Hmm… zacznijmy może od takiej niewinnej anegdoty. Bodajże w czwartek po raz pierwszy w życiu śnił mi się Football Manager – była to najnowsza wersja, na którą wszyscy czekamy, bardziej lub mniej zniecierpliwieni. Co tam było? Skórka taką jaką znamy ze stosunkowo świeżych screenów, tryb 3D, który zupełnie nie działa oraz dużo reklam – w szczególności Nike. Nie zdążyłem sprawdzić dlaczego nowy sposób przedstawiania meczu nie daje odpowiedzi – czy to przez sprzęt, czy przez moją niewiedzę lub też ewidentną nieudolność, no ale jakoś nie chciał działać. Cóż… zdarza się. Jednak chciałbym wszystkich uspokoić, bo zdarzało mi się śnić na przykład o tym, że jeżdżę czołgiem z Ruudem Van Nistelrooyem i Waynem Rooneyem – tak to jest, kiedy najpierw się gra w FM-a, potem w FIFĘ, a dzień kończy się pomykając w Call of Duty 4. Jak widać oddział psychiatryczny na maksa – nie ma czym się sugerować więc może przejdźmy dalej…
A co teraz? Zanim przejdziemy do jednego chama jeszcze trochę FM-a. Najpierw pre-order. Ostatnio zastanawiałem się, że to dość ciekawe zjawisko. Idąc do sklepu po spodnie szczegółowo oglądamy je, przymierzamy, chociaż przez moment zastanawiamy się czy pasują itd. Jasne, że gra komputerowa jest zupełnie innym produktem, jednak teraz tak naprawdę decydując się na kupno FM-a zamawiamy kota w worku – nie znamy wymagań sprzętowych, nie graliśmy w demo – można by powiedzieć, że widzieliśmy tylko szczegółową reklamę i kilka ulotek. Mimo wszystko rzesza fanów jest niezmiernie ufna – ta pasja, niezmiernie długa tradycja w pielęgnowaniu i dopracowywaniu najpierw CM-a a potem FM-a przez twórców pozwala na takie kroki. To naprawdę ciekawe zjawisko…
W tym roku pierwszy raz możecie zakupić Football Managera w edycji limitowanej. Raczej adekwatne byłoby określenie parodia, bo kiedy SZk przepytywał Brand Managera było naprawdę ciekawie – zapowiedź 500 wyjątkowych egzemplarzy, dodatki, które polski wydawca miał konsultować z Londynem, cena oscylująca w okolicach 160 zł a przez to nadzieje wielu graczy na zupełnie wyjątkowe i szczególne wydanie. Tymczasem w pudełku ląduje zwykły papier. Oprócz ulotek z reklamami, instrukcji i oczywiście gry znajdziemy tam notatnik. Słysząc to wszystko można naprawdę zacząć zgrzytać zębami i to paradoksalnie wcale nie jest śmieszne. Ten projekt sukcesu raczej nie przyniesie, zniechęcą się gracze, zysk będzie mały – wydawca także niezadowolony. Właśnie przez to bardzo fajny projekt (edycja kolekcjonerska) może się rozsypać. W tamtym roku dorzucano plastikowy długopis, a teraz papier… to trochę egzotyczna reklama i dziwaczna próba zachęcenia do zakupu. Nie będę udawał głupiego – nie podoba mi się to. Po prostu.
W polskiej piłce wrze, ale Lech przechodzi Austrię – fajnie. Zdecydowanie bliższy klub mojemu sercu – Wisła Kraków ma się trochę gorzej. Jednak nie należę do kibiców sukcesu, jak to ładnie określono już nawet nie sezonowców a jednomeczowców. Jakoś dziwnie mnie ta porażka nie ruszyła.
W drugim akapicie zapowiadałem chama – i tutaj troszkę Sceny. Całkiem niedawno Perez dogłębnie przedstawił Wam Fenixa, ale uwierzcie mi, że są bardziej niezrównoważeni a wręcz chorzy ludzie. Był (bo już dla mnie jest totalnym czasem przeszłym) to scenowicz, który najpierw podjął się opisywania talentów na CM Rev, gdzie uzyskał rangę TW. Potem rozpoczął pracę na FMS, z którego wielokrotnie odchodził a potem znowu wracał. Otworzył bloga, na którym działał pod nowym nickiem i zbluzgał swoich redakcyjnych kolegów z FMS. Potem nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach jego blog zniknął z sieci. OK – to jeszcze można przełknąć, bo każdemu należy dać jakąś tam drugą szansę. Jednak potem było coraz dziwniej i choroba zaczęła się rozwijać. Może teraz kolejna anegdota – całkiem niedawno pisałem Przegląd Manifestów i właśnie wtedy po raz pierwszy zauważyłem jakiś dziwny syndrom. Znowu zniknęło coś autorstwa kerry’ego, tym razem - Manifesty, kilka chwil po tym, kiedy użytkownicy skrytykowali jego sposób rozumowania na temat Sceny. Na tamten świat wziął ze sobą nawet karierę Wisłą Kraków, którą szczerze mówiąc zamierzałem pochwalić. Pomyślałem – no cóż dziwni ludzie, dziwne przypadki. To i tak nic. Twój blog – możesz robić co chcesz, oczywiście w ramach liberalnego regulaminu. Dzisiaj można nazwać tego pana zerem. Dlaczego? Niektórzy z Was już zdążyli zauważyć, że FM Site ma awarię techniczną. W tym palce maczał właśnie ten człowiek – wykorzystując swoje uprawnienia skasował kilkanaście newsów oraz zdegradował i odebrał kompetencje naczelnemu serwisu. Serwując swego rodzaju chamski i nieusprawiedliwiony zamach stanu. Mi osobiście takie działanie nie mieści się w głowie. Chyba duch Jaruzelskiego i Kiszczaka podziałał aż za bardzo na wyobraźnie tego pana. Kiedy stosuje się takie metody – nie ma już powrotu, takich ludzi skreśla się z miejsca. Ale to nie wszystko – korzystając ze swojej wiedzy i przeszłego dostępu do forum redakcyjnego ten pan próbuje przekazywać do publicznej wiadomości jego treści. Przy takiej postawie brakuje mi słów – co zdarza się raczej rzadko. Szkoda, że ludzie, którzy naprawdę potrafiliby coś zrobić kończą w ten sposób. W Internecie trzeba jednak szczególnie stosować zasadę ograniczonego zaufania, bo nie wiadomo co komu jutro strzeli do głowy. Są rzeczy, których się nie robi, choćby niewiadomo co. Nigdy.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ