Sky Bet Championship
Blog użytkownika zachi przeczytało już 287913 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
w tekście :
* XXV kolejka Unibet I Ligi
[ poprzedni odcinek ]
w trakcie pisania przygrywał zespół Eluveitie
22.03.2010 poniedziałek godzina 12:17 - Stadion MZOS, Pruszków
- Ruga nas ten ciul, a sam nie jest bez winy - warknął Oleksy.
- Ciszej, jeszcze nas usłyszy Kali i będzie lipa - Rybaczuk rozejrzał się nerwowo. - Trener ma trochę racji, Paweł. Przeciurlaliśmy sobie mecz z Podbeskidziem, więc się nie dziwię że kazał Kaliemu nas przejobać z lekka.
- Ale to nie oznacza, że muszę teraz wory z piachem ciągnąć po asfalcie - Oleksy kopnął ze złością płócienny wór.
- Oleksy! Opad! - krzyknął stojący w pobliżu Kalinowski. - I dwadzieścia razy uginanie ramion, ćwicz! Tylko migiem, migiem!
Paweł Oleksy rzucił pod nosem siarczystą wiązankę i opadł na mokry asfalt, by zrobić przykazane mu dwadzieścia „pompek”.
* * *
26.03.2010 piątek godzina 22:16 - mieszkanie w bloku na ulicy Działkowej, Pruszków
Od kilkunastu minut wpatruję się w tabelę Unibet I Ligi i nie czuję się ani trochę mądrzejszy. Choćbym nie wiem jak się skupiał i wytężał, to i tak układ sił się w niej nie zmienia. Znicz na pierwszym miejscu, owszem, ale ze śmiesznym jednym punktem przewagi nad Górnikiem Łęczna. Zezuję więc dalej na tabelę, by w cudowny sposób dodać sobie kilka punktów. I nic. Wciąż mamy ich 45. Po kolejnym kwadransie dałem sobie spokój. Dupa ze mnie, a nie magik, pomyślałem smętnie.
Wyjazdowa porażka z Podbeskidziem rozpoczęła ciąg niefortunnych zdarzeń. Czemu by nie, prawda? Tuż po meczu zalałem robaka i przez kolejne dwa dni chodziłem struty i niezbyt przytomny. Nieustanna bieganina na trasie łóżko-WC doprowadziła w końcu do tego, że trzeciego dnia spałem już w przedpokoju, opatulony szczelnie w śpiwór i dwa koce. Tak to właśnie bywa, gdy człowiek nie nadużywający alkoholu nagle wleje go w siebie więcej, niż ustawa przewiduje. Jak nie wiatr w oczy, to człon w rzyć, po prostu.
Dobrze że kolejny mecz ligowy mieliśmy rozegrać po tygodniu, inaczej bym wyszedł z siebie i już nigdy nie powrócił. Kali miał w okresie między meczowym przegonić moje kochane panienki i dać im nieco w kość, co by sobie przypomnieli jak należy wykonywać polecenia. Nie spotkało się to zapewne ze zbyt ciepłym przyjęciem ze strony moich zawodników, ale położyłem na to przysłowiowego człona. Inwektywy jakie rzucają za moimi plecami niezbyt mnie interesują, a już na pewno nie wpłyną one na mnie w jakikolwiek sposób.
Jakby tego było mało, spalił mi się dysk w laptopie i wiele moich zapisków poszło się jobać. Teraz trzeba ciupać na sklepowym wypożyczaku, od którego szybsza jest większość telefonów. W czwartek złapałem gumę i straciłem masę czasu, oczywiście spóźniając się na trening klubowy.
Dzisiejszy dzień powitał mnie zalaną kuchnią, ponieważ niezidentyfikowane siły zła upipcyły mi coś w kranie, zapchały zlew i zrobiły sadzawkę na kuchennych panelach. Spokojnie, myślę sobie, nie może być już gorzej.
* * *
27.03.2010 sobota godzina 15:00 - stadion MOSiR, Stalowa Wola
W ostatniej chwili do składu wrzuciłem Chałasa, który zdążył się wyleczyć z kontuzji jaką złapał w czasie meczu z Widzewem Łódź. Wacławczyk tradycyjnie zaspał z raportem, więc o tym co pokaże Stal miały zadecydować najbliższe minuty. Formacją i wyjściowym składem nie byłem specjalnie zaskoczony. Pogodą również - leje, dmucha i jest beznadziejnie.
formacja - Stal Stalowa Wola
formacja - Znicz Pruszków
Na przedmeczowej odprawie nie było kwiecistych przemówień z mojej strony, nie było klepania się po plecach i po pupciach, zabrakło dowcipów Rachubińskiego i bełkotu Pasteura. Zamiast tego panowała grobowa cisza, a mówił tylko Kalinowski. W kilku zdaniach przedstawił skład gospodarzy, omówił taktyczne zagrywki i przekazał w wielkim skrócie moje polecenia. Grać szeroko, szybko i dokładnie. Patrzyłem na moich graczy w milczeniu i zastanawiałem się, do którego z nich dotarło cokolwiek z tego, co powiedział mój asystent.
* * *
- Kawy? - trącił mnie łokciem Kali. Kilka minut wcześnie zasiedliśmy w boksie dla zespołu gości.
- A, polej pan - spojrzałem na zegarek. - Piąta minuta meczu, a my wciąż się z nimi pieścimy. Cisnąć te ogórki! - ryknąłem.
- Kawę podano - powiedział uroczyście Kalinowski i wręczył mi kubek z parującą zawartością. - Dobrze że Tomek wrócił po kontuzji. Miejmy nadzieję, szefie, że nie będzie zbyt długo dochodził do formy strzeleckiej.
- Pobiega z workami, to sobie wszystko przypomni - zażartowałem. - Osoliński! Piłką graj, nie jobaj tyle w kosmos! Co on ma z tym strzelaniem z trzydziestu metrów? Rekordy chce bić czy bramki strzelać, bo już się gubię w tych jego zamiarach.
- Nie wiem, szefie. Może się filmików na jutubie naoglądał.
W 12 minucie spotkania przeprowadzamy pierwszą składną akcję. Lewym skrzydłem pociągnął Chałas, dograł piłkę na dojście do Kaczmarka a ten wpadł w pełnym biegu w pole karne. Tutaj równo z trawą wygolił go Szymiczek, obrońca gospodarzy. Rzut karny! Do piłki podszedł sam poszkodowany i technicznym strzałem w prawy róg bramki pokonał bramkarza Stali, Wierzgacza. Stal-Znicz, 0:1!
"Jeden do zera, Znicz żegna frajera" - padło z trybun. Bawią mnie takie przyśpiewki, więc uśmiechnąłem się szeroko i już spokojniej obserwowałem poczynania moich kopaczy. Gdyby nie deszcz i mokra murawa byłoby jeszcze piękniej. Chłopaki zaczęły grać tak jak lubię. Szybko, na jeden kontakt, bardzo dokładnie. My ciśniemy, Stal niemrawo kontruje. I dobrze, trzeba ciułać punkciki w lidze, koniec sezonu coraz to bliżej.
Do przerwy stan meczu się nie zmienia, prowadzimy po bardzo dobrej grze. W szatni wesoło, chłopaki pozytywnie nastawione. Postanowiłem nie psuć świetnego nastroju i wstawiłem umoralniającą i budującą gadkę.
- Świetna robota, pany! Osoliński - zwróciłem się do mojego środkowego pomocnika. - Skończ waść te ciupanie na wiwat i skoncentruj się na podaniach. Człon wychodzi z bombardowania trybun za bramką, bierz przykład z Tomka który świetnie wypuścił Kaczmarka. Stal jest zagubiona, choć grają u siebie, musimy to wykorzystać do końca. Koniec nadstawiania rzyci, taki mecz jak ten z Podbeskidziem ma się więcej nie powtórzyć. Nu, jadymy ich! - rzekłem na koniec i wykopałem moich ogórców na drugą połowę.
Nie zdążyłem się wygodnie rozsiąść na krzesełku, gdy wrzuciliśmy Stali drugą brameczkę. W 50 minucie Ekwueme zagrał długą piłkę do Chałasa, ten pociągnął solówką od połowy, wbiegł w pole karne i jobnął po długim rogu, nie dając najmniejszej szansy na obronę bramkarzowi gospodarzy. Stal-Znicz, 0:2!
Ze Stali zupełnie już uszło powietrze, my wrzuciliśmy wyższy bieg. Osoliński przestał pizgać na wiwat, zaczął podawać i to przyniosło efekt już wkrótce. W 67 minucie rozpoczął podręcznikową akcję Znicza. Zgrał piłkę do Kaczmarka, ten sklepał ją z pierwszej do Chałasa. Chałas na pierwszy kontakt podał do Rachubińskiego, który wypatrzył Majkowskiego i dograł mu futbolówkę między obrońcami Stali tak, że Majce zostało już tylko pokonać Wierzgacza, co też i uczynił świetnym, technicznym strzałem. Stal-Znicz, 0:3!
Kibice Stali umilkli, ponad dwustu naszych fanów zaczęło śpiewać. Było i o dupie Maryni i o PZPNie, a także kilka bardzo niecenzuralnych przyśpiewek na temat piłkarzy ze Stalowej Woli. Dopiero to obudziło lokalnych kibiców i zrewanżowali się natychmiast jeszcze ostrzejszymi kalumniami.
Przestałem zwracać na to uwagę, skupiłem się na grze moich podopiecznych. W 68 minucie dokonałem potrójnej zmiany - plac opuścili kontuzjowany Kaczmarek, najlepszy na boisku lecz zmęczony Majkowski oraz postrach trybun Osoliński. Dałem szansę rezerwowym, więc na boisko wbiegli Laka, Adamski i Batata.
Trzy do zera na wyjeździe to dobry rezultat. Ale Stal musiała zepsuć mi humor i pięć minut później władowała nam brameczkę. Z rzutu rożnego zagrał Michalczuk, piłkę przedłużył na drugi słupek Wieprzec, a tam znalazł się Abel Salami i mocnym uderzeniem głową skierował ją do bramki. 72 minuta, Stal-Znicz, 1:3.
Nie można mieć wszystkiego, pomyślałem, gdy Salami skończył rundę honorową wokół boiska. Na szczęście, kontaktowa bramka strzelona przez Stal tylko dodała mocy moim chłopakom. Nie spuścili z tonu, dalej grali swoje, więc mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla nas. Daje nam to trzy punkty i pozwala nam utrzymać się, póki co, na pierwszym miejscu w tabeli Unibet I Ligi!
Znicz Pruszków - statystyki
statystyki meczowe
tabela Unibet I Ligi po 25 kolejkach
01.04.2010 czwartek godzina 21:29 - mieszkanie w bloku na ulicy Działkowej, Pruszków
Udało się. Zdobyliśmy ważne punkty, zostajemy na pierwszym miejscu. Teraz mamy kilka dni na przygotowanie się do meczu z Górnikiem Łęczna. Plan minimum to remis, choć świetnie byłoby wygrać, ma się rozumieć. Odskoczylibyśmy im wtedy na sześć punktów, a na osiem ostatnich kolejek taka przewaga to nie w kij dmuchał. To się zobaczy. Trzy dni po Łęcznej czeka nas domowy rewanż z Cracovią, będziemy walczyć o półfinał Pucharu Polski. Nawet po cichu nie marzę o ostatecznym triumfie w tych rozgrywkach, ale to by było coś! Liga Europejska w Pruszkowie, aż się gorąco robi człowiekowi gdy tak sobie pomyśli... Nie, nie ma co bujać w obłokach, trza zejść na ziemię. A tutaj już tak różowo nie jest. Zarząd naciska coraz bardziej na zajęcie się kontraktami zawodników, by nie płacić im tak dużo. Robię co mogę a i tak wciąż jesteśmy ponad trzy tysiące eu w plecy. Chyba pożegnam kolejnych zawodników, a w Ekstraklasie, jeśli awansujemy, będę grał juniorami, jak tak dalej pójdzie...
w następnym odcinku :
* XXVI kolejka Unibet I Ligi
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |