Morderczy maj za nami, udało się utrzymać w miarę komfortową pozycję w lidze i, co oczywiście ważniejsze, awansować do ćwierćfinału pucharu Chin. Już tylko trzy mecze dzielą nas od awansu do fazy grupowej Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Jednak w 1/4 finału zaczynają się schody, bo to właśnie na tym etapie rozgrywek do gry włączają się najwięksi tego kraju - Guangzhou, Shandong i Beijing. Na szczęście los chciał, że wylosowano nas w parze z Nanchang, którego boisko w marcu stało się wielką sceną dla najlepszego aktora w Chengdu - Donga Fangzhou. Jego jednoosobowy show pozwolił nam pokonać ich 3-1.
Mamy jednak czerwiec, a puchar dopiero w listopadzie. Przed przerwą na Mistrzostwa Świata czekały nas jeszcze trzy spotkania, które musieliśmy wygrać, jeśli chcieliśmy utrzymać kontakt z czołówką ligi. Pierwsze z nich to pojedynek ze starymi znajomymi - starcie beniaminków, czyli odwiedziny Guangzhou Fuli. Wobec katastrofalnej formy Shanghai Shenhua (nadal bez punktu) i niewiele lepszej Dalian Aerbin (ledwie jedno zwycięstwo) podopieczni Svetozara Sapuricia z pewnością utrzymają się na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdybym prowadził Chengdu od początku, w zeszłym sezonie nie awansowaliby z pierwszego miejsca.
Swoją przewagę nad drugim z beniaminków potwierdziliśmy błyskawicznie. Zanim upłynął kwadrans tablica świetlna na City Sports Centre musiała zostać odświeżona dwukrotnie - w 11 minucie strzałem zza pola karnego bramkę zdobył Mouchid Ly, a już 120 sekund później golkiper rywali musiał wyciągać piłkę z siatki po uderzeniu Owusu Dadzie. Młodzieżowy reprezentant Ghany w ogóle był tego dnia znakomicie dysponowany, gdyż w 25 minucie ukłuł po raz kolejny. Zanosiło się na pogrom. Fuli stać było tylko na jedno trafienie, na listę strzelców wpisał się Zhang Yuan. Do worka z bramkami przed przerwą zdążył jeszcze raz dorzucić się Dadzie. Dziewiętnastolatek na sześć minut przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę skompletował swojego hattricka. Po przerwie swoje drugie trafienie dołożył Mouchid Ly, a gwóźdź do trumny z napisem Fuli wbił w 77 minucie rezerwowy, Gao Xiang. Od dawna wyczekiwane zwycięstwo w lidze (27 dni bez kompletu punktów!) stało się faktem.
Na fali triumfu na własnym terenie pojechaliśmy do prowincji Dalian, gdzie mieliśmy się zmierzyć z tamtejszym Shide. Poprzedni sezon skończyli na drugiej pozycji, w tym oscylują w okolicach środka stawki. Nie oznacza to jednak, że zapomnieli zupełnie jak się gra w piłkę. Na boisku generałem był Martin Kamburow i to właśnie 33-letniego Bułgara obawialiśmy się najbardziej, lecz bez przesady - mimo że gospodarze byli faworytami, przyjechaliśmy po zwycięstwo. Od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że zanosi się na niezwykle wyrównane spotkanie. Gdy strzelało Dalian, my odpowiadaliśmy niemalże natychmiast i vice versa. Najlepszym tego przykładem była sekwencja, która miała miejsce między 26 a 28 minutą. Po golu Owusu Dadzie czekaliśmy ledwie kilkadziesiąt sekund na ripostę ze strony Zhenga Zhi. Mieliśmy jednak po swojej stronie więcej argumentów. Na trzy minuty przed przerwą po raz kolejny wyszliśmy na prowadzenie - tym razem piłkę do siatki skierował Dong. Po wznowieniu gry wróciliśmy do przepychanek nie przynoszących zysków żadnej ze stron. Dopiero w 64 minucie impas przełamał Martin Kamburov. Kapitan Dalian przedarł się w pole karne i został tam wycięty równo z trawą przez Jonasa Salley'a. Wbrew zasadzie - poszkodowany podszedł do wykonania jedenastki i nie pomylił się. Remis to chyba byłby najbardziej sprawiedliwy wynik, ale nikt nie mówił, że piłka jest sprawiedliwa. Na dziesięć minut przed końcem sprawy w swoje nogi wziął Fangzhuo, płaskim strzałem wyprowadzając nas na ostatnią prostą do zwycięstwa. Ostatkami sił (w 85 minucie musiałem zrobić potrójną zmianę) udało się dobiec do mety z trzema punktami.
Ostatnie spotkanie przed wakacyjno-mundialową przerwą to mecz z Henan Jianye. Grał tam kiedyś Emmanuel Olisadebe. Tyle można o tym klubie powiedzieć. W 2006 roku awansowali do Super League i od tego momentu jeszcze nie opuścili jej szeregów. Przed miesięcznym rozstaniem z rozgrywkami ligowymi moi dwaj najlepsi napastnicy - Dadzie i Fangzhuo postanowili urządzić sobie ostre strzelanie - 21, 60 i 87 minuta pierwszy, 27, 62 i 72 minuta drugi. Tak, obaj zdążyli skompletować hattricka, nie było to zbyt trudne zadanie, biorąc pod uwagę żenująco słabą defensywę rywali. Goście odpowiedzieli tylko trafieniem Li Xingcana w 75 minucie, gdy już wszystko było wiadomo. Dobry pogrom przed wakacjami naprawdę nie jest zły.
W letniej przerwie dołączył do nas tylko jeden zawodnik, Zhao Xuri. Zwolniony w poprzednim sezonie z Guangzhou defensywny pomocnik reprezentował Chiny aż 47 razy, zaliczając jednak tylko jedno trafienie dla swojego kraju. Niemniej, będzie on dla nas znakomitym wzmocnieniem, gdyż 28-latek jest jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji.
Pech chciał, że kontuzji w letniej przerwie doznał Dong - z powodu urazu obciążeniowego dolnej części pleców będzie gotowy do gry dopiero we wrześniu. Czy młody Owusu Dadzie poradzi sobie z presją głównej broni zespołu walczącego o mistrzostwo kraju? Na pewno dwa miesiące bez byłego snajpera Manchesteru United zapowiadają się niezwykle ciekawie.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ