Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 2872 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Hiszpańczyków z Walią zabawy
Wycieczka do wyspiarskiego światka klasy B okazała się wycieczką ze wszech miar udaną. Po trosze dlatego, że przywiozłem z niej całą masę suwenirów - od szkockiego kilta, po breloczek Arsenalu. Lubię zwozić takie duperele z każdego zakątka globu. Stroją później ściany i przypominają mi o miłych chwilach spędzonych na obczyźnie. Teraz siedzę w swoim mieszkaniu, opatulony szczelnie szlafrokiem, sączę zimnego "leszka" i rozpamiętuję kolejny mecz na stołku selekcjonera reprezentacji Hiszpanii...
* * *
Cardiff. Stolica Walii, osada założona przez "łymian", jak powiedziałby pewien zabawny człowieczek z "Żywotu Briana". Przyznaję się bez bicia, iż miasto nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Ot, taka większa wioseczka. Senna, smętna i ponura. Zupełnie inne odczucia tkwią we mnie względem stadionu Millennium. Oddany do użytku w 1999 roku zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Cudna architektura, delikatny masyw konstrukcji, po prostu architektoniczne cudo. Zapełniony walijskimi kibicami na pewno wpłynie, w pewnym sensie, na grę moich podopiecznych. "Hen Wlad Fy Nhadau", walijski hymn, wyśpiewany przez dziesiątki tysięcy gardeł zawsze zapada w pamięci na długo. Nie inaczej było i tym razem.
W Walii wylądowaliśmy na trzy doby przed meczem. Pierwszego dnia dałem moim chłopakom całe popołudnie luzu. Od razu rozleźli się po mieście w poszukiwaniu restauracji gdzie mogliby zjeść warzywną paellę z mięsem z kurczaka - takie ich narodowe papu. Poszukiwania zakończyły się fiaskiem, ale chłopaki uznały że zadowolą się frytkami z rybą.
Dzień po przylocie minął nam na treningach. Zezwoliłem na wejście dziennikarzom, za co później kląłem na siebie ile wlezie. Tuż po treningu obskoczyli moich zawodników i zaczęła się typowa dziennikarska nagonka. Jak zagracie? Dlaczego męczyliście się z Irlandią Północną? Czy selekcjoner obraził się na Xaviego? Czy to prawda że Reyes powiedział "spierdalaj" do sprzedawcy pamiątek? I tego typu pierdoły przez kilkanaście minut. Zdenerwowałem się w końcu i wysłałem kierownika kadry by rozpędził to tałatajstwo w piździec. Hiszpański ZPN zapewne wezwie mnie na dywanik, ale wiem już jak sobie z nim radzić.
Dzień przed meczem upłynął nam na zgrywaniu formacji, ćwiczeniu stałych fragmentów gry i strzałów z dystansu. Popołudnie dałem chłopakom wolne, żeby wyciszyli się i skoncentrowali na zadaniu jakie musimy wykonać. Trzy punkty, to nasz cel. Nie jakiś zakichany "zwycięski remis", nie punkt po "cudnej grze", ale komplecik i tyle. W zwycięstwo moich zawodników wierzę, widać u nich głód sukcesu, nie boją się rywala. Cieszy mnie ogromnie że mogę skorzystać z potężnych umiejętności Xaviego - wrócił chłopak do formy jaką prezentował przed kontuzją. O ile z Irlandią Północną wystawiłem skład dość eksperymentalny, tak z Walią zagramy w najsilniejszym ustawieniu.
09.10.2010 godzina 14:30 The Millennium Stadium, Cardiff
Na trybunach komplet widzów. 72500 gardeł. Ryk słychać aż w szatni, nieźle. Wszedłem i pieprznąłem drzwiami żeby zwrócić na siebie uwagę. Chłopaki skończyły ględzić i skupiły się na mojej osobie.
- Usiądźcie, panowie, pogaworzymy sobie chwilkę - oparłem się o szafkę i powiodłem wzrokiem po ich twarzach. - Dzisiejsze spotkanie jest bardzo ważne, o czym doskonale wiecie, gdyż wklepuję wam to w główki od kilku dni. Ponownie ostrzegam przed lekceważeniem sobie Walijczyków. Jeśli choć na moment stracimy koncentrację, to możecie być pewni, że bez litości to wykorzystają. Uważać zwłaszcza na Bale'a i Bellamy'ego. Jeśli zagra Ramsey to również trzymać go krótko. Młode to, ale nieprzewidywalne i gra całkowicie bez kompleksów. Przypominam dzisiejszy skład wyjściowy Walii. Wayne Hennessey, James Collins, Daniel Gabbidon, Danny Collins, Sam Ricketts, Gareth Bale, Aaron Ramsey, David Jones, Joe Ledley, Sam Vokes i kapitan zespołu, Craig Bellamy. Xavi, dziś grasz troszkę luźniej niż zazwyczaj, możesz sobie pozwolić na improwizację, rozbijaniem ataków zajmie się Xabi Alonso. No, ruszać rzycie na plac i pokażcie swojemu kochanemu selekcjonerowi że słaby mecz z Irlandczykami to był wypadek przy pracy. Jazda!
Rozsiadłem się wygodnie na ławce dla gości i wyciągnąłem notatnik. Rzuciłem okiem na trybuny i zauważyłem sporo kibiców z Hiszpanii. Zawsze to jakaś motywacja, pomyślałem.
- Panie Grande - zwróciłem się do asystenta przekrzykując potężny ryk kibiców Walii. - Jak nastrój? Damy radę?
- Nie widzę problemu, szefie - Grande uśmiechnął się skromnie. - Nasi chłopcy są w naprawdę bojowym nastroju, zwłaszcza Villa.
- Cieszy mnie to, ostatnio gra poniżej moich oczekiwań - również się uśmiechnąłem i zanotowałem w kajeciku godzinę rozpoczęcia meczu. - Jest równo piętnasta. Zaczyna się.
Arbiter dzisiejszego spotkania, pan Michael Kempter gwizdnął potężnie i zaczęło się widowisko. Mecz rozpoczęli gospodarze i ruszyli do ataku. Moi podopieczni, zgodnie z tym co ustaliliśmy na treningach, ustawili się na placu bardzo wysoko. Pressing, pressing, pressing, powtarzałem im aż do znudzenia. Mają zagrać twardo, lecz wciąż pamiętać o swych bajecznych umiejętnościach w opanowaniu piłki. Walijczycy zaatakowali bez pardonu. Już po minucie na murawie zaczął się zwijać Torres, sfaulowany przez Davida Jonesa.
- Co jest, kurwa?! - zakląłem siarczyście i wyskoczyłem z boksu. - Sędzia reaguj nieco!
W tym momencie już wiedziałem jaką receptę na nasze poczynania wykoncypował sobie selekcjoner Walii, John Toshack. Golić wszystkich równo z trawą. A takiego wała.
- Capdevilla - zawołałem do siebie mojego lewego obrońcę. - Rzeknij no chłopakom, żeby nóg nie cofali! Gramy na ostro, ale bez przesady, uważać na kartony!
Nie będziemy tu dziś robić za popychadła, pomyślałem sadzając rzyć na krzesełko w boksie. Mija 12 minuta spotkania, na placu wciąż kopanina. Moi chłopcy przejęli styl gospodarzy i grają zupełnie bez polotu. Zapisuję pierwszą karteczkę w notatniku.
W 16 minucie świetną interwencją popisuje się Casillas. W ekwilibrystyczny sposób broni potężną bombę Davida Jonesa. Rzut rożny po tym strzale Walijczycy marnują jak amatorzy z B-klasy.
Kolejny kwadrans to wciąż mierna gra z obu stron. Wszystko się zmienia w 30 minucie spotkania. Rzut rożny wykonuje Villa. Zagrywa piłkę w pole bramkowe, lecz Gabbidon wygrywa pojedynek główkowy z Reyesem i piłka opuszcza pole karne. Dopada do niej Sergio Ramos i uruchamia z klepki Gerarda Pique. Ten pochyla się i posyłą potężną bombę w kierunku bramki strzeżonej przez Hennesseya. Niestety piłka trafia w plecy Torresa, który nie zdążył odskoczyć.
- Jasny chuj! - krzyczę i wypadam z boksu.
Nie zdążyłem nawet poszerzyć wiązanki o nowe wątki, gdy piłka wylądowała na bucie Xaviego, który nie namyślając się wiele, pieprznął ją ile fabryka dała w światło bramki. Hennessey nawet nie zobaczył co go zaatakowało. Rzucił się jedynie dla efektu, gdy piłka za jego plecami już radośnie furkotała w siatce. Walia - Hiszpania 0:1! Cóż za piękna bramka!
- Aaaaleee urwał! - krzyknąłem radośnie i rzuciłem się by wyściskać mojego asystenta.
Na trybunach jęk zawodu kibiców gospodarzy i maluteńka fiesta w wykonaniu naszych fanów.
Walijczycy zdenerwowali się potężnie. Po wznowieniu gry zaatakowali nas z morderczą furią. Moi chłopcy zostali wciśnięci w pole bramkowe i rzadko tylko udawało się nam dostać do połowy boiska.
- Przeczekać! - krzyczę do nich. - Cofnąć się i kontrować! - wrzeszczę nieprzytomnie. Moje słowa powodują że chłopaki zaczynają się budzić do gry. Zwierają szyki obronne, mądrze się przemieszczają ze strefą, Walijczycy tłuką głową o mur.
Do przerwy obraz gry się nie zmienia. Gospodarze zaczynają słabnąć, moi chłopcy odzyskują plac. Dobiega 46 minuta spotkania, arbiter gwiżdże na przerwę. W szatni spokój. Nie podnoszę głosu, bez większych emocji omawiam błędy moich grajków.
- Iker, do ciebie zastrzeżeń nie mam, bo też i mieć nie mogę. Ramos, więcej gry z przodu, nie ograniczaj się jedynie do destrukcji. Capdevilla, ta sama uwaga - zerknąłem do notatnika. - Środek obrony gra bezbłędnie, tak trzymać. Alonso, agresywniej proszę, za bardzo odstawiasz nogę. Xavi, z chęcią bym cię wycałował za tę bombę z trzydziestej minuty - uśmiechnąłem się. - Skrzydła słabo, zupełnie was nie widać, chłopcy - skierowałem wzrok na Iniestę i Reyesa. - Biegać, szarpać, pomagać kolegom. Torres, przespałeś pierwszą połowę, poznaj moje chamskie serce, masz kwadrans na przebudzenie się. Villa, uwag brak. Zmian nie przeprowadzam, na druga połowę wychodzimy w tym samym ustawieniu. Walusie zaczynają biegać na rzęsach, więc należy to wykorzystać. Więcej grać piłką! Klepka panowie, klepka. I przede wszystkim więcej używamy tego - popukałem się palcem w skroń. - Pamiętajcie że lepiej jest mądrze stać, niż głupio biegać. No, ruszamy. Powodzenia!
Gwizdek sędziego. Zaczynamy od wysokiego C. Piękny rajd przeprowadza Iniesta, centruje w pole karne, ale świetne uderzenie głową Torresa broni efektownie Hennessey!
- Właśnie o to chodzi, pany! O to chodzi! - krzyczę z boksu. Mój wrzask znika jednak w rosnącym dopingu kibiców Walii.
Ciśniemy ich systematycznie. Mijają kolejne minuty. Strzelamy, ale brakuje celności. W 59 minucie dokonuję podwójnej zmiany. Z placu schodzą Reyes i Torres, w ich miejsce wprowadzam Alberta Rierę i Alvaro Negredo.
- Ofens, panowie, ofens gramy - instruuję ich przed zmianą.
Torres schodzi z boiska powoli, widać że jest niezadowolony ze swojej gry. Klepię go pocieszająco w plecy.
- Odegrasz się na Serbii - pocieszam.
62 minuta. Piłkę na czterdziestym metrze wyłapuje Sergio Ramos. Rusza na przebój, odnajduje Negredo i zagrywa mu idealnie w tempo. Negredo przyjmuje futbolówkę w pełnym biegu, podnosi głowę, mierzy i ładuje plombę tuż przy słupku bramki Hennesseya. Gol! Walia-Hiszpania 0:2!
- No, nareszcie gramy swoje - klepię mojego asystenta w plecy. - Jeszcze jedna lub dwie brameczki i mamy spokój.
- Racja, szefie.
Chciałbym żeby moje chłopaki postrzelały sobie dzisiaj. Niestety. Zamiast tego Walia bawi się w wielkiego muratora. Chiński mur przy ich konstrukcji to malusi mureczek, niewarta wzmianki budowla.
- Cisnąć ich, rozerwać tę blokadę! - krzyczę. Moje grajki starają się to polecenie wprowadzić w życie, ale chęci to jedno, a wykonanie to już zupełnie inna bajka. Gospodarza grają twardo, na krawędzi faulu. Mecz się zaostrza, arbiter upomina mojego piłkarza, żółty karton ogląda z bliska Xabi Alonso.
W 71 minucie zmieniam niewidocznego dziś Iniestę. W jego miejsce wbiega skrzydłowy Sevilli, Jesus Navas.
- Masz sobie flaki wypruwać - rzucam mu tuż przed zmianą. - Biegasz od linii końcowej do linii końcowej. - Grande przytakuje.
Zbliża się 90 minuta spotkania. Arbiter dolicza jeszcze dwie minuty. 2:0 to dobry wynik, myślę sobie, ale chciałoby się więcej i więcej. Po chwili Villa spełnia moje skryte życzenie, jakby czytał w moich myślach! Przyjmuje piłkę w okolicach trzydziestego metra i śle potężną bombę na bramkę gospodarzy. Futbolówka zatacza delikatny łuk i wpada do bramki, ocierając lekko słupek. Hennessey reaguje już po fakcie. Gol!!! Walia-Hiszpania 0:3!
- Tak jest! - wyskakuję z boksu i wznoszę pięść ku niebu w geście tryumfu. - O to chodzi, o to chodzi!
Nie słychać już kibiców gospodarzy. Ciszę przerywa gromkie "Ole, Ole, Ole, Espana" naszych fanów. Chwilę po wznowieniu gry arbiter gwiżdże na koniec spotkania. Wygrywamy z Walią 3:0 w bardzo ważnym dla nas meczu!
W szatni radość. Nie szczędzę zawodnikom słów pochwały. Krytykę zachowam na treningi przed spotkaniem z Serbią. Przede wszystkim cieszy mnie wykonanie planu minimum, jakim było zdobycie przynajmniej trzech punktów w dwóch najbliższych meczach eliminacyjnych. Pozytywem jest dyspozycja Villi, brak kontuzji w zespole, świetna gra w obronie. Kilka elementów należy oczywiście poprawić, ale nie powinno być z tym większego problemu. Czas na powrót do Hiszpanii, gdzie będziemy się przygotowywać na mecz z Serbią.
w następnym odcinku : mecz grupy B el. ME 2012 Hiszpania - Serbia
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Poluj na regena |
---|
Po 18 marca każdego roku (dzień po urodzinach CM Rev) warto rozglądać się za utalentowanymi regenami w polskich ligach. Jest to data „powstawania” nowych graczy, automatycznie dodawanych do bazy przez silnik gry. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ