Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1578 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Ciężko zabrać się w ogóle do jakiegokolwiek podsumowania i oceny tej antyreklamy futbolu, która została zaprezentowana tego smutnego popołudnia. Wcześniej bowiem apetytu na dalsze zwycięstwa narobił mi Manchester United, który rozłożył na łopatki Arsenal, a do tego pod koniec spotkania podarował Kanonierom gola na 1-2, co by im nie było aż tak bardzo źle. Niestety, przenosiny z Old Trafford na Dialog Arenę, z dużego telewizora na mały i z twittera na komórce na wersję komputerową okazały się bardzo pechowe. Ale od początku. Zagłębie było na minifali po meczu ze Śląskiem, a Podbeskidzie najpierw przegrało pięć spotkań z rzędu, a następnie zmieniło trenera.
Będę po drodze umieszczał swoje wpisy z twittera, żeby pokazać przemyślenia bardziej live.
Tunchev i Banaś w środku pola, powinno być dobrze i czysto z tyłu. Ale Rymaniak na LO napawa mnie strachem.
Okazało się, że miałem w połowie rację. Rymaniak na lewej obronie prezentował się absolutnie katastrofalnie. Nie sądzę, żeby miał jakąkolwiek dobrą akcję przez 90 minut, w których starał się wnieść cokolwiek pozytywnego do gry Zagłębia. W rezultacie udało mu się wnieść tylko kilka strat i nieudanych zagrań. Jeżeli zaś chodzi o Banasia, ciężko powiedzieć, gdzie tak naprawdę Adam się znajduje. Niemożliwym jest bowiem, że były gracz Górnika Zabrze mógł się prezentować tak słabo będąc jednym z najlepszych piłkarzy Zagłębia w rundzie wiosennej zeszłego sezonu. Czekamy zatem na powrót prawdziwego Banasia i wtedy może nie będziemy tracić bramek. Do Tuncheva nie można mieć większych zastrzeżeń, poza jedną jedyną akcją, jaką zawalił, gdy Irek Jeleń (więcej o nim za chwilę) poszedł sam na sam, lecz postanowił nie dobijać wtedy Zagłębia. Zresztą...
Jeleń powinien nas położyć do łóżka, Tunchev w sumie jeszcze z niego nie wyszedł.
Fałszywy Adam Banaś szukający prawdziwego.
Od pierwszych minut Zagłębie przycisnęło Podbeskidzie i gola mógł, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że powinien, zdobyć Szymon Pawłowski, określany przeze mnie jako najlepsze skrzydło Polski. Już w pierwszej akcji jego strzał, występujący w tej sekwencji jako dośrodkowanie znalazł drogę do słupka bramki strzeżonej przez Zajaca. W następnej sytuacji Arek Woźniak miał do bramki może sześć metrów, ale niestety źle przymierzył i Zagłębie wciąż remisowało z Podbeskidziem. Kilka minut później Pawłowski ośmieszył Pietrasiaka, który przez dwie sekundy znajdował się myślami w europejskich pucharach w barwach Śląska Wrocław, jednak Szymek również znalazł się w retrospekcji Dario Pietrasiaka i ostatecznie nie trafił do siatki. Następnie Maciej Małkowski najpierw przypomniał nieszczęsnemu Pietrasiakowi, że o zwrotności usłyszał ostatni raz na prawie jazdy, a potem trafił w poprzeczkę i wydawało się, że Miedziowi muszą prędzej czy później wbić piłkę do siatki i objąć prowadzenie. Nic bardziej mylnego. Gra w stylu reprezentacji Polski w meczu z Czechami - ciśniemy, ciśniemy, ciśniemy, a i tak wpada gol dla przeciwnika sprawdziła się i w przypadku dzisiejszego spotkania.
Zagłębie powinno prowadzić co najmniej 1-0, myślę że gdybyśmy byli nawet dwie bramki do przodu, nikt nie mówiłby, że to przypadek. Tymczasem Adam Banaś (albo ktoś, kto postanowił dzisiaj przebrać się za niego) dał się przepchać przy zastawianiu piłki, ta utrzymała się na linii końcowej, przejął ją Demjan, podał do Chmiela, a ten przymierzył i piłka od słupka wpadła do siatki. Nikt, nawet piłkarze Podbeskidzia nie spodziewali się takiego rozwoju sytuacji. Nawet najlepszy komentator wszechświata - Maciej Murawski już chciał stawiać swoje ciężko zarobione złotówki na wysokie zwycięstwo Zagłębia, a to oznaczało, że Zagłębie naprawdę nie powinno stracić tej bramki.
Banaś absolutnie nie przypomina naszego lidera z wiosny. Pozostaje mieć nadzieję na to, że Zagłębie ogarnie.
I trzeba przyznać, że próbowali. Najbliżej wyrównania był Robert Jeż, który przymierzył w 20 minucie, a piłka trafiła w słupek bramki strzeżonej przez Zajaca. Zagłębie miało potem jeszcze kilka szans, głównie próbował Papadopulos, ale za każdym razem czegoś brakowało. W 33 minucie Zagłębie osiągnęło chyba apogeum swojej przewagi, trzymając Podbeskidzie w absolutnym szachu, co odzwierciedlało posiadanie piłki - 65 do 35 procent na korzyść gospodarzy. Ale co komu po posiadaniu, skoro goście mogli wbić drugą bramkę z niczego. Na szczęście Damian Byrtek zdecydował, że dzisiaj sobota i nie chce mu się zbytnio cieszyć i biegać i celować i robić cokolwiek, więc trafił zaledwie w poprzeczkę. W piłkarzach Hapala narastała frustracja, okazji było jakby mniej... I w końcu...
Jeż uderzył łokciem Łatkę, żenujące zachowanie, wynikające z frustracji. Na razie, wieśniaku. Wstyd i hańba, Słowak nie wytrzymał do przerwy ze swoimi nerwami i teraz Zagłębie będzie miało wielki problem.
Papadopulos dziwi się, że dostał czerwoną kartkę. A to nie on dostał, tylko Jeż.
Oczywiście ciężko powiedzieć, jak wyglądałaby gra Zagłębia, gdyby Jeż wciąż był na boisku, choć można zakładać, że w 11 zawsze można ugrać więcej niż w 10, a Słowak mógłby zaprezentować choćby przebłysk swojej kreatywności czy przymierzyć z dystansu. Mimo tego osłabienia, w drugiej połowie lubinianie ponownie ruszyli do ataku i wyraźnie nie zamierzali się poddawać. Do tego Podbeskidzie postanowiło ułatwić im to zadanie poprzez granie futbolu totalnej nędzy. Poza kilkoma strzałami i wspomnianą wcześniej sytuacją sam na sam Irka Jelenia, nic wielkiego goście nie zaprezentowali.
Sam Jeleń pokazał się z bardzo dobrej strony i w kilku momentach było widać, że wrócił z zagranicy i tam przez długi czas grał w pierwszym składzie. Dynamika już co prawda nie ta, ale przeciwko obrońcom Zagłębia wystarczyła w zupełności i zaryzykuję stwierdzenie, że były gracz Auxerre i Lille powinien z Lubina wyjechać z trafieniem. Z pewnością Irek będzie bardzo mocnym punktem Podbeskidzia, o ile zapomniał zabrać z Francji kontuzje.
Jaki on szybki! - Pavel Vidanov.
Kolejne minuty upływały i coraz bardziej widać było dwa główne punkty programu. Szymon Pawłowski najlepsze skrzydło Polski albo zrobi coś absolutnie szalonego i popisze się znakomitą akcją, albo spartaczy zagranie jak najgorszy amator. Brakuje mu stabilności formy, bez tego nie może zrobić kroku naprzód i wejść na beenhakkerowski international level. Do tego Rymaniak próbował każdym swoim kontaktem z piłką postawić Costę w dobrym świetle, a znając umiejętności naszego sympatycznego Costy można założyć w ciemno, że Bartek prezentował się kiepsko. Niestety nie może on być zapchajdziurą, bo po prostu na środek obrony i na lewy jej bok się nie nadaje.
Rymaniak na kolanach - nic dodać, nic ująć.
Okazało się, że jestem znakomitym menedżerem, gdyż doskonale zdiagnozowałem problem Zagłębia, przynajmniej doraźnie.
Sernik powinien wejść za Arka Woźniaka, niestety chłopak niewiele dzisiaj dobrego zrobił.
Od razu po wejściu na boisko Litwin dograł do Papadopulosa, a ten dał nam wyrównanie. Oczywiście to było na tyle, jeżeli chodzi o dobry występ byłego gracza Widzewa, potem Darvydas wrócił już do notorycznego partaczenia wszystkich piłek, które lądowały mu pod nogami, czyli w jego przypadku do tego, co robi na co dzień. Najlepszym przykładem niech będzie fakt, że gdy Szymek Pawłowski najlepsze skrzydło Polski doskonale dograł do Litwina i ten miał tylko Zajaca przed sobą, Sernas postanowił, że nie może przerwać swojej szczęśliwej passy bez strzelonego gola, gdyż najprawdopodobniej obiecał kibicom, że gdy zdobędzie bramkę, zacznie zapuszczać włosy, a on woli być łysy.
Kolejne minuty to typowa kopanina, zwana przez komentatorów dynamiczną grą akcja za akcję. Nic z tych zapędów nie wychodziło i dopiero faul Wilczka w 90 minucie, który został opisany przez Marka Sokołowskiego jako 'NAKŁADKA K***A', przyniósł nam ostatnie w tym meczu emocje. Liran Cohen kopnął z rzutu wolnego na krótki słupek, podczas gdy Michał Gliwa najpierw spodziewał się dośrodkowania, a potem oczywiście jego zwolnione reakcje nie pozwoliły mu odpowiednio szybko rzucić się w miejsce, gdzie akurat wpadała piłka. W związku z tym ośmieszył się, popełnił wielbłąda (dziękuję, panie Murawski) i Zagłębie Lubin przegrało 1-2 z Podbeskidziem. Naprawdę ciężko mi zrozumieć, dlaczego akurat Gliwa został naszym bramkarzem, rezerwowy golkiper Polonii, gorszy nawet od Przyrowskiego, wygryziony przez Pawełka, został podstawowym, powtórzę, PODSTAWOWYM zawodnikiem klubu chcącego powalczyć o górną część tabeli. Jeżeli będzie to możliwe, dołożę kilkaset złotych, żeby tylko spłacić kontrakt tego gościa i wyrzucić go z klubu. Pozostałe interwencje też nie były pewne, zamiast parować piłki na bok, czy nawet próbować je złapać, on piąstkował je przed siebie, a nie sądzę, żeby strzały graczy Podbeskidzia były tak mocne.
Musimy się ogarnąć, zacząć wykorzystywać sytuacje podbramkowe, wyleczyć Costę (sam nie wierzę, że to mówię), znaleźć prawdziwego Banasia, sprowadzić dobrego bramkarza i powiedzieć Jeżowi, że lepiej bić jakiś przedmiot w trakcie przerwy niż uderzać piłkarzy z łokcia tuż przed nią. Spełnijmy choć dwa z tych warunków i będzie dobrze, na razie można się tylko śmiać z postawy lubinian przez zaciśnięte z gniewu zęby.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Stawiaj na dwie taktyki |
---|
W okresie przygotowawczym warto przyuczać piłkarzy do dwóch taktyk – np. domowej i wyjazdowej. Piłkarze łatwiej będą dostosowywać się do zmiany ról w trakcie sezonu i będą lepiej przygotowani taktycznie do spotkań. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ