Liga Mistrzów wystartowała i śmiem twierdzić, że przeżywałem właśnie najbardziej emocjonująca inaugurację Champions League w życiu. Po fantastycznym spotkaniu, które pełne było bramek i zmieniających się nastrojów, Real Madryt pokonał 3:2 Manchester City i został liderem grupy śmierci, która może elektryzować fanów piłki nożnej do ostatniej kolejki.
Real podchodził do meczu pobity. Najpierw chłopców Mourinho pokonali ich malutcy sąsiedzi z Getafe, potem lekcję futbolu zafundowała Sevilla. Podczas dzisiejszego wieczoru fani Realu Madryt ujrzeli swoich podopiecznych w najlepszym wydaniu. Od samego początku Królewscy narzucili swój styl gry, lecz jak w transie bronił angielski bramkarz - Joe Hart. Gospodarze zamknęli gości na ich połowie i czekali na bramkę otwierającą wynik meczu. Niestety, Real w swoim składzie miał Gonzalo Higuaina.
W drugiej połowie meczu obraz gry nie zmienił się, lecz prawdziwą wojnę na Bernabeu rozpętał Edin Dżeko, który strzelił bramkę po kapitalnej akcji Yayi Toure. Tu na moment chciałbym się zatrzymać i zakomunikować: reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej jest graczem absolutnie niesamowitym - piłki odebrać mu się nie da, a kolejne metry boiska przemierza niczym taran. Na dodatek umie świetnie podać i uderzyć. Skarb.
Wróćmy jednak do momentu, kiedy Argentyńczyka w piłkę nauczył grać... Bośniak. Edin Dżeko strzelił bramkę na 0:1, lecz to był tylko początek strzelaniny w Madrycie. Chwilę później na trafienie gości odpowiedział Marcelo, który od początku meczu prezentował się wyśmienici. Jednak już po chwili było 1:2 dla City. Kolarov sprytnie uderzył z rzutu wolnego, piłka nabrała dziwnej rotacji i znalazła się w siatce Ikera Casillasa. Santiago Bernabeu zamarło.
To był jednak wieczór Mourinho i jego podopiecznych. Po upływie kilku minut Argentyńczyka nauczył Francuz. Karim Benzema strzelił bramkę na 2:2 i udowodnił, że miejsce Gonzalo Higuaina jest w ŁKS-ie. To nie był jednak koniec. Decydujący cios zadał ten, któremu na bramce zależało od pierwszych minut meczu - Cristiano Ronaldo. Pismaki będą jednak smutne, gdyż Portugalczyk po bramce nie był smutny.
Pierwszy mecz w grupie śmierci pokazał, że Liga Mistrzów jest absolutnie doskonała. Obejrzeliśmy fantastyczny spektakl na Bernabeu i już nie mogę doczekać się kolejnych wielkich starć. A warto przypomnieć, że już jutro miecze skrzyżują Chelsea i Juventus.
Na sam koniec pragnę postawić wielki znak zapytania przy Realu Madryt. Czemu ta drużyna gra doskonale z wielkimi przeciwnikami, a nie radzi sobie z przeciętniakami, których w ostatnich sezonach ogrywała z zamkniętymi oczami? Mourinho stworzył drużynę do zadań specjalnych? Real znowu skończy na czwartym miejscu w tabeli i wygra Ligę Mistrzów? La Decima jest marzeniem Madrytu, to pewne.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ