LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 4295 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Szukałem klubu z potencjałem, z którym będę miał szansę bić się co najmniej o puchary, który jednocześnie nie należy do czołówki i nie ma potężnego budżetu transferowego, bo wówczas prowadzenie zespołu nie byłoby wyzwaniem, a tak miałem dość silny trzon zespołu, który po kilku wzmocnieniach i dobrym menedżerem mógł stać się mocny. I z dobrym menedżerem ;).
Zastałem w Śląsku całkiem niezłą kadrę, która wymagała zaledwie kilku wzmocnień, by być w stanie walczyć z czołówką. Odrobinę niepokojący był fakt, że miałem zaledwie 3-4 środkowych pomocników i sporą ilość skrzydłowych, ponieważ jestem fanem grania wyłącznie środkiem i totalnego zdominowania przeciwnika w tej strefie. Na szczęście jestem też dość rozsądny i uznałem, że nie ma sensu robienia kompletnej rewolucji, bo taktykę powinno układać się pod piłkarzy, a nie odwrotnie. Potrzebowałem prawego obrońcy, defensywnego pomocnika, środkowego pomocnika i lewego skrzydłowego. Obaj napastnicy byli kontuzjowani, ale uznałem, że jakoś wytrzymam bez nich początek sezonu. Większym problemem były długie kontuzje Mili, Celebana i Fojuta. Na początek skorzystałem z okazji i ściągnąłem Nwodu - wysokiego, acz dość powolnego środkowego obrońcę, który szybko zyskał przydomek "Ferrari". Łukasiewicz jest uniwersalny i może grać na środku od obrony po pomoc, więc stwierdziłem, że jego będę w razie potrzeby przesuwał do przodu. Lewego skrzydłowego odkryłem przypadkiem - jedna z gazet podała jako plotkę transferową, że chcę kupić pewnego Azera na tę pozycję. Nie znałem go, ale scout stwierdził, że jest lepszy od Ćwielonga (może ciężko w to uwierzyć, ale znalazłem kilku gorszych), a do tego był bez kontraktu. Wygrałem wyścig o podpis z kilkoma klubami, pewnie dzięki wysokiej premii za podpis. Jako defensywnego pomocnika wybrałem Pazdana - młody i bardzo dobry, ale niestety drogi. Pozbyłem się 4 grajków (z czego dwóch zwolniłem, a jednego oddałem za darmo, byle tylko mieć trochę zapasu w budżecie płacowym), zmodyfikowałem budżety i udało się wyciągnąć go za 1,9 mln złociszy rozłożonych na 24 raty. Znalazłem też dobrego prawego obrońcę i środkowego pomocnika, ale tym razem przegrałem wyścigi o podpisy. Bardzo żałowałem prawego obrońcy, bo był dość tani i dobry i przystał na niezbyt rewelacyjny kontrakt (5250 zł tygodniowo), czyli musiałem zaoferować mu bardzo kiepskie warunki. Skończyło się tym, że ściągnąłem Norambuenę, który kosztował mniej (260 tys. zamiast 400 tys.), ale zarabia aż 11 tys. tygodniowo. Całe szczęście udało mi się wypchnąć na wypożyczenie Wołczka, który zarabiał 2000 więcej, a miał już 30 lat. Jeśli go wykupią po sezonie, to zrobię i tak świetny biznes, zwłaszcza że młody Socha gra wyśmienicie.Kelemen gra pewnie i o niego się nie boję. Nie mam pojęcia jak jego zmiennicy i tutaj będę szukał pewnie młodego talentu. Jeśli chodzi o obronę, to na każdą pozycję mam po 2 równych piłkarzy, co mnie bardzo cieszy. Brakuje mi kreatywnego pomocnika, który mógłby zastąpić Milę, ale Zach podpowiedział mi Kankavę, którego kontrakt kończył się 1 stycznia. Bogatszy o dwie porażki na rynku transferowym udało mi się podpisać z nim kontrakt, mimo sporej konkurencji. Przyjdzie za darmo na początku zimowego okienka. Subasic na lewej pomocy spisuje się bardzo dobrze, podobnie jak Gancarczyk na prawej, czym mnie odrobinę zaskoczył. Madej jako rezerwowy prawoskrzydłowy gra przyzwoicie, ale jeśli starczy pieniędzy, to wymienię go. Chętnie bym sprzedał Ćwielonga, ale nie wiem, czy znajdzie się zimą chętny. Mam na oku pewnego grajka, którego Zach nazwał Messim dla ubogich, ale najpierw trzeba zdobyć jakieś pieniądze na transfery. Sotirovic dostanie jeszcze szanse, ale prawdopodobnie po sezonie i on zniknie z klubu. Szewczuk gra zaskakująco dobrze i póki co zostanie podstawowym napastnikiem, mimo 30 lat na karku. Chcę też wytransferować 2-3 grajków, którzy nie łapią się do składu, ale ciężko będzie dostać za nich cokolwiek, a zarabiają grosze, więc póki co nie opłaca mi się pozbywać ich.
Pomściu: Po "prostytuowaniu się" w Ameryce Południowej (zwanym przez wrażliwych "graniem meczów towarzyskich na wyjeździe dla zarobku") nadszedł czas na pierwszą kolejkę - wyjazdowy mecz z Wisłą. Nie dość, że moi rywale byli w rytmie meczowym po eliminacjach do LM, to jeszcze grałem niemal rezerwowym składem - 5 podstawowych zawodników kontuzjowanych (w tym obaj napastnicy i na szpicy musiał zagrać Ćwielong) oraz nie zdążyłem ściągnąć prawego obrońcy. Wisła miała przewagę, ale Śląsk mądrze się bronił i próbował kontrować. Krakowianie byli tym tak rozsierdzeni, że przez cały mecz popełnili niemal 3 razy więcej fauli niż moi zawodnicy. Po jednym z nich podyktowano rzut karny, dzięki któremu wywieźlismy remis 1:1. Bardzo rzucał się w oczy brak Mili, na którym chciałem oprzeć siłę ofensywną, a także typowego napastnika. Musiałem też przemeblować obronę, bo Pawelec i Wołczek zagrali tragicznie.
Zachi: Szkoda dwóch punktów - tyle ciśnie mi się na usta po spotkaniu z Jagiellonią. Z drugiej strony spotkanie wyglądało dość komicznie, ponieważ w 23 minucie było już 2:0 dla Jagi! W przerwie w szatni nerwówka, nie obyło się bez zjebów dla zespołu od góry do dołu. Kilka zmian w taktyce i proszę bardzo - nagle Lechia gra swoje, w 50 minucie Krzysiu Bąk pierdylnął z rzutu wolnego petardkę i mieliśmy kontaktówkę! Druga bramka to była kwestia czasu, szybka gra na jeden kontakt Pietrowskiego z Wiśniewskim, ten odnajduje w polu karnym Buzałę i... remis! Dalsze minuty to kilka sytuacji bramkowych zarówno po stronie Jagi jak i mojej Lechii. Można było zdobyć trzy punkty, ale... Wziąłem i ten jeden z zadowoleniem.
Pomściu: Terminarz nas nie rozpieszczał i w drugiej kolejce trzeba było podjąć Legię na własnym stadionie. Wykurowali się Szewczuk i Gancarczyk, na środek wskoczył eksperymentalnie nowy nabytek Nwodu oraz odkryłem, że mam w składzie nieźle zapowiadającego się prawego obrońcę, który wykorzystał kiepską postawę Wołczka w pierwszym meczu i wskoczył do podstawowego składu. Dzięki temu Pawelec mógł przejść ze środka obrony (gdzie z Wisłą zagrał kiepsko i po jego błędzie padła bramka) na lewą stronę. Z przodu dalej brakowało Mili i akcje ofensywne niezbyt się kleiły, ale obrona dowodzona przez świetnie dysponowanego Kelemena zagrała solidnie i mecz skończył się bezbramkowym remisem.
Zachi: Dziesięć tysięcy kibiców obejrzało mecz, który można określić jednym zdaniem: nuda jak na posiedzeniu Sejmu. Fakt - udało się ugrać wynik, jest 2:0, są trzy punkty. Ale styl w jakim tego dokonałem, woła o pomstę do nieba. Zero składnej gry, zero płynności, szarpanina straszna. Na plus mogę jedynie zapisać solidną grę w defensywie, co jest sporą zasługą debiutującego w Lechii Antolovica. Póki co - cztery punkty w dwóch pierwszych spotkaniach sezonu wydają się być dobrą prognozą na przyszłość.
Pomściu: Przed sezonem zapowiedziałem, że 5 punktów w 3 pierwszych meczach będzie olbrzymim sukcesem. Mila wreszcie wrócił po kontuzji i, mimo że nie był w stanie wytrzymać całego meczu, wybiegł w wyjściowej jedenastce. Dzięki niemu zdominowaliśmy środek pola, mimo grania na wyjeździe. Co prawda dalej mieliśmy problemy w okolicach pola karnego przeciwnika, ale przebojowy lewoskrzydłowy Subasic zdołał strzelić jedyną bramkę w meczu. Z tyłu zagraliśmy solidnie, zwłaszcza boczni obrońcy - Pawelec pokazuje, że pierwszy mecz, gdzie zagrał na środku obrony, to był wypadek przy pracy, a Socha genialnie wykorzystuje swoją szansę i kolejny mecz kończy z notą powyżej 7.0.
Zachi: Mecz typu "ciekawostka" - gramy na wyjeździe, wychodzi nam praktycznie wszystko, gospodarze grają piach. Pytanie więc brzmi: kto wygrał? Odpowiedź - Lech Poznań. A dokładniej Peszko, który urwał się mojej obronie i za każdym razem wykańczał akcję bramkę. A prowadziłem od 25 minuty 1:0 po bramce Marcina Kaczmarka... Szkoda, wielka szkoda, ponieważ sądziłem, że wywiozę jeden punkt i powalczę o trzy, a wróciliśmy do Gdańska z niczym...
Pomściu: Byłem pewien, że rozniesiemy Piast na swoim stadionie i pierwsze minuty pokazywały, że goście nie będą mieli wiele do powiedzenia. Niestety koło 30 minuty gra zrobiła mi psikusa i wyłączyła się, przez co spotkanie dokończył asystent. Mimo dużej przewagi Śląska mecz zakończył się remisem 1:1, co i tak muszę uznać za sukces, bo z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach asystent zapomina nawet swego imienia i zazwyczaj kończy się pogromem.
Zachi: Polonia Bytom? Rozniesiemy ich w pył! Tak sobie wmawiałem przed spotkaniem na Traugutta. Jako zwykle - rzeczywistość mocno rozminęła się z marzeniami. Ledwie 1:0 do przodu po bramce Ezechiela i kolejnym meczu w którym mój zespół zagrał NIC. Gmeram powolutku w taksie, modzę, rzucam suwaczkami na lewo i prawo, szukam swojego stylu dla Lechii i póki co - porażka. Co prawda są malutkie pozytywy, małe przebłyski tego czy tamtego grajka, ale to jeszcze nie to. Cóż. Spinamy poślady i jedziemy dalej.
Pomściu: Kiedyś musiał przyjść zimny prysznic. Do Wodzisławia jechaliśmy w najmocniejszym składzie, a ja byłem pewien wygranej. I zbytnia pewność siebie nas zgubiła. Już w drugiej minucie Alausa "pięć tysięcy złotych" Kabiro wbił żądło po raz pierwszy. W 14 minucie popędził z kontrą i dograł taką piłkę, że Woś nie miał najmniejszych problemów z wbiciem jej do bramki. Zmiany w taktyce niewiele dały - mieliśmy przewagę, ale Odra mądrze się broniła. Udało się co prawda strzelić bramkę kontaktową, ale chwilę później popełniłem kolejny błąd - zdjąłem zmęczonego Milę, słabo grającego Subasicia oraz Gancarczyka. O ile Dudek i Ćwielong zagrali przyzwoicie, to ostatnia zmiana była nieporozumieniem. Madej najpierw sprokurował rzut karny dla przeciwników, a później zmarnował przynajmniej dwie stuprocentowe sytuacje i mimo naszej minimalnej przewagi skończyło się pogromem. Kabiro z kolei jest dla mnie kandydatem na transfer sezonu - ściągnięty przez Odrę na 5 tys. złotych w 11 meczach strzelił 5 bramek, zaliczył asystę i 3 razy został graczem meczu. Obecnie jest wart 550 tys. złotych, a jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Zachi: Cóż. Chuj bombki strzelił. Wisła zdemolowała mój zespół koncertowo. Jeśli we wcześniejszych spotkaniach graliśmy piach, to w tym meczu zakopaliśmy się pod ziemię. NIC, ŻADNA FORMACJA nie zagrała na przyzwoitym poziomie. I gdyby nie świetny Antolovic, to dostałbym wjeby 5:0 jak nic! Jasna cholera! Ileż można tłumaczyć oszołomom, żeby na 10 metrach podawać dokładnie i po ziemi! Małpa, idiota czy nawet ameba by to zrozumiała już po pierwszym treningu, ale moje kopacze nie potrafią. Szlag i srom na taką grę... A największy ból to to, że gola strzelił mi Łobodziński...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ