Brazylijski futbol od lat zachwyca fanów piłki nożnej na całym świecie. Popularni Canarinhos na każde mistrzostwa świata jadą w roli faworytów, po najważniejsze trofeum w reprezentacyjnej piłce nożnej sięgali już pięciokrotnie, a do historii piłki nożnej na zawsze przeszły takie nazwiska, tudzież ksywki jak: Pele, Ronaldo, Socrates czy Roberto Carlos. Portugalska kolonia od lat produkuje talenty, o które biją się największe kluby w Europie. Teraz pierwsze kroki w londyńskiej Chelsea stawia Oscar, w Santosie rozwijają się Neymar i Ganso, a o sile rewelacji tegorocznej Champions League - Szachtara Donieck decyduje cała armia Brazylijczyków.
O ile o piłkarskim talencie brazylijskich piłkarzy nie można powiedzieć nic złego, to o ich psychice już tak. Większość złotych chłopców z Brazylii pochodzi z ubogich rodzin. Dzięki futbolowi ich życie często zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Z biednych przedmieść trafiają do europejskich metropolii, a na koncie zamiast niewielkiej ilości reali brazylijskich pojawiają się nagle pokaźne ilości euro lub funtów. I sporo Brazylijczyków w tych warunkach odnaleźć się nie potrafi. Przykłady można mnożyć.
Adriano - Adriano Leite Ribeiro
Doskonałym przykładem zawodnika, który nie poradził sobie z wielkimi pieniędzmi i sławą jest Adriano. Swoją profesjonalną karierę rozpoczął we Flamengo, lecz już po jednym sezonie zawędrował do Mediolanu i dołączył do miejscowego Interu. Na początku swojego włoskiego pobytu Adriano wypożyczony był do Fiorentiny, a następnie na zasadzie współwłasności przeszedł do Parmy, gdzie stworzył zabójczy duet snajperów z Adrianem Mutu. W 2004 roku powrócił do Interu i stał się tam prawdziwą gwiazdą - w 115 meczach strzelił 47 goli i był jednym z najlepszych napastników Serie A. Kto wie, jak wiele osiągnąłby Adriano, gdyby nie alkohol. Adriano stał się stałym bywalcem mediolańskich klubów, na treningach prezentował się słabo i wrócił do Brazylii. Tam odżył - we Flamengo w 31 meczach strzelił 19 bramek i wrócił do Europy, do Romy. W stolicy Italii zagrał jednak tylko pięć spotkań i z powrotem wrócił do Brazylii.
Cicinho - Cícero João de Cézare Valencia
Dla Brazylijczyków miał być nowym Cafu. Kiedy przeszedł do Realu Madryt wszyscy spodziewali się eksplozji talentu filigranowego bocznego obrońcy. Wielkim zawodnikiem się nigdy nie stał. Aktualnie leczy się w Brazylii. Jest alkoholikiem. O sobie mówi tak: "W Realu doznałem ciężkiej kontuzji kolana, która bardzo na mnie wpłynęła. Leczyłem się w mieście, gdzie się urodziłem, w Pradópolis. Po pracy z fizjoterapeutami wieczorem chodziłem na różne grille. Doszedłem do punktu, w którym obsikałem samego siebie w czasie meldowania się w najlepszym hotelu w mieście o trzeciej nad ranem".
Breno - Breno Vinicius Rodrigues Borges
Był kapitanem reprezentacji Brazylii do lat 23. Posiadając niezwykły talent i świetne warunki fizyczne, w wieku 19 został zakupiony przez Bayern Monachium, gdzie miał stać się najlepszym stoperem świata. Nie udało się, aktualnie Breno znajduje się w zakładzie karnym. Były już zawodnik Bayernu Monachium nie poradził sobie w stolicy Bawarii. Będąc w ciężkiej depresji spalił willę, którą wynajmował wraz z rodziną. Sąd Rejonowy w Monachium uznał, że zdarzenie, którego dopuścił się piłkarz Bayernu Monachium było celowe i odrzucił apelację o zastosowanie środków łagodzących.
Robinho - Robson de Souza
Kiedy przychodził do Realu Madryt piłkarskie media stwierdziły jasno: to będzie kiedyś najlepszy piłkarz świata. Niezwykle dynamiczny, świetnie wyszkolony technicznie, przebojowy - miał wszystko to, co ofensywny pomocnik posiadać powinien. Nigdy jednak gwiazdą światowej piłki nie został. Talentu mu nie zabrakło, jednak w dorosłej piłce sobie nie poradził. Mimo że o pozaboiskowych ekscesach Robinho nigdy głośno nie było, Brazylijczyk stał się ofiarą swojego kapryśnego charakteru. Z Realu Madryt odszedł, gdyż nie mógł pogodzić się z tym, że Królewscy głośno wyrażali zainteresowanie Cristiano Ronaldo. Obrażony na działaczy Robinho odszedł do budowanego Manchesteru City, gdzie zagrał dwa sezony, lecz również czuł się niedoceniany i wrócił do Brazylii. Po rocznym epizodzie w Santosie Robson de Souza powrócił do Europy i osiadł w Milanie. Tam radzi sobie całkiem nieźle, ale najlepszym piłkarzem świata już nie zostanie.
Ronaldinho - Ronaldo de Assís Moreira
Na samym końcu mojej listy, którą pewnie jeszcze można spokojnie wydłużyć, znalazł się zawodnik, który z całej ekipy osiągnął najwięcej. W latach 2003-2008 Ronaldinho był absolutną gwiazdą światowej piłki nożnej i symbolem rozpoznawczym FC Barcelony. Grą Brazylijczyka zachwycał się każdy fan futbolu na świecie. Świetne wyszkolony technicznie, silny jak tur - Ronaldinho był nie do zatrzymania. W pewnym momencie jednak przyszło załamanie. As Barcelony porzucił sportowy tryb życia, popadł w konflikt z zawodnikami Barcelony i odszedł do Milanu. Tam był cieniem samego siebie i po kilku sezonach powrócił do Brazylii. Osiągnął wiele, ale wydaje się, że mógł wygrać jeszcze więcej.
Oczywiście wychodzenie z założenia, że każdy Brazylijczyk to potencjalne kłopoty jest zdecydowaną przesadą. Wydaje się jednak, że przynajmniej część reprezentantów Ameryki Południowej ma problemy ze zmianą otoczenia, przez co wiele niesamowitych talentów ginie w szponach szybkiego życia, wielkich pieniędzy i kolorowych drinków. Niestety.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ