Piękny dzień, choć przed południem było trochę pochmurno. Pogoda idealna do tego, żeby gdzieś, na ten przykład w Szczecinie rozpocząć nowy sezon piłkarskiej Ekstraklasy. Los tak chciał, że w premierowym meczu najwyższego szczebla rozgrywek futbolowych w Polsce beniaminek - Pogoń - zmierzył się z Zagłębiem Lubin.
Zagłębiem, w którym jak zawsze jesienią pamięta się tylko wakacje, a z przygód piłkarzy można by nakręcić kilka odcinków "Pamiętników z Wakacji". Niestety, miano faworytów tak bardzo ciążyło na piłkarzach z Lubina, że pozwolili przeciwnikom ze Szczecina wbić sobie cztery bramki, mając nadzieję, że już nikt nigdy nie nazwie ich faworytami. Bo to straszne brzemię, do którego nie są w żadnym stopniu przygotowani, w końcu są piłkarzami i nikt ich nie uczył radzenia sobie z presją.
Smutno było patrzeć na to, jak raz po raz Zagłębie traci piłkę i akcja przesuwa się pod bramkę Gliwy, gdzie trzech naszych obrońców próbowało powstrzymać atak gospodarzy. Dlaczego trzech, ktoś spostrzegawczy pomyśli. Otóż dlatego, że Costa najprawdopodobniej chciał poprawić swoją opaleniznę i nie zamierzał żwawym krokiem wracać do obrony, gdzie było jego miejsce. Niestety obrońca z Zimbabwe z Costą ma wspólnego tyle, że oboje są z Zimbabwe. Parafrazując klasyka: "Bo gdyby Costa pomocnikiem był...". Na nieszczęście kibiców Zagłębia, nasz sympatyczny czarnoskóry zawodnik jest jedynym "obrońcą", który może grać na lewej stronie. Problem w tym, że zaczynał sprintować gdy przekraczał linię środkową żeby wbiec na połowę Pogoni, a z marszu w trucht przechodził w drodze powrotnej. Dość średni skrzydłowy, gorszy defensor.
"Chodźcie, strzelcie piątego, pomogę." Costa Nhamoinesu
Generalnie do całej naszej linii obrony można mieć zastrzeżenia, ale myślę że warto zostawić wylewanie kubłów z pomyjami ludziom, którzy będą o wiele bardziej wściekli na postawę Miedziowych. Ograniczę się tylko do kilku słów komentarza. Michał Gliwa grał bardzo niepewnie, zwłaszcza w drugiej połowie, ale można to zrzucić na słońce, które jak wiadomo pracowało kiedyś dla Pogoni i wcale nie przeszkadzało Janukiewiczowi w pierwszej odsłonie tak samo, jak byłemu bramkarzowi Polonii po przerwie. Jak znakomicie zauważył komentator Canal+, słońce ustawiło się idealnie, żeby Gliwie poprzeszkadzać. Tak jakby czerpało z tego nieskrywaną radość. Coś czuję, że będzie nam brakowało Isailovicia oraz Ptaka. Vidanov z przymusu zajął pozycję na środku obrony po kontuzji Csaby Horvatha (swoją drogą, wielka szkoda, że akurat jego dotknęła tak poważna kontuzja. Oby było lepiej niż wyglądało...) i brakowało mu trochę zdecydowania, zwłaszcza przy bramce Traore. Podobnie jak Adamowi Banasiowi, który wcale nie przypominał tego znakomitego obrońcy, jaki występował w pomarańczowej koszulce wiosną tego roku. Bartosz Rymaniak zagrał solidnie, ale istnieje coś takiego jak odpowiedzialność zbiorowa, więc cóż...
Jak natomiast prezentowała się gra lubinian w ataku, gdy cudem udało się uniknąć straty kolejnej bramki? Mocno średnio, co zresztą widać po tym, że bramek po stronie zdobyczy nie odnotowano. Konkretnie średnio na jeża. Znaczy nie, nie na jeża. Bo jeśli chodzi o Roberta Jeża, to nie pokazał niczego imponującego. Zagrał parę razy do Arka Woźniaka, ale ten, będąc osamotnionym z przodu przeciwko dwóm-trzem obrońcom Pogoni, którzy w przeciwieństwie do naszych potrafili podejść do przeciwnika posiadającego piłkę (tak, znowu odnoszę się do bramki Traore) nie mógł za wiele zrobić. Kombinowali i próbowali szarpać nasi skrzydłowi - Pawłowski i Małkowski (w późniejszej fazie Abwo), ale też niewiele prochu wymyślili w swoich akcjach. Hanzel i Bilek mogli być bardziej przydatni, zwłaszcza Czech powinien parę razy postraszyć z dystansu bramkarza.
Nie chciałbym być niesympatyczny, ale swoje (choć niewiele, już nie będę taki) dołożył od siebie sędzia. Wiem, że to najgorsza forma zrzucania winy i w ogóle, ale moim skromnym zdaniem pan Piasecki naprawdę przez dłuższą część meczu nie wiedział, że może użyć gwizdka żeby podyktować faul NA piłkarzu Zagłębia. Zwłaszcza przy trzeciej bramce kiedy to raczej faulowany był Szymon Pawłowski, ale zamiast tego poszła kontra, Edi podał do Bonina, a ten mógł się cieszyć z tego, że ominął Gliwę i wpakował piłkę do siatki.
"Piłka nie wyszła całym obwodem poza linię. Jej cień wciąż był na linii". Pan asystent.
Smutno zaczynać rozgrywki Ekstraklasy od 0-4. Nie wierzę jednak, że po raz kolejny Zagłębie prześpi całą jesień wracając wspomnieniami do pięknego słońca, jakie panowało latem na ich wakacjach. Choć z reguły nie jestem optymistą i pierwszy rzucam się do krytykowania postawy swojego zespołu, tym razem, mimo że zrobiłem to o czym wspomniałem kilka słów temu, mam podstawy ku temu, żeby myśleć pozytywnie o nadchodzącym dla Zagłębia sezonie. Postawę lubinian w pierwszym meczu oceniam na mocne cztery. Szkoda tylko, że cztery w plecy. Meczu z Piastem nie zobaczę, ale nie sądzę, że zaprezentujemy się gorzej niż dzisiaj. Jeśli spełnimy kilka warunków, będzie dobrze.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ