ofertami transferowymi – mamy jeszcze około milion złotych do wydania i potrzebujemy wzmocnień. Problemem jest nasz budżet płacowy – wynosi on zaledwie 170 tysięcy tygodniowo i jest już niemal w 100% wykorzystany.
Faktycznie, 60 000 złotych miesięcznej pensji to głodowa propozycja... w takim razie co powiedzieć o kilkadziesięciu milionach Polaków upokarzających się w swoich miejscach pracy?
Chyba najwyższy czas urządzić jakąs loterię fantową. Spore nadzieje, o czym wspomniałem prezesowi wiąże z Pucharem UEFA. Dobre występy mogą przynieść jakiś zastrzyk gotówki. Dopinam także szczegóły kontraktu z dwoma zawodnikami - są to świetni gracze i podam ich nazwiska dopiero, gdy będe miał kontrakty w ręku.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ