Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1155 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Otworzyłem oczy. Biało. Spojrzałem w lewo - biało. W prawo - tak samo. Zajebiście, trafiłem do nieba. Tylko, kurwa, za jakie grzechy? - pomyślałem. I w tym momencie usłyszałem głos:
- No, misiu, jednak do nas wróciłeś - głos brzmiał dziwnie znajomo - koniec tych wakacji, czas się brać do roboty!
- Padre, to Ty? Co robisz ze mną w niebie?
- Jakim kurwa niebie?? Jesteśmy w szpitalu - uśmiechnął się don - leżysz tu prawie trzy lata.
- Ile? Czy możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
- Misiu, spokojnie. Lekarz powiedział, że w Twoim przypadku stres jest wyjątkowo niewskazany. Nic nie pamiętasz z tego, co stało się w Palermo??
- Ani trochę.
- Nie chcę Cię, synu, męczyć, więc powiem krótko - urządziliście sobie niezłego Counter Strike'a z tym skurwysynem, Witalijem. Waliliście do siebie jak do kaczek.
- On żyje? - zapytałem
- Jakby to ująć? - zadumał się Padre - O już, wiem. Nawet jeśli ktoś chciałby sklonować tego ruskiego frajerzynę, to chyba nie miałby z czego wziąć materiału genetycznego. Nasi chłopcy zrobili z niego bardzo gustowne siteczko.
- A nie mogli tego zrobić szybciej? - zapytałem z przekąsem - Przynajmniej nie leżałbym tutaj.
- Misiu, robili co mogli. Nie moja wina, że jakiś nadgorliwy krawężnik wpakował Ci kulkę w plecy.
- Ech, policja.... - westchnąłem.
- I tak powinieneś cieszyć się, że żyjesz. Lekarze nie dawali Ci żadnych szans. Jednak uparłem się, żeby zostawili się w stanie śpiączki - jak widać, miałem rację. Takich jak Ty, tak łatwo nie można się pozbyć z tego świata - uśmiechnął się szef.
- A co z chłopakami?
- Żyją i dobrze się mają. Alberto został szczęśliwym tatusiem, a Domenico dziadkiem. Co robisz taką zdziwioną minę? Jego córka ma już w końcu 17 lat.
Poczułem jak robi mi się słabo. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden raz.
- Wybacz, Padre, ale chyba miękka faja ze mnie - pozwól, że sobie kulturalnie zemdleję.
- Nie krępuj się misiu. Lekarz powiedział, że na początku to będzie norma.
Tydzień później.
Powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Lekarze chwalili moje postępy na rehabilitacji, a ja chwaliłem sobie moich fratelli, za to, że nie zostawili mnie w tym bajzlu samego. Wczoraj przyszedł Padre i powiedział, że jak dobrze pójdzie to za kilka dni mnie wypiszą i będę mógł wrócić do Domu. Niepokoiło mnie tylko jedno - szef cały czas miał jakiś dziwny błysk w oku.
Kilkanaście dni później. Rezydencja Rodziny, okolice Palermo.
Śmigałem sobie na ergowiosłach, w radiu leciały jakieś discopolowe kawałki. Nagle muzyka ucichła i usłyszałem głos spikera : "Podajemy informację z ostatniej chwili. Jak donosi biuro prasowe Włoskiego Związku Piłki Nożnej, trenerem kadry został w dniu dzisiejszym Carlo Di Pastore. Di Pastore piastował ten urząd w 2009 roku, jednak w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął z życia publicznego trzy lata temu. Dał się poznać jako dobry trener, jednak decyzja jest o tyle dziwna, że niedługo rozpoczyna się Euro 2012. Pewne źródła informują, że to ma związek z rzekomymi, mafijnymi konotacjami Di Pastore. A teraz wracamy do muzyki."
Że niby co, kurwa? Mam znów prowadzić kadrę? Chyba Padre musiał spaść kawałek sufitu na głowę. Dopiero od kilku dnie jestem w stanie w miarę samodzielnie się poruszać, a on mi tu takie akcje odpierdala? - gniewnie pomyślałem - Ok, lubiłem tę fuchę, ale bez przesady. Myślałem, że teraz będę miał trochę odpoczynku.
Dobiłem do 10 kilometra i poszedłem do gabinetu szefa.
- Padre, czy Ty się dobrze czujesz?
- Ja tak. A Ty? - odciął się don.
- Nie odwracaj kota ogonem! Znowu masz te swoje zapędy?
- Ale, misiu, spokojnie. Przecież dobrze wiesz, że kocham squadrę jak własną córkę. I dlatego znów będziesz się nią opiekował.
- Padre, ja to wszystko rozumiem. Ale dlaczego teraz - przecież zaraz są mistrzostwa. Mogłeś chwilę poczekać na tą swoją roszadę.
- Właśnie dlatego nie chciałem czekać ani chwili dłużej. Masz dla mnie wygrać te zawody. A przy okazji odwiedzisz stare śmieci. Powiedz, ile lat temu ostatni raz byłeś w Polsce?
- Ze dwadzieścia się uzbiera...- westchnąłem.
- No widzisz. Pochodzisz po Starówce, zamoczysz nogę w psich sikach w Bałtyku i zjesz w końcu porządnego schaboszczaka - argumentował Padre - No misiu, a teraz umyj się, ubierz się ładnie i dymaj na konferencję prasową. Tylko bez żadnej ściemy - miałeś wypadek pod Zurychem i leżałeś w śpiączce.
- Jak sobie życzysz, szefie - uśmiechnąłem się i wyszedłem.
Wieczorem. Po konferencji.
Uff, myślałem, że będzie gorzej. Jednak pismaki zachowały się z klasą i nie pytały zbytnio o szczegóły. Za kilka dni termin powołań. Będzie cieżko - chłopaki starsi o te 3 lata a młodych, godnych następców nie ma.Trzeba będzie pooglądać jakieś powtórki z Eurosportu i poszukać jakichś diamencików i jokerów - pomyślałem. Jakoś damy rady - w końcu Rodzina to jest siła.
Następnego dnia rano.
Wyszedłem na taras. Matko, jak mi brakowało tych wschodów Słońca nad Sycylią. Zobaczyłem w rogu siedzącego Padre. Puszczał kółeczka z fajkowego dymu i sączył jakiegoś koniaczka.
- Mogę o coś Cię zapytać? - zacząłem nieśmiało.
- Jasne, pytaj - odpowiedział ciepło don.
- Co się dokładnie stało wtedy w Palermo?
- No cóż, misiu. Skoro koniecznie chcesz wiedzieć. Parę dni po ostatnim meczu eliminacyjnym do mundialu zadzwoniła do Ciebie Sophie.
- Ta Sophie? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Tak, ta. Ale nie przerywaj mi z łaski swojej - skrzywił się Padre - więc ona zadzwoniła do Ciebie. Gadaliście chyba z pięć godzin i postanowiliście się spotkać w jakieś przytulnej knajpce. Pojechałeś - i tu nasza wina - nie zauważyliśmy, że miałeś ogon. Cały czas pluję sobie w brodę, że nie przydzieliłem Ci któregoś z chłopaków. Gdy wychodziliście z restauracji, podjechały czarne wołgi i wysypały się z nich te ruskie ciecie. Pestki sypały się gęsto. Na szczęście nasi chłopcy zdążyli dojechać prawie na czas. Sam położyłeś chyba z sześciu i gdyby nie ten popieprzony gliniarz pewnie nic by Ci się nie stało. A tak dostałeś kulkę w okolice kręgosłupa i lekarze powiedzieli, że jeśli kiedykolwiek się wybudzisz to będzie z Ciebie marcheweczka. Jak sam widzisz, grubo się mylili, z czego ja się bardzo cieszę.
- Ja też, Padre, ja też. A co z Sophie? - zapytałem z obawą.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, misiu. Ale dam Ci do niej telefon jak wygrasz mi mistrzostwa - uśmiechnął się Padre, mrugając okiem.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ