To już koniec, moja przygoda z Termaliką dobiega końca. Uświadomiłem to sobie kiedy zarywałem kolejną noc, aby obejrzeć następne spotkania trwającego Mundialu w Brazylii. Te trzy lata, w trakcie których awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej, a następnie utrzymaliśmy się w niej w naprawdę dobrym stylu zleciały bardzo szybko. Ósma pozycja, zajęta przez nas na mecie sezonu 2013/2014 została potraktowana jako spore osiągnięcie, tym bardziej, że wszyscy przepowiadali nam bardzo bolesny powrót do miejsca z którego przyszliśmy.
Sukces w postaci miejsca w środku ligowej stawki zmotywował panią prezes oraz innych ludzi związanych z tym klubem do postawienia kolejnego kroku naprzód. Perspektywa zwiększenia nakładów finansowych na Termalikę oraz przeznaczenie całkiem niezłej sumy zarówno na transfery, jak i na płace była naprawdę kusząca. Choć wcześniej nie brałem pod uwagę żadnych rozmów w sprawie wygasającej wraz z końcem czerwca umowy, teraz zacząłęm się zastanawiać nad przedłużeniem mojego pobytu w Niecieczy, przynajmniej o jeden rok. Ostatecznie jednak nie zdecydowałem się na zawarcie nowej umowy. Gdybym wiedział wówczas, że na nową posadę przyjdzie mi czekać niespełna cztery miesiące, być może podjąłbym zupełnie inną decyzję...
Zatem tak jak się wszyscy spodziewali, wiosna 2014 była moją ostatnią, którą jako trener spędziłem w małopolskiej wsi. Jak ona wyglądała od strony sportowej w naszym wykonaniu?
Marzec w złocisto - krwistych barwach
Biorąc pod uwagę fakt, że aż trzykrotnie mierzyliśmy się z
kielecką Koroną, tak to można nazwać. Pierwsze spotkanie rozegraliśmy w Kielcach 5 marca, a było to starcie w krajowym pucharze. Z dużym apetytem i z dużymi nadziejami udaliśmy się do stolicy województwa świętokrzyskiego. Patrząc na pozycje ligowe obu ekip w roli faworyta stawiano nas. Po końcowym gwizdku więcej powodów do radości mieli jednak gospodarze, którzy w rozgrywkach ekstraklasy walczą o zachowanie ligowego bytu. Rozegraliśmy kiepskie zawody, w efekcie przegrywając
0-2. Bardzo słabo zaprezentował się nowy nabytek Termaliki, 19-letni słowacki stoper
Martin Kovac, który brał udział w obu straconych bramkach. Choć początkowo nie planowałem żadnych transferów, Kovac został sprowadzony jako następca Mateusza Kowalskiego. Kluczowa postać naszego zespołu zimą podpisała umowę z Wisłą Płock, do której przeniesie się wraz z początkiem lipca. Martin to zresztą nie jedyny nowy gracz, który zawitał do Niecieczy. W rolę nowego napastnika wcielił się
Tomas Kotora, również Słowak. W opisywanym pojedynku z Koroną mógł zaliczyć mocne otwarcie, lecz po wejściu na boisku w 71 minucie zmarnował dwie niezłe sytuacje...
Trzy dni poźniej podejmowaliśmy w lidze
Podbeskidzie Bielsko-Biała. "Górale" mocno nas zaskoczyli. Mimo, że od samego początku sezonu są "czerwoną latarnią" i praktycznie co kolejkę dostają lanie, w pierwszym ligowym spotkaniu w 2014 roku pokazali się z bardzo dobrej strony. A może to my byliśmy tacy beznadziejni? Tak czy inaczej, moi zawodnicy usłyszeli kilka ciężkich słów a podróż do domu nie należała do najprzyjemniejszych. No bo żeby przegrać z takim rywalem
0-3?
15 marca czekał nas kolejny wyjazd. Tym razem na archaicznym obiekcie przy alei Piłsudskiego w Łodzi podejmowaliśmy tamtejszy
Widzew. Kolejny zespół walczący o utrzymanie, będący jak najbardziej w naszym zasięgu. Choć symptomy poprawy gry w porównaniu z pucharowym meczem przeciwko Koronie, a także Podbeskidziu dało się zaobserwować, to nie do końca osiągnęliśmy rezultat o jakim marzyliśmy. Do przerwy prowadziliśmy
1-0 po bramce
Budzińskiego, ale to nie wystarczyło. Widzewiacy po zmianie stron zaprezentowali się lepiej, niż w pierwszej części i w 75 minucie ustalili wynik na
1-1, za sprawą
Maćka Jankowskiego. W doliczonym czasie jeszcze raz pokonaliśmy
Mielcarza, lecz strzelec, bodajże
Kita znajdował się na pozycji spalonej.
Po całkiem niezłej potyczce z Łodzianami nastał czas rewanżu w
Pucharze Polski. Przyznam szczerze, że po cichu liczyliśmy na coś więcej niż ćwierćfinał, tym bardziej, że dwie najlepsze ekipy, czyli Wisła i Śląsk rywalizowały ze sobą w bezpośrednim straciu, tak więc grze o trofeum pozostałby tylko jeden poważny rywal, zaś odrobienie dwubramkowej straty było jak najbardziej możliwe. Nasze zapędy powstrzymał jednak
Maciej Korzym, zdobywając w 38 minucie gola, tym samym ustalając wynik tego
dwumeczu. Zespół Korony za chwilę znów zawitał w Niecieczy, w ramach 23 kolejki ekstraklasy. Ostatnia rywalizacja w tym sezonie pomiędzy obiema drużynami zakończyła się
bezbramkowym remisem. "Koroniarze" wyraźnie nam nie leżeli, gdyż jesienią także byli od nas lepsi.
Marzec nie należał do udanych miesięcy, a potwierdziliśmy to na jego zakończenie w Białymstoku, gdzie ponieśliśmy skormną porażkę
0-1. Na domiar złego, groźnej kontuzji doznał wówczas
Adam Marciniak, który wypadł z gry do końca rozgrywek. Dobrze, że w pierwszej części sezonu wywalczyliśmy sporą przewagę punktową nad strefą spadkową, bo mogło by być nieciekawie...
W dół tabeli? Jednak nie!
Wydawało się, że okręt pod nazwą
Termalica Bruk-Bet Nieciecza, który jesienią pływał po szerokich zacznie schodzić na dno. Po wysokiej porażce z
Cracovią, bo aż
0-4 wszyscy mieli podstawy by tak myśleć. Wynik został ustalony już w pierwszej połowie, choć tak naprawdę do szatni powinniśmy schodzić z bagażem co najmniej dwóch bramek więcej. Tego nie dało się oglądać, każda akcja gospodarzy przyprawiała zarówno mnie, jak i kibiców o palipitację serca. Działo się w przerwie, oj działo! Najważniejsze, że przyniosło to efekt, z każdą minutą co raz bardziej dorównywaliśmy kroku naszemu rywalowi. Szkoda tylko, że żadna z akcji nie została zamieniona na zdobycz bramkową...
11 kwietnia obchodziłem mały jubileusz - po raz setny poprowadziłem drużynę z ławki. Przypadł on na mecz z
Zagłębiem Lubin. Idealny rywal na przerwanie złej passy, bowiem
"Miedziowi" od jakiegoś czasu regularnie przegrywają. Tuż przed przerwą wyszliśmy na prowadzenie, a z pierwszego gola dla klubu mógł się cieszyć
Tomas Kotora.
Jan Zapotoka, występujący w
Lubinie na zasadzie wypożyczenia z
Lecha nie chciał być gorszy od swojego rodaka i...tez zaliczył pierwsze trafienie dla swojej drużyny.
Zaglębie, które również walczyło o przerwanie fatalnej serii cieszyło się tylko przez chwilę.
Pavel Eismann wykorzystał świetne dośrodkowanie
Biskupa i
75 minucie strzałem głową ustalił rezultat na
2-1.
Pamiętacie trafienie
Sivakova przeciwko Lechii Gdańsk? W podobny sposób mogliśmy wyjść na prowadzenie, gdy podejmowaliśmy
Polonię Warszawa.
Gliwa wykopał futbolówkę z rzutu wolnego, wykonywanego niepodal własnego pola karnego. Piłka spadła jednak wprost na nogę
Dalibora Plevy, a ten, widząc, że golkiper nie wrócił jeszcze do bramki uderzył z pierwszej piłki. Odległość była podobna, wykonanie nieco gorsze. Nikt nie wie jak wówczas potoczyły by się losy spotkania.
Warszawiacy pokonali naszego bramkarza w doliczonym czasie gry pierwszej połowy i ostatecznie
wywieźli komplet punktów. Posiadanie piłki wyraźne było po ich stronie, co nie oznacza, że nie mieliśmy nic do powiedzenia. Przy odrobinie szczęścia można było powalczyć o remis.
Rafał Janicki został okrzyknięty bohaterem w spotkaniu z
"Kolejorzem". Nie dość, że zdobył jednego z dwóch goli, to jeszcze czyścił praktycznie wszystko w defensywie nie pozwalając, aby cokolwiek wpadło do naszej bramki. Tak tak,
pokonaliśmy Poznaniaków zachowując czyste konto. Oprócz
Janickiego, swoją cegiełkę do tego triumfu dołożył także
Kotora. Chociaż tak naprawdę na wielką pochwałę zasłużyli wszyscy, którzy wzięli tego dnia udział w wyprawie do
Poznania. Pokuszę się o stwierdzenie, że obok jesiennego stracia z
Podbeskidziem (
4:0), było to najlepszy występ w naszym wykonaniu.
Ostatnie chwile sezonu 2013/2014
Na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek ekstraklasy wszyscy emocjonowali się walką o czołowe lokaty. Nawet piąty w tabeli Śląsk, który wywalczył Puchar Polski miał jeszcze szansę na wicemistrzostwo. Gdzieś tam w cieniu walki na szczycie ligowej stawki swoje dwa ostatnie spotkania rozegrała Termalika...
W ramach 29 kolejki do Niecieczy przyjechała Polonia Bytom, mieliśmy zatem stracie dwóch beniaminków. Ekipa ze Śląska skupiła się głównie na bronieniu dostępu do własnej bramki. Robili to na tyle skutecznie, że przez 90 minut nie zobaczyliśmy ani jednej bramki. 90 minut nie oznacza jednak całego meczu. W doliczonym czasie gry naszą niemoc przełamał Tomas Kotora, który zdobył swoją trzecią bramkę dla zespołu, tym samym dając nam skromne zwycięstwo.
PGE Arena w Gdańsku była ostatnim obiektem, na którym przyszło nam się mierzyć w zakończonym sezonie. Choć Lechia grała już bez presji, bowiem kilka dni wcześniej zapewniła sobie utrzymanie, nie zamierzała odpuszczać w ostatniej kolejce. Gdańszczanie chcieli jak najlepiej pożegnać się z kibicami, którzy mimo słabej gry swoich ulubieńców w przeciągu całych rozgrywek, bez przerwy wspierali swoją ekipę. Gdyby od początku sierpnia zeszłego roku chociaż po części prezentowali się tak jak w naszej ostatniej bezpośredniej potyczce, to zapewne osiągnęliby coś więcej niż trzynaste miejsce. Szesnaście strzałów oddanych przez gospodarzy przy naszych trzech mówi samo za siebie. Wygrana Lechistów 2-0 była jak najbardziej zasłużona. Tym meczem zakończyłem pewny rozdział w swojej karierze. Szkoda tylko, że jego koniec nie należał do udanych...
Sezon 2014/2015 trwa, do końca pażdziernika pozostały dwa tygodnie. W ostatnim czasie, gdy znajdowałem się na trenerskim bezrobociu, próbowałem swoich sił jako piłkarski ekspert. Szczerze mówiąc, nie przypadła mi do gustu ta rola. Dziwnie się czułem, komentując poczynania moich kolegów po fachu w trwających rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy, kiedy ja sam chciałem przebywać na trenerskiej ławce. To dlatego zdecydowałem się na podjęcie pracy w zespole, w którym właśnie wyrzucono Jana Urbana. Janek się nie popisał, prowadzona przez niego drużyna zajmowała dopiero dwunaste miejsce w tabeli, a przecież w zeszłym sezonie osiągnął sukces z tą ekipą. Gdy tylko otrzymałem numer do prezesa, od osoby, która ponoć poleciła mnie właścicielowi klubu, natychmiast z niego skorzystałem...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ