Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 1711 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
13 lipca, bliżej nieokreślone okolice Palermo.
Jak co wieczór siedzieliśmy w kanciapie Alberta. Pieprzyliśmy głupoty, sączyliśmy wino, polerowaliśmy klamki.
Nagle uchyliły się drzwi i w obłokach dymu pojawiła się głowa Luigiego – wścibskiego, mendowatego kamerdynera, na którego nie bez powodu wołaliśmy „gumowe ucho”.
- Carlo – powiedział, usiłując nie zakrztusić się dymem – szef wzywa Cię do siebie.
- Teraz? – zapytałem – nie powinien właśnie zaczynać partyjki golfa z Silvio?
- Teraz, zaraz – burknął Luigi i trzasnął drzwiami.
Ech. Dopaliłem szluga, zapodałem sobie miętówkę i ruszyłem na salony.
5 minut, 3 piętra i 2 korytarze później
W gabinecie szefa panował niepokojący półmrok.
Boss szeptał o czymś z Domenico, naszym „negocjatorem”. Po chwili odprawił go ruchem ręki i zostaliśmy sami.
- Siadaj Carlo. Koniaczku czy….
- Koniaczku – przerwałem. Co jak co, ale szef miał nosa do tego niebiańskiego trunku – O co chodzi, padre?
- Powoli synu, powoli – szef wygodnie rozsiadł się w fotelu – nie bądź taki szybki Bill. Już Ci wszystko tłumaczę. Zaistniały pewne niespodziewane okoliczności – tajemniczo zaczął don.
- Kolejny raz trzeba pokazać tym cieciom z Neapolu gdzie jest ich miejsca w naszej branży?
- Nie tym razem. Tu chodzi o dużo delikatniejszą sprawę.
- Padre, nie mów tylko, że znowu zaczęli działać Kolumbijczycy od Mendozy?
- Pudło, mój drogi. Widzę, że kiepsko dziś u Ciebie z celnością.
- A więc co?
- Otóż chodzi o to, że pewien człowiek jest mi winny sporą walizkę zielonych. Normalnie wysłałbym Alberta albo Marco i byłoby po kłopocie.
- Ale?
- Ale bardzo lubię tego faceta, więc złożyłem mu pewną propozycję.
- Domyślam się, że nie śmiał odmówić. A kto to?
- Nasz stary, dobry przyjaciel – Marcelo.
- Ten stary piernik? – uśmiechnąłem się – Dalej pruje w ruletę? Miał przecież z tym skończyć.
- Jak widać ciągnie wilka do lasu.
- No dobrze, ale dalej nie łapię co ja mam do tego?
- Moimi warunkami postawionymi Marcelo była jego rezygnacja z funkcji menadżera włoskiej kadry oraz zniknięcie z życia publicznego. Za cenę domku w lesie i zapasu whisky nasz przyjaciel zgodził się na wszystko.
- Padre wybacz, ale dalej nie rozumiem czemu mi o tym mówisz – odparłem zdziwiony.
- Jednak matoł z Ciebie – oburzył się szef – przecież to teraz będzie moja kadra i musi prowadzić ją mój człowiek. I będziesz nim Ty! – grzmiał dalej.
- Ja? Przecież się na tym nie znam. Kupmy Mourinho albo Wengera.
- To jest włoska kadra, więc i trener musi być włoski. I nie mów mi o jakimś Mancinim czy Prandellim! To straszne ćwoki i nawet moja świętej pamięci babka miała większe jaja od nich!
- Spokojnie szefie, bez nerwacji. Ale przecież ja jestem Polakiem, tylko mam włoskie obywatelstwo – powiedziałem.
- Ale pijesz, strzelasz i klniesz jak prawdziwy Sycylijczyk, kurwa jego mać. I to mi wystarczy.
- Co jeśli chciałbym odm…
- Nawet się nie waż – padre walnął pięścią w stół – nie mam ochoty wydawać kasy na Twoją trumnę! Jutro o 16 masz konferencję prasową.
- A co ze związkiem? Przecież to oni decydują o wyborze trenera.
- Spokojna Twoja rozczochrana. Połowę z nich mam w kieszeni,
a pozostałymi trzęsie Silvio. Widać, że Lippi wszystkich zaraził swoim hobby. A teraz won. Tylko pamiętaj – to nasza duma narodowa i masz postępować uczciwie. Żadnego kupowania sędziów i zero przekrętów!
- Ale padre…
- Cicho! To, że mi wolno, to nie znaczy, że Tobie też.
- Dobrze, padre.
Pół godziny i butelkę wina później.
No co, przecież padre się nie odmawia. Znaczy można, ale tylko raz. I wolę nie wykorzystywać tej możliwości. Tylko czemu akurat ja? W sumie to niepierwsza dziwna decyzja szefa. Oj padre, padre. W co Ty mnie wpakowałeś?
Następnego dnia wieczorem. Po konferencji.
Uff, nie było tak źle. Tylko Ci dziennikarze jacyś tacy dziwni. Drużyna się nawet nie buntowała – pewnie szef i na nich ma jakiegoś haka. Za miesiąc pierwszy sparing z Grecją. Chyba trzeba będzie zainstalować Football Managera i trochę potrenować.
A w dzisiejszej gazecie ukazał się artykuł o rzekomej śmierci Marcelo.
C.D.N.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ