Serwus. W
poprzednim wpisie dotarłem z ekipą
Kanonierów do jedenastej kolejki
Premier League oraz opisałem dwumecz drugiej rundy
Pucharu UEFA. Jako że lekko w życiu nie ma i notka się sama nie nabazgra, tak więc muszę przysiedzieć fałdów i wyklepać dalszą część opisu sezonu
1997/98 za sterami ekipy z północnego Londynu w grze
Championship Manager 2. Znaczy nie tyle muszę, ile ponownie mam widzimisię, a nawet i ochotę. I to tyle tytułem wstępu, żeby się nie rozpisywać ponownie o tym, jak to kocham futbol z lat dziewięćdziesiątych, jak to drażni mnie stan futbolu dzisiaj i jak to dawniej gry komputerowe urywały rzyć miodnością, w przeciwieństwie do dzisiejszych odgrzewanych kotletów... Nu to jadziem,
kurde bele (
Lobo™).
Piętnaście lat temu po ciężkiej walce z chorobą zmarł
David Rocastle, zawodnik Kanonierów w latach 1985-92, oraz czternastokrotny reprezentant Anglii.
Bywaj, David. Ubieraj się tam ciepło.
Good old Arsenal,
We're proud to say that name,
And while we sing this song,
We'll win the game.
11. kolejka Premier League
Lubię ekipę The Villans, tak po prostu. Głównie dlatego, że ich bramki strzegł przez lata Mark Bosnich, którego darzę sporą sympatią (chociaż nie tak wielką, jak wąsacza Seamana, czy wariata Camposa, żeby już nie wspomnieć Chilaverta, który w moim sercu ma kącik tuż obok Davida). Aston Villa to przecież także Schmeichel. To Olof Mellberg, Juan Pablo Angel, Paul Merson czy David Ginola - a więc kolejne charakterne osobistości z sezonu 2001/02 tym razem (wspominam o tym nieprzypadkowo - pozdrowienia dla fanów CM01/02!).
Wracając jednak do meczu - było to spotkanie w zasadzie jednostronne i moja sympatia do AV zrobiła sobie przerwę od pierwszego do ostatniego gwizdka. Chociaż pierwsza połowa to skromne 2:1 dla mojej ekipy, to jednak w drugiej połowie wrzuciliśmy trzeci, a nawet i czwarty bieg. Żeby nie było, że głównie spaliśmy - MoM zostaje David Seaman, który naprawdę miał w tym meczu sporo roboty. Dwa gole Iana Wrighta który przeżywa setną młodość wsparł Emile Heskey, który przeżywa pierwszego wąsa. Dla The Villans gola urwał fenomenalny Mark Draper, a warto również podkreślić fatalny występ Savo Milosevica któremu futbolówka zupełnie dziś nie leżała, nie moje to jednak zmartwienie.
She wore! She wore! She wore a yellow ribbon!
She wore a yellow ribbon in the merry month of May,
And when I asked her why she wore that ribbon,
She said, "It's for the Arsenal and we’re going to Wembley!"
12. kolejka Premier League
Pamiętacie
Citkomanię w Polsce? Można dziś trzaskać z tego łacha, jak również gnieść się fryzurą
Marka Citki z lat dziewięćdziesiątych, lecz Citkomania właśnie zawitała na Wyspy i ma się z meczu na mecz coraz to lepiej.
Orły z Londynu już z założenia nie miały być dla nas łatwym kąskiem, wszak derby to derby - taki mecz rządzi się własnymi prawami. A pierwsze prawo derby mówi "nie ma opierdalania się", lub coś w podobie. I nie było snucia się po placu. Walka od pierwszej do ostatniej minuty, golenie równo z trawą, męski futbol, Krystyny out. Out. Tylko goli jakby brakowało, a przynajmniej do
74. minuty, gdy pierwszą bramkę spotkania urwał
Marek. Nie zdążył nawet jednak poprawić dobrze fryzury "na dupkę", gdy z wapna wyrównał trzy minuty później
Sasa Curcic. Zdrażniło to Marka, lecz nie pokazał tego po sobie gdyż dusza to była poczciwa i religijna wielce. Nie uczynił więc wrogom tego co niemiłe (w pewnym sensie), za to uczynił dla Kanonierów to co dobre, a mianowicie rozerwał siatę po raz drugi w
88. minucie spotkania. Dziękuję, pozamiatane,
Citko kontra Crystal Palace - 2:1.
Que sera sera,
Whatever will be, will be,
We're going to Wemberly,
Que sera sera...
13. kolejka Premier League
Wielki dzień na Highbury - zajeżdża ekipa Liverpool FC. Heheszkowy wiele lat później Brad Friedel, do tego Matteo, McManaman, Berger, legendarny Paul Ince, Riedle, Fowler, Redknapp i sam ON - Michael "Siedemnaście" Owen. Tak jest, Owen ma na karku dopiero siedemnaście lat a już trzęsie Premier League. Ludzie nawet porządnie się nie ugościli na trybunach, a już młodzian urwał był gola takiego, że nawet jądra złożyły się do oklasków, jak to prawi klasyk. Piąta minuta spotkania i 0:1, ok, damy radę jednak, myślę. Nie daliśmy, chociaż mecz mógł się skończyć także zupełnie innym wynikiem. Niestety (i stety) dzień konia prezentowali dziś głównie golkiperzy obydwu ekip, z czego nasz Seaman otrzymuje nagrodę zawodnika meczu za kilka świetnych interwencji. Strata punktów na Highbury boli jak nigdy...
Mother Russia
Dance of the Tsars
Hold up your heads
Be proud of what you are
Iron Maiden - Mother Russia
Puchar UEFA - runda 3, mecz 1.
Jedziemy na wycieczkę - aż do stolicy Mateczki Rosji.
Spartak to klub z tradycjami, spora marka na wschodzie, więc zakładałem kłopoty już na starcie. Z dużej chmury jednak mały deszcz - spotkanie było generalnie nudne, do tego jednostronne - lecz nie udało nam się urwać gola. Zawodnicy Spartaka oddali jeden strzał, do tego w trybuny. Ponad 80. tysięcy ludzi na Łużnikach obejrzało równie udany pokaz strzelecki Wyspiarzy. Czternaście strzałów, z czego trzy w bramkę a reszta gdzieś w kosmos. Żenada. Na
Highbury trzeba będzie lepiej się przyłożyć. W 64. minucie na murawie zameldował się młodziutki
Egor (Yegor)
Titov, przyszła wieloletnia gwiazda klubu i
Sbornej.
Are you Tottenham,
Are you Tottenham,
Are you Tottenham in disguise,
Are you Tottenham in disguise...
14. kolejka Premier League
Derby północnego Londynu. Że kibice obydwu zespołów nie przepadają za sobą nie ma się co dziwić.Nie zdziwiła mnie również gorąca atmosfera na
White Hart Lane. Zdziwiła mnie natomiast fatalna postawa mojego zespołu. Już po pierwszym gwizdku sędziego odniosłem wrażenie, że moja ekipa gra sobie towarzysko, jak w pierwszym w historii meczu pomiędzy ekipami
Tottenham a
Royal Arsenal (zakończonym zresztą identycznym wynikiem jak tutaj) u w 1887 roku. Zamiast biegu trucht, zero walki - w oponę wzięli, czy ki chuj? Nie wiem. W każdym razie to
Tottenham wyszedł na prowadzenie w
35. minucie, autorem bramki
Darren Anderton. I to był jedyny gol w pierwszej połowie. Po przerwie znowu cisną gospodarze, lecz to my strzelamy kontaktową bramkę w
66. minucie - wrzutka, dynia
Lee Dixona,
1:1. Zaczynało to wyglądać zacnie, lecz zdechło już po chwili bowiem błyskawiczna odpowiedź Tottenhamu wyssała z nas resztkę energii. Proszę bardzo,
67. minuta, me imię brzmi
Jurgen a nazwisko
Klinsmann. Zamiecione, tym razem nawet
Citko nie pomógł.
Puchar Ligi Angielskiej, 3 runda.
Co tu wiele pisać - mecz się odbył,
Arsenal zwycięzcem,
Swindon pokonanym. Męczarnia jednak straszna i ledwie
2:1 z ogórcami. Ponownie na listę strzelców pisuje się
Lee Dixon (co mnie zadziwia i cieszy jednocześnie) a drugiego gola meczu urywa
Emile Heskey, czyli jednak strzelać także potrafi (przed transferem jedynie asystował w ekipie
Leicester City). Jedziemy dalej.
Puchar UEFA, 3 runda, mecz rewanżowy.
Właściwie to nie my pojechalim, ino do nas zajechali - ruskie. A jak zajechali, tak wyjechali z dwójeczką na plecach i już mogli zapomnieć o przygodzie w pucharze UEFA sezonu 1997/98. Mecz ułożył się co prawda w trzy minuty meczowe, ale dopiero od
45. minuty spotkania. Tuż przed zejściem do szatni obronie
Spartaka urwał się niezawodny
Ian Wright i spokojnie przymierzył na
1:0. Trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy stan meczu podwyższył i ustalił
Dennis Bergkamp. Reszta meczu to już spokojne trzymanie wyniku i niemrawe próby urwania trzeciej bramki. Stan dwumeczu
2-0, awansujemy do rundy czwartej, co bije dokonania
Wengera w Pucharze UEFA 1997/98 kiedy to nie przeszedł był trzeciej rundy w konfrontacji z
PAOK-iem.
We want our Arsenal back,
We want our Arsenal back,
We want our Arsenal back...
15. kolejka Premier League
Ruszamy na
St.James's Park gdzie, teoretycznie, będzie się armaciło. Oczywiście moje założenia rozbiły się o rzeczywistość.
The Magpies sklepali nas jak szmaciarz konia i to bez większego wysiłku. Już w
14. minucie obrywamy piąchę od legendy reprezentacji Anglii i
Liverpoolu -
Johna Barnesa. Ok,
Barnes w Newcastle klepie Arsenal. Niby
fair enough, a boli jak piosenki Wiśniewskiego. W
85. minucie
Andreas Andersson urwa na
2:0 i tak kończy się marzenie o zdobyciu trzech punktów w spotkaniu z Newcastle. Bieda z nędzą, a do tego kontuzja
Overmarsa...
W meczu z Newcastle debiutuje sprowadzony za 2.000.000 funtów Andy Marshall, były już zawodnik Norwich City. Docelowo powinien zastąpić między słupkami Davida Seamana, bo w Manningera to ja za specjalnie nie wierzę...
Arsenal till I die,
I'm Arsenal till I die
I know I am,
I'm sure I am,
I'm Arsenal till i die...
16. kolejka Premier League
Ekipę Coventry City darzę sympatią - w którymś z Championship Managerów (prawie na pewno 00/01 lub 01/02) prowadziłem ją przez wiele sezonów i było to bardzo pozytywne przeżycie. Nie było mi więc zbyt radośnie gdy oklepaliśmy gości bez choćby krzty przyzwoitości - Magnus Hedman miał co robić w tym meczu, bez dwóch zdań. Wynik spotkania otwiera w 32. minucie Marek Citko, który w kilku ostatnich spotkaniach był niemalże niewidoczny. Do przerwy na tablicy widnieje rezultat 1:0. W drugiej połowie podkręcamy tempo i ładujemy jeszcze dwie bramki; Ian Wright w 55. minucie oraz Dennis Bergkamp w 66. 3:0, trzy punkty, Good Fight, Good Night.
We paid for your hats,
We paid for your haaats,
What a waste in council tax,
We paid for your hats!
17. kolejka Premier League
Co powinno się wydarzyć w meczu na
Highbury, gdy przyjeżdża ekipa
The Owls? Nu, wpierdol ma być, a i owszem, a i był. Sheffield Wednesday wyjechało w drogę powrotną z bagażem pięciu bramek, niestety wybabolił się w pewnym momencie Marshall, więc do zera się nie skończyło. Mecz otwiera już w pierwszej minucie Alberto Mendes Rodrigues - jak widać po nazwisku - Niemiec. Jeżeli nie znasz tego piłkarza - mała strata, mało kto go pamięta. Gdy spróbujesz go wyguglować wyskoczy jedynie fraza "KURWA KTO?!" - tak jak popłynął z Syrkiem-Dąbrowskim Tomasz Jachimek swego czasu. 22. minuta to indywidualny popis Iana Wrighta, wynik do przerwy już się nie zmienia. Po przerwie jedziemy dalej z tym koksem.
59' to ponownie
Marek Citko, który chyba już sobie przypomina jak strzelać. W
73. minucie strzela
Paolo Vernazza (zna ktoś? ;) ). W
88. Sheffield przypomniał o sobie - bramkę urwał
Benito Carbone, całkiem znane nazwisko dawniej. Minutę później piątą kropę nad "i" stawia
Emile Heskey.
5:1. That's It!
Na dysku uchowała się górna część tabeli po 17. kolejce, więc mogę wstawić byście zobaczyli, w jakim szwungu jest ekipa Manchesteru United.
Puchar UEFA - 4 runda, mecz 1.
Aarhus Gymnastikforening af 1880 - czyli AGF. Jedziemy na mecz z drwalami, więc lekko miało nie być - i też nie było. Ledwie remis na trudnym terenie. Prowadziliśmy po golu wybornego w tym sezonie Lee Dixona, lecz szczęście nie trwało za długo. Stan meczu wyrównał Allan Larsen i na Highbury w rewanżu spaceru nie zakładam.
We all follow the Arsenal,
Over land and sea, (and Leicester!)
We all follow the Arsenal,
Onto victory!
18. kolejka Premier League
Gdy prowadzisz Arsenal na liczbę spotkań derbowych w sezonie nie masz co narzekać. Tym razem "wyjazdowe" spotkanie z ekipą
Młotów -
West Ham United. Mecz trudny, ponieważ srogą pakę posiadają w
CM2 97/98 -
Rio Ferdinand,
Frank Lampard,
Eyal Berkovic,
John Hartson czy
Paul Kitson - potrafią napsuć krwi. Mecz miał dwóch bohaterów w mej ocenie - pozytywnego oraz negatywnego. Ten pierwszy to
Andy Marshall, który wybronił nam wynik. Ten drugi to
Tony Adams, który już
22. minucie wylatuje z boiska za czerwony karton. OK - Adams znany jest z tego, że nogi nie odstawiał i na murawie dawał z siebie wszystko, a nawet i więcej. Ale waleczność musi być podparta rozumem... Tak czy owak - w
49. minucie z dyni był urwał
Nigel Winterburn, a trzy minuty później
Ian Wright.
2:0. Bam.
We forgot,
We forgot,
We forgot that you were here,
We forgot that you were here.!
Puchar Ligi Angielskiej, 4 runda.
Po raz kolejny mecz z Newcastle - i po raz kolejny męczarnia. Sroga wymiana liści - my im, oni nam, my im, oni nam. I tak do znudzenia, a właściwie do 3:2. W każdym razie prowadzimy od 33. minuty po golu Iana Wrighta. No to cztery minuty później wyrównanie - legenda Charlton, Robert Lee. W 47. minucie wynik podwyższa ponownie Ian Wright. No to dwie minuty później odpowiedź Newcastle - po raz kolejny karci nas Andreas Andersson, jak ostatnio w lidze. Trwają teraz przepychanki, ale wynik spotkania ustala dopiero samobójcze trafienie Gary'ego Speeda. Jakiż pech, jakiż liść dla The Magpies. Awansujemy dalej.
It's so quiet,
its so quiet,
its so quiet.
its so quiet at the Bridge,
its so quiet, its so quiet.
its so quiet at the Bridge...
19. kolejka Premier League
Wspominałem coś o meczach derbowych? Proszę bardzo, kolejny - z
Chelsea. Za specjalnej młóćki nie było, a arbiter pokazał ledwie cztery żółte kartony, po dwa na każdą z ekip. Właściwie wynik powinien być dla nas bardziej okazały, ale cuda na bramce Chelsea wyczyniał
Ed De Goey, nie za darmo wielokrotny reprezentant Holandii przecież. Gdy grałem z
The Blues aż raził mnie w oczy ich nowy nabytek, sprzątnięty nam dosłownie sprzed nosa
Dean Richards (absolutny koks środka obrony w CM2). Ale nawet on nie pomógł gościom - nie było dziś mocnego na
Iana Wrighta.
17. oraz
46. minuta i już było po meczu.
Można więc już świętować zwycięstwo w kolejnym Derby Londynu, oraz jednocześnie półmetek sezonu w Premier League.
ODROBINA STATYSTYK
Na podsumowanie półmetka w Premier League
Jak widać - ekipa MANCHESTER UNITED już praktycznie poza zasięgiem - chociaż okazjonalnie cuda się przecież zdarzają... LIVERPOOL oczywiście do złapania - a więc i wicemajster może nam się w sezonie udać. W każdym razie - dogonić Wengera będzie niezwykle trudno. Wysoko CHELSEA, dołuje NEWCASTLE. Nie jest to tabela pełna, ponieważ trzeba czekać na rozegranie zaległych spotkań.
Poniżej jeszcze najlepsi strzelcy Premier League na półmetku - jak również asystenci oraz zawodnicy z najlepszą średnią ocen. Po ilości bramek i asyst można rzec tylko jedno, a mianowicie -
Championship Manager taki realistyczny™. Za to grywalny w chuj.
I to tyle na dzisiaj. Jest spora szansa na to, że napiszę kolejną część. Jest szansa równie spora na to, że nie napiszę. Tak to ze mną bywa. Za to przy Championship Manager 2 - Season 97/98 bawię się świetnie. Zapewne o wiele lepiej, niż większość z Was przy najnowszej odsłonie Football Managera ;). Czułe pozdrowienia!
PS Czy podobnie jak Karol wieszaliście plakaty z Bravo nad łóżkiem?
F U Q :
- Czy uważasz się za znawcę futbolu? Nie, dziękuję. Już jadłem.
- Dlaczego tekst nie jest najwyższych lotów? Ponieważ nie umiem lepiej pisać.
- Dlaczego takie krótkie? Ponieważ mnie się nie chce więcej pisać, a Wam komentować.
A może pod tekstem nie ma dyskusji, ponieważ tekst jest cienki jak dupa węża? To wiele wyjaśnia, ale lepiej już nie będzie.
- Czy pojawią się jeszcze jakieś wpisy z kariery Arsenalem? Jest szansa.
- Kiedy? Wtedy.
Za wszelkie babole występujące w tekście serdecznie przepraszam.
źródło zdjęć: google i inne tam internety
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ