Hindenburg Zabrze, Śląsk, co tam się w ogóle dzieje? Nie da się ukryć, że kopią węgiel, jak to w tym rejonie bywa. Zupełnym przypadkiem tamtejszy Górnik jest jednym z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Pomijając sezon, który właśnie trwa, raczej średnio im się wiodło ostatnimi czasy i dopiero teraz o Górniku znowu głośno. Głównie dlatego, że do dzisiaj był on obok Legii jedynym niepokonanym w tych rozgrywkach klubem, no i za sprawą fantastycznego Milika. Tymczasem na Śląsk Górny do zespołu z czołówki przyjechała drużyna ze Śląska Dolnego, i z rejonów tabeli również dolnych - Zagłębie Lubin.
No i zagrali tak, jak powinni. Co prawda nie była to gra powalająca na kolana, ale z pewnością podnosząca z dna, jakie piłkarze Zagłębia (warto tu zaznaczyć, że przynajmniej dzisiaj nie Śmiechgłębia) postanowili zaprezentować w zeszłą sobotę przeciwko Podbeskidziu. Oczywiście można zakładać, że dzisiejsze zwycięstwo jest niczym innym jak tylko fartem, przypadkiem, zbiegiem okoliczności, bo wszystkie drużyny w tej kolejce Ekstraklasy wygrywają na wyjeździe, ale moja hipoteza jest trochę odmienna.
Po pierwsze, Zagłębie nigdy nie lubiło grać z Górnikiem w Zabrzu. Dwa ostatnie wyniki przy Roosevelta to 4-1 i 5-1 dla Zabrzan. Wstyd, hańba i nieporozumienie. Jednak ostatnią drużyną, która pokonała gospodarzy dzisiejszego spotkania zanim poszli oni w Polskę bić kolejnych przeciwników było właśnie Zagłębie. Po drugie, dzisiaj doszedłem do wniosku, że Miedziowi są trochę jak Liverpool. Nigdy nie odpuszczą w meczu z ważnymi rywalami, żeby dać sobie wbijać dwie bramki przez Podbeskidzie. Po trzecie, czy tego chcecie, czy nie, nad Hapalem wisiało widmo zwolnienia i spuszczenia reszty pięknych zer na kontrakcie z Zagłębiem w głąb kopalni ZG Lubin, podczas gdy Franek Smuda był naprawdę bliski przypomnienia sobie, jak się mówi po polsku, a wiadomo, że byłemu selekcjonerowi w Lubinie zawsze szło co najmniej nieźle. I jeszcze po czwarte, widać wpływ Hapala na tę drużynę i personalne zmiany na lepsze. W listopadzie zeszłego roku Górnik wcisnął cztery bramy następującemu zestawieniu zawodników:
Ptak - Rymaniak, Horvath, Reina, Costa - Wilczek (80. Woźniak), Dąbrowski, Hanzel, Rakowski (68. Sernas), Gancarczyk (46. Pawłowski) - Traore.
Dzisiaj wyszliśmy na boisko w składzie:
Gliwa - Vidanov, Banaś, Tunchev, Rymaniak - Bilek, Hanzel (93. Rakowski), Małkowski (82. Lira), Pawłowski, Woźniak - Papadopulos (88. Sernas).
Horvath i Costa leczą kontuzje, Reina plecie warkocze i ćwiczy taniec deszczu w swoim wigwamie, Wilczek wchodzi czasami i zagrozi przeciwnikom łysiną, Dąbrowski walczy o Ekstraklasę z Cracovią, Rakowski po meczu z Lechem płakał w kącie i następnie w autobusie do Zabrza (przestał dopiero, gdy wszedł dzisiaj na boisko), Gancarczyk sprawdza twardość schodów na trybunach Dialog Areny tworząc wraz z Rachwałem nasz własny Klub Kokosa, a Traore szuka szczęścia w Szczecinie. Tylko Ptaka żal, no ale trudno.
Zagłębie zaimponowało zaangażowaniem i zdyscyplinowaniem w obronie i wystarczającym wykorzystywaniem błędów przeciwnika, lecz powiedzmy sobie szczerze, mogliśmy wygrać to 3 albo 4 do 1 (bo tak, Górnik też miał swoje szanse, czasami) i nie sądzę, że ktoś napisałby, że to niesprawiedliwy wynik.
A. Banaś - wrócił z dalekich wojaży i zastąpił przebierańca, który grał za niego w meczu z Podbeskidziem. Dzisiaj pewny punkt obrony, dobrze uzupełniał się z Tunchevem, asekurował bocznych obrońców i wyjaśniał zamieszania pod bramką.
J. Bilek - wyleczył się z zatrucia czeskim metanolem. Dzisiaj pokazał, że grał kiedyś w Bundeslidze i coś z tego zostało, przechwytywał piłki jakby był celnikiem w Jakuszycach.
M. Gliwa - skorzystał z tego, że gracze Górnika woleli sprawdzać, czy budowlańcy dobrze położyli beton na trybunach za bramkami niż testować naszego golkipera w akcji.
Ł. Hanzel - giermek u boku rycerza Bilka, wypracował wolnego, po którym Pawłowski ustalił wynik spotkania.
E. Lira - już chciał pojechać do Pizza Hut w Katowicach (po meczu z Podbeskidziem po pół godzinie już był w lubińskiej), a tu na złość Hapal go wpuścił. Zamanifestował swoje niezadowolenie strzałem w aut.
M. Małkowski - 82 minuty biegania po lewym skrzydle, wyróżnił się tym, że zszedł z boiska.
M. Papadopulos - dzisiaj bliski strzelenia bramki, niestety piłka po dośrodkowaniu Pawłowskiego trafiła Czecha w brzuch, poza tą sytuacją wraz z Szymkiem świetnie rozpracowywał obronę Górnika z kontry, zawsze brakowało ostatniego podania. WiceMoM.
S. Pawłowski - najlepsze skrzydło Polski. Mógł powtórzyć majowy wyczyn z Warszawy, całe szczęście że wraca do kadry, zasługuje na to. Zagłębie musi zrobić wszystko, żeby przedłużyć z nim kontrakt, a nie puszczać go jak Łobodzińskiego.
A. Rakowski - trzydzieści sekund niczego.
B. Rymaniak - jeżeli nawet on nie popełnił błędu, Zagłębie nie mogło przegrać. Miał szczęście, że Tunchev z Banasiem go asekurowali.
D. Sernas - wyczerpał pięć minut z limitu cierpliwości Hapala.
A. Tunchev - najlepszy transfer Zagłębia w letnim okienku, choć Papadopulos się nie poddaje w tej walce. W obronie pewny, doskonale współpracował z Banasiem. Miejsca w składzie tanio nie sprzeda.
P. Vidanov - trochę poćwiczył dośrodkowania, ale wciąż woli wrzucać na głowy przeciwników. Dobry mecz w defensywie, wykorzystał to, że p. Lyczmański nie rzucał kartkami.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ