Eliteserien
Ten manifest użytkownika cammilly przeczytało już 1689 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Dziewczyna budząc się za śpiączki zobaczyła swojego wyśnionego mężczyznę i rzekła:
- Ti amo Marcello!
- Również cię kocham Lukrecjo. Czy wyjdziesz za mnie?
To był 13 847 odcinek serialu „Tutti Frutti i Dżibuti". Czy Lukrecja zgodzi się poślubić Marcello? Czy Stefano powie Amandzie prawdę? Czy Telimena przyzna się, że jest w ciąży z Conrado? Tego wszystkiego dowiemy się za tydzień!
- Yyyy... Łeeeee... ale to smutne! - zaczęła ryczeć dziewczyna z którą spędziłem ostatnią noc w hotelowym pokoju.
- Dobra lala czas z wyra. Muszę do pracy.
- Ale jak to? Mieliśmy spędzić razem resztę życia. Alf nie zrobisz mi tego? - posmutniała nagle piękna ciemnowłosa Ingrid.
- Mała wiesz, życie to ciągłą pogoń za najdoskonalszym, są w nim również małe przystanki jak ten wczorajszy. Rozumiesz? - mówiąc to zbliżyłem się do niej na pięć centymetrów, by móc patrzeć jej prosto w oczy.
- Ale Alfredo...
- Ciiii...- przyłożyłem palec do jej mokrych od ciągłego oblizywania pełnych ust - Nie mów nic. Musimy się rozstać. Tak powiedziały gwiazdy. Masz tu pięćset koron. Zapłać gdy będziesz wychodzić. Muszę jechać do klubu. Trzymaj się. Nie zapomnij o czym wczoraj rozmawialiśmy. Musisz być silna i pewna siebie. Ciao bella - wyszedłem z hotelowego pokoju.
Czy mi się to nigdy nie znudzi? Bajerowanie tych małolat jest fajne, ale ja mam już czterdzieści lat. A może to już na starość? Eee tam... Zobaczmy co tam w Stabaek.
W klubie zastój. Pierwszy mecz zaplanowany na Nowy Rok z młodzieżówką Stabaek. Żaden rywal, wiem to dobrze. Mimo tego część zawodników była mnie zła. Nie mogli zabalować w Sylwestra. Nie pozostało im nic innego jak wypić lampkę szampana i położyć się spać. Zaraz o czym ja plotę? Przecież do 31. grudnia pozostało jeszcze kilka dni. Miejmy nadzieję, że wszyscy potraktują ten początek przygotowań poważnie. Jeśli nie, już na początku będą OUT!
Tak. Żadnych treningów na razie, nikt mi się nie gramoli do klubowego biura z piłkami i pachołkami, jak to miało miejsce na Barbadosie. Cisza i spokój...
- Puk, puk... - wykrakałem - Można szefie?
- Wchodź staruchu i siadaj - to był prezes. Co ja plotę. Nie prezes tylko Steen - Co jest? Dlaczego zakłócasz mi jakże roztropną kontemplację i oczyszczanie umysłu?
- Afl, z dwóch powodów. Patrz na moja usta. Z dwóch.
- Znaczy z jakich? Może zapytam inaczej. Który ważniejszy?
- Yyyy... Dla mnie czy dla zespołu?
- Ty tu jesteś prezesem, więc raczej dla ciebie.
- No tak, skleroza. Alex powiedział mi, że wczoraj wieczorem, tak o trzeciej wieczorem - tu Jensen się zaśmiał, dawno go nie widziałem, ale byłem przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań - wyszedłeś z klubu z jakąś pupcią. Czy to prawda? Ja siedzę w domu i popijam herbatę przed kominkiem, albo nawet już śpię o tej porze, a ty szalejesz jak małolat?
- No tak rzeczywiście było...
- No stary piernik, ale daje rade co, he he...
- Oj daje radę, daje. Żebyś ty słyszał... Zresztą nie ważne... Co cię to interesuje? Było dobrze i... dobrze. Na tym poprzestańmy.
- Spokojnie, bez nerw. Ty wciąż taki jurny ogier jesteś. Ach ty...
- Dobra. A ta druga sprawa?
- No właśnie. Masz już sparingpartnerów do przygotowań.
- O masz ci babo placek...
- Ja lubię z rabarbarem - popatrzyłem zdziwiony na mojego przyjaciela - Jeśli to nie jest żaden problem oczywiście...
- Do rzeczy!
- No wiec tak: zakontraktowane jest Tournee po Polsce, tam też jest zimno. Z ważniejszych spotkań będziesz miał jeszcze mały zimowy turniej. Wystąpią w nim najlepsze drużyny norweskie - Brann, Rosenberg i Tromsoe. No i my rzecz jasna...
- I to mi się podoba brachu - klepnąłem w lewe ramię prezesika naszego klubiku - Czyli jak przygotowania do sezonu 2010 Tippeligaen oficjalnie rozpoczęte?
- W rzeczy samej...
Mecze przedsezonowe De Blaa wyglądały całkiem ciekawie. Na śniadanie Polska i potyczki z kluskami z Ostrowca, Bełchatowa, Lubina i Wrocławia. Na obiad Norway Winter League, no na kolacyjkę kilka spotkań luzem - Dinamo Mińsk, FC Brno, Sarpsborg, Levski Sofia, FC Bruksela i FK Fredrikstad. Jest dobrze. Alessandro lata jak kot z pęcherzem, niech się uczy, bo kazałem mu przygotować plan treningowy dla moich Wikingów. Potężne byki... to nie są. Przynajmniej nie wszystkie, ale mają dostać po dupie tak, żeby na wiosnę (dziesięć stopni powyżej zera to wiosna?) wszyscy chodzili jak małe chińskie skośnookie ludki gdzieś w fabryce na obrzeżach Pekinu.
Zostajemy na święta w Norwegii, więc szału nie ma, ale przynajmniej w końcu na Boże Narodzenie będę miał śnieg. Na uroczystą kolację świąteczną zaprosił nas do siebie Ingebrigt, więc mam luzu całe garści. Kupimy chyba jedynie jakiś smaczny trunek dla pani domu. Z tego co pamiętam, żona Steena ma na imię Maarit-Ana czy jakoś podobnie.
- Wesołych Świąt Steen! - krzyczałem już od progu jesnenowego domu.
- Wesołych Alf! - odpowiedział dobrze mi znany głos. - Wchodźcie do środka.
- Już idziemy. Jest Pamelka? - włączył się do rozmowy Alex.
- Jestem, jestem, chodźcie tutaj!
Poszliśmy dalej. Naszym oczom ukazał się stół pełen wszystkiego. Ryby, mięsa, ciasta - mieliśmy to wszystko zjeść?! No dobrze. Przywitaliśmy się, złożyliśmy sobie życzenia i zasiedliśmy do jedzenia. Pyszności. Dziewczyny Steena to dobre kucharki. Było miło, nawet bardzo miło. I ciepło.
Kolejne dni zleciały jak z bicza strzelił. Sylwester? Nie pamiętam... Nowy Rok przywitałem z koszmarnym bólem głowy. Na szczęście pomogły odrobinę babcine sposoby i na mecz przyszedłem w stanie „ogarnialności".
Mecz towarzyski - 1.01.2010. Telenor Arena, Baerum
Stabaek - Stabaek U-19 3:1
Gole:
My - Nannskog, Gunnarson, Andersen Aase
U-19 - Munthe Kaas
Stabeak Fotball: Eikrem (46' Austbo) - Stenvoll, Eiriksson, Kjonsberg, Onstad (46' Ne), Fabio Santos (46' Diskerud), Hauger (46' Palmason), Gunnarson (46' Hedensted), Andersson, Olembe (46' Diogo), Nannskog (46' Andersen Aase)
Pfff... Trening nie mecz. Juniorzy zaprezentowali się poprawnie, ale to było za mało na pierwszą drużynę. Następni rywale wydają się groźniejsi. Wyjeżdżamy teraz na dwa tygodnie do Polski. Zabieram ze sobą zespół seniorski. Nikt na szczęście nie wrócił z kontuzją. Z juniorów na „podróż życia" jadą z nami Jorgen Skjevlik (18 lat) i Helge Leikvang (17). Nie zabrałem ze sobą całego sztabu, bo wydaje mi się to niepotrzebne. Pojechali ze mną Alex, trener pierwszego zespołu Jan Svensen, Pal Henning Albertsen - spec od bramkarzy i Jorn Karlsen, fizjoterapeuta-lekarz.
Jako, że trzeba było zacieśniać stosunki między personelem, urządziliśmy sobie po przyjeździe do Pensjonatu „Ryczący Niedźwiedź" małe spotkanie przy kawie.
- Witam panów. Jestem Alfredo Defenderioni. Mówcie mi Alf. Ja będę zarządzał od teraz tą ekipą, w tym również wami. Wiem kogo zabrałem ze sobą, ale nie wiem który to który. Musicie mi ułatwić to zadanie.
- Jestem Pal. Zajmuję się bramkarzami. Lubię gotować i badać zależności między geologią podłoży mokrych części terenów Górnego Nadiru a rozrostem tkanki tłuszczowej u dziobaków... albo wpływ zbiorów ziemniaków w Zanzibarze na miesiączkowanie pingwinów z południowej części wschodniej Grenlandii... - wszyscy na raz otworzyli usta. Chyba od tej strony nie znali swojego kolegi.
- Yyy dziękuje Pal. To naprawdę bardzo interesujące. Zajmijmy się teraz tobą - pokazałem na mocno siwego pana po pięćdziesiątce.
- Na mnie? - zapytał wskazany przeze mnie
- Tak
- Nazywam się Jan Svensen. Od dwudziestu lat pracuję w Stabaek i nie jestem aż takim ekscentrykiem jak Pal. Zajmuję się od niepamiętnych czasów pierwszą drużyną, to znaczy pomagam trenerowi w przygotowaniach treningów i tak dalej. Prywatnie lubię czytać, nie tylko o piłce, no i wędkować w wolnym czasie, ale to już zboczenie związane z wiekiem... - jedyny normalny w ekipie trenerów. Mam nadzieję, że w trudnych chwilach będzie mi bardzo pomocny.
- Dziękuję Janie. Teraz ostatni pan, jak się domyślam będziesz dbał o zdrowie chłopaków?
- Tak, jestem Jorn Karlsen. Medyk, lekarz, rehabilitant, fizjoterapeuta, ratownik. Do koloru do wyboru. Co jeszcze? Nie wiem. Zawsze chciałem zostać piłkarzem, ale nie miałem talentu i szczęścia, bo mieszkałem na wsi zabitej dechami. Postanowiłem zrobić karierę. Jednak po skończeniu studiów, zrobieniu pięciu fakultetów i specjalizacji nie mogłem znaleźć pracy zgłosiłem się do Stabaek i tak już zostało. Leczę piłkarzy i nadal mam styczność z futbolem. Jestem częścią drużyny i jest w porządku... - zakończył tą smutną wypowiedź, spuszczając głowę mój fizjoterapeuta.
- Nie łam się przyjacielu - powiedziałem, bo zrobiło mi się szkoda chłopiny - Dzięki tobie nasi wikingowie cieszą się dobrym zdrowiem. To też sukces...
- Wiem, ale nie tak miało wyglądać moje życie. Ach... - zakończył westchnięciem Karlsen.
- A teraz panowie na poprawienie nastroju wypijmy kapkę za sukces naszego klubu! - wyciągnąłem z jednej walizek butelkę burbonu zakupioną jeszcze w Norwegii. - Nie wiem jak udało mi się ją przewieźć, ale jak już jest to trzeba się paskuctwa pozbyć. Co wy na to?
- Alf lej, a co tam... - odpowiedział ciągle smutny Jorn.
I polałem, po dwóch niedobrych jak nie wiem co porcjach było już ciekawie. Już w trakcie przyłączył się do nas Alessandro. Też kapkę pociągnął. Dzień zakończyliśmy bardzo pozytywnie.
Nazajutrz czekał nas tylko jeden trening. Odbył się bez zakłóceń. Tylko kadra trenerska wyglądała trochę dziwnie. Wykrzywiony Pal, patrzący ciągle w ziemię Jorn i Jan w okularach. Mi osobiście nic nie dolegało. Całe szczęście. Tera pierwszy mecz w nadwiślańskim kraju. Zatrzymaliśmy się w małej górskiej miejscowości (jakbyśmy nie mieli u siebie gór) na południu Polski. Dziwną miała nazwę jakieś Porąbane Szkło czy jakoś tak. A już wiem - Szklarska Poręba!
Na pierwszy ogień szła ekipa KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Panowie mieli fajne pomarańczowe kubraczki. I krzykliwego trenera.
Mecz Towarzyski - 6.01.2010. boisko w Szklarskiej Porębie
KSZO Ostrowieć Św. - Stabaek Fotball 1:2
Gole:
KSZO - Tomasz Rogalski
Stabaek - Morten Skjonsberg, Vegar Eggen Hedenstad
Stabeak Fotball: Eikrem (46' Austbo) - Stenvoll, Eiriksson, Kjonsberg, Onstad (46' Ne), Fabio Santos, Hauger (81' Diskerud), Gunnarson (46' Palmason), Andersson (46' Hedenstad), Olembe (81' Diogo), Nannskog (46' Sepuya)
Spodziewałem się łatwiejszej przeprawy w pierwszym meczu. No nie wyszło. Trudno. Uświadomiłem sobie jednak, że grając ustawieniem 4-2-1-2-1 z dwójką defensywnych pomocników potrzebuje jeszcze kogoś na tą pozycję. W obecnej chwili posiadam tylko dwóch grajków mogących pokazywać pełnię swych umiejętności na części boiska przeznaczonej dla niezmordowanych biegaczy i pojemnych płuc. Powiadomiłem Steena o mojej potrzebie, a on od razu uruchomił scoutów. Miejmy nadzieję, że znajdą jakiś odpowiedni kawałem piłkarskiego tworzywa.
Już niedługo kolejny mecz w Szklarskiej. Tym razem spotkam się z GKS-em Bełchatów, który również wpadł w góry na zgrupowanie.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ