Pomimo tego, że nie udało mi się pojechać do szwajcarskiego Nyonu, całą ceremonię obejrzałem za pośrednictwem Internetu. Los przydzielił Nas do koszyka 6, gdzie znalazły się zespoły między innymi z Kazachstanu, Izraela, Cypru, Irlandii, oraz okolicznych krajów bałkańskich. Oczywiście drużyną najmilej widzianą jako nasz przeciwnik byłby irlandzki Shamrock Rovers, ale każdy z przeciwników wydawał się w naszym zasięgu, chociaż nie chciałbym trafić ani na Maccabi Haifa, ani na Omonię Nikozję. Ostatecznie naszym rywalem został FK Aktobe – klub, który podobnie jak my zdobył wicemistrzostwo swojego kraju. W przeciwieństwie jednak do Celiku, nie była to niespodzianka, ale powtórzenie pozycji z poprzedniego roku. Co więcej klub, mający dużo większy budżet niż nasz.
Niestety duża odległość pomiędzy Zenicą, a Aktobe, przy jednocześnie małej ilości czasu, nie pozwoliła obejrzeć żadnego meczu rywali. Mieliśmy także problem, żeby zdobyć jakieś nagrane spotkania, dlatego można powiedzieć, ze graliśmy z niemalże nieznanym przeciwnikiem.
Na szczęście co nieco wiedzieliśmy.
Najważniejsze to fakt, że Kazachowie są już w połowie sezonu, dlatego patrząc na to jak ustawia swój zespół trener Sergieja Chirilova, mogliśmy przypuszczać, że zagra z mocno zagęszczonym środkiem, kosztem skrzydłowych. Dwójka napastników – Khiznikchenko oraz Danilo Neco wraz ze wspierających ich pomocnikiem Ciprianem Deacem mieli udział przy 35 bramkach z 38 jakie zdobył zespół w lidze!
Solidna linia obrony kierowana przez reprezentacyjnego bramkarza Stasa Pokatilova, to także niewątpliwy atut naszych rywali.
Czym my mogliśmy się im przeciwstawić? Skrzydła – co prawda
Bureković nie zagra, ale skoro przeciwnicy chcą zagęścić środek pola, to my będziemy rozciągali grę, wykorzystując luki w bocznych sektorach boiska.
Tymczasem szlifowaliśmy formę w sparingach. Gradina Srebernik strzeliła nam dwie bramki, my odpowiedzieliśmy tym samym, a przy obydwóch asystował
Matej Karacić – nasz nowy nabytek, dający tym samym sygnał, że pojawił się na horyzoncie następca
Dżenana. Jedną z bramek strzelił
Radovanović, dając tym samym do myślenia, czy może warto by zostawić go w klubie, tym bardziej, że fiaskiem zakończyła się próba pozyskania
Armina Hosica, który wybrał ofertę Rody Kerkrade.
Drugim nabytkiem okazał się młodzieżowy reprezentant Bośni –
Sanjin Lelić, kolejny zawodnik mający zastąpić niepokornego pomocnika, który ostatecznie wybrał ofertę OFK Belgrad. Drugim ubytkiem, dużo poważniejszym okazał się mój asystent – Elvedin Beganović, który wyszedł z cienia i zdecydował się na samodzielną pracę w spadkowiczu ekstraklasowym Borac Banja Luka. Troszkę nie w smak mi, że zrobił to w trakcie okresu przygotowawczego tak ważnego dla nas sezonu, ale ciężko go o to winić. Przecież on też musi mieć czas, żeby poukładać swój nowy zespół po swojemu. Ja także jestem ciekaw, jak sobie z tym poradzi, bo Borac jest jednym z naszych sparingpartnerów, więc za niecały tydzień będziemy widzieli się ponownie, chociaż stojąc po drugiej stronie barykady.
Nie zdążyłem nawet pomyśleć o następcy, gdy Ismet Sarajilić zapowiedział mi, że nowym asystentem będzie Chorwat –
Matija Kristić – osoba całkowicie dla mnie anonimowa. Szkoda, że nie dostałem szansy na wybór swojego asystenta, bo wybór padłby na Mario Lucica, znającego zawodników i realia klubu.
Tydzień zakończył pojedynkiem z innym spadkowiczem NK Travnik, oraz powrotem prezesa Ismeta Sarailica z Rosji. Mecz był bezbarwny, a jedynym faktem wartym odnotowania, był debiut napastnika nr trzy na liście napastników, będących na kontraktach w klubie -
Harisa Ribica.
Większym hitem była wiadomość, że prezes z Rosji przyjechał z informacją, że Celik Zenica nawiązał współpracę z FK Krasnodar, jako jego klub patronacki. Prezes obiecał mi także, że nie muszę się martwić się problemami finansowymi. Ah, czemu tak późno.
Nie ma sensu się martwić, chociaż co bardziej łakome kąski zniknęły już z rynku transferowego, to w dalszym ciągu jest kilka zawodników, których chciałbym zatrudnić w naszym klubie.
Bramkarz
Kenan Pirić, jeden z dwójki obrońców
Zoran Mikljelj i
Robert Grbavać, lewy pomocnik –
Nedim Durić, środkowy pomocnik
Fahrudin Kuduzović,
Boris Varga, oraz
Mladen Micanović, oraz napastnik, którego testowałem w zimie
Sanel Kapidzić.
Faktycznym dowodem na zakończenie problemów finansowych było wyczarterowanie samolotu, który miał dowieźć nas na rewanżowy mecz w Kazachstanie.
Ostatnim sprawdzianem przed Ligą Europejską był mecz z Boracem, chociaż dla mnie było to sprawdzenie drugiego garnitury. Nie chciałem by ktoś, przewidziany do gry w czwartkowym meczu doznał urazu wykluczającego go z gry. Bramki strzelili, żegnający się tym mecz z karierą piłkarską
Mario Lucić, oraz
Haris Ribić. Co prawda w 4 minucie doliczonego czasu gry Borac zdołał strzelić swoją drugą bramkę, wyrównując stan meczu, ale bardziej bolesna była kontuzja
Lelica 2 minuty wcześniej. Nie był pierwszy wyborem, ale zaprezentował się na tyle dobrze, że dał mi poważną zagwozdkę, czy postawić na niego czy na
Buscana.
W czwartek 30 czerwca, o godzinie 15 przy liczbie kibiców przewyższającej 8 tysięcy rozpoczęły się nasze boje w Lidze Europy. Tak jak przypuszczałem, Aktobe wyszło na nas ostrożniej w formacji 4 – 2- 2-2.
Salcnović został oddelegowany do uprzykrzania życia Daecowi, z kolei Marin Popović miał wejść w rolę Mahira Karica i rozgrywać. Na prawej stronie rozpoczął
Zlatko Kazazić, gdyż
Benjamin Colić miał problemy zdrowotne i obawiałem się czy wytrzyma 90 minut walki. Na środku obrony grali
Jusić z
Nikolicem, chociaż mieli ułatwione zadanie, gdyż za rywali mieli duet Neco – Pizzeli. Najgroźniejszy napastnik rywali Khiznichenko, rozpoczął na ławce rezerwowych. W ataku pionowo ustawieni względem siebie rozpoczęli
Semir Musić i
Amir Masić.
Przyjęta taktyka okazała się słuszna. Skrzydłowi
Buscan i
Huseinspahić często dochodzili do dogodnych pozycji, by dobrze dośrodkować, ale ich dośrodkowania były albo niecelne, albo dobrze zachowywali się kazachscy obrońcy. Dopiero gdy
Buscan z powodu kontuzji musiał opuścić boisku, a
Sivsić coraz częściej podłączał się pod akcję ofensywne, padła pierwsza bramka, której autorem został
Nikolić, wykorzystując rzut karny. W drugiej połowie, wynik podwyższył
Sivsić, a jedyną łyżką dziegdzciu w tej beczce miodu, była stracona bramka po rzucie rożnym. Niestety brak eksperta od gry defensywnej, który zawsze prowadził trening w tym aspekcie może kosztować nas awans. Zobaczymy jak poradzimy sobie w rewanżu?