Jest sporo plusów mieszkania za granicą, a jednym z nich jest to, że dostałem dłuższe ferie na święta wielkanocne niż cała Polska. Oczywiście postanowiłem spędzić je w Polsce z rodzinką, leniuchując całymi dniami (teoretycznie od dzisiaj mam zacząć się uczyć do matury... zobaczymy co z tego wyjdzie). Te długie ferie dały mi jeszcze dodatkowo szansę na coś innego – ponownie spróbowałem swoich sił w Football Managerze 2008. Skoro zdążyli mnie już wywalić z Legii i Almerii to musiałem poszukać sobie kolejnego zespołu. Wybór padł na drugą ligę czeską, w której to znalazłem zespół o nazwie FC Slovacko (troszkę mało czesko się nazywał, no ale cóż).
Na samym początku dowiedziałem się od mojego ukochanego zarządu, że w tym roku powinienem bezproblemowo awansować do pierwszej ligi. Miałem do wyboru wydostanie się z pierwszego albo z drugiego miejsca. Podsumowując – nie ma się czym denerwować, zero presji (wyczujcie sarkazm w moich słowach). Następnie postanowiłem zobaczyć jakież to gwiazdy znajdę w swoim składzie. Czy natrafię na kolejnego Pavla Nedveda? A może moim oczom ukaże się młody Peter Cech? Nic z tych rzeczy. Moi najlepsi zawodnicy byli wypożyczeni z pierwszoligowych drużyn czeskich, a średnia wieku oscylowała w okolicy 23 lat. No ale nie powinienem narzekać, bo pozostałe drużyny mojej ligi wcale nie były lepsze. Po dokonaniu kilku transferów stwierdziłem, że moja drużyna jest gotowa do gry. Teraz przenieśmy się w czasie o pół roku...
Koniec rundy jesiennej, a FC Slovacko, które w przedsezonowych sondażach było przewidywane do awansu, znajduje się na dwunastej pozycji na szesnaście drużyn w lidze. Zarząd oczywiście nie jest szczęśliwy z takiego obrotu spraw i coś czuję, że moja trzecia kariera w FM 2008 zakończy się trzecim kopniakiem od prezesa. Z płaczem poszedłem do mojego drogiego przyjaciela Brudasa, z którym to już wiele przeżyliśmy i który to zawsze, nawet w najcięższych chwilach, służył mi FM-ową poradą. Tym razem także się na nim nie zawiodłem. Od razu kazał mi się otrząsnąć, poczęstował piwem i kazał sobie pokazać moją taktykę oraz ostatnie mecze. Po kilku pierwszych minutach oglądania mojej porażki 5-1, Brudas wytknął mi pierwszy błąd, którym był zbyt duży dystans pomiędzy linią obrony i pomocy. Nie czekając na resztę porad zgodziłem się z nim i poprawiłem ten element. Następny mecz zakończył się moją wygraną 3-0! Pierwsze zwycięstwo od dobrych kilku tygodni! Już w tym momencie byłem pełen podziwu dla Brudasa i jego umiejętności taktycznych, ale okazało się, że to nie było jeszcze wszystko. Po godzinie miałem wszystkie spotkania przeanalizowane akcja po akcji, wytknięte błędy, listę poprawek jakie trzeba było wprowadzić do mojej taktyki, aby te błędy wyeliminować oraz dopracowaną już przez niego taktykę. Cud, miód i orzeszki. Jednak moja ambicja nie pozwoliła mi skorzystać z jego usług – przeczytałem jakież to pomyłki zostały mi wytknięte i postanowiłem dalej sam eksperymentować z taktyką, z takim zapałem jakiego jeszcze przy FM 2008 nie miałem.
Tyle lat gry w serię managerów, tyle poprowadzonych klubów (niektóre nawet z sukcesami!), tyle zdobytego doświadczenia... Jednak okazuje się, że to wszystko nie oznacza nic, gdyż dopiero teraz zaczynam się uczyć jak należy grać w Football Managera. Chodzi o dwa proste słowa – analiza taktyczna! To jest klucz do sukcesu, niczym nadzienie w pączku czy ciało Dody. Trzeba dokładnie przyglądać się grze swoich zawodników i piłkarzy przeciwnika, ciągle zadając sobie pytanie – dlaczego? Dlaczego straciliśmy bramkę? Dlaczego nasze akcje ciągle kończą się nieudanymi strzałami? Dlaczego nasz boczny obrońca podaje piłki prosto pod nogi rywala? Jeżeli mamy już odpowiedzi na te pytania, to następnym krokiem jest przeanalizowanie tego w jaki sposób łączą się one z naszą taktyką. Zaprezentuję przykład, który mi dokładnie wyjaśnił Brudas. W jednym z meczy, które oglądał, mój boczny obrońca próbował podać piłkę do stopera, oczywiście "okrągła" powędrowała do napastnika rywali i mecz przegrałem 0-1. Kto zawinił? Ja sobie myślałem, że to wina mojego „głupiego obrońcy”. Jednak okazało się, że to wina tego jak ja ustawiłem zawodników. Wspominałem już o zbyt dużej odległości między moją linią obrony i pomocy. Mój boczny obrońca miał ustawione podania na krótkie, a skoro pomocnicy byli daleko z przodu to musiał wykonać podanie do zawodnika, który znajdował się najbliżej niego – czyli do środkowego obrońcy. Logiczne? Jak najbardziej. Takich właśnie błędów należy wyszukiwać podczas gry, bo to od nich zależy jakimi wynikami będą kończyć się nasze mecze.
Przejrzałem na oczy i chyba w końcu odkryłem sekret Football Managera. To jest gra przy której naprawdę trzeba przysiąść i dokładnie pomyśleć nad tym co robimy. Miejmy nadzieję, że kolejne części mojego pamiętnika zaczną opowiadać o tym jakie to sukcesy zdobywam, zamiast prowadzić wieczne narzekanie na moje wyniki...
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ